Przekroczyć Rubikon - Jeep Wrangler Rubicon
Nie będąc nigdy specjalnym fanem off-roadu i nie mając wcześniej za wiele do czynienia z jazdą w terenie, z lekkim zaciekawieniem lecz bez przesadnej atencji zasiadłem za kierownicą Wranglera. W 49 roku p.n.e. Gajusz Juliusz Cezar wypowiedział słynne: "Kości zostały rzucone". Słowa te oznaczają przekroczenie pewnej granicy i podjęcie działań, od których nie ma powrotu. Widzę tu pewną analogię z jazdą terenową - raz spróbujesz i już wiesz, że powrotu nie ma!
Poznajcie „Żółtka”. Wygląda jak zabawkowy samochód, wywołuje uśmiech na twarzach przechodniów i można nim wjechać w miejsca niedostępne dla żadnego SUVa. Wrangler to następca znanego chyba wszystkim Willys’a, a także modelu CJ i jest chyba najbardziej rozpoznawalnym modelem Jeepa. Swoim charakterem przypomina mi psa myśliwskiego – można z nim pospacerować po chodniku, lecz zdecydowanie lepiej czuje się spuszczony ze smyczy w terenie, ale o tym za moment.
„Koń jaki jest, każdy widzi” powiedział ostatnio pan Premier - z Wranglerem jest podobnie. Obce mu są smukłe linie, a jego współczynnik oporu powietrza bliski jest zapewne pobliskiemu kioskowi Ruchu. Sprawia to, że w trasie pcha on przed sobą ogromną ilość powietrza, powodując niemałe spalanie i dość spory hałas we wnętrzu. Oczywiście nie ma co przesadzać i można śmiało powiedzieć, że do Tarpana mu daleko. Auto buja na zakrętach, a na każde nierówności - przez to że jest krótkie - reaguje nerwowo. Muszę powiedzieć, że po pewnym czasie można do tego przywyknąć, a nawet czerpać z tego frajdę. Każda droga może być swoistym torem przeszkód, który mamy do pokonania. Z resztą cały ten samochód jawi mi się jako coś, co daje radość – przejechanie choćby „leżącego policjanta” może być nie lada wyzwaniem, szczególnie przy wyższych prędkościach. Jednakże trzeba przyznać, że producenci wyposażyli Rubikona w szereg udogodnień, dzięki którym podróż nim jest przyjemniejsza. Wygodne siedzenia, klimatyzacja automatyczna, dobre audio czy czytelna nawigacja to niektóre z nich. Dodajmy do tego 200 konny silnik Diesla, automatyczną skrzynię biegów i już wszystko zaczyna wyglądać lepiej niż na początku przedstawiłem.
Siedząc wysoko za kierownicą mamy niezły pogląd na to, co dzieje się wokół samochodu. Duże lusterka pozwalają na sprawne manewrowanie między samochodami, a problemy z jakimi borykają się auta osobowe typu krawężnik, czy dziura w jezdni, przestają nas kompletnie obchodzić – i to jest piękne. Jeśli chcemy dodatkowo zwiększyć pole widzenia i doznanie przestrzeni, możemy po pierwsze zdjąć trzyczęściowy modułowy twardy dach Freedom Top, po drugie zdemontować drzwi. Gdyby tego było nam mało, to zawsze możemy jeszcze złożyć przednią szybę. Brzmi niesamowicie, co? I właśnie tak jest – auto z każdym dniem odkrywa przed nami nowe tajemnice, a możliwości konfiguracji jest na tyle dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Mimo ogołocenia Wranglera z tych wszystkich, wydawać by się mogło niezbędnych rzeczy, producent auta zapewnia, że pasażerowie pozostają bezpieczni. Auto wyposażone jest w szereg aktywnych i pasywnych systemów bezpieczeństwa. Wśród nich warto wymienić pałąk przeciwkapotażowy, pochłaniające energię podłużnice przednie, wielostopniowe poduszki powietrzne, czy umieszczony centralnie pomiędzy profilami ramy bak paliwa. Niestety auto nie zostało poddane testom zderzeniowym, więc brak jest jednoznacznej oceny.
