"Nie zawsze musi być SUV"
Jestem pod wrażeniem kolosalnego sukcesu aut typu SUV. Moda zza wielkiej wody na tzw. "terenówki" w ciągu dwóch ostatnich dekad dosłownie zalała Europę wzdłuż i wszerz. W jej części zachodniej sporą grupę ich właścicieli stanowią często zajmujący wysokie stanowiska ekologiczni hipokryci, zgadzający się z wyssaną z palca teorią zwiastującą rychłe "Globalne Ocieplenie".
Chęć niesienia przez nich pomocy Matce Ziemi tak bestialsko katowanej tonami CO2, oraz jedyny słuszny tryb życia w stylu „Eco” paradoksalnie usprawiedliwia posiadanie co najmniej jednego metalowego kloca w garażu.
A co z zamożnymi i czasem równie pięknymi kobietami które wprost uwielbiają SUV-y? Miłość do ich gigantycznych rozmiarów, wysokiej pozycji za kierownicą czy łatwością „obsługi” dzieciaków w fotelikach ich „terenowych” samochodów sprawia, że czasem tracą rozum. Bo czy paliwo, a przede wszystkim czas poświęcony na stanie wielkim i wysokim autem w miejskich korkach by dotrzeć do sklepu ze zdrową żywnością i kupno paczki niemodyfikowanej suszonej na słońcu żurawiny typu BIO, nie jest głupotą?
Mówiąc całkiem serio szukając obszernego kombi z napędem na obie osie, mając pieniądze i trochę oleju w głowie warto rozejrzeć się za czymś mniej ostentacyjnym i ogranym niż SUV. Wbrew pozorom na rynku jest parę takich aut. Na początku skali cenowej niezła Skoda Octavia Scout, gdzieś pośrodku miejsce dla siebie znalazło sobie Subaru Outback. Prezentowane Audi Allroad plasuje się z kolei na samym szczycie tej wąskiej niszy. Cenowo, jakościowo i technologicznie.
Pomysł na uniwersalne „kombi na szczudłach” nie jest dla Audi niczym nowym. Zanim jeszcze świat usłyszał o modelach Q7 czy Q5, A6 Allroad od 2000 roku jest stałą pozycją w ofercie marki. Dzisiaj tygodnie dzielą nas od oficjalnej genewskiej premiery całkiem nowego Audi A6. Nie wcześniej niż jesienią dołączy do niego kombi, w terminologii Audi znane jako Avant. Nic nie wskazuje na to aby później do serii A6 nie dołączył model Allroad. Zanim jednak to nastąpi, w sprzedaży pozostanie obecna wersja tego bardzo sprytnego i równie szybkiego jak luksusowego modelu Allroad.
Optymalnym wyborem dla prestiżowego kombi o uniwersalnym charakterze na pewno będzie mocny silnik wysokoprężny. Najlepiej taki jak znajdował się pod maską testowanego egzemplarza. To najmocniejsza trzylitrowa jednostka zbudowana w układzie V6 gwarantującym wysoką kulturę pracy i doskonałe osiągi przy jednoczesnym niskim zużyciu paliwa. Silnik z wtryskiem typu Common Rail z ciśnieniem wtrysku 1800 bar wspomaga dodatkowo turbina.
Cechuje go niedźwiedzia siła ciągu i bezwarunkowa chęć do współpracy godna policyjnego Labradora. Biorąc pod uwagę 1880 kg masy własnej, liniowość w nabieraniu mocy przez 240-konne TDI Audi jest doprawdy imponująca i to bez względu na stopień obciążenia z jakim pracuje jednostka. Jako że w zakresie od 1500 do 3000 obr./min pod prawą nogą mamy pół tysiąca niutonometrów będących w pełnej gotowości, rozpędzanie, wyprzedzanie i wszelkie konkurencje w temacie elastyczność potężne kombi zalicza celująco.
Z silnikiem świetnie współgra opcjonalny 6-biegowy „automat” typu Tiptronic. Może czasem brak mu szybkości typowych dla dwusprzęgłowych mechanizmów preselekcyjnych, ale w pozostałych 98% sytuacji trudno znaleźć w jego pracy jakieś istotne wady. W trybie sportowym nie waha się ani sekundy gładko przenosząc na koła ogromna moc i niewyczerpane pokłady momentu obrotowego. Może to kombi nie wygląda ale wierzcie mi, gdy trzeba potrafi być naprawdę szybkie. I nie chodzi mi tu o „papierkowe” 7,3 do „setki” i prędkość maksymalną na poziomie 233 km/h. To czym Allroad w tej wersji ujmuje kierowcę, to czasem bezcenne poczucie możliwości które drzemią w silniku, układzie jezdnym i zawieszeniu.
