Roadstery w dwóch smakach - BMW Z4 35isDrive vs Mercedes SL350 BlueEFFICIENCY
Tylnonapędowy, dwuosobowy, z otwieranym dachem. Innymi słowy - roadster. Mimo konkretnego archetypu roadstery potrafią być kompletnie różne. Jak bardzo? Spójrzcie na BMW Z4 35isDrive oraz Mercedesa SL350 BlueEFFICIENCY. Dwa szybkie roadstery z Niemiec.
W przypadku BMW Z4 wszystko jest jasne od pierwszego wejrzenia. 18-calowe felgi, 4,24 metra długości i zaledwie 1,29 m wysokości. Zwarty, niski, sportowy. Linia nadwozia ma perfekcyjnie dobrane proporcje. Nie brakuje w niej nowoczesnych rozwiązań, jak również nawiązań do kultowych BMW sprzed lat.
Także Mercedes nie kryje swoich aspiracji. Karoseria o długości 4,62 metra oraz chromowane dodatki przypominają, że mamy do czynienia z dwuosobowym, pozbawionym dachu odpowiednikiem klasy S. Gdzież podział się sport z rozwinięcia skrótu SL na „Sport Leicht”? Obecny! Testowany SL otrzymał pakiet sportowy AMG. W jego skład wchodzą m.in. spojery, 19-calowe felgi, perforowane tarcze hamulcowe oraz zawieszenie obniżone o 10 milimetrów. Elementy poprawiają prezencję roadstera ze stajni Mercedesa, choć trzeba przyznać, że nawet bez nich wyglądałby wyśmienicie. Linia nadwozia jest smukła, maska – jak przystało na rasowego sportowca – bardzo długa, najwyższy punkt nadwozia leży tylko 1315 mm nad drogą, a kierowca i pasażer siedzą naprawdę nisko. W kabinie wykończonej materiałami najwyższej próby nie zabraknie im miejsca. Powodów do narzekania nie dano nawet osobom o wzroście sięgającym dwóch metrów. Ich głowy nie będą ocierały o podsufitkę, a fotel z dużym zakresem regulacji pozwoli na wyprostowanie nóg.
Bagażnik? Na krótkie wyjazdy we dwoje – w zależności od pozycji dachu mieści od 241 do 381 litrów. Spora liczba schowków ułatwia utrzymanie porządku w kabinie SL-a. Trafiły do niej elementy znane z innych modeli Mercedesa. Nie urzekają sportowym wzornictwem, ale świetnie pasują do ekskluzywnego charakteru roadstera. Kto chciałby delektować się jazdą pod gołym niebem przy dowolnej temperaturze, powinien wybrać z arcydługiej listy opcji Airscarf, czyli układ ogrzewania głowy i karku. Po jego włączeniu można, bez obaw o zdrowie lub samopoczucie, podróżować z otwartym dachem nawet, gdy temperatura powietrza spadnie poniżej 10 stopni Celsjusza.
W takich warunkach osobom jadącym „Zetką” zacznie być chłodno. Roadster z Monachium nie zachwyca także praktycznością. Pojemność bagażnika jest uzależniona od położenia dachu. Jeżeli zapragniemy delektować się słońcem, do dyspozycji pozostaje skromne 180 litrów przestrzeni o nieregularnym kształcie. Po podniesieniu dachu kufer rośnie do akceptowalnych 310 litrów. W kabinie BMW Z4, która stanowi świetny przykład tryumfu treści i ergonomii nad formą, znajdziemy mikroskopijne schowki. W sam raz na czapkę z daszkiem, telefon i portfel z kartami płatniczymi. Po ostatnie z wymienionych przychodzi sięgać wyjątkowo często. W trakcie bardzo spokojnej jazdy w trasie BMW Z4 35iSdrive potrafi zadowolić się niecałymi 10 l/100km. Wystarczy podkręcić tempo lub wjechać do miasta, a komputer pokładowy wyświetli przynajmniej 12-14 l/100km. Przy 55-litrowym zbiorniku paliwa oznacza to wizyty na stacjach co 300 kilometrów.
Sercem BMW Z4 35isDrive jest sześć ustawionych w rzędzie cylindrów. Dzięki podwójnemu turbodoładowaniu oddychają naprawdę głęboko. Oznaczenie 35is zostało nadane na wyrost - może sugerować 3,5 litra pojemności, ale silnik ma 2979 ccm. Praktycznie w każdym zakresie obrotów zapewnia nadwyżkę momentu obrotowego. Dzięki temu nawet delikatne muśnięcie gazu powoduje wyraźną zmianę prędkości. Wartości maksymalne są imponujące - 340 KM przy 5900 obr./min oraz 450 Nm przy 1500 obr./min. Brzmi wyśmienicie, biorąc pod uwagę, że masa Z4 nieznacznie przekracza 1,5 tony. W praktyce jest… jeszcze lepiej, ponieważ konstrukcja „Zetki” potęguje wrażenie prędkości.
