Range Rover Velar D275 HSE – z dieslem też mu do twarzy
Range Rover Velar to jeden z najładniejszych SUV-ów na rynku. Wygląda tak dostojnie, że można byloby się zastanawiać, czy diesel będzie do niego pasował.
Velara testowaliśmy już przy okazji pierwszych jazd, a później w Krakowie. Zdążyliśmy go już całkiem dobrze poznać.
Wiemy, że świetnie wygląda i nawet te dwa lata po premierze nadal przyciąga spojrzenia na ulicach. To zasługa mieszanki charakterystycznej dla Range Rovera brytyjskiej elegancji z mocno wyczuwalnym sportowym aromatem i muskularnym nadwoziem. Jak dla mnie wygląda genialnie. I zawsze drogo.
No właśnie – zawsze? Zacząłem się zastanawiać, co trzeba byłoby zrobić, żeby Velara zepsuć. Tutaj należy podziękować konfiguratorom, bo to chyba jedyne miejsce, w którym możemy zobaczyć kompletnie „gołe” samochody tej klasy.
A więc wybieramy kompletnie bazową wersję nazwaną „Velar”, która kosztuje 239 900 zł. Taka wersja ma pod maską „zaledwie” 180-konnego, 2-litrowego diesla, ale z 5-litrowym V8 ten samochód kosztuje sporo ponad pół miliona.
Ta bazowa wersja nie ma charakterystycznych miedzianych wstawek w zderzaku, które widzicie na egzemplarzu testowym, ale to domena wersji R-Dynamic. Najtańszy Velar ma listwę biegnącą przez cały zderzak i w takiej wersji zdecydowanie bardziej przypomina pozostałe „Range”. Jako R-Dynamic zdecydowanie wyróżnia się na tle gamy tego producenta.
Bazowa wersja dostaje niby reflektory LED, ale wyglądają zupełnie inaczej, mniej prestiżowo niż te w testowanej konfiguracji. Felgi to też niezbyt dostojne 18-tki, ale za to na „balonowej” oponie, dzięki czemu komfort powinien być największy. Standardowo dostajemy też kolor biały lub czarny.
Oto zdjęcie najbrzydszej i najtańszej konfiguracji, jaką udało mi się osiągnąć:
W sumie nie jest tak źle, ale do samochodu, którym jeździliśmy, trochę mu daleko.
Tylko, że nasz samochód kosztował 419 tysięcy złotych bez dodatków…
I to jest właśnie „premium”
Land Rover wie, co to znaczy „premium” czy nawet „luksus” w motoryzacji. To możliwości wyboru. Mamy więc wybór – możemy kupić Velara za 240 tysięcy złotych i nadal się nim cieszyć, albo rozpędzić się przy konfigurowaniu i skończyć z tym samym modelem, ale droższym o dobrych kilkaset tysięcy złotych.
U nas widzicie wersję HSE, a więc najwyższą z „normalnych”. Jest jeszcze SVAutobiography Dynamic, ale to już absolutny top, który kosztuje 519 tys. zł.
Konfigurator wygląda ciekawie już na etapie wyboru lakieru. Do wersji z silnikiem dwulitrowym, kolory inne niż czarny i biały kosztują 4260 zł. Ale jeśli stać Was już na wersję trzy- lub pięciolitrową, lakier będzie kosztował 4730 zł! Jedyne wytłumaczenie, jakie dla tego mam, brzmi: „na biednego nie trafiło”. Rozumiem, że tych niecałych 500 zł klient ma po prostu nie zauważyć.
To się ciągnie przez dosłownie cały cennik. Wszystkie elementy opcjonalne są droższe o co najmniej kilkaset złotych dla osób, które wybierają mocniejsze silniki. Być może na etapie negocjacji ceny ta różnica zaniknie, ale nie uważam, żeby wykończenie podsufitki zamszem było bardziej skomplikowane albo wymagało więcej materiału w samochodzie z większym silnikiem – a kosztuje 900 zł więcej.
