"La Dolce Vita"
Od czasu uruchomienia produkcji "pięćsetki" nowoczesna interpretacja włoskiego klasyka sprzed lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Dowodem na to może być półmilionowy egzemplarz który zjechał z taśmy już po 21 miesiącach od momentu wejścia na rynek.
Powstający wyłącznie w polskich zakładach Fiat 500 sprzedawany jest w aż 83 krajach na całym świecie. Głównymi odbiorcami malucha są Włochy, Francja i Wielka Brytania. Od początku auto sygnowane było jako uzupełnienie gamy miejskich aut marki, nie zaś bezpośredni konkurent modelu Panda. Miał być i jest modnym miejskim gadżetem, swego rodzaju uzupełnieniem wizerunku jego właściciela. Choć w tym przypadku powinno się raczej mówić o właścicielce, gdyż za kierownicą Fiata 500 najczęściej ujrzeć można panie. Nic więc dziwnego że ponad 80 procent klientów wybiera bogatsze wersje wyposażeniowe (Lounge i Sport) z systemem Blue&Me w standardzie.
Wielu oczarowanych jego prezencją zrzednie mina po spojrzeniu na cennik słodkiego maleństwa. Najtańszy Fiat 500 Pop z benzynowym silnikiem 1,2 o mocy 69 KM kosztuje 43 000 złotych. Bliźniaczą technicznie Pandę z tym samym silnikiem w wersji Fresh można kupić za niecałe 28 tysięcy. Chyba już wiadomo, czemu na naszych ulicach Fiat 500 jest równie rzadkim zjawiskiem jak brak korka przy wjeździe do Warszawy od strony Janek. Polscy klienci stanowią niecałe półtora procenta ogólnej liczby sprzedanych do tej pory „pięćsetek”.
Mówiąc krótko Fiat 500 należący do klasy Supermini, to towar luksusowy celujący równie chętnie w dobrze sytuowanych singli, jak młode pary. Najlepiej jeśli będą to również osobnicy określani mianem „fashion victims”. Fiat dla modelu 500 przygotował bowiem opasłą księgę akcesoriów dzięki którym wasze auto może stać się niepowtarzalne. Bo czy może być coś słodszego od opalizującego soczystą czerwienią „Rosso Dongiovanni” Fiata 500 z jasnym środkiem? Jasne że tak! Opalizujący soczystą czerwienią „Rosso Dongiovanni” Fiat 500 z jasnym środkiem w wersji cabrio!
W zasadzie konstrukcja dachu klasyfikuje to auto jako „Landaulet” stawiając je w jednym rzędzie choćby z Maybachem 62 Landaulet. Ale możemy wybaczyć Włochom ich małe słodkie kłamstewko. Szczególnie jeśli akurat świeci słońce a ty wybierasz się na przejażdżkę w towarzystwie pięknej kobiety. Prędzej niż później każda zauważy brak schowków i niepodświetlane lusterko do makijażu. Wśród tych pierwszych największy to ten który nazywa się bagażnik. Mieści całe 182 litry! Na zakupy jak znalazł pod warunkiem że akurat nie rozpoczęły się wyprzedaże.
Wtedy część toreb trzeba będzie położyć na tylnych siedzeniach. Nie sugerujcie się jednak tym że znajdziecie tam również pasy bezpieczeństwa i zagłówki. Traktujcie je bardziej jako miejsca awaryjne w drodze do klubu. Jest tam bardzo mało miejsca i trudno się tam dostać. Po odchyleniu fotel kierowcy nie zapamiętuje też pozycji położenia. Tej funkcji brak jednak w znacznie droższych od Fiata autach, więc nie ma się czego czepiać i traktować Fiacika jako auto dwuosobowe.
Z przodu jest zdecydowanie więcej miejsca. Nadwozie liczące tylko 163 cm szerokości sprzyja bliskości, która w prezentowanym modelu może zajść znacznie dalej jeśli sięgniemy do góry i przycisku otwierającego „okno na świat”. Całkowite złożenie dachu dostępnego w trzech różnych kolorach trwa 17 sekund.
