"Rechot" z żyłką sportowca
Ford Mondeo przebojem wdarł się do świata motoryzacji. Zaraz po debiucie, okrzyknięto go samochodem roku ‘94.
Przez lata obecności na rynku modele mk1 i mk2 wypracowały sobie dobrą opinię użytkowników. Narzekano wprawdzie na nie najniższą usterkowość, niemniej jednak samochody te zawsze cieszyły się dużą popularnością. W 2000 roku Ford definitywnie zakończył wszelkie liftingi i zaprezentował zupełnie nowy pojazd, zaprojektowany w stylu „New Edge"- Mondeo mk3.
NADWOZIE
Nadwozie Modeno mk3 nie jest już tak oryginalne jak kształty jego poprzednika. Zrezygnowano z owali i „kocich oczu" a ich miejsce zajęły ostre kanty i zdecydowane linie. Samochód jako pierwszy w historii Forda zaprojektowano wyłącznie przy użyciu komputera. Auto przypomina nieco krzyżówkę Passata z Focusem a taka mieszanka nie każdemu przypadnie do gustu. O gustach się jednak nie dyskutuje, dlatego też jednoznaczną ocenę nadwozia pozostawiam w gestii czytelników. Osobiście nadwozie nowego Modeno przypadło mi do gustu. Ten samochód polubią na pewno gangsterzy oraz właściciele małych przedsiębiorstw. Bagażnik oferuje bardzo dużą i ustawną przestrzeń, więc bez trudu powinniśmy do niego zapakować niemal wszystko – towar do sklepu, komplet opon czy też niepokornego dłużnika.
WNĘTRZE
Jak przystało na nowy samochód, tablica rozdzielcza wygląda świeżo. Plastikowe wstawki imitujące aluminium i chrom skutecznie rozjaśniają przytłaczającą czerń kokpitu a owalny wskazówkowy zegarek do złudzenia przypomina te z Rolls-Royce’a. Obiektywnie rzecz biorąc tablica przyrządów nie grzeszy urodą jest za to bardzo przejrzysta i funkcjonalna. Panel klimatyzacji jest prosty w obsłudze a sam układ bardzo wydajny. Także np. programowanie stacji w radiu nie powinno nam przysporzyć żadnych trudności. W tym ostatnim narzekać można natomiast na przeciętną jakość dźwięku. Wnętrze oferuje dużą ilość schowków, praktycznym rozwiązaniem jest np. znany z Toyoty Avensis schowek na okulary. O komfort dbają bardzo wygodnie wyprofilowane fotele oraz spora ilość miejsca. Dość dziwną sprawą jest natomiast poziom wyposażenia. Testowany samochód dysponował m.in. automatyczną klimatyzacją, podgrzewaną przednią szybą, elektrycznymi szybami, centralnym zamkiem itd… a pozbawiony był np. możliwość regulacji natężenia podświetlenia wskaźników.
Drobne uchybienia w ergonomii dotyczą dźwigni kierunkowskazów, która jest zdecydowane za krótka. Na dodatek w jej końcu umieszczono przycisk sterujący komputerem pokładowym i często włączając kierunkowskaz niechcący zmienimy wyświetlaną informację. Ciekawym patentem jest natomiast rozwiązanie ułatwiające manewr zmiany pasa ruchu. Jeśli lekko pchniemy dźwignie w górę lub dół, kierunkowskazy zamrugają trzykrotnie.
Ogólnie rzecz biorąc wnętrze jest bardzo wygodne i zapewnia pasażerom wysoki komfort podróżowania.
SILNIK
Silnik 2,0 TDCI Duratorq występuje w dwóch wariantach mocy – 115KM oraz 130KM. Do testu otrzymaliśmy auto wyposażone w mocniejszą jednostkę. Motor jest stosunkowo nową konstrukcją. Zasilany w technice common-rail posiada szesnastozaworową głowicę, turbosprężarkę oraz intercooler.
Wraz ze startem silnika, nie sposób nie zgadnąć, że pod maską pracuje Diesel. Wprawdzie w środku jest nadspodziewanie cicho, niemniej jednak z zewnątrz charakterystyczny odgłos wydawany przez jednostkę napędową jest wyraźnie słyszalny. Im wyższa temperatura, tym klekot staje się mniej dokuczliwy. Jest to, typowa cecha silników z systemem common-rail.
WRAŻENIA Z JAZDY
Z perspektywy kierowcy najbardziej denerwować będzie wyraźna niechęć jednostki napędowej do poruszenia pojazdu. Trzeba wielkiego wyczucia w operowaniu gazem i sprzęgłem, aby silnik nie zgasł. Nie jest to opinia odosobniona, wielu użytkowników tych samochodów narzeka na tę kwestię. Gdy już opanujemy sztukę sprawnego włączania się do ruchu, jazda będzie dla nas czystą przyjemnością. Szesnastozaworowa głowica, turbosprężarka oraz chłodnica powietrza doładowującego uczyniły ze skromnego dwulitrowego Diesla niemalże sportowca. Wprawdzie zanim turbina rozkręci się do odpowiedniej prędkości mija sporo czasu, jednak to, co dzieje się, gdy powietrze wtłaczane jest do silnika z pełną siłą, kierowcę klasycznego Diesla przyprawi o dreszcze. Pomiędzy 2,800ob/min a 4,500ob/min słowo „przyspieszenie" nabiera zupełnie nowego wymiaru. Przez chwile możemy poczuć się niczym kierowca samochodu klasy WRC. Od zera do setki auto przyspiesza w 9.9 sekundy, chociaż subiektywnie można stwierdzić, że jest to wynik dużo lepszy.
Dzięki nowoczesnej konstrukcji zawieszenia oraz 16 calowym felgom samochód prowadzi się bardzo pewnie. Ani nierówna nawierzchnia ani też szybko pokonywane zakręty nie są w stanie wyprowadzić nowego Forda z równowagi. Tylko duża szybkość w połączeniu z naprawdę ostrym wirażem ujawniają niewielkie oznaki podsterowności. Dzięki turbosprężarce mocy nie brakuje niezależnie czy poruszamy się po autostradzie, czy też na krętych górskich drogach. Spalanie kształtuje się na przyzwoitym poziomie. Jest jednak wyraźnie wyższe od tego, jakie podaje producent. Średnio na przejechanie setki liczyć trzeba 8 litrów oleju napędowego.
Jedyny minus, jaki udało mi się dostrzec w czasie jazd testowych to bardzo utrudnione cofanie. Jest to wina szerokich tylnych słupków i wysoko zarysowanej linii bagażnika. Na plus natomiast należy zaliczyć dobrze zestopniowaną sześciobiegową skrzynię.
PODSUMOWUJĄC
Auto na pewno jest godne uwagi, jeśli szukamy dużego i dynamicznego pojazdu. Niestety ceny tych samochodów ciągle jeszcze daleko odbiegają od przeciętnego rodzinnego budżetu. Co więcej w tej kategorii cenowej jest wiele ciekawszych propozycji. Dlaczego więc powinniśmy zainwestować w Mondeo? Na korzyść forda na pewno przemawia bezpieczeństwo. Samochód standartowo wyposażony jest w fordowski system bezpieczeństwa IPS w skład, którego wchodzą m.in. czołowe poduszki powietrzne o 2 stopniach napełniania, pedały cofające się podczas zderzenia, napinacze pasów bezpieczeństwa czy chociażby aktywne zagłówki foteli przednich. Mocną stroną auta jest także bardzo pewne prowadzenie i wysoki komfort jazdy.