"Bawarski Transatlantyk" - BMW Seria 5 GT
Jednym z najczęściej wykorzystywanych w motoryzacji skrótów są dwie niepozorne literki "GT". Oznaczają one Grand Tourer, choć zdecydowanie częściej wykorzystywane jest włoskie określenie Gran Turismo.
Producenci aut jednak dość swobodnie szafują tym zwrotem i w efekcie mamy do czynienia z diametralnie różnymi konstrukcjami nie mającymi ze sobą nic wspólnego. Bo czy ultra rzadkie Porsche Carrera GT można zaliczyć do tej samej kategorii co malutkie Renault Twingo GT? Jak nieprodukowana już Alfa GT ma się do kilkukrotnie droższego Bentleya Continental GT?
Jak widać każdy ma swoja definicję na samochód sportowy o wysokich osiągach przygotowany do jazdy na długich dystansach. Rasowe GT charakteryzuje dwudrzwiowe nadwozie coupe i dwa miejsca siedzące. Ta definicja nijak ma się do BMW serii 5 GT. To auto pełne wykluczających się na pozór sprzeczności tworzących niegłupią całość.
Oto bowiem „piątka” GT należąca do rodziny serii 5, a więc typowych limuzyn klasy wyższej zbudowana w oparciu o platformę podłogową stojącej oczko wyżej w hierarchii serii 7. Na dodatek nie jest sedanem ani kombi, lecz czymś pośrednim między hatchbackiem i liftbackiem!
Tym sposobem podobnie jak w przypadku modelu X6 określanego jako Sports Activity Vehicle, serią 5GT BMW zapełniło kolejną niszę. Auto samym wyglądem wzbudza respekt i polaryzuje opinie. Faktem jest, że trudno o bawarskiej krzyżówce powiedzieć że to najładniejsze obecnie produkowane BMW ale chyba jeszcze trudniej odmówić jej słusznych rozmiarów bryle nadwozia braku oryginalności.
To pierwszy przypadek w historii, kiedy złośliwcy mogą powiedzieć że BMW skopiowało w serii 5 GT pomysł Skody. A to za sprawą dwudzielnej klapy bagażnika którą podobnie jak w modelu Superb, można w BMW otwierać na dwa sposoby. Ręcznie wciskając guzik umiejscowiony powyżej tablicy rejestracyjnej uchylając do góry samą klapę bez szyby lub zdalnie (również za pomocą pilota) kiedy wraz z klapą do góry wędruje również tylna szyba.
Pojemność największego schowka tego BMW liczy 440 litrów, choć w każdej chwili można ją powiększyć o 150 litrów przesuwając (naturalnie elektrycznie) w przód tylne siedzenia wraz z oparciami o 10 centymetrów. Po całkowitym położeniu oparć foteli drugiego rzędu, powierzchnia bagażnika wzrasta do 1700 litrów. Dowodem na to że niemieckie GT nie służy do przeprowadzek jest brak płaskiej podłogi po rozłożeniu foteli, co jednak trudno uznać jako dyskwalifikująca wadę w kategorii funkcjonalności.
Bowiem „bagażem” z którym to BMW obchodzi się na priorytetowych warunkach są pasażerowie. Ci przodu tradycyjnie dla marki i segmentu jaki reprezentuje model 5 GT, mogą poczuć się jak w lotniczej klasie biznes. Ale w przypadku tego auta z ponad trzymetrowym rozstawem osi, komfort i ogrom przestrzeni na tylnych fotelach zasługuje już nie na określenie „business” lecz „first class”.
Na bogatej liście opcji dodatkowych modelu 5 GT znajdziemy możliwość zamówienia dwóch indywidualnych, elektrycznie regulowanych, podgrzewanych i wentylowanych foteli tylnych przedzielonych zintegrowanym z kanapą podłokietnikiem i wyposażonym w zdublowany interface systemu iDrive. Jednak nawet w standardowej trzymiejscowej konfiguracji tylnej kanapy jaka miał testowany egzemplarz, nikt na ciasnotę narzekać nie będzie. Poczucie przestrzeni wzmaga dodatkowo opcjonalna jasna tapicerka z naturalnej skóry Nappa Exclusive w kolorze kości słoniowej wymagająca dopłaty 14 109 złotych.