A więc, jeśli chcecie kupić Velara, ale budżet może Wam się nie spiąć, wybierając 2-litrowy silnik, oszczędzicie jakieś 50 tysięcy złotych i jeszcze około 10-12% na każdej opcji. Nieźle, co?
Ma być co najmniej V6!
Jeśli nie jesteście w stanie wyobrazić sobie samochodu tej klasy z pospolitym silnikiem i nie przeszkadza Wam to, że musicie wydać dużo więcej, to… nie pożałujecie.
W przypadku Range Rovera Velara do wyboru będziecie mieli tak naprawdę dwa silniki – albo 3-litrowego diesla V6 o mocy 275 albo 300 KM, albo piekielne 5.0 V8 o mocy 550 KM, które znamy z testowanego przez nas Jaguara F-Pace SVR.
Testowaliśmy słabszego diesla oznaczonego jako D275. Ma dość ciekawy przebieg wykresu momentu i mocy, bo maksymalna moc dostępna jest w przedziale od 3500 do 4250 obr./min., a maksymalny moment obrotowy wynoszący aż 625 Nm dostępny jest w zakresie od 1500 do 2500 obr./min.
I to pozwala Velarowi przyspieszać do 100 km/h w równe 7 sekund i jechać nim maksymalnie 218 km/h, ale nie o to tutaj chodzi. Klientów tej wersji powinno bardziej interesować, co Velar jest w stanie uciągnąć.
A może wziąć przyczepę, która waży do 2,5 tony, podczas gdy samo auto waży około 2 tony? DMC tego samochodu to jednak 2610 kg. Jeśli chcemy maksymalnie wykorzystać możliwości Velara, przyda się ten moment obrotowy. Warto też pamiętać, że realnie z uprawnieniem B96 możemy holować cięższe przyczepy, ale muszą ważyć o 33% mniej od samochodu. Czyli „dopakowany” na 2600 kg Velar może wziąć przyczepę o masie około 1700 kg.
Tyle z teorii wyjazdów na kemping czy jachty. A jak jeździ się, kiedy nie traktujemy naszego SUV-a jako woła roboczego? Aksamitnie.
Range Rover Velar nie jest zbyt dokładny, jeśli chodzi o pracę układu kierowniczego, ale pozwala za to podróżować w niczym nie zakłóconym komforcie. No dobrze, w zakłóconym 21-calowymi kołami komforcie. Niestety – Velar na dużych kołach wygląda najbardziej efektownie, ale nie wyobrażam sobie jazdy z tymi kołami i bez opcjonalnego zawieszenia pneumatycznego. Pneumatyka świetnie tłumi nierówności, ale czasem poczujemy jeszcze echa niskiego profilu opon.
Ten samochód nie zachęca do sportowej jazdy. Łapałem się nawet na tym, że jeździłem „10 mniej”, niż nakazywały znaki. Bo po prostu tak miło spędza się tu czas.
W dodatku diesel V6 dobrze pasuje do Range Rovera Velara pod względem charakteru – jest mocny w dolnym zakresie obrotów, całkiem nieźle brzmi podczas jazdy i jednocześnie zadowala się jakimiś 11-12 l/100 km w mieście.
To też samochód rodzinny, który zabierze i komplet dorosłych, i dzieci w fotelikach, a w dodatku mieści 513 litrów w bagażniku.
Kupić czy nie?
Czas na poważną radę dla kupujących. Jeździcie na wakacje z przyczepą? Weźcie Velara z V6, obojętnie w którym wariancie mocy. Podoba Wam się z wyglądu i żaden pieniądz nie robi na Was wrażenia? V8 będzie muzyką dla Waszych uszu.
Jeśli jednak nie wpadacie w żadną z tych kategorii, to spokojnie możecie wybrać, którykolwiek silnik dwulitrowy – i nawet diesel o mocy 180 KM będzie dobrym wyborem. Bo tym samochodem i tak nie chce się jeździć szybko, ale chce się spędzać w nim czas. Jeśli w ten sposób mógłbym zamówić lepsze wyposażenie – ja jestem za.
Redaktor