Prawdziwy SUV po zabiegu upiększającym – nowy Jeep Cherokee
Bardzo trudno jest mierzyć się z czyjąś legendą. Choć w dzisiejszej motoryzacji takich kontynuatorów wieloletnich tradycji jest coraz mniej, to chyba najwięcej dziedzictwa sprzed lat możemy odnaleźć w samochodach marki Jeep. Przede wszystkim mam na myśli Wranglera, którego rodowód sięga lat czterdziestych. Ale zarówno Grand Cherokee, jak i mniejszy Cherokee nie są dostępne na amerykańskim rynku od wczoraj. I choć w Europie nadal marka Jeep jest czymś egzotycznym, to w Stanach Zjednoczonych jest jednym z symboli rodzinnych samochodów, dających sobie radę w każdych warunkach. Czy obecna generacja ma jeszcze cokolwiek wspólnego z tym, z czym kojarzy się pierwszy Wrangler czy Willys?
To już nie to samo, co kiedyś
Podczas prezentacji na odświeżonego Cherokee mieliśmy okazję prześledzić dość dokładnie ewolucję tego modelu na przestrzeni lat. Najstarszy model Cherokee, który został przywieziony specjalnie na tę prezentację, pochodził z roku 1975. Nadwozie było trzydrzwiowe, a sam samochód mierzył 467 centymetrów, choć z bliska wydawał się o wiele większy. To wszystko kwestia bardzo wysoko zawieszonego nad ziemią nadwozia oraz ogromnej prostokątnej maski. Pod nią skrywał się silnik V8 o pojemności 6,6 litra i mocy 215 koni mechanicznych. Napęd przekazywany był na cztery koła za pośrednictwem trzybiegowej skrzyni automatycznej.
Co nas zaskoczyło? Cherokee 43 lata temu był już wyposażony w hydrauliczne tarczowe hamulce z przodu. Patrząc na obecną generację, to – poza nazwą – ciężko znaleźć jakiekolwiek podobieństwa pomiędzy pierwszą a obecną generacją kompaktowego SUV-a Jeepa.
Odnosząc się do prapradziadka, najnowszy Cherokee jest krótszy o raptem 5 centymetrów. Silniki, które dostępne będą w Europie, będą dostarczały od 150 do 270 koni mocy. Samochód będzie miał oczywiście pięciodrzwiowe nadwozie i – zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli marki – nadal będzie sprawny w terenie, jak każdy prawdziwy Jeep. Co prawda protoplastami obecnego modelu nie mieliśmy szans pojeździć, to najnowszy Cherokee towarzyszył nam podczas podróży na drogach asfaltowych, szutrowych, a także podczas prawdziwych prób offroadowych.
Czy odnowiony Cherokee okazał się być godny legendy marki oraz czy zmiany dają mu szansę na rynkowy sukces?
Ciut inaczej, znacznie lepiej
Na początku przyjrzyjmy się zmianom wizualnym. Spoglądając na front najnowszego Cherokee, pierwsze, co rzuca się w oczy, to zmienione lampy główne, które połączono w jednym kloszu (dotychczas światła mijania i drogowe były rozdzielone z kierunkowskazami i światłami do jazdy dziennej). Ta zmiana wyszła kompaktowemu SUV-owi stanowczo na dobre, na całe szczęście lampy główne wykonane zostały w technologii FULL LED. Ponadto zmieniono także wygląd kloszy tylnych lamp – tutaj również szeroko zastosowano diody, zastępując tradycyjne żarówki – dzięki temu Cherokee prezentuje się o wiele bardziej współcześnie. Z racji tego, że bryła samochodu pozostała taka sama, postawiono na zabawę detalami: zmieniono klapkę wlewu paliwa, do oferty dołączył szklany dach panoramiczny, lekko odświeżono wygląd zderzaków oraz dodano listwy ozdobne zderzaków w kolorze tytanu.
