Porsche Macan Turbo - świeci przykładem
Już jesienią zeszłego roku, po prezentacji w Los Angeles, można było przypuszczać, że Porsche Macan stanie się hitem. Niecały rok później dostajemy do testów wersję Turbo, by stwierdzić, że to jeden z najlepszych małych SUVów, jakie można obecnie kupić. Dlaczego?
Producenci samochodów wymyślili sobie ostatnio, że nie będą ze sobą konkurować. Tworzą produkty bezkonkurencyjne. Jak? Kreując nisze, w których ich samochód jest „pierwszy na świecie” i „najlepszy w swojej kategorii” – tak powstał choćby Mercedes CLA. Porsche poszło tym tropem i stworzyło model Macan (czyt. Makan), czyli kompaktowego SUVa sportowego. Zdaniem niektórych może to być po prostu „kolejny crossover”. Czy aby na pewno? Otóż nie.
Zacznijmy od wyglądu zewnętrznego. Widać w nim rodowód marki i nawet jeśli pozbawić go wszystkich emblematów z łatwością rozpoznamy, że to nowe Porsche. Już przed premierą zyskał przydomek „Baby Cayenne” i faktycznie tak wygląda. Inspiracje pochodzą też z 918 Spider, jak choćby budowa tylnych reflektorów, ale doszukamy się również skojarzeń z Panamerą czy 911.
Wielkie wloty na przodzie i masywne nadkola dodają agresji, linia boczna jest zwarta i elegancka, a tył z czterema rurami wydechowymi, dyfuzorem i wąskimi lampami zdradza, że nie mamy do czynienia ze zwykłym samochodem. To Macan w wersji Turbo, którą dekonspirują choćby detale – czerwone zaciski hamulcowe czy chromowane obramowania szyb. Wygląda świetnie, choć wciąż łatwo pomylić go z nadjeżdżającym z przeciwka Cayenne.
Wnętrze wyda nam się znajome, o ile wcześniej mieliśmy do czynienia z którymś z nowych modeli Porsche. Możemy więc liczyć na sportowy charakter, świetną jakość, wygodę i funkcjonalność – o ile lubicie tony przycisków. Podoba mi się fakt, że wszystko jest w zasięgu ręki i nie musimy zagłębiać się w jakieś skomplikowane, wielopoziomowe menu, ale przez to spędzimy trochę czasu zanim włączymy choćby zwykłe światła awaryjne. Nasz Macan wyposażony został w system multimedialny z ekranem o wysokiej rozdzielczości. Niestety zabrakło polskiego menu, a i reakcja na dotyk mogłaby być lepsza. Na tylnej kanapie jest na pewno mniej miejsca niż w limuzynach, a opadająca linia dachu będzie przeszkadzać wyższym pasażerom.
Kierownica świetnie leży w dłoniach, a zegary są przejrzyste – obowiązkowo z centralnie umieszczonym obrotomierzem i stacyjką z lewej strony. Z prawej strony zegarów znalazł się wyświetlacz kierowcy, na którym możemy, bez rozpraszania się, spojrzeć na mapę czy spalanie. Fotel reguluje się w aż 18-tu kierunkach, dzięki czemu możemy zająć wyjątkowo wygodną pozycję, dostrajając również wysokość i oddalenie koła kierownicy. Samochód zapamięta do 3 takich ustawień, zarówno dla kierowcy, jak i pasażera.
Pod maską znajduje się znany z Panamery silnik V6 biturbo o pojemności 3.6l. Generuje on pokaźne 400 KM i przyspiesza praktycznie zawsze, bo maksymalny moment obrotowy, równy 550 Nm, dostępny jest już od 1350 obr./min i pozostaje praktycznie niezmienny aż do 4500 obr./min. Osiągi są więc fenomenalne. Ścigając się spod świateł, nieczęsto znajdziecie godnego rywala. Zazwyczaj, kiedy spojrzymy w lusterko, wszyscy są dziwnie daleko w tyle. Dostaliśmy wersję z pakietem Sport Chrono, dlatego też pierwsza setka pojawia się już po 4,6 sekundy. Przyspieszenie wciska w fotel, jednak jest płynne i nie przeraża kierowcy - może jedynie pasażerów.
Moc zachęca do sprintu, choć nie pozostanie to bez wpływu na konsumpcję benzyny. Taka zabawa zaowocowała spalaniem na poziomie 16,8 l/100 km i ani myślała się zatrzymać. W praktyce, w mieście spalimy średnio 12-13 l/100 km, a jadąc równym tempem, na drodze ekspresowej, nie mniej niż 10 l/100 km. Ktoś, kto kupuje jakiekolwiek Porsche w wersji Turbo musi się z tym liczyć, ale wrażenia jakie dają te samochody w pełni usprawiedliwiają ich paliwożerność. Właściwie należałoby stwierdzić, że samochód jest całkiem oszczędny jak na swoje osiągi.
