Pagani Zonda R - prawdziwy Bóg waży 1070 kg
Inżynierowie z Pagani, zapytani o to, jakie to auto ma przyspieszenie oraz prędkość maksymalną zamarli spoglądając na siebie z wyrazem twarzy kompletnych idiotów. To tak, jakby zapytać przedszkolaków o perspektywy zastosowania ogniw paliwowych w przemyśle energetycznym - kompletnie nie wiedzieli, co mają odpowiedzieć. Nic dziwnego. Pagani Zonda R powstał w 2009 roku tylko po to, aby bić wszystkie możliwe rekordy bez względu na ich wartość. Panowie z Pagani nie znali osiągów swojego dzieła, wiedzieli jedynie, że to najbardziej zaawansowany technicznie model, jaki kiedykolwiek wyjechał z fabryki.
Ogromna powściągliwość i skromność w ujawnianiu informacji na temat modelu Zonda R całkowicie nie pasuje do włoskiego charakteru inżynierów z Pagani. I w tym momencie warto na chwilę się zatrzymać, gdyż Pagani Zonda R nie jest w całości włoska. Lustrację warto zacząć od Horacio Pagani, niezwykle sympatycznego założyciela Pagani Automobili S.p.A., który pochodzi z rodziny argentyńskich piekarzy, a produkowane we włoskiej Modenie auta, są wyposażone w silniki niemieckiego tunera AMG. Tak czy inaczej, pan Horacio Pagani mając w genach kunszt piekarza, wypiekł niezwykle smakowitą bagietkę.
Wiele osób zastanawia się, w czym tak naprawdę tkwi fenomen Zondy R. Samochód powstało w 2009 roku, więc do tej pory z pewnością większość czytelników nie raz słyszało o tym niezwykłym aucie. Po pierwsze, Zonda R nie została zaprojektowana do poruszania się na zwykłych drogach publicznych, dzięki czemu projektanci nie musieli przejmować się tym, czy światła faktycznie świecą tam gdzie trzeba, przedni zderzak nie poucina nóg pieszemu, który miał czelność wejść na pasy, gdy my akurat biliśmy czas przejazdu od świateł do świateł, a apteczka w bagażniku posiada wyjałowioną gazę i plasterek na odcisk. W Zondzie R nie znajdziemy więc zwykłych klamek, migaczy, klimatyzacji, naklejek z ostrzeżeniem o poduszce powietrznej czy elektrycznej regulacji foteli.
Z drugiej strony spece z Pagani nie myśleli o tym, aby stworzyć bolid rodem z Le Mans czy innej serii wyścigowej. Czemu? Otóż panowie pod przewodnictwem Horacio Paganiego mają naprawdę zboczone umysły, dlatego też stworzyli auto bez granic. Jako, że Zonda nie podlega żadnym restrykcjom FIA, nie ograniczają ją żądne przepisy odnośnie umiejscowienia i pojemności silnika, mocy, prędkości, głośności itp. Co więc sprawia, że mimo, iż nie można nią ani jeździć po drogach, ani wystartować w żadnym pucharze dla bogatych ludzi, w ogóle powstała? Co ciekawe, w niektórych krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii nie można nią w ogóle jeździć, jest bowiem za głośna, by mogła zostać wpuszczona na tory.
Brak granic, limitów, sztywnych ograniczeń – tym kierował się Horacio Pagani, przy konstruowaniu Zondy R. Do tej pory model Zonda osiągał świetne wyniki w testach, świetnie wyglądał, dobrze się sprzedawał, jak na samochód tej klasy, był również ceniony wśród kierowców i testerów. Prawda jest jednak taka, że w żadnej dziedzinie nie był lepszy od innych. Pagani Zonda R to swego rodzaju krzyk wściekłości i pokaz tego, co by było gdyby…
…nie było żadnych ograniczeń.
Pod maską, o ile można to tak nazwać, pracuje niezwykła jednostka dostarczona przez AMG. Wspaniały silnik V12 o pojemności 6.0 generuje moc około 750 koni mechanicznych i 710 Nm momentu obrotowego. Owszem, inne supersamochody mają silniki mocniejsze, ale w ich przypadku muszą dźwigać na plecach tłuste nadwozia ze stylistycznymi smaczkami, które nierzadko ważą grubo ponad 1500 kg. W przypadku Pagani Zondy R, cały ten inżynieryjny majstersztyk jest otulony karbonowo-tytanowym nadwoziem wykonanym w technologii monocoque. Takie rozwiązanie nie tylko zwiększyło sztywność nadwozia. Dzięki zastosowaniu technologii rodem z kosmosu, osiągnięto niezwykłą masę 1070 kg. Wyobraźmy sobie - 750 koni mechanicznych w samochodzie, który waży mniej niż FSO Polonez.