Kierowca BMW Z4 siedzi tuż nad asfaltem, a sztywne zawieszenie informuje o jego najmniejszych uszkodzeniach. Wnętrze samochodu można porównać do dobrze skrojonego garnituru – kto ma ok. 1,8 metra wzrostu, nie będzie narzekał ani na nadmiar miejsca, ani ciasnotę. Clou programu jest wydech. Póki nie przesadzamy z kątem wychylenia pedału gazu, z dwóch rur dobywają się basowe warknięcia. Przyparcie prawego pedału do podłogi potrafi rozpętać piekło na ziemi. Wrażenia akustyczne są szczególnie dobre w tunelach, które multiplikują wszelkie odgłosy oraz kakofonię dźwięków towarzyszących każdej zmianie biegów.
Jeżeli „Zetka” przyspiesza, kierowca oraz osoby znajdujące się na zewnątrz samochodu usłyszą pojedyncze huknięcie spalin. Z kolei podczas redukowania prędkości i hamowania biegami, BMW Z4 isDrive zaczyna efektownie strzelać z tłumików. Uzależniająco przyjemne. I, co równie ważne, nie irytujące nadmiernie postronnych obserwatorów, którzy zamiast wymownie pukać się w czoła częściej zachęcają do jeszcze jednej "przegazówki"...
W kwestii osiągów BMW Z4 35isDrive ma niewielu godnych rywali. Zaledwie 4,8 sekundy do „setki” to imponujący wynik. Katalogowo Mercedes SL350 BlueEFFICIENCY na taki sam sprint potrzebuje 5,9 sekundy. Na papierze różnica jest spora. Jak wygląda w praktyce? Do 80 km/h niemieckie roadstery przyspieszały zderzak w zderzak. Płynnie narastający moment obrotowy ułatwiał szybkie starty Mercedesem. W tym czasie „zero-jedynkowe” BMW Z4 toczyło poważną walkę o trakcję. Kiedy wreszcie tylne gumy odnosiły zwycięstwo, Z4 zostawiało Mercedesa daleko w tyle. O miażdżącym tryumfie nie ma jednak mowy. Oba samochody posiadają ogranicznik prędkości, który interweniuje przy 250 km/h.
Mercedes SL350 BlueEFFICIENCY jest wprawiany w ruch przez jedwabiście działające 3.5 V6. Silnik ma wszystkie zalety i... wady wolnossących jednostek. Bezzwłocznie reaguje na dociśnięcie gazu i płynnie oddaje moc. Brakuje mu jednak potężnego kopa na niskich obrotach, jakże przyjemnego w BMW Z4 35isDrive. Na identycznej, pokonywanej w takim samym tempie trasie SL350 zużywał 1-1,5 l/100km mniej od Z4. W kombinacji z 65-litrowym zbiornikiem oznacza to dużo rzadsze wizyty na stacjach. Ich częstotliwość można jeszcze bardziej ograniczyć. Wystarczy, za niewielką dopłatą, zamówić bak powiększony do 75 litrów.
Komfortowy roadster Mercedesa z mniej brutalną jednostką napędową sprawia wrażenie znacznie wolniejszego od narowistego BMW. Po spojrzeniu na prędkościomierz można przeżyć nie lada zaskoczenie. Za kierownicą Z4 wielokrotnie odnosiliśmy wrażenie, że jedziemy szybciej niż faktycznie ma to miejsce. W przypadku SL350 sytuacja jest dokładnie odwrotna! Duży, doskonale wyciszony i miękko zawieszony samochód izoluje kierowcę i pasażera od zgiełku drogi. W razie potrzeby, jest na co nadepnąć – 306 KM przy 6500 obr./min oraz 370 Nm przy 3500–5250 obr./min.
Siły napędowe są przenoszone przez automatyczną skrzynię 7G-Tronic Plus. Działa z imponującą płynnością, jednak bez zbędnego pośpiechu. Jeżeli przed rozpoczęciem wyprzedzania wciśniesz gaz do podłogi, elektronika Mercedesa rozpoczyna swój dialog – Poczekaj. Przemyślę, który bieg wybrać. Zredukuję, ale tak, by nie wylać kropli kawy z kubka umieszczonego na tunelu środkowym. Gotowe. Przyspieszamy. W tym czasie również siedmiobiegowa, ale dwusprzęgłowa przekładnia BMW zbije o dwa lub trzy przełożenia, elektronika podpompuje turbinę, zamieniając 450 Nm w 500 Nm (funkcja overboost), a Z4 wyrwie z miejsca, wyprzedzając nie jeden, czy dwa samochody, tylko ich całą kolumnę… O kawę martwić się nie trzeba. Brak uchwytów na kubki zmusza do jej spożycia przed rozpoczęciem podróży.