Macan mruczy jak rasowe Porsche i tak też się prowadzi. Przez większość czasu będzie spokojnym i wygodnym autem, niekoniecznie prowokującym do ostrej jazdy. Najwięcej emocji dostarczy nam jednak tryb Sport Plus, który wyostrzy charakterystykę silnika i zawieszenia. Układ kierowniczy jest precyzyjny i pozwala z łatwością pokonywać zakręty, nawet z większymi prędkościami. Dopiero przy hamowaniu wyczujemy, że prowadzimy ciężki samochód - 1925 kg stawia opór, ale to nic z czym 360-milimetrowe tarcze z przodu i 356-milimetrowe z tyłu miały by sobie nie poradzić. Moc przenoszona jest na koła przez 7-stopniową skrzynię automatyczną PDK – nie ma możliwości zamówienia manualnej skrzyni, ale jeśli chcemy, możemy zmieniać biegi łopatkami za kierownicą.
„Baby Cayenne” prowadzi się świetnie i nie brak mu mocy, ale jeśli ktoś wolałby auto typowo sportowe, powinien sięgnąć po coś lżejszego i niższego. To crossover, a taki samochód kupujemy, by dojechać bezdrożami do domu pod miastem, wjechać pod górkę w zimie bądź do lasu na ulubione miejsce do biwakowania. W terenie, po wciśnięciu przycisku Off-Road, pneumatyczne zawieszenie podnosi się o 40 mm. Pracuje wtedy bardziej miękko, a systemy wchodzące w skład Porsche Stability Management zapewnią odpowiednią trakcję. Na wzniesieniach pomoże z kolei system Porsche Hill Control, dzięki któremu zjedziemy ze wzgórza z ustaloną prędkością – od 3 do 30 km/h.
O ile postaramy się o terenowe opony, Macan poradzi sobie z większością stawianych mu zadań i polegnie dopiero w ekstremalnych warunkach - podczas długiej przeprawy przez lasy, rzeki czy błoto. Zresztą, wśród właścicieli Macanów raczej nie spotkamy wielu entuzjastów takiej rozrywki, choć kto wie? Wszak w Rajdzie Transsyberyjskim Cayenne biorą udział nader często, tyle że mocno zmodyfikowane.
Wydaje się, że najnowsze Porsche jest całkiem praktyczne. Wszechstronność zapewni też elektrycznie otwierany i zamykany bagażnik o pojemności 500 litrów z możliwością rozszerzenia do 1500 litrów po złożeniu siedzeń. Z racji opadającej tylnej szyby, nie jest on wyjątkowo pakowny, ale dopuszczalna ładowność wynosząca 500 kg też nie pozwoli zrobić z Macana woła roboczego – komplet pasażerów z bagażem na dwutygodniowe wakacje to maksimum jego możliwości.
Producent zadbał o wygodę. Znajdziemy tu dwustrefową klimatyzację, podgrzewane i wentylowane fotele, jak również aktywny tempomat z regulacją odległości od samochodu przed nami. Szkoda tylko, że większość udogodnień jest dostępna w opcji, przez co bez dopłaty nie dostaniemy nawet nawiewu na tylną kanapę. W samochodzie za 400 tysięcy złotych! Audiofilów zadowoli z kolei składające się z 14 głośników nagłośnienie BOSE, które brzmi naprawdę czysto i eksponuje każdy dźwięk kompozycji, choć w domyślnym ustawieniu odtwarza zbyt dużo tonów wysokich.
Macan Turbo, z racji charakteru, należałoby zestawić z Range Roverem Evoque i, ze względu na wspólne cechy konstrukcji, Audi Q5. Pod względem osiągów, Macan zostawia konkurencję w tyle, a oryginalnym stylem dorównuje mu jedynie Evoque.
Pozostaje jednak kwestia ceny. Evoque to wydatek minimum 186 600 złotych, najmocniejszy kosztuje ok. 200-245 tysięcy złotych, w zależności od wersji wyposażenia. Audi Q5 – minimum 140 300 złotych, natomiast w topowej wersji SQ5 trzeba wyłożyć 280 400 złotych. I w tym momencie wkracza Porsche, atakując nas ceną minimalną w granicach 287 tysięcy i aż 396 900 zł za Turbo, przy czym to dopiero początek konfiguracyjnego szału. Panowie ze Stuttgartu lubią życzyć sobie za dodatki astronomicznych dopłat. Najtańszy, zwany „Usługi online”, kosztuje 221 euro, ale większość startuje z pułapu około 500 euro i zatrzymuje się dopiero przy 5900 euro za Hi-endowy system Surround firmy Burmester.
Porsche Macan Turbo to świetny crossover dla najbardziej wymagających klientów, ale w parze z wysoką jakością idzie również cena, która jest wyraźnie wyższa od potencjalnych konkurentów. Jeśli szukacie wysokiej jakości wykonania i piorunującego przyspieszenia w samochodzie, który zabierze całą rodzinę na wakacje - faktycznie ciężko o alternatywę w tym segmencie. Jeśli jednak to nie osiągi są dla Was najważniejsze, propozycja Audi i Land Rovera będzie bardziej niż wystarczająca, a pozwoli zaoszczędzić dobre kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Redaktor