Porsche Cayman S - czy to ma sens?
Jaka jest recepta na miłość? Jedni mówią, że przez żołądek do serca, więc teoretycznie powinna wystarczyć dobra restauracja. Jednak inni obalają tę teorię i uważają, że podczas uwodzenia nie należy celować w żołądek, tylko nieco niżej... Ale czy w Porsche Cayman S można się w ogóle zakochać?
Porsche to kawał historii, która sięga 1931 roku. Właśnie wtedy Ferdinand Porsche postanowił produkować samochody i sam chyba nawet nie spodziewał się, że jego marka stanie się obecnie pożądana jak autograf Presley’a. Porsche do dzisiaj zachowało garbatą linię nadwozia i pomimo wielu nowych modeli, twarzą marki pozostała 911 Carrera. Dlatego z ciekawością odebrałem kluczyki do Caymana S. Złośliwcy widzą Carrerę jako coś w rodzaju spektakularnej rezydencji, koło której została wybudowana kurna chata ogrzewana żarówką o mocy 200W. Nie muszę chyba już dodawać, że tą kurną chatą jest właśnie Cayman - ten model dostał poniekąd łatkę Porsche dla ubogich, takiej namiastki 911. Jednak w tym miejscu muszę coś sprostować.
PORSCHE CAYMAN S – DLA KAŻDEGO?
Najtańsza wersja Caymana kosztuje ponad 259 000zł. Mocniejszy Cayman S to już wydatek przekraczający 322 000zł, a więc z ludźmi ubogimi nie ma nic wspólnego. Ośmielę się nawet stwierdzić, że nie jest namiastką 911, tylko ciekawą alternatywą...
Zająłem miejsce na fotelu kierowcy. Właściwie to wręcz wpadłem w niego. W aucie jest dość ciasno, a kierowcę otula deska rozdzielcza z rozbudowanym tunelem centralnym. Mimo tego po chwili zająłem wygodną pozycję, a do niskich osób nie należę. Musiałem się jednak jeszcze zmierzyć z milionem upchanych koło siebie przycisków na konsoli – szczególnie te od klimatyzacji wymagały przyzwyczajenia ze względu na poziomą orientację. Pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy dotyczyła uchybień w wykończeniu wnętrza. A raczej ich braku. Użyte materiały były świetne, z kolei spasowanie to oznaka perfekcji. Prócz foteli, nawet deska rozdzielcza została pokryta miękką skórą – zgrabny szew tylko podkreślał smak całości. Mimo, że nie jestem fanem czarnych wnętrz, to w tym aucie taka kolorystyka pasowała. Srebrne wstawki z metalu były czymś w rodzaju pieprzyka na twarzy u Cindy Crawford i idealnie komponowały się z całością. Ale gdzie te oszczędności, skoro auto ma być tylko cieniem Carrery? Cóż, nie ma. Cayman jest świetnie wykonany i podobnie jak 911 – do każdego klienta podchodzi indywidualnie. Utwierdziłem się w tym, gdy spojrzałem na cennik – za auto trzeba sporo zapłacić, ale prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy przyjdzie je doposażyć. Niestety - ceny dodatków odpychają, a w standardzie nie ma za wiele. Za same czujniki parkowania z przodu i z tyłu można sobie sprawić wczasy w Kenii. A to jeszcze nie koniec – cena skórzanej tapicerki dochodzi do nawet 5600 euro, choć moim faworytem i tak są hamulce wykonane z tego samego materiału, co mój wazon w salonie – z ceramiki. Z tym, że on nie kosztował blisko 10 000 euro. Nawigacja satelitarna, lakier metaliczny, czy owy kokpit, pokryty skórą, którą przed chwilą się zachwycałem to kolejne, grube tysiące. Na ich tle kwoty rzędu kilkuset euro są jak napiwek, ale po zsumowaniu nawet one przerażą – tempomat, tylna wycieraczka, elementy kokpitu w kolorze nadwozia, czy inne tło cyferblatów… Oczywiście długo można tak wymieniać. Znajdą się za to dodatki, które są warte swojej ceny. Musiałem jednak ruszyć autem z miejsca, żeby do tego dojść.