W naszych realiach szybka jazda BMW Z4 bywa wyzwaniem. Zdarza się, że rozsądek sugeruje kierowcy zdjęcie nogi z gazu już przy… 100 km/h. Stosunkowo lekki samochód z krótkim, 2496-milimetrowym rozstawem osi oraz niskoprofilowym, twardym ogumieniem typu run flat na nierównościach staje się nerwowy. Podskakuje, myszkuje i zmusza do niekończących się korekt toru jazdy. W tym czasie cięższy o ponad sto kilogramów SL350 BlueEFFICIENCY niewzruszenie mknie przed siebie. Niemała w tym zasługa 2585-milimetrowego rozstawu osi oraz aktywnego zawieszenia Active Body Control – opcji o wartości 16 654 zł. W kabinie roadstera ze Stuttgartu błogi spokój panuje nawet na fatalnych drogach. Większego wpływu na komfort nie ma również położenie dachu. Aerodynamicznie dopracowane nadwozie skutecznie chroni pasażerów przed zawirowaniami powietrza nawet podczas szybkiej jazdy, a silnik pozostaje ledwie słyszalny. Siłę wspomagania układu kierowniczego dobrano w taki sposób, by kierujący ani przez moment nie odniósł wrażenia, że mocuje się z samochodem. Mimo dużych rozmiarów SL350 zaskakuje 11-metrową średnicą zawracania. BMW Z4 wygrywa zaledwie 34-centymetrową różnicą. „Zetka” jest jednak znacznie mniejsza, co sprawia, że jej zwrotność subiektywnie odbieramy jako bardzo ograniczoną.
W obu roadsterach poczynania kierowcy są monitorowane przez wszechobecną elektronikę, która razie potrzeby dyskretnie, acz skutecznie interweniuje. W SL350 system ESP zabiera się do pracy, gdy koła zaczynają ślizgać się po asfalcie. BMW obniżyło poprzeczkę - zachowanie samochodu zostaje skorygowane po kilkucentymetrowej ucieczce opon z optymalnego toru. Producent wyszedł z założenia, że kto kupuje roadstera, chciałby od czasu do czasu poczuć, że jego tył potrafi żyć własnym życiem. Jeżeli chcielibyśmy sprawdzić własne umiejętności, ESP można uśpić. Prezentowane samochody posiadają dwustopniowe wyłączniki systemów kontroli trakcji i stabilności. Co zaskakujące, oba – mimo mocnych silników oraz napędu na tył – są raczej podsterowne. Tendencję do płużenia przodem bardzo łatwo przełamuje się w BMW - wystarczy mocniej docisnąć gaz. Być może nie jest to najbardziej ekscytująca charakterystyka układu jezdnego, ale zasługuje na pochwałę. Samochód staje się agresywny tylko na wyraźne polecenie kierowcy, co korzystnie wpływa na bezpieczeństwo.
Kosztowne przyjemności – tak można najkrócej scharakteryzować niemieckie roadstery. W podstawowej konfiguracji BMW Z4 35isDrive kosztuje 265,9 tysiąca złotych, natomiast Mercedesa SL350 BlueEFFICIENCY wyceniono na okrągłe 445 tysięcy złotych. To oczywiście kwoty, od których klient rozpoczyna „zabawę” w dopasowywanie samochodu do własnych oczekiwań i potrzeb. Aluminiowe bądź drewniane listwy w kabinie? Czerwona skóra lub żółty zamsz? Proszę bardzo, o ile... stan konta pozwala. A ceny są naprawdę słone. Dość powiedzieć, że nawigacja Professional dla BMW kosztuje 13 tysięcy złotych, a nagłośnienie Bang&Olufsen BeoSound AMG dla Mercedesa wyceniono na... 27 tysięcy złotych!
Zwycięzca? W tej konfrontacji nie sposób go wyłonić. Gdyby fundusze nie były ograniczeniem, optymalnym rozwiązaniem byłby zakup… obu roadsterów. BMW Z4 35isDrive, chociaż szybkie, drapieżne i nastawione wyłącznie na radość z jazdy, podczas dłuższych podróży potrafi solidnie zirytować – niskim komfortem, nerwowością i koniecznością regularnych wizyt na stacjach paliw. Komfortowy i niewiele wolniejszy Mercedes SL350 BlueEFFICIENCY pozwala cieszyć się odprężającymi podróżami w obszernych fotelach z podgrzewaniem, wentylacją i funkcją masażu. Tysiąc kilometrów pod gołym niebem? W jego przypadku to nie problem, tylko czysta przyjemność!