RS - ostra przyprawa do Octavii - Skoda Octavia
Ostatnio pisaliśmy o historii i fenomenie Octavii, ale tym razem zacieśnimy trochę krąg zainteresowań i skupimy się na wersji z naszego testu długodystansowego - Octavii RS.
W ostatnim czasie Skoda kojarzyła się głównie ze spokojnymi autami, które potrafią zadowolić całą rodzinę. Wręcz idealny przykład stanowi Octavia. Jest pojemna, dlatego wyjazd na wakacje nie stanowi problemu. Ponadto przyjemne prowadzenie powoduje, że kierowca nie walczy z kolejnymi kilometrami, wręcz przeciwnie. Chciałby żeby było ich jeszcze więcej i wybiera okrężną trasę. Z kolei pasażerowie mają do dyspozycji zarówno sporą przestrzeń, jak i wiele schowków, co szczególnie docenią dzieci – w końcu do każdej kieszeni zmieści się inna gra, a podróż nie będzie nudna. Jednak producent postanowił trochę udoskonalić całe auto.
Skoda wiedziała, że mąż jest zadowolony z trwałości i niezłego zawieszenia, jednak co jeśli chciałby jeszcze pochwalić się swoim znajomym, ile koni pod maską ma jego auto? Bogatsze wersje Octavii zawsze miały mocniejsze jednostki, ale brakowało tych naprawdę mocnych. Jednak do czasu, bo na rynek weszła wersja RS. Te oznaczenie nie było przypadkowe.
Jeszcze w latach 60’ XX wieku w rajdach startował model 1000MB. Szło mu w nich naprawdę dobrze, ale część fabryki, w której był produkowany spłonęła i pojawił się problem z produkcją. Czesi wykazali się jednak sporym sprytem i już w 1969 roku zaprezentowali nowy model – S100/110. No, może niezupełnie taki nowy. Spryt Czechów polegał po prostu na zmodernizowaniu 1000MB. Wystarczyło zmienić nadwozie, żeby nikt na pierwszy rzut oka go nie poznał. Do tego prócz sedana można było dostać też szykowne coupe. Silnik, podobnie jak w 1000MB, umieszczono z tyłu - miał 62KM, które udało się osiągnąć z 1.1l pojemności. Co prawda samochód rozpędzał się do „setki” kilka lat, choć w swoim czasie i tak był całkiem szybki. Mimo tego doczekał się modernizacji.
Już w 1972 roku powstał 120 Rally, na bazie którego zostały stworzone dwa prototypy – 180RS i 200RS. Skoda była z nich dumna, ale i tak nie dostały homologacji rajdowej. Wystarczyło jednak zarwać kilka kolejnych nocy w centrum projektowym, żeby doczekać się szczęśliwego zakończenia – do modelu 130RS już nikt się nie przyczepił. Wręcz przeciwnie – stał się sławny!
Z wyglądu teoretycznie nie był niczym nadzwyczajnym – wyglądał jak 110R. Ale za to co miał pod maską! 1.3-litrowa jednostka pracowała co prawda za tylną osią jak w „zwykłym” modelu, jednak dysponowała dwoma gaźnikami Webera i zmienną mocą. Parametry silnika można było regulować pomiędzy 100 a 145KM. W tym najostrzejszym wariancie auto przyspieszało do 100 km/h w 7,5s i osiągało 210km/h. Spalanie? Niewiele mniejsze od czołgu – grubo ponad 20l/100km. Model rozsławił literki „RS” i odniósł wiele sukcesów sportowych. Jak na ironię nic nie trwa wiecznie – FIA zrezygnowało z klasy do 1300ccm, co było jednoznaczne z tym, że zrównało Skodę 130RS z ziemią. A tym samym całą linię RS…
Długo nie było można zobaczyć emblematu „RS” na żadnym samochodzie, od kiedy FIA zahamowało rozwój tego modelu. Jednak wszystko zmieniło się w 2000 roku. Od paru lat na rynku aut kompaktowych rządziła wtedy Skoda Octavia, która doczekała się w końcu usportowionej wersji. I to nie takiej, którą można było brać udział w rajdach, a po wyjechaniu na zwykłą drogę dostać mandat wysokości średniej krajowej za brak homologacji. To było auto do użytku na co dzień!
Fenomen Octavii RS polega na tym, że przy żonie, teściach i potomku ten model jest statecznym i rozsądnym wyborem dla rodziny, a gdy przyjdzie udać się na przejażdżkę samemu i wcisnąć „gaz” w podłogę, to inne samochody wydają się nudne jak wykład na studiach o ósmej rano. Pierwsza Octavia RS wyciskała 180KM z doładowanego, benzynowego motoru 1.8l. To w zupełności wystarczało, żeby przestraszyć własne dzieci jadące na tylnej kanapie. Albo rozbawić – w lunaparku jest w sumie podobnie. Jednak w 2004 roku przyszła pora na kolejną generację Octavii RS, która stała się jeszcze ostrzejsza. Fakt, trochę urosła i przytyła, ale za to pod maską pojawiło się coś ciekawszego. Doładowany motor benzynowy 2.0TFSI osiągał 200KM i 280Nm z taką lekkością, że w fotelu kierowcy można było się wręcz rozpłynąć. A to nie koniec niespodzianek, bo do wyboru był również… diesel! 2.0l pojemności i 170KM dobrze radziło sobie z kompaktowym nadwoziem, a nawet potrafiło zaskoczyć – 8.5s do 100km/h to naprawdę niezły wynik. Wersja benzynowa była o ponad sekundę szybsza, ale diesel i tak wkręcał się na takie obroty, że można było czasami zwątpić, czy oby na pewno to jest motor wysokoprężny. Albo czy olej napędowy czasem nie pochodzi z piekła. Jednak wisienką na torcie rodziny RS jest to, co Skoda osiągnęła w zeszłym roku.
Sierpień, Bonneville na terenie USA. Skoda Octavia RS stoi na początku 5-milowego odcinka na wyschniętym, słonym jeziorze w stanie Utah. Za chwile będzie jeszcze bardziej gorąco niż jest. Auto rusza i ostatecznie rozpędza się do… ponad 365km/h! Następnego dnia pobija własny rekord – osiąga blisko 368km/h i staje się najszybszym autem świata z doładowanym, 2-litrowym motorem pod maską! Teraz nasuwa się pytanie: „Co to w ogóle za samochód?!”. Otóż Skoda przygotowała specjalną wersję Octavii RS do pobicia rekordu prędkości. Wszystko z okazji 10-lecia istnienia logo „RS” na Octavii.
Czy Octavia RS przetrwa co najmniej drugie 10 lat, czy może skończy jak własny pradziadek – model 130RS? Cóż – niewiele jest gorących hatchbacków, które tak idealnie łączą funkcję wartościowego auta rodzinnego z adrenaliną. I choć zdanie: „kupię sobie kompaktową Skodę za ponad 100 tys. zł” brzmi śmiesznie, to w tym przypadku nabiera trochę innego znaczenia. Po prostu zaczyna kusić.