Aby najdłuższa nawet podróż nie była zbyt nużąca, za kolejne 12 tysięcy z groszami można wyposażyć tylny przedział pasażerski w system rozrywki hi-fi Professional z DVD obejmujący dwa niezależne monitory LCD o przekątnej 9,2 cala umieszczone w oparciach przednich foteli, dostęp do Internetu za skromne 467 złotych i tuner pozwalający na odbiór programów TV za kolejne 5 534 złotych. Cierpiącym na klaustrofobię warto również polecić gigantyczny panoramiczny szklany dach za niecałe osiem tysięcy.
Mylą się ci którzy sądzą że ten nafaszerowany „bajerami” wóz dla prezesów w skórze „piątki” stracił sportowe geny marki z Monachium. Nic z tych rzeczy!
Tajemnicą inżynierów BMW pozostanie jak taki wielki kloc o masie własnej grubo przekraczającej dwie tony i długości niemal pięciu metrów, jest w stanie zachowywać się na drodze podczas szybkich manewrów i jak zwinnie potrafi połykać kolejne zakręty. Faktem jest że duży wpływ na to ma zdecydowanie godny polecenia układ Adaptive Drive za 13 971 PLN. Współpracuje on z pneumatycznym zawieszeniem i elektroniczną kontrolą pracy amortyzatorów.
Za dotknięciem przycisku stateczną limuzynę możemy zmienić w auto któremu nagle ubyło dobre kilkadziesiąt centymetrów długości i kilkaset kilogramów masy. W okamgnieniu można dostosować do naszych aktualnych potrzeb styl jazdy, wybierając jeden z czterech trybów charakterystyki pracy: Normal, Comfort, Sport i Sport+. Wybór każdego z nich skutkuje odczuwalną zmianą ustawień układu jezdnego, reakcji silnika na gaz, szybkości zmian doskonałej 8-biegowej skrzyni biegów i aktywności kontroli stabilności jazdy, zwanej przez BMW DSC.
Jasne że „piątka” GT choćby z racji masy i wyżej umieszczonego środka ciężkości nie dorówna w dyscyplinie określanej przez Anglików jako „handling” serii 3 Coupe czy limuzynom serii 5, ale w porównaniu do najbliższego konkurenta w postaci Mercedesa Klasy R, w kwestii doznań zza kierownicy oba auta dzieli przepaść. Osobnym tematem jest to, czy kupując takie auto zależy nam przede wszystkim na uwypukleniu cech sportowych, ale miło że BMW oferuje taki mariaż.
Nowością w gamie modelu jest wersja 535d łączona ze stałym napędem na cztery kola xDrive. Tym samym od teraz we wszystkich czterech wersjach silnikowych „piątki” GT napęd może płynąć tylko na tylną lub na obie osie.
Silnik o mocy 300 KM dysponuje gigantycznym zapasem momentu obrotowego równego 600 Nm i dostępnego od absurdalnie niskich zakresów prędkości obrotowych silnika wynoszących 1500 obr./min!
W efekcie pierwsze sto kilometrów na godzinę pojawia się na prędkościomierzu już po sześciu sekundach, zaś na autostradach bez limitów prędkości, tym Gran Turismo możemy mknąć w zawrotnym tempie 250 km/h. I to w atmosferze całkowitej ciszy i relaksu na jego pokładzie. Zużycie paliwa które podczas 600-kilometrowego testu wyniosło średnio niecałe 8l/100km jest jak najbardziej do zaakceptowania.
Gorzej przełknąć słoną jak cała sól Wieliczki cenę, która w przypadku tej wersji rozpoczyna się kwotą 294 000 złotych, zaś po doposażeniu w kilkadziesiąt opcji osiągnęła astronomiczny pułap 442 232 złotych!
Cóż, dalekie podróże luksusowymi transatlantykami nigdy nie były tanie a ten z logo BMW jak żaden inny może je godnie zastąpić.