Pick-up po japońsku - ISUZU D-MAX
Zainteresowanie pick-upami osiągnęło szczyt po wprowadzeniu przepisów podatkowych dotyczących odliczeń pełnego VAT-u. Głównymi nabywcami nie byli farmerzy, a przede wszystkim drobni przedsiębiorcy. Wydawać by się mogło, że moda na te ciężarówki, a raczej pseudociężarówki już się skończyła. Nic bardziej mylnego. Odkąd po raz kolejny przepisy podatkowe się zmieniły i nie montuje się już "kratek" w osobówkach, pick-upy o zacięciu terenowym cieszą się dużym powodzeniem.
Mało znana w Polsce marka Isuzu, zaczęła ekspansję na naszym rynku dwa lata temu, zaczynając od sprzedaży modelu D-Max po face-liftingu. Nie wszyscy jednak wiedzą, że sercem japoński producent gości u nas już od dłuższego czasu – w Oplach wykorzystywane są wysokoprężne silniki Isuzu. Z zapowiedzi tej egzotycznej marki wynika, że w ciągu 3 lat chce znaleźć się w pierwszej trójce sprzedaży segmentu pick-upów w Polsce. Na pewno nie będzie łatwo przebić się przez konkurencję. Został jeszcze rok do osiągnięcia szczytu. Być może zapowiedziana kolejna modernizacja pick-upa przyczyni się do sukcesu rynkowego tej marki...
Nie tylko wygląd
Faktem jest, że stylistyka nadwozia to rzecz indywidualna i każdemu co innego przypada do gustu. Model D-Max wygląda jak rasowy pick-up o zacięciu terenowym. Przód jest stonowany i prosty – pionowo osadzone reflektory, duża atrapa chłodnicy i wlot powietrza na masce. Chromowane dodatki nadają delikatnej agresywności. Biorąc pod uwagę konkurencję, najbliżej mu do Forda Rangera i to nie tylko wizualnie. Podobieństwo jest także w sposobie prowadzenia i wrażeniach z jazd. Isuzu jeździ jak prawdziwy pick-up. Czasem sprawia wrażenie toporności, ale to ciężarówka przygotowana do zadań specjalnych.
Wymagania w stosunku do tego typu aut, przeznaczonych do ciężkiej pracy terenowej, z założenia są proste: ma być tanio, solidnie i zapewne mało awaryjnie. W praktyce okazuje się, że te założenia mijają się z rzeczywistością. Pick-upy coraz częściej zmierzają w kierunku bulwarowych SUV-ów. Auto pokroju D-Maxa powinno być jednak trwałe i odporne na ciężką pracę w terenie. W ofercie producentów muszą być wersje nadwoziowe i wyposażeniowe, które spełnią wymagania właściciela firmy budowlanej… czy prezesa małej firmy. To na pewno szansa dla D-Maxa. Dostępne są różne aranżacje kabiny (pojedyncze, podwójne), rozmiary skrzyni ładunkowej, wersje wyposażenia, czy też rozwiązania napędu. Testowane Isuzu w najbogatszej wersji, z najmocniejszym silnikiem zaskakująco dobrze sprawdziło się w terenie. Napęd 4x4 z możliwością blokady dyferencjału doskonale radził sobie z piaszczystym podłożem i sprawnie pokonywał strome podjazdy i zjazdy. Bliskie odległości szosowe, ścieżki terenowe i szlaki turystyczne to żywioł japońskiego auta. Dobre właściwości terenowe nie przekładają się na wygodne podróżowanie po szosie. W zakrętach niestety mocno odczuwa się przechyły. To auto nie nadaje się do pędzenia po autostradzie – nie jest do tego stworzone.
Tanie wnętrze
Isuzu bije konkurencję niską ceną, choć ustępuje finezją wystroju i jakości wykończenia wnętrza. Materiały wykończeniowe pozostawiają wiele do życzenia. Brakuje tu trochę polotu. Kokpit charakteryzuje się prostotą i przyzwoitą ergonomią. Pomimo, że kierowca i pasażer na pierwszy rzut oka wygodnie siedzą, to niestety fotele nie zapewniają dobrego trzymania bocznego. Kierownica regulowana jest tylko w jednej płaszczyźnie, co w dzisiejszych czasach jest sporym minusem.
Niespotykanie umieszczono przyciski elektronicznego przełączania napędu (2H, 4H i 4L). Znajdującą się w górnej części panelu centralnego, obok zegarka.
Do dyspozycji pasażerów jest krótka, przedłużona lub podwójna kabina. D-Max pomieści od dwóch do pięciu osób. Największą chyba w klasie ładowność, grubo przekraczająca tonę, i długa „paka” czynią go idealnym wołem roboczym. Braków można doszukać się w oferowanym wyposażeniu.
Mocne silniki
Japoński producent przewidział dwie jednostki wysokoprężne do wyboru: mniejszą 2,5 litrową o mocy 136 KM i mocniejszą, 3 trzylitrową o mocy 163 KM. Oba silniki są w technologii Common Rail. Najmocniejsza jednostka napędowa zapewnia wystarczające osiągi oraz relatywnie niskie zużycie paliwa. W dzisiejszych realiach moc 163 KM i maksymalny moment o wartości 360 Nm z silnika o pojemności trzech litrów, to jednak żaden wyczyn. Plusem jest, że silniki Isuzu charakteryzują się płaskim przebiegiem krzywej momentu obrotowego – w jednostce trzylitrowej maksymalny moment obrotowy (360 Nm) dostępny jest w zakresie 1,8 – 2,8 tys. obr./min. Ich elastyczność docenią kierowcy podróżujący po zmiennym ukształtowaniu terenu. Silnik w połączeniu z 4-biegową, automatyczną skrzynią biegów zapewnia płynne prowadzenie. Dostępne są dwie wersje napędu – 2WD oraz 4WD. Jest także załączana blokada mechanizmu różnicowego. Auto dysponuje największą w klasie ładownością i uciągiem do 3 ton.
Japoński pick-up kusi na pewno niską ceną i długim okresem gwarancyjnym. Isuzu D-Max oferowany jest z 5 letnią gwarancją i assistance bez limitu kilometrów. Najtańszą wersję Isuzu, z pojedynczą kabiną i napędem 2WD, można nabyć już za niespełna 74 tys. złotych (60 tys. złotych + VAT). Najdroższa wersja przekracza 140 tys. złotych. Ciekawostką jest to, że korzystne przepisy podatkowe sprawiają, iż właśnie tych bardzo bogato wyposażonych wersji pick-upów sprzedaje się najwięcej. Oczywiście oszczędność jest wtedy także największa. To auto jest ciekawą propozycją da firmy budowlanej, tartaku czy też przewoźnika materiałów w trudnym terenie. Zaprojektowano go po to, aby przewoził towary, narzędzia, ludzi, wspierał gospodarstwo rolne, czy poruszał się sprawnie po budowie.
Auto użyczone dzięki uprzejmości firmy DIXI-CAR S.A.