Range Rover Velar – debiut na giełdzie
Nietypowa forma i równie nieoczywiste miejsce. Nowy Range Rover, wpisujący się w modny trend sportowych SUV-ów, zadebiutował w budynku Giełdy Papierów Wartościowych.
Skąd taki pomysł? Okazuje się, że importer samochodów Grupy JLR, czyli marek Jaguar, Land Rover i Range Rover, chce jesienią tego roku wejść na giełdę jako spółka akcyjna. Posunięcie dość ciekawe, podobnie jak grono zaproszonych gości. Na prezentacji nie zabrakło gwiazd ekranu i polityki, którzy chętnie pozowali na ściance do zdjęć. Dla nas ważniejszy okazał się samochód i to na nim skupiliśmy naszą uwagę.
A jest na czym, bo nowy Velar nie jest kolejnym nowym SUV-em. Po pierwsze - nosi na masce dumny napis Range Rover, co już stawia go na celowniku strażników tradycji, pytających czy jest godny pozostałych produktów brytyjskiej marki. Po drugie - ma wypełnić lukę pomiędzy kompaktowym Evoque'iem, a znacznie większym i droższym Range Roverem Sport. Po trzecie - ma rozpocząć ostrą konkurencję z SUV-ami typu coupe, a po czwarte - zapoczątkowuje nowy język stylistyczny i wprowadza zupełnie nowe rozwiązania techniczne, jakich jeszcze w grupie JLR nie było.
Sama nazwa może być nieco myląca, zwłaszcza dla miłośników marki. Wiedzą oni, że VELRAR to nazwa prototypu pierwszego Range Rovera, będąca skrótem od Vee Eight Land Rover, czyli „Landka” z silnikiem V8. W Velarze potężny silnik o ośmiu cylindrach nie jest planowany, ale ręka do góry, kto wzgardziłby doładowanym 3.0 V6, generującym 380 KM. Dla mniej wymagających, albo raczej więcej wymagających w kwestii spalania - w ofercie są jednostki wysokoprężne o mocy od 180 do 300 KM. Napęd oczywiście na obie osie przenoszony za pomocą ośmiobiegowej skrzyni automatycznej.
Duża moc i napęd wszystkich kół zapowiadają solidne podwozie, opcjonalnie z pneumatycznym zawieszeniem, które w przypadku Range Rovera można zabrać w teren. Jedyną przeszkodą mogą okazać się niskoprofilowe opony, bo napęd typowy dla tej marki pozwala na przeprawę przez wartki strumień – prześwit przekracza 25 cm, a głębokość brodzenia wynosi 65 cm, imponujące wartości, których większość klientów woli nie testować.
Velar nie jest mały, do wymiarów Sporta brakuje mu kilku centymetrów. Ma przez to ogromny bagażnik, mieszczący 673 litry i robi wrażenie swoim majestatem. A do tego powinien kosztować znacznie mniej. Polski cennik nie jest jeszcze znany, ale w Wielkiej Brytanii cena bazowego modelu plasuje się dokładnie w połowie pomiędzy modelami Evoque i Sport. W naszych warunkach powinno to być 240-250 tys. zł.
Z tą ceną trudno go przypisać do konkretnej klasy. Velar jest dłuższy od BMW X4, czy Mercedesa GLC Coupe, ale ich bezpośrednim konkurentem jest raczej Jaguar F-Pace. Range Rover Velar z pierwszym SUV-em Jaguara jest mocno spokrewniony, korzystając m.in. z jego platformy, ale nadwozie jest wyraźnie większe. Ale nie aż tak, by porównywać go z BMW X6, czy Mercedesem GLE Coupe, bo to już jest terytorium Range Rovera Sport.
Nowy Velar w każdym calu nawiązuje do stylistyki swoich mniejszych i większych kuzynów, ale wprowadza też nowości. Po pierwsze nawiązuje do modeli koncepcyjnych, co widać choćby po chowanych klamkach, ale też najnowocześniejsze rozwiązania, jak reflektory Matrix-Laser LED. We wnętrzu, oprócz materiałów doskonałej jakości, znajdziemy już trzy ogromne ekrany - w tym dwa dotykowe 10-calowe do obsługi systemów pokładowych.
Na koniec wróćmy jeszcze na chwilę do gwiazd wieczoru. Był wśród nich Mateusz Kusznierewicz, wielokrotny mistrz świata w żeglarstwie, złoty medalista olimpijski. Postać o tyle istotna w kontekście prezentacji nowego Range Rovera, bo będąca jego twarzą. Wybór nieprzypadkowy, gdyż brytyjska marka chce promować się przez żeglarstwo. Trudno więc wyobrazić sobie lepszego ambasadora modelu Velar, niż ten utalentowany i utytułowany sportowiec.