Samochód zagadka - Nissan Juke
Kiedy po raz pierwszy wyjechał na ulice, przechodnie przystawali w bezruchu. Z oniemiałą ze zdziwienia twarzą odprowadzali go wzrokiem, jednocześnie zastanawiając się czy nadszedł właśnie ten dzień, kiedy naszą planetę odwiedziła obca cywilizacja. Sprawdźmy co kryje się pod ekstrawaganckim płaszczykiem Nissana Juke w wersji Ministry of Sound.
Patrząc na paletę aut oferowanych przez Nissana, można odnieść wrażenie, że (poza jednym wyjątkiem, no może dwoma) nic ciekawego, albo inaczej – ekscytującego, tam nie znajdziemy. Nissan decydując się na projekt i sprzedaż modelu Juke wykazał się nie lada odwagą. Czemu? Ano dlatego, że w dzisiejszych czasach mało który koncern decyduje się na taki krok. Co innego concept car na targach motoryzacyjnych, który ma pokazać jacy to jesteśmy innowacyjni, a co innego opracowanie i wdrożenie do produkcji, kontrowersyjnie jednak wyglądającego, samochodu. Ale zacznijmy od początku.
Pomysł na JUKE’a
W roku 2009 podczas genewskich targów motoryzacyjnych Nissan pokazał swój koncept o nazwie Qazana. Niby nic wielkiego ani dziwnego, bo przecież każdy szanujący się producent samochodów przygotowuje na tego typu imprezy coś, czym chce zadziwić świat. Qazana wyglądał jak pojazd, który NASA ma zamiar wysłać na Księżyc, a całą atmosferę podsycał dodatkowo sam producent, twierdząc, że auto w najbliższym czasie wejdzie do produkcji. Prawie wszyscy wówczas pukali się w czoło lub z szyderczym uśmieszkiem pytali, ile z konceptu przejmie wersja finalna. No cóż, wszyscy sceptycy mieli się już niedługo przekonać, że Nissan postawił wszystko na jedną kartę i rozpoczął produkcję modelu Juke, który prawie kropka w kropkę wygląda jak Qazana. Prawie.
Bardzo trudno jest mi orzec, czy to ptak, czy nosorożec
Juke to samochód zbudowany na tej samej płycie podłogowej co Micra i Clio, lecz trudno doszukiwać się jakichkolwiek podobieństw pomiędzy nimi. No może z wyjątkiem tego, że wszystkie te samochody mają cztery koła. Z jednej strony jestem pełen podziwu dla Nissana, że postanowił skończyć z nudą i monotonią wzornictwa swoich modeli, a z drugiej ciężko mi zachować powagę, kiedy patrzę na model Juke. Najbardziej kontrowersyjny jest przód. Wydaje się, że projektanci nie byli w stanie się dogadać, jak mają wyglądać światła w nowoprojektowanym samochodzie, więc zastosowali trzy warianty. Problem w tym, że zastosowali je jednocześnie. Co z tego wyszło, każdy widzi. Kiedy spojrzymy na linię boczną, jest już znacznie lepiej, choć napompowany dół auta burzy spokój proporcji do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Opadająca linia dachu, klamka tylnych drzwi schowana w słupku i zgrabnie przycięty tył sprawiają, że na pierwszy rzut oka możemy pomyśleć o Juke, jako o dość wysokim coupe. To złudzenie ma dodatkowo potęgować kształt tylnych lamp, które nawiązują do modelu 370Z. Testowana wersja Ministry of Sound charakteryzuje się ponadto nakładkami lusterek bocznych, klamkami oraz felgami, które pomalowano na biały kolor. Jeśli Nissan chciał, aby jego mały suvo-coupe-crossover zwracał swoim wyglądem uwagę na ulicy, to projektanci zasłużyli na bardzo wysoką premię i drugi miesiąc urlopu gratis. Zadanie wypełnione w 150%, ponieważ mało kto pozostaje obojętny na widok Nissana Juke sunącego ulicami. Indywidualiści mają wreszcie swój wymarzony pojazd.