TAK, TO JEDNAK PORSCHE
Stacyjka standardowo po lewej stronie, przekręcam kluczyk, chwilę czekam i… a jednak. Cayman też potrafi wywołać dreszcze. Chwilę po rozruchu silnik wydaje taki dźwięk, jakby zaraz miał się rozsypać, ale jego warkot szybko zmienił się w dużo bardziej wymowne brzmienie. Czym Cayman S różni się od zwykłej wersji? Przede wszystkim właśnie motorem. 3.4l pojemności, „sucha miska olejowa”, zmienny skok zaworów VarioCam Plus, zmienne fazy rozrządu i bezpośredni wtrysk paliwa… Co to daje? Czystą moc 325KM przy 7400 obr./min. – bez żadnych turbosprężarek i podobnych wynalazków. Z kolei moment obrotowy 370Nm jest dostępny w przedziale 4500-5800 obr./min. Silnik nie ma wiele pracy, ponieważ auto w około 44% zostało wykonane z aluminium. Nie mogłem się oprzeć przed sprawdzeniem całości na drodze.
Cayman zmienia zwykłą trasę z pracy do domu w prawdziwą rozrywkę! Na niskich obrotach we wnętrzu jest stosunkowo cicho, jednak wystarczy zbić dwa biegi w dół i wcisnąć pedał gazu w podłogę, by dojść do prostego wniosku: „po co mi Carrera?!”. Auto wypluwa spaliny z układu wydechowego z takim hukiem, że okoliczne ptaki zdychają podczas lotu, a kierowca jest wciskany w fotel impetem startującej rakiety! Zaledwie 30cm za plecami pracuje serce auta – benzynowy bokser. Dzięki temu, że został umieszczony centralnie, Cayman S ma bagażnik z przodu oraz z tyłu, jest genialnie wyważony i dosłownie łamie prawa fizyki. A to jeszcze nie wszystko!
Dwusprzęgłowy automat PDK wymaga słonej dopłaty w wysokości blisko 3500 euro, ale warto wyłożyć te pieniądze. Podobnie, jak na pakiet Sport Chrono sprzężony z PDK. Prócz dodatkowego zegarka na konsoli, kierowca otrzyma wtedy dynamiczne mocowanie skrzyni biegów oraz jej podrasowany styl pracy – z międzygazem i sportową charakterystyką na czele. Nie mogłem oprzeć się PDK – ona wręcz strzela poszczególnymi biegami jak AK-47 amunicją. Prędkość pracy przekładni jest zawrotna, świetnie interpretuje intencje kierowcy i w połączeniu z urzekającym silnikiem pozwala osiągnąć pierwszą setkę w 4.9s. Ma jednak jedno „ale”. Standardowo podczas spokojnej jazdy stara się utrzymywać motor poniżej 2000 obr./min. a w momencie puszczenia pedału „gazu” momentalnie wrzuca bieg jałowy… Po co? Ma to pomóc w oszczędzaniu paliwa. Porsche argumentuje to tym, że Cayman S nie hamuje wtedy silnikiem, tylko bezwładnie jedzie dalej – i może pokonać większą odległość. Mimo tego szczególnie w mieście jest to trochę denerwujące. Auta rzadko poruszają się płynnie, PDK wtedy ciągle „wrzuca na luz”, a po ponownym muśnięciu „gazu” chwilę trzeba czekać na odpowiedni bieg. Sprawę można jednak bardzo łatwo rozwiązać – wystarczy znaleźć przycisk z napisem „Sport” na tunelu centralnym.
KILKA TWARZY W JEDNYM AUCIE
Standardowy tryb jest idealny do spokojnej jazdy. Przy bardzo delikatnym traktowaniu Cayman S zadowala się wtedy około 10l paliwa na 100km. Nieźle, ale już nieco cięższa noga podbije średnie zużycie benzyny do 12l/100km. Warto tutaj dodać, że zalecana jest ta 98-oktanowa. Jednak dopiero w trybie sportowym Cayman S czuje, że żyje. Skrzynia PDK nieznacznie opóźnia przełączanie biegów, jest gotowa na nagłe przyspieszenia i nie jeździ na biegu jałowym. Efekt? Średnie spalanie wzrasta o około 1-2l/100km, ale auto urzeka na każdym kilometrze. Szybko zrywa się podczas wyprzedzania, a gdy trzeba – uspokaja się. I tak jest, dopóki nie kliknie się niepozornego przycisku „Sport Plus”…
Początkowo nic takiego się nie dzieje, ale nie trzeba długo czekać… Zawieszenie zmienia charakterystykę, wskazówka obrotomierza nagle strzela z 2000 na 5000 obr./min., silnik wypluwa z siebie ryk na pół Europy, a ja zaczynam się zastanawiać, czy użycie prawej stopy jest teraz w ogóle bezpieczne. Cóż, ryzykuję i… na boga! Skrzynia PDK wyciska teraz z motoru jeszcze większe możliwości! W kabinie nic nie słychać z powodu huku silnika, pierwsza setka pojawia się o 0.2s szybciej niż w pozostałych trybach jazdy, po kolejnych 5 sekundach Cayman S dochodzi do 160km/h, a potem to już świat zaczyna się rozmazywać jak po ostrym Sylwestrze… Tylko PDK przypomina brutalnie o sobie sportową zmianą biegów, która szarpie autem jak w F1… To niesamowite ile radości z jazdy oraz adrenaliny potrafi dać ten niepozorny samochód! W zakrętach trzyma się drogi jak przyklejony, a w skrajnych sytuacjach i tak można liczyć na kontrolę trakcji PSM. To zabawne, ale jej skrót przypomina angielskie oznaczenie zespołu napięcia przedmiesiączkowego PMS, jednak sama kontrola trakcji działa bez zarzutu. Daje nawet kierowcy chwilę podczas poślizgu - gdy ten sobie nie poradzi, to elektronika wkracza do akcji. Jednak Cayman S prowadzi się bardzo przewidywalnie i nie ma większych problemów z jego opanowaniem. Trzeba tylko pamiętać, że duża moc jest tutaj przekazywana tylko na tylne koła, i w zakrętach auto bywa nerwowe. Ale czy tak ostry samochód sprawdza się w ogóle w codziennej eksploatacji?
