Seat Altea XL - wakacje na maxa
Ojczyzną vanów jest Ameryka. Tam powstały takie klasyki jak Chrysler Town&Country, czy Honda Oddysey. Niesamowicie komfortowe z indywidualnymi fotelami dla pasażerów i kilkunastoma cup holderami na pokładzie. Taka właśnie była idea tych samochodów i ludzie to polubili. Moda zza Oceanu przypłynęła również do Europy. Oczywiście nieco zmieniona, dostosowana pod tutejszego klienta. Z biegiem czasu doczekaliśmy się mini vanów, budowanych na płytach podłogowych kompaktów. Aby wypełnić lukę pomiędzy nimi a pełnowymiarowymi vanami, zaczęto produkować przedłużone mini vany. Takiego właśnie testujemy dzisiaj, a jest nim Seat Altea w wersji Extra Large.
Altea pojawiła się na rynku już 7 lat temu i w tym momencie na ulicy jest autem praktycznie niezauważanym, po prostu wpisującym się w tłum. Właściwie to nigdy nie była samochodem szczególnie wyróżniającym się. Lifting w 2009 roku tylko nieznacznie odświeżył nadwozie oraz dodał do wnętrza parę elementów charakterystycznych dla samochodów grupy VW. Testowa Altea, to odmiana XL, dłuższa od standardowej wersji o 19 cm. Co za tym idzie, pojemność bagażnika powiększyła się z 409 do 532 litrów. Można także przesuwać tylną kanapę o 14 cm w przód, powiększając jeszcze miejsce na bagaże. Niestety w bagażniku klient nie znajdzie dodatkowych foteli dla dwóch dodatkowych pasażerów. Nie jest oczywiście tajemnicą, że miejsca w bagażniku nie są tak komfortowe, jak te w pierwszym czy drugim rzędzie, jednak czasem zdarza się, że są przydatne. Wersja XL różni się też od „krótkiej” dużo większymi tylnymi lampami. I to by było wszystko.
Konsola środkowa w wersji po liftingu wygląda dużo lepiej niż wcześniej. Dobrze, że nie ma już na niej mikroskopijnych przycisków do obsługi radia i innych urządzeń. Teraz to miejsce zajmuje panel, który znajdziemy niemal w każdym aucie grupy VW. Ekran nawigacji, który jest opcją testowej wersji Style jest dotykowy i niezwykle łatwy w obsłudze. Sposób pokazania mapy jest dość niestandardowy – zabrakło możliwości oddalenia mapy, aby zobaczyć na ekranie przynajmniej jedno województwo, lecz w praktyce nie ma to wielkiego znaczenia. Po raz pierwszy spotkałem się też z klawiaturą do wpisywania adresów w układzie QWERTY. Zestaw kosztuje 3400 zł, jednak razem z nim dostajemy zestaw Bluetooth, a więc propozycja jest warta rozważenia.
Całe wnętrze prezentuje się dość schematycznie i brakuje mi tu wyrażenia hasła reklamowego Seata: „Auto Emocion”. Oczywiście można zamówić skórzaną tapicerkę, ale takie egzemplarze to rzadkość, gdyż w aucie rodzinnym dopłaca się do rzeczy użytecznych, a nie zbytecznych. Ciekawym dodatkiem, w który warto wyposażyć samochód jest tzw. pakiet Family, kosztujący 1700 zł. Zawiera między innymi rolety w tylnych drzwiach, które chronią przed słońcem, a w dodatku dają jakieś poczucie prywatności. Dostajemy także stoliki w oparciach przednich foteli – choć nie do końca przemyślane, bo nie da się ich ustawić poziomo, podwójną podłogę w bagażniku (bardzo praktyczne rozwiązanie) i na końcu coś dla najmłodszych – ekran TFT w podsufitce. Dzieci z pewnością będą zadowolone, mogąc oglądać swoją ulubioną bajkę w czasie dłuższej podróży.