Pokaż kotku, co masz w środku
Po aucie o tak niezwykłym wyglądzie zewnętrznym spodziewamy się równie zaskakującego środka. Projektanci wzięli się do roboty i rozpoczęli próby przekształcenia wnętrza Qazana w wersji Kosmos Poziom 10 do wersji Kosmos Poziom 1 dla Juke’a. Trzeba przyznać, że pewną część elementów takich jak zegary z daszkiem nad nimi czy tunel środkowy, który podobno jest inspirowanym motocyklowym bakiem, możemy odnaleźć we wnętrzu małego Nissana. Ten bak motocykla wciąż mnie zastanawia – po co komuś taka rzecz w samochodzie? Szczególnie, że auto nie jest duże w środku i każdy cm przestrzeni jest tu na wagę złota. Designerzy trochę zaszaleli z wyglądem, zapominając o funkcjonalności. Kierownica regulowana w jednej płaszczyźnie, sterowanie wskazaniami komputera za pomocą przycisków w okolicy zegarów, czy bardzo nisko umieszczony, przez co słabo czytelny panel sterowania klimatyzacją, to główne grzechy projektantów. Na pocieszenie trzeba dodać, że użycie niezbyt miłych w dotyku i twardych plastików, nie przeszkodziło spasować ich odpowiednio starannie, więc podczas jazdy nic w aucie nie skrzypi, ani nie stuka.
Kiedy zajmiemy już optymalną pozycję za kierownicą, to okaże się, że siedząc wyżej niż większość kierowców, mamy doskonałą widoczność na to, co dzieje się wokół samochodu. No, może z wyjątkiem tego co za nami – przez małą tylną szybę nie widać zbyt dużo, więc dobrym pomysłem jest zainwestowanie w czujniki parkowania, które z pewnością przydadzą się w mieście.
Równolegle z opadającą linią dachu, topnieje ilość miejsca w środku. Tylna kanapa świetnie nadaje się do przewożenia dzieci. Dorośli muszą liczyć się z tym, że jeśli wgramolą się na tylne siedzenie przez wąski otwór drzwiowy, to mogą grzywką szorować po podsufitce, a kolanami po oparciu przednich foteli. Kształtem nadwozia poszkodowany został również bagażnik, który ze swoimi 251 litrami pojemności stoi w jednym rzędzie z autami segmentu A.
Testowana wersja Nissana Juke powstała przy udziale londyńskiej wytwórni muzycznej i sieci klubów Ministry of Sound. Fanom muzyki klubowej marki tej przedstawiać nie trzeba, natomiast wszystkich innych spieszę poinformować, że w roku 2010 Ministry of Sound na liście DJ Magazine TOP 100 najlepszych klubów na świecie zajęło czwartą pozycję. Słusznie więc domyślacie się, że Juke w tej limitowanej wersji ma być grającą szafą na kółkach. A wszystko to dzięki pakietowi muzycznemu, jaki nabywcy otrzymają wraz z małym Nissanem. W jego skład wchodzi iPod Touch z przygotowaną dla niego specjalną stacją dokującą na konsoli środkowej, a także słuchawki z logo londyńskiej wytwórni oraz bon na zakup muzyki w sklepie MoS. Pakiet dopełniają białe elementy wyposażenia wnętrza.
W drogę!
Pod maską Juke’a Mos zagościł benzynowy silnik o pojemności 1.6 l i mocy 117 KM. Współpracuje on z manualną, 5-biegową skrzynią biegów, pozwalając rozpędzić się Nissanowi do 100 km/h w czasie 11 sekund. Jak na auto wykorzystywane głównie do jazdy po mieście, to w zupełności wystarczy. W trasie musimy liczyć się z tym, że często będziemy musieli sięgać do lewarka skrzyni biegów, aby Juke’owi nie zabrakło ducha walki podczas wyprzedzania. Przeciętną dynamikę zrekompensuje nam niski apetyt na paliwo. W cyklu mieszanym łatwo możemy osiągnąć spalanie na poziomie 6,5 l/100km.
Zawieszenie Nissana Juke zostało zestrojone ze wskazaniem na komfort. Ten kompromis pozwala na całkiem wygodne pokonywanie drogowych nierówności, natomiast wyklucza dynamiczne mierzenie się z zakrętami. Mały crossover wyraźnie nie jest zadowolony, kiedy zmuszamy go do jazdy po szybkich łukach, a swoją dezaprobatę potrafi zamanifestować przechyłami nadwozia i trochę nerwowym zachowaniem tylnej osi.
Podsumowanie
Nissan modelem Juke miał nadzieję przyciągnąć potencjalnych klientów Mini i Audi A1. Z jego ekstrawaganckim designem i większą praktycznością, chciał zagrać swoim konkurentom na nosie. Czy mu się to udało? Patrząc na statystyki pierwszych siedmiu miesięcy bieżącego roku w Europie, to ze sprzedażą prawie 66 tysięcy egzemplarzy Juke góruje nad swoimi rywalami. A tym, że nie wszystkim się podoba, wcale się nie przejmuje.