Renault Captur - Sprytnie pomyślany
Segment małych crossoverów rozkwita na dobre. Każda szanująca się marka ma lub chce w najbliższej przyszłości mieć takie auto w swojej ofercie. Renault również podąża tym tropem, proponując swoim klientom model Captur.
Trzeba przyznać, że Renault odważnie poczyna sobie jeśli chodzi o wygląd swoich najnowszych modeli. Auta wyglądają świeżo i modnie, a do tego można je spersonalizować za pomocą różnych dodatków. Nie inaczej jest z małym crossoverem nazwanym Captur. Auto pod względem stylistycznym bije na głowę wszelką konkurencję, z Nissanem Jukem włącznie. Poza tym w odróżnieniu od japońskiego konkurenta jest nie tylko ciekawe, ale i ładne. Mnogość sposobów personalizacji Captura przyprawia o zawrót głowy - wystarczy wspomnieć o 18 dwukolorowych wariantach wyglądu nadwozia, 9 jednokolorowych, dodatkowej możliwości zmiany barwy elementów zewnętrznych, personalizacji deski rozdzielczej i kierownicy by usiąść z wrażenia. Ja przynajmniej usiadłem, ale jestem przekonany, że płeć piękna będzie zachwycona.
Pierwszy rzut oka wystarczy, aby wychwycić sporo podobieństw do Clio - szczególnie jeśli chodzi o przód i bok samochodu. Czarny grill z dużym logo producenta łączy w uśmiechu spore reflektory, a charakterystyczne boczne przetłoczenia oraz plastikowe progi zachodzące wysoko na drzwi to znak rozpoznawczy małych Renault. Captur jednak bije Clio na głowę, biorąc pod uwagę wymiary. Zarówno jeśli chodzi o długość (4122 mm), szerokość (1778 mm), wysokość (1566 mm) czy rozstaw osi (2606 mm). Lecz to, co faktycznie najbardziej różni te auta, to prześwit, który w Capturze wynosi 20 cm. Dzięki temu zwiększa się nasza zdolność pokonywania wyższych krawężników bez obawy o uszkodzenie miski olejowej. Bo oczywiście chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie wybierze się Capturem w teren. Po pierwsze dlatego, że autko to zdecydowanie lepiej wygląda, kiedy jest czyste, a po drugie producent nie przewidział możliwości wyposażenia go w napęd 4x4.
Jeśli zajrzymy do wnętrza Captura, to okaże się, że tu również odwalono kawał dobrej, designerskiej roboty. Testowana przez nas wersja wyposażona była w pomarańczowe dodatki, które zdecydowanie ożywiają obraz wnętrza. Kierownicę wykończono (oprócz skóry) bardzo miłym w dotyku plastikiem, na którym znalazły się wzory podobne do tych widocznych na siedzeniach. Trudno jednak pochwalić plastik, z którego wykonano deskę rozdzielczą – jest on twardy i choć nie skrzypi, to łatwo ulega zarysowaniom. Ciekawym pomysłem jest zastosowanie pokrowców siedzeń, które można w bardzo prosty i szybki sposób zdjąć, jeśli zdarzyłoby się, że nasze pociechy zamiast wypić grzecznie sok, rozlały go wokół siebie.
Okazuje się, że ciekawe pomysły na urządzenie wnętrza mogą iść w parze z funkcjonalnością i poprawną ergonomią. Zajęcie prawidłowej i wygodnej jednocześnie pozycji za kierownicą trwa krótką chwilę. W Capturze siedzimy odrobinę wyżej, więc łatwiej nam wsiadać, a i widok na to co dzieje się wokół samochodu mamy całkiem niezły. Dość głęboko osadzone zegary są czytelne zarówno dniem, jak i nocą, a sporych rozmiarów dioda za pomocą kolorów (zielonego i pomarańczowego) informuje nas czy tryb jazdy, który aktualnie uprawiamy, jest bardziej czy też mniej ekonomiczny. Pod ręką mamy 7-calowy, dotykowy ekran systemu multimedialnego R-Link. Pozwala on na łatwy dostęp do nawigacji (TomTom), komputera pokładowego czy też telefonu. Szczególnie do gustu przypadł mi sposób łączenia kilku wybranych przez nas informacji na jednym ekranie.