Auto rodzinne musi być przestronne i taka właśnie jest Altea. Z przodu miejsca wystarczy dla każdego, niezależnie od wzrostu. Przednie fotele kryją niemiłą niespodziankę - mają tak małe wyprofilowanie lędźwiowe (nawet w maksymalnym wychyleniu), że kręgosłup cały czas jest wykrzywiony jak literka C. Wystarczy kilkanaście minut jazdy, żeby plecy dały się we znaki. Dłuższa podróż tym samochodem, będzie znacznie przyjemniejsza na tylnych fotelach, które o dziwo są wygodniejsze od przednich. Mają wystarczające podparcie ud, a siedzi się na nich dość wysoko, przez co mamy miłe poczucie kontroli sytuacji w samochodzie. Również z tyłu miejsca na głowę, ani na nogi nie zabraknie osobom powyżej 185 cm wzrostu.
Wnętrze Seata Altei wykończone jest twardymi materiałami, ale dobrze spasowanymi. Deskę rozdzielczą pokrywa tworzywo, można powiedzieć o interesującej fakturze. Niestety zabrakło go już na daszku wskaźników przyrządów, który jest wybitnie plastikowy. Konkurencyjne modele, na przykład Citroen C4 Picasso, które ostatnio mieliśmy okazję testować, mają miejsce kierowcy wykończone z większą dbałością o szczegóły. Ileż by kosztował plastik o ciekawszej fakturze? A może taka jest polityka koncernu, że bratni Touran ma być ładniejszy w środku?
Testowy samochód napędzał dobrze znany silnik Diesla o pojemności 2 litrów i mocy 140 KM. Jest to najmocniejsza w ofercie jednostka wysokoprężna. Przyspieszenie do 100 km/h w czasie około 10 sekund jest w rodzinnym samochodzie w zupełności wystarczające. O dynamikę przy pełnym obciążeniu samochodu dbają 320 Nm. Ciekawe, że w różnych autach koncernu VW ten sam silnik jest raz lepiej a raz gorzej wyciszony. W testowej Altei silnik jest słabiej wyciszony, co nie znaczy, że głośny - przeszkadza to tylko przy rozpędzaniu.
Silnik połączony był z szybką skrzynią DSG o sześciu przełożeniach. Czasami w trybie manualnym da się ją zaskoczyć i zmiana biegów trwa trochę dłużej, niż bym sobie tego życzył, ale i tak jest to jedna z lepszych skrzyń na rynku i warto zastanowić się nad wyłożeniem na nią 5 tys. zł. Sprawna komunikacja skrzyni i silnika pozwala na utrzymywanie średniego spalania poniżej 7 litrów na 100 km.
Zawieszenie Altei nie jest, ani rodzinnie komfortowe, ani sportowo twarde - to po prostu kompromis. Przy pokonywaniu nierówności auto potrafi być niestabilne i myszkować po koleinach. Układ kierowniczy jest niezbyt precyzyjny, a przednie koła łatwo tracą przyczepność, co jednak wydaje się być winą opon.
Cena testowego egzemplarza osiąga 90 tys. zł, a to wszystko przez najmocniejszą w ofercie jednostkę wysokoprężną i automatyczną skrzynię biegów. Jak na tak wyposażone rodzinne auto cena nie jest zbyt wygórowana, jednak nie da się przymknąć oka na to, że autu brakuje stylu, jaki z pewnością ma konkurencja w postaci Citroena C4 Grand Picasso (katalogowo 102 tys. zł), czy nowego, dopracowanego Forda Grand C-MAX (97 tys. zł; 88 tys. zł – ze skrzynią ręczną). Oba te auta mają zresztą możliwość przewozu 7 osób.
Mało kto chce wydać prawie 100 tys. zł na autobus, tylko ze względów praktycznych. Seat jednak może być atrakcyjny cenowo – jeśli wybierzesz słabszego, a też nowoczesnego diesla 1.6 TDI, kosztującego bez DSG w wersji Style 79 tys. zł. Jeśli więc nie przeszkadza Ci, że w rodzinnym aucie brakuje obiecanego „Auto Emocion” – to być może to oferta dla Ciebie.