Powrót na szczyt? Volkswagen Golf 2.0 TDI Bluemotion DSG
Na golfie można zarobić. Duże nagrody za zwycięstwa, premie, gaże z licencji i reklam sprawiają, że najlepsi golfiści liczą zarobki w milionach. Do tego dochodzi prestiż i uznanie w środowisku sportu, który ma etykietkę ekskluzywnego. Jest jednak jedna firma, która "na golfie" zarobiła prawdopodobnie kilkanaście razy więcej, niż najlepszy zawodnik. Mowa oczywiście o Volkswagenie. W 2012 roku na rynek weszła siódma generacja "króla kompaktów". Sprawdźmy jaki jest nowy Golf w wersji 2.0 TDI Bluemotion DSG.
Pierwsze spojrzenie na stylistykę nowego Golfa przypomina spotkanie dawno nie widzianego kumpla z sąsiedztwa. Patrzycie na niego i widzicie, że schudł, zmężniał, może nawet skorzystał z pomocy stylisty. Tych kilka zmian poprawiło jego wizerunek, ale to nadal dobrze wam znany gość i nie pomylicie go z nikim innym. W dodatku po dłuższej rozmowie stwierdzacie, że nie zamienił się w porywającego rozmówce i wciąż przynudza. Tak właśnie się czułem patrząc na Golfa siódmej generacji. Najnowsze dziecko Volskwagena jest bardziej wyraziste stylistycznie. Golf jest teraz kilka centymetrów niższy, ale dłuższy i szerszy. Stoi mocniej na ziemi, a jego sylwetka stała się optycznie lżejsza i dynamiczniejsza. Tę potrawę przyprawiono jeszcze kilkoma elementami nowego "Volkswagen style": geometrycznie zarysowane lampy z przodu i z tyłu, charakterystyczny grill z poprzecznymi żeberkami i wyraźne przetłoczenia blachy na masce i drzwiach karoserii. To wszystko wygląda świeżo i elegancko, ale jak zwykle w Golfie jest zachowawcze i niestety na dłuższą metę wieje nudą. Konserwatywna stylistyka niemieckiego kompaktu ma tylu samo zwolenników, co przeciwników, a Golf „siódemka” znów stanie się obiektem gorących rozmów.
Tym razem mniej długich dyskusji może wywołać środek nowego Golfa. We wnętrzu panuje porządek godny pozazdroszczenia - nie było to dla mnie zresztą żadnym zaskoczeniem. Ergonomia stoi na najwyższym poziomie, rozplanowanie wszystkich guzików i pokręteł nie budzi zastrzeżeń. Nawet kierowca przesiadający się tu z auta innej marki, może szybko zaadaptować się w nowym środowisku. Dawno nie czułem się tak dobrze w samochodzie. Pozycja za kierownicą jest znakomita. Rozsiadłem się wygodnie i z łatwością dopasowałem wygodny fotel oraz położenie kierownicy do swoich preferencji mimo, że mam ponad 190 centymetrów wzrostu. Sama kierownica również zasługuje na chwilę uwagi, jej wieniec spłaszczony na dole, niczym w Scirocco, znakomicie leży w dłoni i ma niewątpliwy urok.
Wróćmy do tematu stylistyki, bo tu czekało mnie miłe zaskoczenie. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to fortepianowa czerń, która dominuje na desce rozdzielczej i kierownicy. Wygląda świetnie, chociaż nie jest zbyt praktyczna. Można z niej zdejmować odciski palców bez dodatkowych przyrządów, a kurz widać na niej jak pod lupą. Cała deska rozdzielcza zrobiona jest z bardzo dobrej jakości materiałów. Plastiki są miękkie i nie wydają z siebie nawet najmniejszych skrzypień. Kolorystyka? Niestety króluje ulubiona przez projektantów Volkswagena czerń i szarość. Jedynie eleganckie srebrne obwódki dodane wokół zegarów, nawiewów powietrza, czy ekranu nawigacji starają się wyprzeć ponury nastrój. Chociaż design nie porywa, a panujący porządek przywodzi na myśl muzeum, można się tu dobrze poczuć, a wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Wielbiciele chomikowania przedmiotów w samochodowych schowkach również nie poczują się zawiedzeni. Do tego kieszenie w drzwiach wyścielone są tkaniną, która ma praktyczne zastosowanie - pomaga wygłuszyć hałasy i nie jest podatna na zarysowania przewożonymi drobiazgami.
