Renault Clio 1.3 TCe 130 KM – to jedno z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy
Renault Clio mocno się zmieniło. To jest w ogóle segment B?
Łatwo przyzwyczaić się do status quo – rzeczy są, jakie są i nie za bardzo się zmieniają. Nie możemy tego jednak powiedzieć o segmencie B. Ileż tu się dzieje!
Samochody kompaktowe to jedne z najtańszych na rynku – co wcale nie musi oznaczać, że są tandetne.
Wręcz przeciwnie, postęp idzie naprzód i stają się coraz lepsze, a obecnie nie brakuje im już wiele do samochodów wyższych klas sprzed kilku lat – poza miejscem, rzecz jasna. Mamy duże ekrany, mnóstwo systemów bezpieczeństwa, nawet masaż, w pełni LED-owe reflektory i tak dalej.
Żeby tylko nie zepsuć!
Nie da się nie zauważyć, że zaprojektowane przez Laurensa van der Ackera Clio IV to po prostu bestseller. Jest w rękach prywatnych i jeździ we flotach, oklejony na wszelkie możliwe sposoby. To po prostu bardzo ładny samochód, który może się podobać szerokiemu spektrum odbiorców.
Nic więc dziwnego, że po sukcesie rewolucyjnego poprzednika, pan Laurens trochę się wycofał i postanowił, że jego zespół będzie pracował jedynie nad uaktualnieniem wyglądu Renault Clio – a nie będzie zmieniał zwycięskiego składu.
Nowe Clio ma więc dość podobne proporcje i wymiary. Jest o 1,2 cm krótsze, ale aż o 6,6 cm szersze od poprzednika. Jest też o 8 mm wyższe i ma o 6 mm krótszy rozstaw osi.
Jeśli chodzi o stylistykę, to nietrudno zauważyć znajome elementy. Nadal mamy te nadmuchane tylne nadkola w stylu Porsche 911, ale przednie reflektory upodobniły się już do Megane i mają ten charakterystyczny kształt litery C na zewnątrz.
Światła LED Pure Vision to nie nowość, bo pojawiły się w poprzedniku przy okazji liftingu, ale nie omieszkam o nich wspomnieć, bo po prostu bardzo dobrze świecą w nocy. Trochę je chyba jednak skorygowano, bo poprzednik z LED-ami potrafi oślepiać, kiedy strumień światła odbija się od znaków. W nowym modelu już tego nie ma.
Niech was jednak nie zwiedzie podobny wygląd – nowe Renault Clio zostało oparte o zupełnie nową platformę CMF-B.
Większe wnętrze Renault Clio
Porównując wnętrze poprzedniego Renault Clio i nowego, można się zastanawiać, co się wydarzyło, że różnica w rozmiarze jest tak duża. Drzwi wydają się teraz trochę cieńsze, ale też prawie 7 cm w szerokości nadwozia to w naszym motoryzacyjnym światku naprawdę sporo. Wcześniej, gdy wsiadaliśmy do samochodu w kurtce zimowej, robiło się ciasno. Teraz jest prawie, jak w segmencie C. Zanim zaczniecie na mnie krzyczeć – oczywiście, że Megane jest dużo większe i wygodniejsze, ale w Clio jest już naprawdę komfortowo!
Z tyłu szybko przypominamy sobie jednak o tym, że siedzimy w samochodzie segmentu B. Mógłbym nim spokojnie przejechać te parę kilometrów w mieście, ale na dłuższych dystansach jazda byłaby męcząca. Niemniej, dla rodziny z małymi dziećmi – w sam raz. Swoją drogą, do tylnej części kabiny wsiada się teraz bardziej komfortowo – drzwi otwierają się trochę szerzej, a większą klamkę obsługuje się dużo łatwiej.
Same fotele są miękkie, jak to w samochodach francuskich, ale też jak to we „francuzach”, nie mogło zabraknąć dziwnego rozwiązania. Otóż wysokość siedziska kierowcy „pompujemy” dźwignią przesuniętą do tyłu, a kąt oparcia fotela dźwignią umieszczoną bliżej przedniej krawędzi siedzenia. Może jest to nie tyle nielogiczne, co zupełnie inne niż rozwiązania, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Klimat we wnętrzu Clio sprawia, że czujemy się, jak w samochodzie wyższej klasy. Bardzo dużo daje tu listwa oświetlenia ambientowego, która ładnie podkreśla ciekawie narysowaną konsolę. Sama deska rozdzielcza przypomina już jednak inne Renault - mamy ten wystający panel z zamontowanym dużym, ponad 9-calowym ekranem. W systemie infotainment zaimplementowano łączność z Internetem, ale też Apple CarPlay i Android Auto, więc możemy korzystać z naszych ulubionych aplikacji do nawigacji i słuchania muzyki. Warto wspomnieć, że w najnowszej wersji systemu iOS znacznie poprawiono ułożenie menu CarPlay, dzięki czemu na ekranie głównym możemy widzieć jednocześnie odtwarzaną muzykę, nawigację i kalendarz – wcześniej musieliśmy przełączać się pomiędzy wszystkimi aplikacjami.
