Prawie jak Chelsea
Jeśli oglądaliście film "Kod dostępu", a wasza uwaga nie była skupiona jedynie na pięknej Halle Berry, być może zapamiętaliście pewien efektowny sportowy samochód szalejący na ulicach Los Angeles. Był to TVR Sagaris, a za jego kierownicą siedział John Travolta, miłośnik Elvisa, szybkich wozów i dużych samolotów.
Co ma TVR do Abramowicza?
Po zakończeniu zdjęć Travolta oraz grający hakera Stanleya Jobsona Hugh Jackman zachwycali się możliwościami tego pojazdu. Jackman opowiadał nawet, że nauczył się nawet zawracać w miejscu przy prędkości... 200 kilometrów na godzinę. Obaj zachwycali się również egzotycznym wyglądem Sagarisa.
A teraz zagadka – co wspólnego ma ten samochód z piłkarską drużyną Chelsea Londyn? Odpowiedź: rosyjskie pieniądze. Innymi słowy, TVR też ma swojego Abramowicza. Na imię mu Nikołaj Smoleński. Przed dwoma laty ten syn moskiewskiego bankiera wykupił brytyjską markę i tak jak, Roman „Chelskij" zrobił mistrzowską drużynę w Londynie, tak Nikołaj zapragnął robić mistrzowskie samochody w Blackpool. Może dlatego, że tamtejsi piłkarze pałętają się gdzieś po czwartej lidze... Natomiast TVR przestał się szczycić mianem jednego z ostatnich prawdziwie brytyjskich producentów.
Smoleński czwartym właścicielem
Marki tej nie byłoby gdyby nie sir Trevor Wilkinson. To on, zafascynowany wyścigami, w połowie lat czterdziestych rozpoczął budowę swojego pierwszego wyczynowego bolidu. Od imienia Wilkinsona pochodzi też nazwa stworzonej przez niego marki (początkowo nazywała się Trevcar Motors). Premierowy TVR powstał w roku 1949, jednak sławę przyniosły mu modele Grantura z 1958 roku oraz stworzony pięć lat później Griffith. W roku 1965 firmę przejął Martin Lilley, który wyprodukował między innymi kultowego Tasmina i Tuscana oraz zapoczątkował słynne serie S i M. Na początku lat osiemdziesiątych sprzedał jednak TVR Peterowi Wheelerowi, a ten dwa lata temu ustąpił miejsca Smoleńskiemu. Wheeler nie wycofał się jednak z rządzenia firmą – zagwarantował sobie miejsce w zarządzie oraz stanowisko głównego konsultanta do spraw stylistyki i konstrukcji aut.
Lekka i szybka maszyna
Sagaris jest pierwszym modelem rosyjskiej ery w TVR. Nazwa samochodu pochodzi od małego topora wojennego używanego przez Scytów kilkaset lat przed Chrystusem. Broń ta była o tyle groźna, że jest ostrze było w stanie przebić się nawet przez najsolidniejszą zbroję. Nazwany w ten sposób samochód nie mógł więc być małym, spokojnym miejskim pojazdem. Wystarczy powiedzieć, że Sagaris przeszedł chrzest bojowy na torze Le Mans. To wystarczająca rekomendacja.
Konstruktorzy nowego TVR poświęcili wiele pracy na przygotowanie jego nowatorskiej, opływowej sylwetki. Auto projektowano z wykorzystaniem przede wszystkim wyników badań w tunelu aerodynamicznym. Brytyjski inżynierowie korzystali też z doświadczeń zdobytych przy tworzeniu wyczynowych bolidów, takich jak T 350. Dzięki temu nadwozie Sagarisa waży niewiele ponad tysiąc kilogramów. A po połączeniu z 406-konnym silnikiem powstaje lekka i szybka maszyna, która na osiągnięcie prędkości 100 kilometrów na godzinę potrzebuje zaledwie 3,7 sekundy. Sześciocylindrowa jednostka zamontowana pod maską tego auta ma cztery litry pojemności. Napęd przenoszony jest na tylne koła za pomocą pięciostopniowej manualnej skrzyni biegów. Sagaris potrafi rozpędzić się do 313 km/h.
Klatka bezpieczeństwa i kask
Brytyjski bolid wyróżnia się bardzo długą maską oraz krótkim, ściętym tyłem. Kabina położona jest bardzo nisko. Dodatkowo agresywności dodają mu poprzeczne wycięcia z przodu przypominające rybie skrzela, przedziwne płaszczyzny niektórych części nadwozia oraz światła o oryginalnych kształtach. Z boku uwagę zwracają przetłoczenia pomiędzy błotnikami i drzwiami. Całości dopełniają 18-calowe koła. Z tyłu szyba ostro przechodzi w pionową płaszczyznę, która stanowi tylną ścianę bagażnika. Reflektory mają kształt odwróconej litery „L". Niecodziennie wygląda również zamontowany w dolnej części nadwozia dyfuzor – przypomina raczej odpadający zderzak.
Zgodnie z tradycją brytyjskich aut sportowych z wyższej półki, w Sagarisie nie można liczyć na ABS (nawet za dopłatą). Nie ma też poduszek powietrznych, choć te można zamówić dodatkowo. Nad bezpieczeństwem kierowcy i pasażerów czuwają za to między innymi potężne 308-milimetrowe (z przodu) i 282-milimetrowe (z tyłu) tarcze hamulcowe, wszystkie wentylowane i nawiercane. Jest także profesjonalna klatka bezpieczeństwa oraz wspomagana elektrohydrauliką kierownica. Na kierowcę czeka też... wyścigowy kask.
Skóra i polerowane aluminium
A skoro o wnętrzu mowa, to dominuje w nim skóra oraz polerowane aluminium. Mamy tu klasyczne białe zegary, aluminiowe zakończenie dźwigni zmiany biegów oraz obszytą skórą rękojeść hamulca ręcznego. Skórzane są też fotele, kierownica oraz część kokpitu. Oprócz tego kierowca ma do dyspozycji między innymi komputer pokładowy, sprzęt audio firmy Pioneer z głośnikami NXT i Clarion oraz (o dziwo!) elektrycznie sterowane szyby i lusterka oraz klimatyzację (w opcji). Jest również bagażnik, ale w nim zmieścimy co najwyżej małą aktówkę.
Sagaris kosztuje ponad 300 tysięcy złotych. To sporo, choć znacznie mniej od konkurencyjnego holenderskiego Spykera, który za swój model życzy sobie... przeszło trzy razy więcej, choć jest minimalnie wolniejszy od brytyjskiej wyścigówki. Jeśli chcecie zaś spróbować swoich sił za kierownicą TVR, a ciężko wam będzie wysupłać sumkę z pięcioma zerami, wystarczy zagrać na przykład w „Gateway: Black Monnday". Będzie prawie jak w rzeczywistości...