Opel Zafira Life – kurier by jeździł, a rodzina?
Nowy Opel Zafira nie jest już kompaktowym vanem. To raczej mały samochód dostawczy. Jak spisał się w czasie testu?
Pod koniec lat 90. XX wieku Opel zaprezentował minivana bazującego na Astrze drugiej generacji. Ten samochód, za sprawą aż siedmiu miejsc siedzących, od razu zdobył rzeszę zwolenników. A jaka jest najnowsza Zafira?
Pierwszy Opel Zafira stał się inspiracją dla takich samochodów jak Renault Grand Scenic czy Ford S-max. Wcześniej, chcąc przewieźć więcej niż pięciu pasażerów, trzeba było kupić Renault Espace lub Volkswagena Sharana. Kolejne generacje usprawniały to, co pierwsza Zafira robiła dobrze i poprawiały to, co robiła źle. Już od drugiej generacji kluczową kwestią była poprawa zabezpieczenia antykorozyjnego, które w pierwszym kompaktowym vanie Opla było niemałą bolączką, szczególnie w odniesieniu do w pełni ocynkowanej Astry G, która – można powiedzieć – w swoich czasach była wzorem dla innych.
Ale żeś urosła!
Nowa Zafira nie jest już kompaktowym vanem, lecz małym samochodem dostawczym. Zachowuje kształt niemal identyczny do pozostałych czworaczków (z PSA –Peugeot Traveller i Citroen SpaceTourer, a także z Toyoty – Proace). To dobrze, gdyż nie ma w jej nadwoziu żadnych zbędnych udziwnień, dzięki czemu można maksymalnie wykorzystywać. „pudełkowatą” przestrzeń we wnętrzu. Nową Zafirę od pozostałej wymienionej trójki odróżnić można wyłącznie, patrząc na przedni zderzak, a i to nie od razu, gdyż jest on bardzo podobnie wystylizowany jak ten w Peugeocie. Tył wszystkich czterech aut jest identyczny i różni się wyłącznie oznaczeniami danego producenta.
Nadwozie Opla może mieć trzy różne długości (od 4,6 do 5,3 m), a co się z tym wiąże trzy różne objętości wnętrza (od 3,4 do 4,5 m3), ale aż sześć wartości dopuszczalnego obciążenia (między 960 a 1300 kg). Każdej długości nadwozie można bowiem zamówić ze standardową lub powiększoną ładownością. Gotowy do drogi Opel Zafira waży między 1700 a 1830 kilogramów. To niewiele, zważywszy na gabaryty auta.
W nowej Zafirze, co zrozumiałe dla tej klasy pojazdów, klasyczne tylne drzwi ustąpiły miejsca odsuwanym. Już w rodzinnych, typowych vanach jest to znakomite i znacznie lepsze rozwiązanie; w samochodzie dostawczym – jedyne logiczne. Drzwi są oczywiście po obu stronach nadwozia. Do części bagażowej dostać można się także przez pojedynczą tylną klapę otwieraną do góry lub opcjonalne drzwi dwuskrzydłowe.
Mały rodzinny „autobus”
Nowym Oplem Zafirą, w zależności od wersji, może podróżować od dwóch do aż dziewięciu pasażerów. W przypadku gdy zdecydujemy się na wersję osobową – z przydomkiem Life, będzie to nie mniej niż pięć miejsc siedzących. Przy komplecie pasażerów, w najkrótszym z nadwozi, nie otrzymamy w zasadzie w ogóle przestrzeni bagażowej. Chcąc zatem podróżować w więcej niż pięć osób najlepiej od razu wybrać średnią lub długą karoserię.
Pozycja za kierownicą jest typowa dla samochodów dostawczych. Siedzi się wysoko i dość kwadratowo, z kolanami zgiętymi pod niemal prostym kątem. Indywidualne siedzenia (bądź trzyosobowe kanapy) w części pasażerskiej można dowolnie przesuwać, a opcjonalnie w środkowym rzędzie obrócić o 180 stopni. W ten sposób w samochodzie uzyskamy coś na kształt mini sali konferencyjnej, ze stolikiem po środku. Pasy są zintegrowane z każdym z siedzeń, dzięki czemu podróżni zawsze są bezpieczni. O komfort pasażerów z tyłu dbają też osobne nawiewy i sterowanie temperaturą, umieszczone na panelu sufitowym. W nocy przełączniki i sama podsufitka są efektownie podświetlone, co daje poczucie podróży samolotem. Szyby w tylnej części nadwozia są przyciemniane, a dla jeszcze skuteczniejszej izolacji od świata zewnętrznego można je doposażyć w rolety.