Renault Clio już w poprzedniej generacji mogło pochwalić się dużym bagażnikiem i tak też jest tutaj – 391 litry to naprawdę sporo, jak na segment B. Do tego możemy skorzystać z podwójnej podłogi, by wyrównać jej poziom po złożeniu foteli – coś, co wcześniej dostępne było tylko w wersji kombi – i w ten sposób wygodnie korzystać z 1069 litrów oferowanej pojemności.
Ceny Renault Clio zaczynają się od 46 900 zł, ale taka wersja nie ma nawet klimatyzacji. Kupując ten samochód, musimy więc liczyć bliżej 60-70 tysięcy złotych. Wyposażenie może być jednak naprawdę bogate – dostaniemy aktywny tempomat, który sam rusza i zatrzymuje się w korkach (z automatem), aktywnego asystenta pasa ruchu, system autonomicznego hamowania przed przeszkodą, system automatycznego parkowania, podgrzewaną kierownicę i fotele… Jest w czym wybierać.
Jak to jeździ!
Zazwyczaj zachwycamy się samochodami, które angażują w prowadzenie. Są stworzone dla kierowcy, dają sporo przyjemności i pewności podczas jazdy. I Renault Clio też takie jest, ale ma na to swój, jak na razie unikalny w skali segmentu, pomysł.
A ten pomysł to komfort, o jakim wcześniej w segmencie B byśmy nawet nie pomyśleli. Zawieszenie pracuje wręcz aksamitnie, bardzo skutecznie wygładzając nierówności. Przejazd przez progi zwalniające nie wywołuje tutaj dosłownie żadnych emocji.
Do tego dochodzi jeszcze genialne wyciszenie. Pamiętam, że w poprzedniej generacji hałas był dość duży już od 70 km/h. A tutaj? Przy 130 km/h można rozmawiać nie podnosząc głosu. Tak dobre wyciszenie świetnie też współgra z nagłośnieniem Bose. Ta przyjemność z jazdy połączona z komfortem, ciszą i dobrym sprzętem audio kojarzy mi się wręcz z… BMW! Tak, wiem, to kompletnie nie ta klasa, ale wrażenie jest naprawdę dobre.
Spokoju we wnętrzu nie potrafi zaburzyć nawet 7-biegowy automat DCT. Pracuje bardzo płynnie i jednocześnie zadziwiająco dobrze odczytuje intencje kierowcy. Szybsze wciśnięcie pedału gazu, bez wciskania przycisku kickdown, od razu owocuje redukcją i bardziej dynamicznym przyspieszeniem.
Testowaliśmy wersję z silnikiem 1.3 TCe o mocy 130 KM, więc na brak dynamiki też nie można było narzekać. Już przy 1600 obr./min. dysponuje 240 Nm momentu obrotowego, a przyspieszenie do 100 km/h zajmuje w nim jedynie 9 sekund. W tak małym samochodzie to już całkiem fajny wynik, ale de facto podczas przyspieszania spod świateł do 70 km/h wydaje się, jakby samochód był jeszcze szybszy.
Warto też dodać, że wielu producentów w samochodach miejskich stosuje już wyłącznie silniki trzycylindrowe, jeśli mówimy o benzynach. 1.3 TCe to jednak nadal silnik czterocylindrowy – choć z turbosprężarką – i dzięki temu ta jego kultura pracy jest zupełnie inna, wyższa. I znów muszę pochwalić osoby odpowiedzialne za wyciszenie, bo z komory silnika też nie dochodzi do nas nadmiar dźwięków.
A jakie jest spalanie w nowym Renault Clio? Na trasie Warszawa-Kraków samochód zużył 7,5 l/100 km. Powiedziałbym, że to niezły wynik, jak na samochód z małym silnikiem, który musiał pokonać już większość trasy po drodze ekspresowej, z prędkością 100-120 km/h. W mieście ten wynik jest podobny.
Dla mnie nowe Renault Clio to wzór
Nie ukrywam, że bliższe są mi samochody bardziej dynamiczne, ale nowe Clio po prostu urzekło mnie komfortem, jaki daje. Ma ładnie narysowane wnętrze z wygodnymi fotelami, świetne zawieszenie i jeszcze lepsze wyciszenie kabiny.
I szczerze mówiąc, dopóki nie mówilibyśmy o hot hatchach, w samochodzie segmentu B szukałbym właśnie tego komfortu. A Renault Clio przynajmniej na ten moment daje go najwięcej. Sprawia wręcz wrażenie samochodu wyższej klasy.
Jak na razie to jedno z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy!
Redaktor