Opel Meriva 1.6 CDTI Ecotec - na ratunek rodzinie
Jak stworzyć funkcjonalne, rodzinne auto na platformie segmentu B? To zadanie trudne i już nie jeden producent połamał sobie na nim zęby. Czy projektując drugą generację Merivy Opel nie porwał się z przysłowiową motyką na słońce? Sprawdźmy, co oferuje i czym stara się urzec potencjalnych klientów poliftingowy model minivana niemieckiego producenta.
Wszystko ma swój początek w dobrym planie. A dziś połową dobrego planu produkcji samochodu jest dobry marketing. Bo czym przyciągnąć uwagę w klasie minivanów, która z samej swej natury nie jest w stanie wygenerować auta porywającego, budzącego pożądanie czy przyprawiającego kierowcę o dreszczyk emocji? Sposobem jest zastosowanie nietypowego rozwiązania w którymś ze znaczących, łatwo zauważalnych elementów auta.
I tak Opel zdecydował, że tylne drzwi Merivy będą otwierały się „pod wiatr”. Pomysł nie do końca oryginalny, bo znany z przeszłości czy aut luksusowych (patrz Rolls Royce Phantom). Jednak dziś Meriva w gronie aut dostępnych dla zwykłych ludzi jest chyba jedynym samochodem oferującym takie rozwiązanie. Jak to się sprawdza? Pasażerowie tylnej kanapy mówią: „super, wsiadanie jest naprawdę wygodne”, tym bardziej, że drzwi otwierają się niemal pod kątem prostym. Wady? W zasadzie jedna. Na ciasnych parkingach, gdy nie da się w pełni otworzyć drzwi, trzeba zdecydować, kto wysiada pierwszy. Kierowca czy siedzący za nim pasażer, bo otwierając jednocześnie z tej samej strony drzwi przednie i tylne tworzymy „klatkę”, z której wyjścia już nie ma i ktoś musi wrócić z powrotem do auta. Innych wad takiego rozwiązania nie zauważyłem, a zaproszenie teściowej, by do auta wsiadła jak do samego Rolls Royce'a to przecież miód na serce i nie jedną kobietę potrafi udobruchać niczym obfity bukiet pachnących kwiatów.
Usiądźmy więc w środku. Wnętrze Merivy jest zaprojektowane w przemyślany sposób. Z przodu mamy do dyspozycji szynę (zwaną przez Opla FlexRail), do której montowany jest podłokietnik będący jednocześnie dość obszernym schowkiem. Sam podłokietnik można z owej szyny wymontować i optycznie powiększyć przód samochodu. Szyna FlexRail to także miejsce montażu przesuwanych uchwytów na napoje. Przednie fotele Merivy są wygodne, o szerokim zakresie ustawień a szczególnie do gustu przypadło mi regulowane podparcie ud, niby prosta sprawa a w trasie sprawdza się znakomicie, o bólu nóg można właściwie zapomnieć. Z tyłu również jest przestronnie, środkowa część siedziska jest składana, tworząc wygodne podłokietniki dla dwójki pasażerów. Kanapa jest też przesuwana, dzięki czemu pasażerowie bez problemu znajdą dla siebie wystarczającą ilość miejsca na nogi. Z głową będzie jeszcze lepiej, bo Meriva jest, jak to minivan, autem o podwyższonym dachu. Użyte do wykończenia wnętrza samochodu materiały są w większości dobre, sprawiając wrażenie wytrzymałych na trudy użytkowania. Gorzej jest tylko w miejscach gdzie rzadziej pada wzrok. Boczki drzwi czy dolna część deski rozdzielczej to już twardy plastik, który przy dłuższym użytkowaniu może być podatny na zarysowania. Bagażnik auta ma sensową pojemność 400 litrów. Nie jest to przepastny kufer, ale do spakowania dwóch osób w dłuższą podróż bez problemu wystarcza. Dodatkowo funkcjonalność bagażnika podnosi elastyczna, montowana w rogach podłogi siatka, pod którą można włożyć i skutecznie unieruchomić mniejsze przedmioty. W bokach nadkoli najdziemy wysuwane haczyki idealnie nadające się do powieszenia np. torby z zakupami czy plecaka.