Komfort jaki oferuje wnętrze Allroad’a mogące przewieźć piątkę pasażerów nie odstaje wcale od znacznie nowszych niemieckich konstrukcji z logo BMW czy Mercedesa. W przeciwieństwie do modnych ostatnio SUV-ów w stylu coupe, bagażnik Audi jest nim nie tylko z nazwy. Jego łatwą do zagospodarowania 565-litrową czeluść można w razie potrzeby łatwo powiększyć o kolejne tysiąc litrów składając oparcia tylnej kanapy. Utrzymaniem porządku w części bagażowej sprzyja system równolegle biegnących szyn zaopatrzonych w uchwyty z nawiniętą na nie elastyczną i mocną taśmą.
Malkontenci mówiąc o designie deski rozdzielczej i kokpitu w Audi często używają przymiotników: nudny, pozbawiony fantazji, chłodny, poukładany. Może jest w tym ziarnko prawdy ale doprawdy trudno w klasie Premium znaleźć tak porządnie wykonane i spasowane wnętrze jakie ma A6.
Siedem lat obecności na rynku tej generacji Audi to z jednej strony nie kryjąca tajemnic ergonomia, z drugiej zaś nie do końca intuicyjny w obsłudze interface MMI wyposażony w solidne pokrętło z czterema głównymi przyciskami funkcyjnymi podmenu, zgrupowanymi wokół aluminiowego pierścienia. Nie jestem też fanem iDrive znanego z BMW, ale jest on chyba bardziej przyjazny od rozwiązania zastosowanego w Audi. Wszystko co w kabinie Audi wygląda na drewno, aluminium, skórę czy alcantarę jest tym w rzeczywistości. Żadnych oszczędności ani plastikowych kompromisów-Brawo!
No dobrze, ale przecież ten sam silnik, bagażnik, luksusowe wnętrze i napęd na cztery koła otrzymamy także w A6 Avant 3,0 TDI Quattro kosztującym 233 100 złotych. Za co więc Audi w przypadku wersji Allroad żąda prawie 19 tysięcy dopłaty?
Na pewno nie za sam znaczek, inne wykończenie osłony chłodnicy, dodatkowe nadkola i wzmocnienia podwozia. Allroad bowiem oprócz zwiększonego o 76 mm. względem standardowego kombi prześwitu nadwozia, seryjnie wyposażony jest w adaptacyjne pneumatyczne zawieszenie o regulowanej wysokości. W trybie „Dynamic” auto pewnie reaguje na zmiany obciążenia i zapewnia kierowalność „zwykłego” kombi. Położenie „Lift” unosi nadwozie Audi o dodatkowe 60mm i pozwala na jazdę poza ubitymi szlakami z prędkością do 40 km/h.
Pomny szosowych opon założonych na mało „terenowe” 19-calowe koła zabrałem więc Allroad’a na przejażdżkę po leśnych duktach, luźnym szutrze, kończąc próbę terenową w kopnym piachu i błotnych kałużach. Było fantastycznie!
I wiecie co? Założę się że równie sprawnie nie pokonałbym tego dystansu jadąc Q7 lub podobnym mu mastodontem. O ile w ogóle byłoby to możliwe. Mimo iż w porównaniu do poprzednika, obecną generację A6 Allroad „wykastrowano” z możliwości terenowych zwiększając przednie i tylne zwisy nadwozia z przodu i tyłu (zmniejszając tym samym kąt najścia i kąt zejścia), oraz likwidując możliwość zamówienie blokad układu różnicowego to wciąż auto które swą przydatność pieczętuję napędem Quattro i bliskim perfekcji zachowaniem podczas jazdy.
posiadania auta wyposażonego w tuzin asystentów kierowcy, wszystko co niezbędne by poczuć się jak w klasie Premium, dodatkowo jeżdżącego dobrze nie tylko „po twardym” i palącego średnio 9 litrów, kosztuje co najmniej 251 900 złotych. Suto doposażony egzemplarz ze zdjęć wyceniono na prawie 353 000 złotych a i tak w cenniku opcji znalazłem kilka pozycji których „zabrakło”.
Jeśli zabrakło wam wypunktowania istotnych wad to tylko dlatego że albo ich nie ma, albo zostały zmiażdżone przez zalety. Z pewnością Audi A6 Allroad z trzylitrowym dieslem w wielu aspektach ociera się o doskonałość ale to za co je cenię najbardziej, to możliwość „grania na nosie” tym wstrętnym, nie ekologicznym SUV-om! Nie tylko ze względu na cenę, z pewnością nie jest również autem dla mnie i wielu innych wolących raczej pójść nad rzekę niż wjechać do niej samochodem.