Opel Corsa GSi – 50% tego, na co liczyłem
Czy Opel Corsa GSi to hot hatch?
Są takie auta, które wydają się być zbyt grzeczne, gdy bierzemy pod uwagę to, jakie asy mają w rękawie. Zalety i mocne strony nie mogą uratować sytuacji, kiedy słabości wychodzą przed szereg i przyćmiewają całość. Tak jest z Corsą GSi. Chociaż symbol zna każdy, to taki pomysł na „hot hatcha” raczej nie zostanie zapamiętany jako najbardziej udany. W pewnym sensie to oczywiście hot hatch, jednak tylko w połowie…
Czy Opel Corsa GSi to hot hatch? Co na tak?
Zacznijmy od plusów. Znajdzie się ich kilka i nawet nie trzeba ich długo szukać. Pierwszy z nich to zadziorny wygląd. Opel Corsa GSi zwraca na siebie uwagę i to nie tylko ze względu na mocno wyróżniający się żółty kolor. Pełne kształty, mocne przetłoczenia, duży spojler i siedemnastocalowe felgi nadają sportowego charakteru. Dobrze komponują się także czarne lusterka, również czarne obramowanie przednich lamp oraz element imitujący wlot powietrza między nimi. Jaskrawy kolor to już kwestia gustu, ale w tym przypadku pasuje do małego rozrabiaki.
Wnętrze Opla Corsy GSi też ma się czym pochwalić. Szczególną uwagę zwracają skórzane fotele sygnowane znaną marką Recaro. Nie tylko wyglądają dobrze, ale dokładnie takie są. Dosyć twarde, ale na tyle dobrze wyprofilowane, że nie czuć w nich zmęczenia. Szokiem może być dopłata za nie w wysokości aż 9500 zł. Charakter Corsy GSi podkreślają aluminiowe nakładki na pedały i spłaszczona od dołu sportowa kierownica o odpowiedniej grubości wieńca oraz z ciekawą fakturą. Dzięki niej chwyt jest pewny, a to ważne, gdy chcemy wycisnąć z Corsy jak najwięcej.
Kierownica plus fotel dają poczucie jedności z samochodem, pozycja za kierownicą jest dobra, ale odniosłem wrażenie, że siedzę trochę za wysoko… Wydaje mi się, że częściowo jest to efekt nisko poprowadzonej linii bocznej szyb, których dolna krawędź jest poprowadzona nisko i przez to nasza pozycja wydawała się mniej „sportowa” niż była w rzeczywistości. Konsola centralna z ekranem multimediów nie jest przeładowana zbędnymi przyciskami, a smaczku dodają ciekawie zaprojektowane pokrętła od sterowania klimatyzacją. Sam system multimedialny to uboższa wersja znanych rozwiązań z wyższych modeli, ale na tyle intuicyjna i łatwa w obsłudze, że obyło się bez czytania instrukcji obsługi. Dodatkowo system Intellilink pozwala korzystać z Android Auto czy też Apple CarPlay, co nie jest rozwiązaniem standardowym nawet w autach o kilka klas wyższych.
Opel Corsa GSi to hot hatch? Co na nie?
Wszystkie małe, trzydrzwiowe auta miejskie mają jeden ten sam problem, a mianowicie – długie drzwi, które w niektórych sytuacjach mogą być nieco kłopotliwe. Załóżmy typową sytuację na parkingu przy galerii handlowej. Wolnych miejsc parkingowych jak na lekarstwo, ale dla auta klasy B nie powinno być problemu ze znalezieniem małej luki. Otóż, jeśli za plecami brakuje drugiej pary drzwi, sytuacja nieco się komplikuje. Nawet jeśli uda się wcisnąć między dwa ciasno zaparkowane auta to wiedz o tym, że długość drzwi znacznie przekracza standardy i najpewniej będziesz miał problemy z wyjściem. Cóż, taki urok aut trzydrzwiowych.
Wadą, która codziennie jest widoczna, nie tylko w weekendy na parkingu galerii handlowej, jest sześciobiegowa skrzynia manualna. Plus za sześć przełożeń, ale za pracę przekładni finalnie dostaje ona minusa. Biegi wchodzą bez żadnych emocji, czasami ciężko trafić w wybrany przez nas bieg. Jednym słowem, brakuje jej sportowego charakteru. Sam lewarek jest przesadnie duży, ale da się do tego przyzwyczaić.
Do minusów – niestety – zaliczyć trzeba także dźwięk silnika. W erze trzycylindrowców dobrze jest mieć pod maską cztery „gary”, ale jeszcze lepiej byłoby gdyby one ładnie brzmiały. Tymczasem dźwięk Opla Corsy GSi nie wyróżnia się niczym specjalnym, a szkoda – ponieważ aspirując do miana hot hatchy spodziewalibyśmy się czegoś więcej.