Po ciekawych, aczkolwiek niezbyt satysfakcjonujących jazdach asfaltowych, postanowiłem sprawdzić Rubikona poza drogami utwardzonymi. Aby wybrać się w tak zwany teren, potrzeba kompana albo lepiej kilku. Dobrze by było, aby nasi towarzysze mieli też odpowiednie samochody (wiadomo jakiej marki) i doświadczenie – bez tego lepiej nie zjeżdżać z asfaltu. Plan był taki – najpierw sprawdzenie jak Wrangler radzi sobie w suchym, częściowo sypkim i stromym terenie, a potem jak porusza się po grząskich drogach. Specyfikacja napędu Rubikona dawała nadzieję na pomyślną próbę. Spójrzmy. Przedni i tylny, elektronicznie blokowany mechanizm różnicowy gwarantuje stały rozdział momentu obrotowego na każde z czterech kół, zapewniając trakcję nawet w najtrudniejszym terenie. Przyciskiem na desce rozdzielczej można zablokować tylną oś lub obie osie. Reduktor o przełożeniu 4:1 umożliwia „pełzanie” z małą prędkością po przeszkodach i zwiększa moment obrotowy dostępny na kołach. Po naciśnięciu przycisku, stabilizator przedni automatycznie rozłącza się przy prędkości poniżej 29 km/h w trybie jazdy z załączonym reduktorem terenowym (4LO). Umożliwia to zwiększenie o 28% skoku przednich kół. Geometrię sztywnego zawieszenia przedniego zapewniają wzmocnione drążki ustalające. Jest nieźle i gdyby nie opony, które mają być uniwersalnymi (asfalt i teren), można by powiedzieć, że auto jest gotowe do jazdy w każdym terenie.
W suchym i stromym terenie auto radzi sobie wzorowo. Podjeżdża i zjeżdża ze stromizn ze stoickim wręcz spokojem – krótkie zwisy z przodu i z tyłu zapewniają doskonały kąt natarcia i zejścia. Jedynie mocowanie tylnej tablicy rejestracyjnej pod zderzakiem zdaje się nie być najszczęśliwszym rozwiązaniem – zagarnia się nim dodatkowo piach, co może w skrajnym przypadku spowodować urwanie całego zderzaka. System kontroli zjazdu (z wykrywaniem stopnia nachylenia) pozwala płynnie zjechać ze zbocza o trudnym podłożu - bez konieczności operowania pedałem hamulca. Siła hamowania każdego z kół Wranglera dobierana jest oddzielnie w miarę potrzeby, aby możliwie skutecznie spowolnić prędkość ruchu podczas zjazdu ze stromizny. Każdy, nawet średnio wprawiony w jazdach offroadowych, poradzi sobie bez problemu z prowadzeniem tego auta. Silnik Diesla w połączeniu z pięciobiegową automatyczną skrzynią biegów zdejmuje z głowy prowadzącego problem, którego biegu użyć lub kiedy go zmienić – działa to świetnie. Bardziej doświadczeni koledzy służyli radą i Rubicon wyszedł obronną ręką prawie z każdej próby. No właśnie, prawie. Standardowe opony obniżają sprawność auta w luźnym terenie, ale w sumie i tak każdy użytkownik auta typu 4x4 zmienia sobie opony na takie, które mu pasują najbardziej. Zapewniam Was, drodzy Czytelnicy, że po pokonaniu każdej szykany uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Aby dopełnić testu, udaliśmy się w teren mniej stromy, za to bardziej mokry. Dodatkowe uszczelnienie instalacji elektrycznej i nadwozia oraz wysoko umieszczony wlot powietrza, dają nadzieję na optymalne możliwości brodzenia. Aż tak jednak nie mieliśmy zamiaru topić naszego auta testowego. Chcieliśmy przekonać się tylko, jak w grząskim terenie sprawdzi się napęd Jeepa. Tak, znów uśmiech nie schodził z mojej twarzy do końca jazd. Auto z dziecinną łatwością wygrzebywało się z błota i znów jak wcześniej, największym ograniczeniem były opony i może zbyt mały prześwit.
Samochód w testowanej przez nas wersji kosztuje cennikowo 159 220 zł. Czy to dużo czy mało – ocenę pozostawiam naszym drogim Czytelnikom. Jedno jest pewne – jeśli czujesz zew natury, lubisz wiatr we włosach i chcesz spróbować swoich sił w offroadzie, Jeep Wrangler Rubicon będzie dla Ciebie idealnym wyborem.
Plusy:
- jazda w terenie
- blokady mechanizmów różnicowych
- silnik Diesla
- rozłączany stabilizator przedni
Minusy:
- brak uchwytów we wnętrzu
- mocowanie tylnej tablicy rejestracyjnej
- mały bagażnik
- plastikowa osłona silnika
- słabe światła
Serdeczne podziękowania dla Krzysztofa Jeziaka oraz Artura Nałęcza za nieocenioną pomoc przy realizacji materiału.