Wszyscy decydujący się na nowego Cherokee będą mogli wybierać spośród 10 kolorów nadwozia oraz 5 wzorów felg aluminiowych – 19-calowe z polerowanym rantem zarezerwowano dla topowej odmiany Overland.
Po tych delikatnych zmianach kompaktowy SUV Jeepa wygląda dobrze, choć estetyka amerykańskiej marki przekonuje tylko określoną grupę klientów. Ważne jest również to, że charakterystyczne dla legendarnych terenówek elementy są tutaj widoczne i spójnie współgrają z całością, a nie są dodane „na siłę”.
Nowocześniej i praktyczniej
We wnętrzu samochodu zmian jest o wiele więcej. Obsługa multimediów na pewno będzie łatwiejsza i przyjemniejsza dzięki znacznie udoskonalonemu systemowi UCONNECT czwartej generacji. Bądźmy szczerzy – dotychczasowe rozwiązania ledwo nadawały się do użytku (również przez koszmarnej jakości polskie tłumaczenie), a tym razem możemy mówić o rewolucyjnej zmianie. Intuicyjność obsługi jak dla mnie stoi pod znakiem zapytania, ale wszystko działa poprawnie i wystarczająco szybko. Co ważne – dostępny jest Apple CarPlay® i Android Auto. Same ekrany multimedialne występują z ekranami dotykowymi o przekątnej 5 cali (wersja Sport), 7 cali (wersja Longitude) lub 8,4 cala (Limited i Overland).
Pomiędzy wciąż analogowymi zegarami możemy znaleźć monochromatyczny wyświetlacz komputera o przekątnej 3,5 cala lub kolorowy o przekątnej 7 cali. Konsola środkowa została przeprojektowana – znalazło się miejsce na wsunięcie smartfona, a materiały wykończeniowe w testowanych przez nas wersjach Limited i Overland były naprawdę dobrej jakości, choć oczywiście nie ma mowy o porównaniach z klasą premium, bo dolna część deski wykończona została czarnym, twardym plastikiem. Jednak ogólne wrażenie, jakie odnieśliśmy po zajęciu miejsca w kabinie, jest bardzo pozytywne – widać, że Jeep szykuje się do podwyższania standardu. Poza kilkoma nowymi schowkami, powiększono także do 570 litrów pojemność bagażnika – to o 70 litrów więcej niż w poprzedniku.
Skromna ale konkretna oferta silnikowa
Technicznie zmieniło się sporo. Po pierwsze – automatyczna skrzynia biegów, która ma aż 9 przełożeń, przez co bardzo łatwo dobiera odpowiednie – nawet podczas bardzo nierównej jazdy. Po drugie – silniki, czyli diesle o pojemności 2.2 litra i mocy 150 KM (tylko manual) lub 195 KM (tylko automat), których osiągi i praca zostały idealnie dopasowane do charakteru samochodu, choć mogłyby pracować trochę ciszej. O tym, że dostępny będzie napęd na wszystkie koła, nie wypada nawet wspominać, ale Jeep przygotował także opcję z napędem tylko na przednią oś – będzie dostępna z mocniejszym dieslem i automatem.
W 2019 do diesli dołączy benzynowy silnik turbo z wtryskiem bezpośrednim o mocy aż 270 KM i pojemności 2.0. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak będzie sprawowała się ta jednostka, szczególnie, jeśli chodzi o elastyczność i spalanie. Bo do diesli w tych kategoriach nie można mieć zastrzeżeń. Na razie nie słychać też żadnych głosów na temat ewentualnej wersji hybrydowej lub elektrycznej – taki rodzaj napędu zadebiutuje raczej dopiero z zupełnie nową generacją.