W projekt zaangażowały się takie firmy jak Pirelli, Bosch czy Brembo wykonując pojedyncze, unikalne części do Zondy R. Pirelli zajęło się przygotowaniem opon typu slick, Bosch przygotował 12- obwodowy systemem kontroli trakcji i ABS, Brembo zaś zadbało o układ hamulcowy z ceramiczno – magnezowymi tarczami hamulcowymi i zaciskami. W zamian za to, na nadwoziu Zondy znalazło się miejsce na reklamę dla każdej z firm, która włożyła swoją cegiełkę w budowę tego monstrum.
„Latanie na skrzydłach wiatru…” takie przesłanie towarzyszyło projektantom Zondy R, podczas prac nad nadwoziem. Co ciekawe, nawet przy tak ekstremalnym wozie nie zapomniano o stylistyce. Spoglądając na zdjęcia Zondy R widzimy auto o wyglądzie rasowego, torowego potwora, jednak po bliższej obserwacji odkryjemy niezwykłe smaczki. Włókna węglowe poprowadzone są symetrycznie do osi pojazdu, aby prezentowały się estetycznie i ładnie. Złote felgi podkreślają surową barwę nielakierowanego nadwozia, zaś we wnętrzu znalazło się miejsce dla pięknych wylotów powietrza czy skórzanych pasków na drzwiach.
Spoglądając na to auto ma się wrażenie, że prowadzi się równie łatwo, co wahadłowiec kosmiczny. Wewnątrz znajduje się mnóstwo kontrolek, zegarów, pokręteł, światełek, wyświetlaczy i innych niezwykle onieśmielających rzeczy. Jak się okazuje, Zonda R jest prosta i przyjazna w prowadzeniu. Owszem, ma potężną moc, która wręcz wgniata kierowcę w fotel i sprawia, że jego wątroba integruje się z kręgosłupem, ale za sprawą miękkich wyścigowych opon typu slick, niewielki błąd może zostać skorygowany, a przyczepność odzyskana w mgnieniu oka. Jeśli spanikujmy i zapragniemy uciec, wspomniane wcześniej hamulce Brembo zatrzymają auto niemal natychmiast, a nasze oczy wyskoczą z czaszki wpadając do kieszeni przemoczonej od potu koszuli. Jeśli ktoś chciałby zatrzymać się jeszcze szybciej, niech po prostu uderzy w drzewo.
Jadąc Pagani Zondą R można spokojnie podziwiać rozmazane za oknem widoki czy doceniać kunszt techniki we wnętrzu auta. Dzięki skrzyni biegów z łopatkami przy kierownicy nie trzeba odrywać rąk by sięgnąć do lewarka. Wystarczy pociągnąć prawą dźwignię by poczuć przyjemne kopnięcie w plecy. Szybka jazda jest wręcz wskazana, gdyż niezwykle rozwinięta aerodynamika zaczyna działać po przekroczeniu 130-150 km/h. Owszem, nie podjedziemy tym z klasą pod kasyno w Monte Carlo, ale z pewnością pobijemy niejeden rekord na torze. Według szacunków auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w czasie około 2,7 sekundy, a prędkość maksymalna z pewnością przekracza 350 km/h.
Czym jest Zonda R? Na pewno manifestem siły i możliwości fabryki Paganiego. To pokaz tego, co mogłoby się stać, gdyby nie obowiązywały żadne reguły, regulaminy czy nudne zasady. Owszem, nie można tym pojechać do sklepu po worek ziemniaków. Nie pojedziemy tym na wakacje z całą rodziną i psem. Nie wjedziemy tym do garażu podziemnego, bo pewnie się nie zmieści lub zawiśnie na pierwszym lepszym spowalniaczu. Ale właśnie TO coś sprawia, że Zonda R jest tak niezwykła i wspaniała. Łamanie granic w motoryzacji sprawia, że przeglądając kolejne nowości w postaci jednocylindrowego silnika z kosiarki o mocy 150 KM dzięki zastosowaniu 13 turbin, który zasila rodzinnego vana, albo kolejnego raportu sprzedaży samochodów w Mozambiku ciągle myślimy o tym samochodzie, który sprawił na nas tak ogromne wrażenie. Dzięki takim autom, te przyziemne sprawy ciągle nas interesują. Wiemy, że w każdej chwili możemy na chwilę uciec i trochę pomarzyć.
A ile warte są te marzenia? Dużo. Tak dużo, że auto pozostanie na zawsze tylko w sferze marzeń. Jest praktycznie niedostępne dla normalnego człowieka z kilku względów. Po pierwsze: stworzono tylko 15 sztuk tego auta. Po drugie nie wyjedziemy nim na drogę, gdyż nie ma i nie będzie miał homologacji, więc pozostaje jedynie tor, o ile w ogóle zostanie dopuszczony do jazdy ze względu na ponadprzeciętny hałas. No i ostatnia kwestia, czyli cena. Ok. 7,5 mln złotych. Dalsze komentarze są chyba zbędne.