Poprzednie generacje kompaktowego Volkswagena nie rozpieszczały aż tak przestrzenią. Teraz można pozwolić sobie na większe porcje podczas obiadu, a nawet odpuścić co drugie zajęcia fitness. Przestrzeni jest więcej dzięki zwiększeniu rozstawu osi oraz poszerzeniu karoserii Golfa. Miejsca z przodu nie zabraknie nikomu, kto nie jest graczem NBA. Z tyłu jest nieco gorzej. Możecie spróbować usadzić tam trójkę znajomych, ale po podróży możecie stracić ich sympatię. Optymalną ilość miejsca z tyłu mają dwie osoby. Korzystanie z tylnej kanapy utrudnia bardzo wysoki i szeroki tunel środkowy. By przełożyć nad nim stopę, trzeba unieść nogę naprawdę wysoko. Są lepsze miejsca do uprawiania gimnastyki niż samochód. Bagażnik pomieści 380 litrów – nie jest duży, ale ma regularne kształty.
Testowy VW Golf VII napędzał silnik Diesla. Ech, co to kiedyś było. O trzech literkach "TDI" na tylnej klapie marzyło wielu polskich kierowców. Golf "w dieslu" brylował na giełdach, w komisach i aukcjach internetowych. Czy dziś również warto patrzeć przychylnie na dwulitrowego ropniaka? Tak! W Golfie sprawuje się znakomicie, jest dobrze wyciszony, nie wibruje, a 150 koni mechanicznych sprawnie napędza samochód. W połączeniu z sześciobiegową skrzynią DSG, zapewnia komfort i niezłe osiągi. Rozpędzenie Golfa do 100 km/h na suchym, ale zmrożonym asfalcie zajęło 8,9 sekundy. Elastyczność również nie budzi zastrzeżeń - przyspieszenie od 60 do 100 km/h na IV biegu zajmuje 5,6 sekundy. Skrzynia sprawnie redukuje biegi, a wyprzedzanie przebiega bezstresowo w czym pomaga duży moment obrotowy.
Wersja Bluemotion, wyposażona między innymi w system Start&Stop ma być uosobieniem oszczędności. Owszem, Golf w tej wersji nie pali dużo. W trasie zejdzie do 5,5 litra na każde 100 kilometrów, a w mieście weźmie dwa litry więcej. Biorąc pod uwagę mocny silnik i automat nie jest to zły wynik.
Jeśli jeździliście Golfem, to wiecie, że zawsze prowadził się poprawnie i …tyle. Taki klasowy prymus, nieco pozbawiony radości z jazdy. I tu nowy VW Golf znów mnie zaskoczył. Nie mogłem uwierzyć, że na kierownicy nadal widzę logo Volkswagena. Dzięki kuracji odchudzającej „siódemka” straciła około 100 kilogramów. Efekt? Samochód prowadzi się z zaskakującą lekkością. Kompakt z Wolfsburga jest odpowiednio komfortowy i znakomicie radzi sobie z dziurawymi jak ser wiejskimi drogami. Wszystkie próby, które wymyśliłem dla Golfa, zdał wzorowo. Nie robią na nim wrażenia ostre zmiany kierunków jazdy i szybko pokonywane zakręty. Podczas ostrych manewrów pojawia się lekka nadsterowność, ale w stopniu łatwym do opanowania i dającym kierowcy jeszcze więcej fun’u z jazdy. Progresywne wspomaganie kierownicy daje niezłe czucie drogi, a w codziennych warunkach Golf jest na drodze stabilny niczym chiński mur. Tak znakomite połączenie prowadzenia z komfortem przywodzi mi na myśl BMW. Czyżby inżynierowie Volskwagena wybrali się na korepetycje do kolegów z Bawarii? Tego się nie dowiemy, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że nowy VW Golf daje dużo frajdy z jazdy.