Cóż, do auta wsiądą tylko dwie osoby, dlatego nie potrzebują wiele miejsca na bagaż. Przedni kufer ma 150l i bez problemu zmieści dużą torbę podróżną. Tylny oferuje z kolei 275l, ale jego przestrzeń jest nieregularna. Mimo tego dwie osoby bez problemu powinny się zapakować. Schowków brakuje za to wewnątrz Caymana. Największe są w drzwiach i przed pasażerem. W okolicach nóg znalazło się również miejsce na niewielką siatkę. Sporo mniejsze skrytki można znaleźć w podłokietniku i tunelu centralnym, ale przydałyby się jeszcze jakieś kieszenie na ściance za fotelami oraz schowki na drobiazgi, telefon, karty parkingowe… Z drugiej strony - nigdy nie można mieć wszystkiego. Gniazdo 12V również znalazło się w dziwnym miejscu – w schowku przed pasażerem. Ładując telefon kierowca ma dwie możliwości – zamknąć go w schowku i nie słyszeć kto dzwoni, lub wystawić na zewnątrz i przytrzasnąć kabel ładowarki klapką schowka. W sumie jest jeszcze trzecia możliwość – nie ładować telefonu w aucie. A jak małe Porsche radzi sobie na dziurawych, polskich drogach?
20-calowe alufelgi mogą kosztować nawet ponad 5600 euro, jednak w Caymanie S standardowo kierowca dostaje 19-stki. Owszem, zawieszenie jest twarde, ale nawet z tak dużymi kołami auto zaskakuje. Wjeżdżając na drogę z kostki brukowej pamiętającą czasy II Wojny Światowej zastanawiałem się, czy któryś z moich znajomych jest kręgarzem, bo może być mi potrzebny. Tymczasem Cayman S nie przejął się specjalnie kiepską nawierzchnią, a rozsądna wysokość zawieszenia bez problemu pozwala mu nawet wjeżdżać na krawężniki. Cóż – brawo!
Co ciekawe – Porsche ugięło się też pod naciskiem ekologów, Cayman S gaśnie przy każdym zatrzymaniu. Zepsute Porsche? Nic z tych rzeczy – wszystkie wersje mają w standardzie system Auto Start/Stop włączający i wyłączający silnik. Szczególnie w korkach ma to pomóc oszczędzić paliwo – taka moda współczesnej motoryzacji. Układ rekuperacji odzyskujący energię elektryczną również jest standardem.
Czy w Porsche Cayman S można się zakochać? Tak. Wystarczy wlać mu do baku trochę benzyny i ruszyć przed siebie, żeby nawet fotoradary ustawione co skrzyżowanie przestały martwić. Przynajmniej do momentu zakończenia przejażdżki. Cayman jest czymś w rodzaju sportowca ubranego w obcisły strój do joggingu, który w walizce ma marynarkę – po biegu przebiera się w nią i chwilę później idzie do pracy. To auto odnajdzie się zarówno na torze jak i w codziennym życiu – a mało który samochód to potrafi. Jednak czy Cayman S jest gorszy od 911 Carrera? Hmm… to tak jakby spytać: „Wolisz Megane Fox, czy Jessicę Alba?”. Czasem wybór jest tak trudny, że rozwiązanie jest jedno – wstrzymać się od głosu. To po prostu dwie, zupełnie różne koncepcje aut sportowych.