Największym moim zdaniem minusem jest utrudniona obsługa Merivy. Środkowa konsola jest przeładowana przyciskami. Na samym panelu centralnym jest ich niemal 40. Do tego dochodzą przyciski na kierownicy, przez co do obsługi auta trzeba przyzwyczajać się zbyt długo. Również korzystanie z nawigacji jest utrudnione. Wpisywanie celów podróży odbywa się za pomocą pokrętła, którym nie da się przeskakiwać pomiędzy liniami tekstu, trzeba kręcić litera po literze. Wystarczyłoby z pokrętła zrobić joystick i po problemie. Poza tym wnętrze Opla jest dość smutne. Czarne, z dużym kołem kierownicy żywcem wyjętym z większej Insigni, potrafi sprawiać przytłaczające wrażenia ograniczonej przestrzeni. To tylko subiektywne odczucia, bo nie jest tu ciasno, po prostu przydałoby się kilka rozjaśniających wnętrze elementów, może panoramiczny dach? Może wstawki w innym niż czerń kolorze?
Ciekawiej jest na zewnątrz a projektanci w odróżnieniu od poprzedniej wersji oplowskiego minivana wykazali się zdecydowanie większą fantazją. Meriva jest autem, którego wygląd może się podobać. Załamująca się na tylnych drzwiach dolna linia okien. Współgrające ze śnieżnobiałym lakierem czarne felgi w rozmiarze 17 cali, również czarny, odznaczający się na tle bryły auta dach. Przyciemniane tylne szyby. To wszystko smaczki pakietu Design Edition testowanego przez nas samochodu, dzięki którym Meriva skutecznie przyciąga wzrok.
A jak jeździ oplowski minivan? Pod maską naszej Merivy pracuje 136 konny, ultranowoczesny turbodiesel. To opracowana od postaw jednostka spełniająca najsurowsze wymogi ekologii. Dostępna moc rozpędza Merivę od 0 do 100 km/h poniżej 10 sek., silnik generuje też spory moment obrotowy 320 Nm. Szkoda tylko, że maksymalna wartość momentu pojawia się w okolicach 2000 obrotów i utrzymuje się zaledwie do 2750 obrotów. Jak na diesla to dość zaskakujące parametry by maksymalny moment znikał tak szybko, ruszając z miejsca trzeba zdecydowanie wciskać pedał gazu, inaczej auto potrafi nieprzyjemnie szarpnąć. Umówmy się jednak, w codziennej eksploatacji prawie 140 KM i ok. 300 Nm. to wartości absolutnie zadowalające, tak w trasie jak i w mieście poruszamy się sprawnie, bez obawy o to, że nasz minivan będzie zawalidrogą. Meriva ochoczo przyspiesza nawet na wyższych przełożeniach, wyprzedzanie odbywa się sprawnie, pod nogą w niemal każdej sytuacji drogowej mamy wystarczający zapas mocy a oplowski turbodiesel jest moim zdaniem optymalnym źródłem napędu dla Merivy. Spalanie przy spokojniej jeździe trasa/miasto utrzymuje się w okolicach 6 l/100 km. Gorzej jest na autostradzie gdzie nie ma problemu by spalić w okolicach 9 l/100 km. Cóż, chcesz jechać trochę za szybko - płać. Z minusów prowadzenia Merivy wskazałbym skrzynię biegów o nie najwyższej precyzji. Skoki drążka zmiany biegów, szczególnie pomiędzy biegiem 4 a 5 są zbyt długie. Poza tym minusem auto prowadzi się pewnie, jest, jak na minivana, sprężyście komfortowe, ale, tak jak lubię, niezbyt miękkie zapewniając wysoka precyzje prowadzenia.
Meriva w testowanej wersji pozytywnie zaskakuje. Nie jest nudnym wozidłem, o który to grzech można by posądzać minivana. Wpada w oko, prowadzi się pewnie i wystarczająco dynamicznie. Zapewnia rozsądną przestrzeń dla kierowcy i pasażerów, jest dobrze wyposażona, ale nieco za trudna w obsłudze. Ale czy jest dobrą propozycją dla, powiedzmy, młodej rodziny? To sprawa bardzo dyskusyjna, bo testowany przez nas egzemplarz, czyli Meriva 1.6 CDTI Design Edition 136 KM kosztuje ponad 100 tys. zł. Moim zdaniem to cena nie tyle wysoka, co niemal skandaliczna. Jak Opel chce przekonać młodych, poszukujących rodzinnego, ale nie ogromnego auta, ludzi by wydali na jego produkt równowartość połowy ceny dwupokojowego mieszkania? Same urzekające kształty, dobry silnik i nietypowo otwierane drzwi mogą nie wystarczyć. Zdecydowanie tańsze od Design Edition są wersje Essentia i Enjoy, nie wyglądają może tak dobrze jak testowane auto, są oczywiście słabiej, ale nie ubogo, wyposażone i znając realia naszego rynku to one będą częstszymi gośćmi na polskich drogach.