Opel Insignia GrandSport 2.0 Turbo 260 KM – czy najmocniejsza wersja musi być autem sportowym?
Czy wybór najmocniejszej wersji silnikowej musi się od razu wiązać z pakietem sportowych dodatków? Opel jest jedną z tych marek, które mówią, że nie. Daje nam wybór pomiędzy zwykłą Insignią a GSi. Jak więc jeździ ta „zwykła” wersja z 260-konnym silnikiem?
Opel zaprezentował niedawno Insignię GSi. Nie zwiększył w niej mocy, ale dodał sportowy wygląd i twardsze, niższe zawieszenie. Zwraca na siebie uwagę, szczególnie jeśli zamówimy ją w jednej z wyrazistych wersji kolorystycznych.
A jednak przecież nie każdemu, kto chce mieć szybki samochód, zależy na tym, by ten „krzyczał” tą całą swoją „szybkością”. Co z tymi, którzy chcą wtopić się w tłum?
Insignia jak każda inna?
Nowy Opel Insignia wygląda naprawdę dobrze. Wystarczająco masywnie i nowocześnie, by spodobać się większości potencjalnych klientów. Choć w wersji GSi ten projekt staje się o wiele bardziej dynamiczny, tak i w podstawowej wersji nie powiemy, że nie ma charakteru. Jest po prostu powściągliwy.
Jednym z ciekawszych dodatków GSi są sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami. Te ze standardowej Insignii zdecydowanie nastawione są na komfort, ale nadal zapewniają przyzwoite wsparcie na zakrętach.
We wnętrzu „zwykłej” Insignii odnajdziemy się bardzo szybko – ergonomia stoi na bardzo dobrym poziomie. Ważniejsze funkcje, czyli głównie te związane z jazdą, możemy obsługiwać za pomocą przycisków. Resztę – czyli multimedia – obsługujemy głównie poprzez ekran dotykowy.
Choć do wykończenia wnętrza użyto sporych ilości plastiku, to jest tu też trochę skóry i miękkich tworzyw. Do klasy premium może jeszcze trochę brakuje, ale jak na samochód tej klasy ciężko oczekiwać czegoś więcej – jest tak, jak być powinno. Insignia jest i przyjemna dla oka, i wygodna dla pasażerów.
Czy to już samochód sportowy?
O tym, że silnik i napęd zostały nietknięte przy tworzeniu wersji GSi, najlepiej świadczą dane techniczne. Moc maksymalna to 260 KM przy 5300 obr./min., maksymalny moment to 400 Nm w zakresie od 2500 do 4000 obr./min., prędkość maksymalna 250 km/h, czas do „setki” 7,3 s. W naszej testówce osiągi są identyczne.
Choć przyzwyczailiśmy się już do szybszych samochodów, Insignia wcale wolna nie jest. Nawet więcej – jest szybka! W trasach „pary” jej nie brakuje – wyprzedzi każdego i żwawo przyspiesza z prawie każdej prędkości. 8-biegowy automat zmienia biegi sprawnie, ale chwilę się „zastanawia” przed kickdownem. Plus dla łopatek za szybką pracę i możliwość większego zaangażowania kierowcy w prowadzenie samochodu z automatem.
GSi ma jednak nieco inne zawieszenie, które obniża samochód o 1 cm. Im niższe położenie środka ciężkości, tym lepiej dla prowadzenia. Insignia GrandSport, którą testowaliśmy, nadal ma jednak amortyzatory o zmiennym stopniu tłumienia, które utwardzają się w trybie sportowym.
Ciężko mówić, żeby testowa Insignia była zawieszona wysoko – ma jedynie 12 cm prześwitu. Dzięki temu nadwozie nie przechyla się zbytnio nawet w ostrych zakrętach, a prowadzenie jest cały czas pewne. Układ kierowniczy jest precyzyjny, ale niezbyt komunikatywny.
Jednak to, co najlepsze w tym samochodzie, to napęd. Moment trafia na wszystkie cztery koła w podobny sposób, jak w Focusie RS. Tylna oś dołączana jest sprzęgłem wielopłytkowym, ale moment jest też rozdzielany pomiędzy koła tylnej osi. Trafia więc zawsze tam, gdzie jest przyczepność. Chociaż układy wektorowania momentu znamy z droższych i szybszych samochodów, to jednak w tej klasie jest to nowość.
Czy to działa? Tak! Sprawdziliśmy to w trzech scenariuszach – droga sucha, droga lekko zaśnieżona i droga zaśnieżona tak, że należałoby tam jechać terenówką, a nie limuzyną. Na suchym asfalcie Insignia jest bardzo neutralna, wręcz przyklejona do asfaltu. Kiedy pojawi się na niej śnieg, wszystko zależy od tego, czy włączona jest kontrola trakcji czy też nie. ESP trzyma wszystko w ryzach i odcina moc, ale kiedy je wyłączymy... można się nawet nieźle poślizgać. Napęd radzi sobie też w głębokim śniegu, ale zbyt daleko w ten sposób nie zajedziemy. Zbyt mały prześwit i zwykłe opony zimowe (bez łańcuchów) szybko nas zatrzymają.
Ten silnik wymaga jednak trochę paliwa. Według producenta, zużycie paliwa w mieście wynosi 11,5 l/100 km, w trasie 7 l/100km i 8,6 l/100 km średnio. W praktyce trzeba się jednak liczyć z około 8,5-9 l/100 km w trasie.
Podsumowanie
Jazda Insignią GrandSport z 260-konnym silnikiem może być tak samo relaksująca, jak i sportowa. Wszystko zależy od humoru kierowcy. Nigdy nie staje się jednak wybitnie sportowa – czuć, że to po prostu trochę szybszy sedan klasy średniej, a więc nadal w większym stopniu nastawiony na komfort. Myślę jednak, że to właśnie tego oczekują klienci, którzy poszukują takiego samochodu.
I jeśli już mówimy o Insignii z 260-konnym silnikiem, można się spodziewać, że popularniejsza okaże się Insignia w zwykłej wersji GrandSport. Jeśli bowiem to nadal komfort jest najważniejszy, lepiej zaoszczędzić te 20 tys. zł lub wydać je na wyposażenie dodatkowe.
Redaktor