Bardziej miejski, wystarczająco terenowy
Podróżowanie nowym Jeepem Cherokee po utwardzonych drogach jest przede wszystkim komfortowe. Zawieszenie, zestrojone tak, by intensywnie wybierało nierówności, jednocześnie nie jest zbyt miękkie. Szybsze wejście w ciasny zakręt nie stanowi żadnego problemu – oczywiście – nadwozie lekko przechyli się do zewnętrznej, ale wciąż pozwala na poczucie stabilności i kontroli nad sytuacją.
Układ kierowniczy ma charakterystykę daleką od sportowego charakteru. Jednak dzięki temu, jak i dużej i mięsistej kierownicy, manewrowanie tym samochodem w miejskich warunkach nie stanowi problemu. W kabinie nieźle wyciszono szumy wiatru, ale pracujący silnik może dawać się we znaki, zwłaszcza powyżej 2000 obrotów. Wszystko jednak pozostaje w granicach akceptowalnej normy. To, czym przekonuje do siebie Cherokee z każdym kolejnym przejechanym kilometrem, to pewność prowadzenia i bardzo wysoki komfort resorowania.
Poza drogami utwardzonymi, a także w terenie (mówimy o prawdziwej jeździe na przełaj) Jeep – „jak to Jeep” – nawet na standardowych oponach drogowych świetnie dawał sobie radę.
Jak na SUV-a z amerykańskim rodowodem (chyba wszyscy wiemy, co w teorii to oznacza) kompaktowy SUV Jeepa daje się poznać na nowo jako dojrzała, przemyślana i dopracowana konstrukcja.
Poziomy wyposażenia dostępne w Polsce wyglądają następująco: listę otwiera wersja Sport, następnie wersje Longitude, Limited (najczęściej sprzedawana na całym świecie) oraz Overland. Absolutnie poza konkurencją pozostaje wersja specjalna Trackhawk®, która z miejskiego SUV-a tworzy prawdziwego terenowego twardziela, ze zwiększonymi kątami natarcia i zejścia, prześwitem, dodatkowym trybem pracy napędu 4x4 ROCK oraz znacznie mniej podatną na uszkodzenia i odpryski lakieru stylizacją.
Standard wyposażenia jest dość wysoki: od wersji Sport otrzymujemy lampy główne FULL LED, 8 poduszek powietrznych, 17-calowe felgi aluminiowe, a także bardzo bogaty pakiet systemów bezpieczeństwa. Mowa między innymi o asystencie pasa ruchu, monitorze martwego pola wraz z radarem ruchu poprzecznego za pojazdem oraz aktywnych systemach automatycznego hamowania.
Jeep Cherokee po liftingu pojawi się w sprzedaży jeszcze w roku 2018, natomiast do 2019 poczekać będą musieli chętni na wersje Sport oraz Trackhawk®. O cenach nie wiadomo jeszcze nic, natomiast powinny zostać podane w przeciągu najbliższego miesiąca.
Tak niewiele trzeba, by kompletnie się zmienić
Nowy Jeep Cherokee jest bodaj najbardziej terenowym samochodem spośród wszystkich kompaktowych SUV-ów dostępnych na rynku. Jest przy tym dobrze wyposażony już od wersji podstawowej, wygląda znacznie lepiej niż dotychczas, pomimo niewielu zmian, a nade wszystko podczas codziennych tras oferuje wysoki komfort i wystarczające osiągi. Mało dzisiaj jest samochodów w segmencie SUV, którym przed każdym zjazdem z asfaltu nie trzeba patrzeć pod zderzak i nie trzeba również zastanawiać się, czy napęd na cztery koła da sobie radę. W modelu Cherokee tych pytań nie trzeba stawiać, bo to auto po prostu jedzie tam, gdzie mu się każe. I choć mamy przeczucie graniczące z pewnością, że ten model pozostanie niszowym wyborem pewnej grupy ludzi, którzy po prostu chcą kupić Jeepa, to jednak w obecnej formie Cherokee ma szansę bez kompleksów konkurować z innymi SUV-ami na rynku, zwłaszcza marek subpremium.