Średniej wielkości nadwozie, takie jak naszego testowanego samochodu, oferuje do 3,9 m3 przestrzeni ładunkowej. Realnie do nowego Opla Zafiry włożyć możemy przedmiot o maksymalnych wymiarach 2,4 x 1,2 x 1,2 m.
Dostawczy jak osobowy
Dziś nikogo nie dziwi klimatyzacja w samochodzie użytkowym. Ale już trzystrefowa automatyczna klimatyzacja nie jest częstym widokiem. Nasza testowa Zafira Life to najbogatsza odmiana Business VIP. Znajdziemy w niej zatem nie tylko wspomnianą klimatyzację, ale również sześć indywidualnych foteli obszytych skórą, z możliwością pełnej regulacji. Dodatkowo przednie ustawiane są elektrycznie, podgrzewane oraz mają prostą funkcję masażu.
Na środku deski rozdzielczej umieszczono ekran systemu infotainment, który – o dziwo – nie wystaje ponad konsolę, ale jest zabudowany pomiędzy nawiewami. Każdy, kto miał styczność z tego typu systemami w samochodach grupy PSA, bez problemu rozpozna znajome funkcje. Będzie ich nieco mniej niż w autach osobowych, dzięki czemu szybciej nauczymy się ich obsługi. Jak na samochód dostawczy, system audio jest więcej niż wystarczający. Dzięki dość rozbudowanemu menu ustawień dźwięku otrzymujemy jakość, której próżno było szukać w samochodach osobowych jeszcze dekadę temu. W wersji VIP dostajemy także system bezkluczykowej obsługi oraz elektrycznie sterowane drzwi przesuwne, które otworzyć możemy na jeden z czterech sposobów – pociągając za klamkę, lub guzikami na desce rozdzielczej, słupku B i na kluczyku.
W stosunku do pozostałych czworaczków, rozkład wnętrza nie różni się absolutnie niczym, poza logo na kierownicy. Materiały i rozmieszczenie wszelkich przełączników jest identyczne w każdym z samochodów. Jedynie w Toyocie Proace system inforozrywki ma inne oprogramowanie – zbliżone do tego, które znamy z osobowych samochodów japońskiego producenta.
Kurier by jeździł
Nowy Opel Zafira Life to samochód stworzony do umilania pracy kierowcy. Począwszy od bogatego wyposażenia, przez cichą i nowoczesną kabinę, a na żwawym i oszczędnym motorze skończywszy.
Na zespół napędowy naszego testowego Opla składa się znana z innych samochodów PSA doskonała, hydrauliczna automatyczna skrzynia biegów marki Aisin o ośmiu przełożeniach, połączona z chyba jeszcze lepszym silnikiem 2.0 HDI (u Opla CDTI), tu w mocniejszej odmianie dysponującej 177 KM (słabsza ma 150 KM).
Do nowej Zafiry nie zamówimy silnika innego niż diesel. Alternatywą dla motoru dwulitrowego jest jednostka o pojemności 1,5, która również ma dwa warianty mocy – 102 KM i 120 KM. Automatyczna skrzynia opcjonalnie dostępna jest wyłącznie z większym motorem. Standardem jest ręczna sześciobiegowa przekładnia.
Tryb pracy skrzyni w naszym testowym egzemplarzu ustawia się okrągłym manipulatorem w miejscu klasycznego drążka. To rozwiązanie sprawdza się w samochodach osobowych, w dostawczym ma jednak swoje wady.
Mówiąc krótko – gdy pracujemy samochodem, liczy się każda chwila. Nieraz trzeba szybko wykonać jakiś manewr – na przykład nawrócić „na trzy”. Wówczas bardzo przydaje się klasyczny drążek, którym przełożenie z „D” na „R” zmieniamy jednym szybkim ruchem nadgarstka. Przy okrągłym manipulatorze, konieczne jest każdorazowe zwrócenie uwagi na jego pozycję. Tak naprawdę w ruchu miejskim, gdy liczy się czas, nie można wykluczyć nawet pewnej przewagi skrzyni manualnej. Ręczna przekładania mogłaby także sprawdzić się w trasie, gdzie czasem automat niepotrzebnie redukuje z ósemki na szóstkę, podczas gdy zamierzeniem kierowcy jest tylko nieznaczne przyspieszenie. Temu jednak można zaradzić, włączając w trasie trym „M” – manualny, w którym zmiany biegów dokonuje się łopatkami przy kierownicy.