Niedużą ilość miejsca w kabinie Corsy GSi ciężko zaliczyć do wad. To przecież małe auto i nie należy oczekiwać czegoś ponad standard w tej klasie.
Niewykorzystany potencjał
Czas sprawdzić możliwości żółtej Corsy GSi. Wkładamy kluczyk, przekręcamy i silnik 1.4 z turbiną budzi się do życia. Wspomnijmy więc coś o samej jednostce. Niecałe półtora litra pojemności produkuje 150 KM i 220 Nm momentu obrotowego dostępnego w krótkim zakresie 3000-4500 obr./min. Wydaje się, że jak na tak małe auto, te wartości powinny być więcej niż wystarczające, ale tak nie jest.
Czas do „setki” to 8,9 sekundy. Czy to dobry wynik? Nie bójmy się powiedzieć tego wprost. To nie jest to, czego oczekujemy od auta z GSi na końcu nazwy i o krzykliwym wyglądzie. Przykładowo najpopularniejsze auto jeżdżące po polskich drogach – Skoda Octavia z silnikiem TSI o pojemności 1500 cm3 odprawi Corsę z wynikiem 8,3 sekund do 100 km/h, a to przecież najzwyklejsza, cywilna Skoda. Nie chodzi tutaj o porównanie, które auto jest lepsze, ale o to, że Opel nie podołał nadziejom pokładanym w modelu. Dużo mniejsze auto, lżejsze, w pewien sposób „sportowe” przegra na starcie z typowym samochodem przedstawiciela handlowego. Z drugiej strony – nie jest to auto przesadnie lekkie, ponieważ masa własna to 1120 kg wzwyż.
Na szczęście radość z jazdy to nie tylko moc i przyspieszenie, ale głównie prowadzenie. A tu Opel Corsa GSi wyjmuje asa z rękawa i nie boi się rzucić go na stół. Jadąc krętą drogą, zapominamy o tym, że nie jesteśmy szybcy tak, jakbyśmy chcieli. Układ kierowniczy idealnie zgrywa się z podwoziem, a to oznacza dużą frajdę z jazdy. Kierownica chodzi ciężko, bezpośrednio, tak jak lubimy. Szybkie łuki i ciasne zakręty to naturalne środowisko niewielkiego Opla. Nie trzeba jechać na tor, żeby mieć radość z prowadzenia żółtego awanturnika.
Pewność prowadzenia stoi na bardzo wysokim poziomie i to także przy prędkościach autostradowych. Wydawałoby się, że mała bryła auta będzie podatna na siły natury, ale nic z tych rzeczy. Pomagają w opony o szerokości 215 mm i profilu 45. Jak widać w trasie – pomijając oczywiście hałas – Corsa GSi też nie wypada najgorzej, ale to wgryzanie się w zakręty jest domeną małego Opla. Do tego możemy podpierać się klasycznym hamulcem ręcznym, a nie żadnym elektrycznym wymysłem naszych czasów.
Lekki przód zrywa trakcję przy mocnym ruszaniu, ale jak ją złapie, to niechętnie puszcza. Ciężko wyczuć przechyły nadwozia, bardziej to my obijamy się od jednego boczku fotela do drugiego. To zasługa sztywnego zawieszenia, które dla wielu będzie za twarde na co dzień. Wsiadając do Corsy GSi, nie spodziewałem się takiej sztywności i czucia drogi, po której jadę.
Mimo wszystko to auto miejskie, które w takich warunkach będzie wykorzystywane najczęściej. Przed zakupem lepiej poczuć to na własnym ciele i zdecydować, czy taki charakter auta nam pasuje. W samochodzie robi się głośno przy wyższych prędkościach i duża część hałasu pochodzi z okolic nadkoli, których wyciszenie pozostawia sporo do życzenia. Słychać wyskakujące spod kół kamienie, które uderzają z dużą prędkością w elementy ochraniające nadwozie, a to bezpośrednio przenosi się do kabiny. Podczas testu, spalanie oscylowało w okolicach 10 l/100 km przy dynamicznej jeździe w mieście i 7 litrach w trasie.
Nowa Corsa GSi – na rozdrożu
Nowy Opel Corsa GSi nie jest autem idealnym. Zbyt mała moc ogranicza potencjał zawarty w tym małym rozrabiaku. Widać, że chciałby pokazać pazur i zadać kilka ran, ale niestety Opel go w porę stępił... Gdyby tak dodać chociaż 30 KM mocy, trochę momentu obrotowego to wtedy cała układanka zaczęłaby do siebie pasować. A tak mamy poprawny samochód, którego nazywanie hot hatchem nie jest całkiem na miejscu.
A ceny? Podstawowa wersja Opla Corsy GSi to wydatek co najmniej 83 300 zł, ale doposażenie tak jak w tym wypadku do ponad 90 000 zł nie stanowi żadnego problemu. Według mnie to dużo jak za auto oferujące 50% tego, na co liczyłem.