Rolls Royce dla Dartha Vadera
Jeśli samochodowi projektanci mieliby kiedyś stworzyć limuzynę dla Lorda Dartha Vadera, powinni udać się na nauki do stylistów Chryslera. Daję głowę, że wskrzeszony kilka miesięcy temu model Imperial na pewno by się Vaderowi spodobał. Problem w tym, że to nie on będzie nim jeździł.
Rozstania z Chryslerem i powroty
To auto zarezerwowane dla najbogatszych. Amerykańscy eksperci uważają, że to eksperyment Chryslera, który zamierza spróbować swoich sił na rynku prawdziwie luksusowych modeli. Z drugiej strony, to żadna nowość – przed laty Imperialami jeździli szejkowie i koronowane głowy państw. Początki historii tej wyjątkowej serii samochodów sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wtedy jej modele były głównym orężem Waltera P. Chryslera w walce z Lincolnami i Cadillakami, której stawką był prymat w segmencie komfortowych limuzyn. W kolejnej dekadzie wielką sławę zdobył opływowy, nowoczesny Airflow Imperial, reklamowany słynnym hasłem: „samochód jutra jest tu już dziś". Co ciekawe, było to pierwsze na świecie auto zaprojektowane z wykorzystaniem badań w tunelu aerodynamicznym.
Przez ponad trzydzieści lat Imperiale były produkowane pod szyldem Chryslera. Dopiero w 1955 roku doczekały się statusu odrębnej marki. Separacja ta trwała jednak zaledwie do roku 1975. Rosnące ceny paliwa, a także ogromne koszty kupna i utrzymania tych samochodów doprowadziły do sytuacji, w której mało kto mógł sobie na Imperiala pozwolić. Po sześciu latach spędzonych pod nadzorem Chryslera, Imperial znów zdobył samodzielność. Tym razem na dwadzieścia... miesięcy. Nie pomogła nawet rekomendacja Franka Sinatry, który zachwalał jeden z jego modeli. Imperial po raz drugi powrócił do Chryslera, a swą długą i barwną karierę zakończył w roku 1994. Zastąpiła go limuzyna LHS.
Ponowne narodziny w Detroit
Podczas tegorocznych targów motoryzacyjnych w Detroit amerykańska marka zaprezentowała następcę i kontynuatora tradycji legendarnych limuzyn. Nowy Imperial został zbudowany na płycie podłogowej LX, tej samej, którą wykorzystano w Chryslerze 300C oraz Dodge’ach: Magnum i Chargerze. Tego pierwszego luksusowy prototyp zdetronizuje niebawem w roli topowego modelu firmy. W ramach uzupełnienia dodajmy, że jest od niego o 43 centymetry dłuższy i aż o 15 centymetrów wyższy.
- Obecni użytkownicy luksusowych pojazdów najczęściej wybierają SUV-y, w których siedzi się wysoko. Imperial będzie im dawał podobne uczucie w bardziej tradycyjnym, lecz równie komfortowym samochodzie – podkreśla Brandon Faurote, dyrektor do spraw projektowania w koncernie spod znaku pięcioramiennej gwiazdy.
„Porównania do Rolls-Royce’a to nie zarzut"
Już na pierwszy rzut oka na prototyp Chryslera, trudno nie wypowiedzieć dwóch słów: „Rolls-Royce". Rzeczywiście, podobieństw do Phantoma jest sporo, jednak styliści amerykańskiej marki podkreślają, że nie można tego traktować jako zarzut. Wręcz przeciwnie.
- Nie przeszkadzają nam porównania do auta wartego prawie czterysta tysięcy dolarów – zaznacza Faurote. - Nadwozie Phantoma wyróżnia się długimi, prostymi liniami. Sylwetka naszego Imperiala jest nieco łagodniejsza i delikatniejsza.
Czy ładniejsza? Cóż, to rzecz gustu, więc zdania są podzielone. Z drugiej strony Rolls-Royce to Rolls-Royce. Odbudowanie (czy może raczej odświeżenie) zakurzonego prestiżu i dobrego imienia Imperiala, a co za tym idzie, skuteczne konkurowanie z mocnymi rywalami na rynku aut dla krezusów będzie niełatwym zadaniem. Wszak lata świetności tego modelu pamiętają tylko panowie po pięćdziesiątce. Ed Hellwig, motoryzacyjny ekspert stwierdził, że wygląd Imperiala nie zachwycił go zbytnio, jednak daje Chryslerowi duży kredyt zaufania za udane wykorzystanie modnego obecnie retro designu, dzięki czemu samochód ten nie musi być po prostu „nowoczesną wersją starego auta".
Nasz człowiek w Chryslerze
Potencjalni nabywcy luksusowych limuzyn to najczęściej towarzystwo wyjątkowo konserwatywne. Świadomi tego byli również projektanci Chryslera. Dlatego woleli nie ryzykować stylistycznej awangardy. Zamiast tego, postawili na klasykę, której wyznacznikiem od lat są właśnie samochody marki stworzonej przez Charlesa Rollsa i Henry’ego Royce’a. Amerykańscy dziennikarze oceniają, że głównymi konkurentami nowego Imperiala będą Cadillac DTS i Lincoln Town Car.
Wracając do podobieństw pomiędzy prototypowym Chryslerem i Roycem, musimy wspomnieć o charakterystycznych, podwójnych drzwiach majestatycznie otwierających się w przeciwne strony (tak samo otwierały się drzwi między innymi w legendarnym modelu Airflow Imperial). Za nimi kryje się zaprojektowane ze smakiem wnętrze, którego autorem jest Nick Malachowski, zaledwie 28-letni stylista polskiego pochodzenia. Co ciekawe, Malachowski pracuje w Chryslerze zaledwie od kilkunastu miesięcy.
Nasz człowiek pracujący w sercu amerykańskiego giganta nie zapomniał o tak istotnych elementach, jak lodówka na szampana, czy humidor (takie drewniane pudełko) na kubańskie cygara. Oprócz tego, kierowca i pasażerowie Imperiala będą mogli rozkoszować się jazdą na skórzanych, podwyższonych fotelach, w kabinie wykończonej matowym drewnem i chromem.
Zostały dwie niewiadome
Wiadomo już, że pod maską tej limuzyny znajdzie się znany, 340-konny silnik V8 HEMI o pojemności 5,7 litra. Jednostka współpracować będzie z pięcioprzekładniową automatyczną skrzynią biegów. Wiemy też, że auto będzie rozpędzać się do setki w 5,5 sekundy, a jego maksymalna prędkość to blisko 260 km/h. Pozostają jeszcze dwie niewiadome – cena Imperiala i data rozpoczęcia jego produkcji.