Opel Corsa 1.7CDTI 130KM - zielona moc
W świecie motoryzacyjnym jest niewiele lepszych rzeczy od jazdy małym, zwinnym autem, które pod maską kryje trochę więcej koni.
Dlatego właśnie niczym rączy jeleń chwyciłem kluczyki do Opla Corsy ze 130-konnym silnikiem. Udałem się na tygodniową randkę - z samochodem, który był maksymalnie zielony i miał dwa białe pasy biegnące przez całe nadwozie dodające mu co najmniej ze 100KM dodatkowej mocy.
Dobra, umówmy się – 130 koni nie brzmi zbyt dumnie. Szczególnie dla osób nielubiących diesli, bo to właśnie takim paliwem napędzana była ta konkretna Corsa. Za to nad 300Nm momentu obrotowego można pod nosem zagwizdać. Jeśli zakrywamy oczy i uszy na naprawdę mocną 192-konną OPC, to o testowanej możemy mówić jako o najmocniejszej Corsie obecnie dostępnej.
Po raz kolejny musimy sobie coś wyjaśnić – potrzeba 9,5s, żeby rozbujać tego Opla do 100km/h. Na papierze ani na kumplach nie robi wrażenia. Ale zawsze jest jakieś ale. Sposób w jaki Corsa rozwija moc to świetna sprawa. Jeśli tylko przekroczymy 2000obr/min, za każdym wciśnięciem pedału gazu poczujemy, jak nasz malec żwawo wyrywa się do przodu. Przy tym wcale nie jest nieekonomiczny - w normalnej jeździe w cyklu miejskim nie powinien zużyć więcej niż 6,5l/100km, a w trasie 4,3l. To bardzo dobre wyniki biorąc pod uwagę choćby taki detal, że nie zainstalowano tutaj systemu start/stop.
Do pary dołożono tutaj sześciobiegową manualną skrzynię biegów, która również zasługuje na słowa uznania. Może nie można jej nazwać wzorem do naśladowania dla innych producentów, ale w miejskiej dżungli sprawdza się bardzo dobrze. Przełożenia wchodzą pewnie. Nie odkryję Ameryki mówiąc, że w trasie przydatnym rozwiązaniem jest szósty bieg – obecny na pokładzie testowanego egzemplarza.
Kolejną zaletą tego małego Opla jest zawieszenie pasujące do miasta. Odpowiednie ustawienie twardości skutkuje tym, że nagłe skręty czy wjazd w koleiny nie objawiają się mdłym bujaniem. Konstruktorom udało się osiągnąć kompromis pomiędzy komfortem, a nieprzyjemnym dobijaniem amortyzatorów na każdej możliwej dziurze. Tej harmonii nie psują zbytnio niskoprofilowe opony, w które wyposażony był testowany egzemplarz oraz obniżone zawieszenie.
Zanim zajrzymy do środka, porozmawiajmy o wyglądzie zewnętrznym. Auto oddane do mojej dyspozycji zaopatrzone było w troje drzwi, pakiet stylizacyjny OPC oraz wspomniane już obniżone zawieszenie. Cały ten komplet gwarantował obracanie głów przez przechodniów. Gwarantował też jednak coś niekoniecznie miłego – przy parkowaniu na chodniku trzeba było uważać, żeby nie zarysować dolnych partii zderzaków i progów. Jeśli chcemy oszczędzić sobie nerwów, lepiej je omijajmy. Szkoda natomiast, że ostatni facelifting objął jedynie przód – tył pozostał niezmieniony. Brakuje tam powiewu świeżości i lekkości, które zauważymy z przodu.
Czas skończyć oglądanie Corsy z zewnątrz i zajrzeć wreszcie do środka. Pierwsze, co zaskakuje to fakt, że nie wklejono tam zmniejszonego wnętrza z Insignii. Znajdziemy tutaj mniej więcej wszystko, co znajdowało się w modelu przed faceliftingiem. Trudno zakwalifikować to jako wadę, ponieważ panuje tutaj porządek. W przeciwieństwie do innych obecnych modeli Opla, nie ma tutaj dosłownie miliona przycisków, których nauka może zająć trochę czasu. Zdecydowana większość funkcji jest łatwo dostępna.
Tutaj zatrzymam się chwilę przy całym oprogramowaniu. W bogatszej wersji mamy dwa ekrany – monochromatyczny na górze oraz kolorowy poniżej. Pierwszy to po prostu komputer pokładowy. Oprócz wszystkich podstawowych funkcji ma jedną, której nie spotkałem do tej pory w żadnym testowanym przeze mnie aucie (a było ich już trochę). Chodzi tu o licznik spalonego paliwa od ostatniego jego resetu. Bardzo przydatna informacja, która po włączeniu lampki rezerwy pomaga nam zachować spokój i kontrolę nad tym, czy dojedziemy do niekoniecznie bliskiej stacji benzynowej.
Drugi, tym razem dotykowy ekran, to centrum sterowania nawigacją, radiem czy ipodem podłączonym do gniazda USB. Dwóm pierwszym funkcjom trudno cokolwiek zarzucić, ale na pochwałę zasługuje obsługa urządzeń przenośnych. Przykładowo podłączając coś od Apple mamy bardzo łatwy i intuicyjny dostęp do list utworzonych przez nas, list wykonawców czy po prostu nazw utworów. Niby oczywistość w nowych autach, ale niestety nieobecna wszędzie.
Porozmawiajmy o przestronności. Dwuosobowa podróż Corsą nie jest najmniejszym problemem. Jeśli planujemy wybrać się w czwórkę, z miejscem w środku nadal nie powinno być zbyt dużego problemu. Pasażerowie (nawet dorośli) zajmujący miejsca z tyłu mają do dyspozycji przestrzeń zapewniającą egzystencję w podróży na średni dystans. Piątego pasażera na tylnej kanapie jednak nie polecam.
Bagażnik Corsy może pomieścić przyzwoite 285l. Jego podłoga jest płaska, a kształty regularne. Z faktycznym wykorzystaniem jego pojemności nie powinno być więc problemów. W pamięci należy też mieć schowek pod podłogą bagażnika, w którym opcjonalnie może znaleźć się koło zapasowe lub dojazdowe. Domyślnie jednak jest tam całkiem znaczna, wolna przestrzeń. W razie przebicia opony możemy skorzystać z zestawu naprawczego znajdującego się w bocznej ściance bagażnika.
Oto Opel Corsa. Niewielkie, miejskie autko, które podbiło serca Polaków i nie tylko. Jest dobrze wykonane, nieźle jeździ, a do tego nie zrujnuje naszego portfela w codziennej eksploatacji. Największym minusem wydaje się być cena, która w przypadku testowanego egzemplarza wynosi ok. 87 000 zł.
Coś mi się spodobało:
+ atrakcyjny wygląd
+ oszczędny i dynamiczny silnik
+ dobre prowadzenie
+ możliwość zamówienia podgrzewanej kierownicy
Coś mi jednak nie przypadło do gustu:
- zbyt wysoka cena
- nudny tył