Najnowszy kompaktowy Volkswagen zaskoczył mnie już kilkukrotnie. Nie uwierzycie, ale potrafił to zrobić po raz kolejny. Golf, którym miałem okazję jeździć, był naszpikowany systemami, które naprawdę umilały jazdę i wpływały pozytywie na bezpieczeństwo. Aktywny tempomat utrzymuje prędkość i cały czas pilnuje odległości od samochodu poprzedzającego. Front Assistant potrafi nawet przyhamować samochód gdy uzna, że zbyt szybko zbliżamy się do jakiejś przeszkody. Co prawda raz zahamował niespodziewanie na końcu stromego zjazdu do parkingu podziemnego, ale nie udało mi się tego efektu więcej powtórzyć. Asystent pasa ruchu dba, by nie opuszczać swojego pasa w niekontrolowany sposób. Do jego wpływu na kierownicę trzeba się przyzwyczaić - mnie nie przypadł do gustu, więc szybko go wyłączyłem. Komputer może również monitować zmęczenie kierowcy poprzez analizę jego aktywności za kierownicą. Kiedy uzna, że powinniście zrobić sobie przerwę, zaprasza na kawę. Żeby nie było tak sielankowo - mimo, że to on zaprasza, niestety nie płaci rachunku.
Te systemy działają naprawdę nieźle, jednak na mnie największe wrażenie zrobił wielki 8,5 calowy ekran komputera, który zaskoczył mnie nie tylko przyjemną grafiką, ale również swoim działaniem. Pracuje z fantastyczną płynnością i precyzją, lepiej niż w niejednym smartfonie. Ekran pozwala obsłużyć radio i nawigację oraz wprowadzić wszelkie zmiany w działaniu samochodu. Umożliwia również obejrzenie filmu wideo, a jeśli sprzęgnięcie z komputerem pokładowym swój telefon, to przypomni o jego zabraniu ze sobą. Przydatne przypomnienie. Sądziłem również, że Golf będzie chciał wysłać do mnie smsa, kiedy dłużej nie będę nim jeździł, niestety tej opcji nie ma nawet za dopłatą. Na uwagę zasługuje również aktywny system oświetlenia ukryty pod kloszami przednich reflektorów. Bi-ksenony znakomicie oświetlają drogę, dopasowując snop światła do prędkości i doświetlając wnętrze zakrętu.
Nadszedł czas na kalkulację. Zimny prysznic sprawiłem sobie sam, wystarczyło jedno spojrzenie w cennik. Moje oczy otworzyły się szeroko... Testowany egzemplarz kosztuje ponad 130 tysięcy złotych. To drogo, bardzo drogo. Moim zdaniem tej kwoty nie usprawiedliwia bardzo bogate wyposażenie. Nawet jeśli skreślimy z listy wszystkie opcje, otrzymamy 101 300 złotych za wersję bazową 2.0 TDI Bluemotion DSG Highline. Za tę kwotę można pozwolić sobie już na równie dobrze wyposażony samochód klasy średniej. Na szczęście cena wersji podstawowej już nie straszy tak bardzo (59 990 zł), a auto nawet w bazowej wersji jest już nieźle wyposażone. Producent montuje w nim m.in. klimatyzację, system Start&Stop, XDS, ABS, ASR, ESP, 7 poduszek, elektrykę szyb i lusterek i wiele innych przydatnych gadżetów.
Gwiazda paryskiego salonu zaskoczyła mnie niejeden raz. VW Golf na prawdę daje radę. Z zewnątrz nadal konserwatywny, może odrobinę nudny, ale znacznie lżejszy i nowocześniejszy. Zrywa bardzo powoli ze stylistyką starszych generacji. Jest świetnie wykonany, obszerniejszy i ma ciekawsze wnętrze. Jednak najwięcej zmian zaszło w osobowości tego samochodu. Niemiecki kompakt, który był uosobieniem poprawności, w końcu wzbudza u kierowcy emocje. Siedzi się w nim naprawdę przyjemnie, a Golf daje sporą dawkę radości z jazdy. Volkswagen pokazał, że nadal zna się "na golfie", bo wyprodukował naprawdę dobry samochód.