Stopień uchylenia kapturka Fiata można dobierać według własnych upodobań lub zdać się na trzy zaprogramowane pozycje. Podczas jazdy pierwsza działa jak gigantyczny „szyberdach”, w drugiej sięga do tylnych zagłówków, zaś w granicznej tworzy brezentową harmonijkę ze światłem stopu opartą o klapę bagażnika. Co ciekawe nawet wtedy da się go otworzyć. Kolejnym plusem jest również możliwość otwierania i zamykania dachu podczas jazdy z prędkością do 60 km/h.
Z otwartym do połowy w środku zaczyna być głośno przy niewiele większej prędkości. Po przekroczeniu 100 km/h i całkowitym jego rozsunięciu wiatr zaczyna zagłuszać wszystkie inne odgłosy w kabinie. Warto zamówić opcjonalne audio od Interscope wyposażone w sześć głośników i wzmacniacz.
Gwarantowaną frajdę z jazdy z pewnością zapewni silnik pracujący pod króciutką maską testowanej „500-tki”. To spełniający normę Euro5 czterocylindrowy diesel 1,3 Multijet o mocy 95 KM, który oferowany jest również w słabszej 75-konnej wersji. Przy masie własnej 1095 kg żwawo wchodzący na obroty silnik zapewnia małemu kabrioletowi całkiem niezłe osiągi. Niecałe 11 sekund do „setki” i prędkość maksymalna 182 km/h wystarczą z okładem nie tylko na miasto. Z racji swojego krótkiego i wysokiego nadwozia Fiacik narażony jest w dużym stopniu na podmuchy wiatru o czym należy pamiętać np. podczas wyprzedzania TIR-ów.
Oprócz niezwykłego wigoru jakim dysponuje silnik w zakresie 1500-4000 obr./min cechuje go ponadto wysoka kultura pracy i dobre wygłuszenie. Pali przy tym wręcz aptekarskie ilości paliwa. Według danych fabrycznych mówiących o średniej 3,9 litra, na jego 35-litrowym baku można przejechać prawie tysiąc kilometrów. W praktyce w mieście nawet przy wydatnej pomocy seryjnego w tej wersji 500C sytemu Start&Stop, trudno zejść poniżej sześciu litrów. Na otwartych drogach włosko-polski kabriolet potrafi jednak poskromić swój apetyt nawet o dwa litry.
Szkoda że ogólnie pozytywne wrażenia psuje tradycyjnie w „500-ce” nieprecyzyjny mechanizm zmiany biegów, „przewspomagany” elektryczny układ wspomagania kierownicy i braki z zakresu ergonomii. Te najbardziej doskwierające to pozycja za kółkiem i uwierająca w nogi rozbudowana konsola środkowa żywcem przeniesiona z Pandy.
Trochę szkoda, bo układ jezdny daje poczucie stabilności i mimo sporych przechyłów jakimi poddawane jest nadwozie, pewnie trzyma auto na obranym kursie. Przy tym dość sprężyście jak na malucha zestrojone podwozie mimo niewielkiemu rozstawowi zachowuje całkiem przyzwoity komfort jazdy.
Ceną za słodkie życie spędzone w towarzystwie Fiata 500C jest niestety jego słona cena. Najtańszy 500C Pop z benzynowym silnikiem 1,2 kosztuje 55 000. Wersja 1,3 Mutijet 16v 95 KM dostępna jedynie w najbogatszej wersji Lounge, to już wydatek 73 000 złotych. W tej cenie oprócz otwieranego elektrycznie dachu, między innymi „elektryka” szyb i lusterek, manualna klimatyzacja, 15-calowe felgi i naprawdę kompletne wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa, na czele z siedmioma poduszkami gazowymi, w tym kolanową dla kierowcy.
Warto dodać że w testach NCAP auto zdobyło komplet pięciu gwiazdek. Niestety za wiele opcji które modny miejski gadżet mieć powinien, trzeba dodatkowo zapłacić. W efekcie po doposażeniu go w biksenonowe reflektory, 16-calowe koła, automatyczną klimatyzację i kilka innych „drobiazgów”, cena może przekroczyć abstrakcyjną w tej klasie granicę 85 000 złotych! W przypadku modeli z rocznika 2010 możemy liczyć na rabat w wysokości trzech tysięcy.