Renault Talisman - szansa dla Renault
Laguna odeszła. W jej miejsce przyszedł Talisman. Nowa nazwa to nowa jakość, ale też nieco inne podejście do budowania samochodów w ogóle. Czy następca na nowo zwróci uwagę na samochody Renault segmentu D?
Filozofowie na miarę naszych czasów, zwani też coachami, lubią mówić, że w życiu niczego nie należy uznawać za pewnik. Łatwo przyszło, łatwo poszło. My w tym wszystkim mamy się tylko nie poddawać, robić swoje i iść naprzód, a nasze wszelkie trudy zostaną w końcu wynagrodzone - i to za życia!
Renault potraktowało w ten sposób Lagunę. Uznawaliśmy ją za pewnik, a tu proszę - odeszła. Jej miejsce zastąpił Talisman. Renault przez 23 lata pozostawało wierne Lagunie i przez podobny okres czasu uważało, że limuzyna segmentu D powinna być liftbackiem. Czy trzymanie się niepopularnej koncepcji było dobrym pomysłem? Pewnie. W końcu Laguna zawsze mogła liczyć na rzeszę wiernych klientów. Ktoś jednak w końcu stwierdził nieśmiało - „A co, jeśli… A co, jeśli zrobimy limuzynę z kufrem?”. W centrali musieli mieć niezły ubaw, kiedy usłyszeli tego odmieńca: „Duży sedan od Renault? Dobre sobie. Może w ogóle bądźmy jak Niemcy? Przenieśmy przycisk tempomatu na kierownicę, złóżmy lepiej wnętrze, dodajmy uchwyty na wursty i oszukujmy na testach emisji?”.
Odmieniec jakoś jednak ten projekt przeforsował, a efekt dostojnie stoi przed nami. Jaki jest Renault Talisman?
Bliżej Passata
Panowie z Renault głowili się przez dłuższy czas, jak to możliwe, że Volkswagen sprzedaje tyle samochodów segmentu D, a ich dziecko stale traci klientów. W latach 90. Laguna sprzedawała się na poziomie ok. 200 tys. egzemplarzy rocznie. Druga generacja w pierwszych latach produkcji radziła sobie jeszcze lepiej. Wtem przychodzi Laguna numer 3 i dalej jest już tylko gorzej. 50 tys. rocznie. 30 tys. W końcu w 2013 i 2014 sprzedaje się zaledwie kilkanaście tysięcy sztuk. Katastrofa.
Passat w tym samym czasie utrzymywał stabilną sprzedaż, która ani razu nie spadła poniżej 150 tys. egzemplarzy. Sekret tkwił w Passacie, my go nie mieliśmy. Nic dziwnego, że Renault zaczęło się na niego oglądać. Oryginalność to jedno, ale przecież te samochody mają przede wszystkim przynosić firmie dochody. Talisman zachowuje swój francuski szyk, ale teraz jest bardziej niż kiedykolwiek podobny do niemieckiej konkurencji.
Wygląda dobrze. Chromowane detale dodają elegancji, przednie reflektory i tylne lampy są bardzo ciekawie narysowane, a sama postura auta prezentuje się niezwykle dostojnie - tak, jak to powinno wyglądać w limuzynie.
Nie taki idealny
Pisząc o francuskim samochodzie, że jest „niemiecki”, można narazić się dwóm, najliczniejszym chyba, grupom fanów motoryzacji. To trochę jakby stanąć pomiędzy kibicami i powiedzieć, że Barcelona grała jak Real albo Cracovia jak Wisła Kraków. Ale w przypadku nowego Renault Talismana pojawiają się właśnie takie komentarze, które traktować należy jako zaletę.
Czy faktycznie Talismana wykonano z niemiecką precyzją? Niekoniecznie. Mam wrażenie, że cała nowa linia Renault za wcześnie trafiła na rynek. Albo przynajmniej samochody testowe pochodzą z pierwszej partii, która cierpi jeszcze na choroby wieku dziecięcego. Miejmy nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży.
Bo siedząc w najnowszym dziecku Renault z segmentu D, widać, że jest potencjał. Mamy system R-link z wielkim wyświetlaczem, który czytelnie podaje wszelkie informacje. Mamy dobre wykończenie, choć nie wszędzie. Mamy też szereg systemów, które poprawiają tak komfort, jak i bezpieczeństwo.