Nieco irytować mogą także asystenci jazdy. Oczywiście, dziś już każdy pojazd – i osobowy i dostawczy – musi je mieć. W nowej Zafirze ostrzeganie przed kolizją działa zdecydowanie zbyt wcześnie, a żeby je wyłączyć, trzeba po każdym odpaleniu silnika wchodzić w menu ustawień samochodu. Takie „udogodnienie” jak system start-stop w pojazdach użytkowych nie jest jeszcze tak dopracowane jak w osobówkach, przez co podczas ruszania, przy odpalaniu towarzyszy nam każdorazowo szarpnięcie. Mimo licznych zaślepek nie zamontowano w dostawczym Oplu osobnego wyłącznika, przez co po każdym starcie motoru trzeba było wyłączać go przez ekran infotainment.
Do powyższych mankamentów można dołożyć jeszcze jedną, drobną rzeczy – uchylną tylną szybę. O ile w samochodzie typu kombi ma ona duży sens, o tyle w busiku, w którym linia okien przebiega na wysokości klatki piersiowej, sięganie przez nią do wnętrza może skutkować co najwyżej ubrudzeniem kurtki. Jest zatem niepotrzebna.
Moc dostarczana przez silnik kierowana jest do przednich kół, ale opcjonalnie może być rozdzielana na wszystkie cztery. To ciekawa propozycja, dzięki której Opel Zafira może stać się jeszcze bardziej uniwersalny niż jego konkurenci!
Przednionapędowa testówka spisała się doskonale. W czasie testu samochód raz musiał przewieźć kilka większych przedmiotów, a innym razem znaczną część redakcji na służbowe spotkanie. W każdym przypadku poradził sobie na „szóstkę”. Silnikowi naszego busika w żadnej sytuacji nie brakowało wigoru, a nawet – mocno popędzany – zadowalał się umiarkowaną ilością paliwa.
Nie bez znaczenia jest też poziom komfortu akustycznego w Oplu Zafira Life. W trasie wiodącej drogą ekspresową, poruszając się w większości z maksymalną dozwoloną prędkością – 120 km/h, siedzący z przodu bez problemu mogli porozumiewać się z pasażerami trzeciego rzędu.
Z kolei podczas jazdy nocnej doskonale sprawdziły się ksenonowe reflektory – udowadniając, że LED-y nie są jeszcze niezastąpione.
Jak dodamy do tego doskonale zaprogramowaną skrzynię biegów, uzyskamy niemal idealny środek transportu.
Do ideału codziennego użytkowania brakuje jedynie odrobinę większych lusterek. Te powinny być o 30% większe i nie zaszkodziłoby im wydzielenie dolnego, sferycznego fragmentu. Na szczęście w manewrowaniu pomagały czujniki parkowania oraz kamera cofania.
Nowy Opel Zafira – dla kuriera ok, a dla rodziny?
W czasie testu spotkałem w Krakowie Toyotę Proace Verso z naklejką, na której widniała czwórka dzieci, „mama”, „tata” i dwa psy, a także podpis – „Wiozę cały mój Świat”. To doskonale obrazuje, dla kogo jest przeznaczony ten typ pojazdu. Kupując samochód rodzinny, jesteśmy obecnie skazani na ciasnego i niepraktycznego SUV-a, albo właśnie busa, brakuje opcji pośredniej.
Chcąc kupić jednego z czworaczków, mamy ułatwione zadanie, bowiem ceny wszystkich zaczynają się około 120 tysięcy złotych. Najlepiej zatem skonfigurować sobie busika, który będzie odpowiadał naszym wymaganiom, a następnie udać się do dealera każdej z czterech marek i ostatecznie wybrać tę opcję, na którą dostaniem najkorzystniejszą ofertę finansową.
Dziwi trochę fakt, że w przypadku Opla, PSA postanowiło dać temu samochodowi nazwę Zafira, zamiast zostawić ją na półce w oczekiwaniu na czasy, gdy minivany wrócą do łask klientów, co – mam nadzieję – kiedyś nastąpi.