Potencjalnych użytkowników zainteresują z pewnością informacje odnośnie schowków, jakie możemy znaleźć na pokładzie Captura - w szczególności tego największego, zwanego bagażnikiem. Znów muszę pochwalić inżynierów z Renault - mimo dość niewielkich rozmiarów wygospodarowano sporo przegródek, półeczek oraz kieszeni. Znajdziemy tu nawet, co we francuskich samochodach jest rzadkością, dwa uchwyty na kubki! Oh mon Dieu! Prawdziwa niespodzianka czekała mnie jednak, kiedy przez przypadek otworzyłem schowek przed pasażerem – początkowo myślałem, że coś popsułem, lecz okazało się, że mamy tam wielką szufladę o pojemności 11 litrów. Nazwać tego schowkiem na rękawiczki nie sposób, chyba że będziemy tam wozić rękawice bokserskie.
Bagażnik Captura może pomieścić od 377 do 455 litrów bagażu. Czy to oznacza, że jest z gumy? Nie. Po prostu tylną kanapę możemy przesuwać w przód i w tył, dzieląc miejsce pomiędzy drugim rzędem siedzeń a bagażnikiem. Jeśli jednak dalej będzie nam brakowało miejsca na pakunki, to oczywiście ratunkiem może być DHL lub złożenie oparć tylnej kanapy. Wybór należy do nas.
Pod maską testowanego Captura zagościł najmocniejszy z gamy silników oferowanych w tym modelu, czyli TCe 120 o mocy 120 KM. Jednostka napędowa w połączeniu z automatyczną, 6-biegową skrzynią EDC rozpędza ważącego prawie 1200 kg crossovera do 100 km/h w czasie niespełna 11 sekund. W mieście nie będzie to specjalnie przeszkadzać, lecz ruszając w trasę będziemy prawdopodobnie odczuwać pewien niedosyt mocy. Krótko mówiąc Captur nie jest demonem prędkości. W dodatku spala nieprzyzwoite ilości benzyny. W trasie, z trzema osobami na pokładzie życzył sobie 8,3 litra benzyny na każde (przejechane ze średnią prędkością 56,4 km/h) 100 kilometrów. No cóż, oszczędnym nazwać go nie można. Uwagi mam również do skrzyni biegów, bo choć pracuje ona niezwykle płynnie, to jednak nie jest zbyt szybka jak na dwusprzęgłowca. No cóż, nie ma aut bez wad.
Ceny Renault Captur rozpoczynają się od kwoty 53 900 zł za wersję Energy TCe 90 Life. Najtańszy model z silnikiem Diesla to wydatek rzędu 61 650 zł. Biorąc pod lupę cenniki oraz ofertę konkurencji w tym segmencie trzeba przyznać, że Renault bardzo rozsądnie skalkulowało cenę za swojego funkcjonalnego miejskiego crossovera.
Więc jeśli nie przeszkadza Ci trochę wysokie spalanie i odrobinę ospała skrzynia biegów EDC, to śmiało możesz umówić się na jazdy testowe Capturem, bo jeździ się nim bardzo przyjemnie. Auto, mimo wyżej położonego środka ciężkości, prowadzi się bardzo przewidywalnie, a przed ciasnymi zakrętami nie musimy modlić się w duchu w intencji pomyślnie wykonanego manewru. Zawieszenie stawia na komfort podróżnych, a nie na sportowe doznania – i dobrze, bo przynajmniej niczego innego nie chce udawać.
Plusy:
+ Przyjemność z prowadzenia
+ Dobra widoczność
+ Wygoda podróży
+ Funkcjonalne i ciekawe wnętrze
Minusy:
- Bardzo słabo świecące światła soczewkowe
- Wysokie spalanie silnika 1,2 TCe