Tylko że aktywny tempomat działa tylko do 140 km/h, 4Control przy tylnej osi piszczy, a creme de la creme jest wspomniany wcześniej R-Link, który zapełniał się różowymi pikselami, kiedy tylko próbowałem ustawić fotel. Z tym fotelem też są problemy - nie da się go przysunąć zbyt blisko kierownicy. Mam 1,86 m wzrostu i cały czas miałem wrażenie, że siedzę za daleko. Niższy kolega z redakcji musiał już podnieść fotel do góry, by skrócić dystans kilku centymetrów do pedałów. Zresztą fotel kierowcy jest też zamocowany zbyt blisko tunelu i podłokietnika, przez co jakiekolwiek ruchy na nim sprawiają, że słyszymy skrzypienie. Nie zawsze też, kiedy zmienialiśmy aktualny tryb jazdy, z czym powiązany jest kolor podświetlenia ambientowego, zmieniał się się kolor tegoż podświetlenia. To wszystko jednak problemy czysto systemowe - początkowo wyłączanie i włączanie zapłonu nic nie zmieniło, ale kiedy Talisman „odpoczął” przez noc, rano nie było śladu po poprzednich usterkach. A jednak fotel nadal nie dawał się przysunąć bliżej, a tylna oś wciąż piszczała na zakrętach.
Jest to o tyle irytujące, że ten Talisman wygląda tak dobrze, że chciałoby się, żeby był idealny. Nie jest, ale wierzę, że to tylko okres przejściowy. We wnętrzu czekają na nas przecież zegary ze zmiennym wyglądem, fotele z masażem, funkcja kontroli martwego pola, rozpoznawania znaków czy system kontroli jakości powietrza, który jest w stanie automatycznie zamykać obieg, jeśli poziom zanieczyszczeń przekroczy dopuszczoną przez Renault normę. To przemyślany samochód, dobrze zaprojektowany, z pomysłem, ale coś niedobrego stało się z jego wykonaniem. Deska rozdzielcza oczywiście przypomina tę z innych modeli Renault, ale tutaj jest wykonana z lepszych gatunkowo materiałów. Jedynie tunel centralny, a także jego podwyższenie, które spotyka się z konsolą, wykonane jest z twardego, niezbyt pięknego plastiku.
Jeśli chodzi o przestrzeń - widać tu podobną filozofię jak w Superbie. To samochód za cenę segmentu D, którego gabaryty podchodzą pod wyższy segment. Ilość miejsca na nogi jest w zupełności wystarczająca, nie można też narzekać na pojemność bagażnika - standardowo będzie to 608 litrów, z możliwością rozszerzenia do 1022 litrów.
Zabawę zapewnia Renault Sport
Sposobem Renault na zgodność z przepisami Unii Europejskiej jest zmniejszanie pojemności silników. Jak każdego. Tyle, że inni producenci zatrzymali się na poziomie 2-litrów, a Renault nie przekracza progu pojemności 1,6 litra. Pod maską Renault Talismana znajdziemy 1.5 dCi o mocy 110 KM, 1.6 dCi w wariancie 130- i 160-konnym, a po stronie silników benzynowych 1.6 Energy TCe w wariancie 150- i 200-konnym.
Do testów dostaliśmy najmocniejszy silnik benzynowy. Przy jego konstrukcji maczał swe palce dział Renault Sport - to ta sama jednostka, którą znajdziemy w Megane GT. Pojemność nie za duża, ale moc przyzwoita. Moment wynosi 260 Nm, a przejawia się przy 2000 obr/min. Pozwala to na sprawne wyprzedzanie i dynamiczne starty spod świateł - przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje według katalogu 7,6 s. Na niemieckich autostradach też wstydu nie będzie - prędkość maksymalna to 237 km/h.
A skoro jesteśmy przy pływaniu, należałoby docenić pracę włożoną w komfort podróżowania. Zawieszenie zestrojone jest miękko. To właśnie za ten komfort najczęściej cenione są francuskie samochody - i Renault Talisman jest jednym z nich.
Przechodząc do kwestii zużycia paliwa - producent obiecuje, że 200 KM wyciśnięte z 1.6-litrowego silnika łączy sportowe osiągi z oszczędnością. Katalog zakłada, że w jeździe pozamiejskiej uda nam się osiągnąć 4,7 l/100 km, w mieście silnik zadowoli się 7,5 l benzyny na 100 km, a w cyklu mieszanym zużycie wyniesie zaledwie 5,8 l/100 km. W praktyce jest nieco inaczej, ale faktycznie oszczędnie. Na trasie udaje się utrzymać spalanie rzędu 6-6,5 l/100 km, w mieście osiągnęliśmy nawet 7,3 l/100 km, ale bardziej realne były wartości bliżej 9-10 l/100 km.
Do dopracowania
Talisman wygląda prestiżowo, potrafi być szybki, a na dodatek nie musi kosztować absurdalnie dużo - ceny zaczynają się od 92 900 zł. Najtańsze modele cechują się wyposażeniem Life, najdroższe - Initiale Paris. Testowy model to jeden z tych najdroższych - kosztował przynajmniej 144 400 zł. Droższy byłby jedynie z silnikiem 1.6 dCi o mocy 160 KM - w cenie 147 900 zł. Sensownie skonfigurowane wersje kosztują około 110-120 tys. zł.
Redaktor
Renault Talisman 1.6 Energy TCe 200 KM, 2016 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 15 878Zapraszamy na test nowego Renault Talismana z silnikiem 1.6 Energy TCe o mocy 200 KM i automatyczną skrzynią biegów.