Opel Corsa 1.2 LPG 83 KM - magnes na...
Nowa Corsa pojawiła się już na horyzoncie, ale w międzyczasie przetestowaliśmy obecnie sprzedawaną Corsę D, wzbogaconą o fabryczną instalację gazową. Jak się sprawuje i ile na niej zaoszczędzimy? Spójrzmy.
Opel Corsa to w naszych stronach jeden z najpopularniejszych przedstawicieli segmentu B. Jest zwinna, niezawodna i przede wszystkim oszczędna, dlatego też zaskarbiła sobie uznanie wśród wielu klientów. Obecna generacja jest dopiero czwartą, a każda kolejna wprowadzana jest po przynajmniej kilku latach ciągłej produkcji - ostrożnie i bez szaleństw. Corsa A przetrwała aż 11 lat, B już 7 lat, C - 6 lat i wreszcie D - 8 lat do tej pory, bo za moment zastąpi ją model E. Dlaczego poszczególne generacje mają tak długi cykl życia? Spójrzmy na Corsę.
"D" jak żaba
Nie od dziś samochody dostają niekoniecznie pożądane przez producentów nazwy. Honda Civic piątej generacji to popularne "jajko" lub "żelazko", Volkswagen T1 to "ogórek" i tak dalej. Corsa D również zdobyła swój przydomek - nazywa się "Żaba". Prawdopodobnie u podstaw tego przezwiska leży front rzeczonego modelu. Szeroko rozstawione światła w pociągłych kloszach zakończonych półkolem nasuwają na myśl oczy żaby. Może nie całkiem, ale w jakimś stopniu na pewno. "Żabiego" wyglądu dodaje też limonkowy kolor testowego modelu, przez co wszyscy, niekoniecznie entuzjaści, od razu chrzczą ten samochód wiadomym imieniem. Motywu skaczącego płaza nie można przerwać jeszcze w tym miejscu, bo jest tutaj jeszcze jedna zależność. Kolor widziany na zdjęciach to istny lep na wszelkiej maści owady, które z chęcią zjadłaby prawdziwa żaba. W lecie wystarczy zostawić Corsę na chwilę, by po powrocie siedziało na niej przynajmniej kilka much, tyleż samo biedronek i ze dwie pszczoły. Kiedy zatrzymacie się na chwilę w lesie, możliwe, że na wasz samochód przeprowadzą się całe owadzie rodziny. Jeśli więc nie przepadacie za tego typu towarzyszami podróży, lepiej wybierzcie inny odcień.
Same linie Corsy są raczej neutralne. Samochód nie starzeje się zbyt szybko, a pomimo tak znacznej obecności na naszych drogach, nie odczuwamy też zjawiska przesytu. Lekko nachylony tył jest zgrabny, a nieduże tylne lampy dobrze współgraja z linią klapy bagażnika. Dobierając odpowiednie dodatki, czy nawet sam lakier, możemy zmienić charakter tego samego pojazdu - od wyróżniającej się w modych dzielnicach limonki niczym z Lamborghini Murcielago, po niknący w tłumie, szary środek transportu do codziennych przejazdów z domu do pracy.
Prosto i praktycznie
Próżno szukać w środku finezyjnych kształtów, genialnych pomysłów czy niespodziewanych udogodnień. Tutaj ma być przede wszystkim prosto i praktycznie. Tak, by kierowca zaraz po zajęciu miejsca w kabinie czuł się, jak by jeździł Corsą od zawsze. Dominuje więc niemiecka surowość, a jako, że jest to samochód klasy niższej, to dominują tu twardsze odmiany plastiku, w naszym wypadku łatwo zbierający odciski palców piano black. Materiały są tanie, a przez to lubią czasem zaskrzypieć. W trakcie jazdy nic się jednak niepotrzebnie nie odzywa. Z tyłu nie znajdziemy zbyt wiele miejsca na nogi, ale podwyższona linia dachu pozwoli zasiąść tam też wyższym osobom. O ile wcisną kolana w przednie fotele. Na krótkich dystansach jest to jeszcze akceptowalne, w innym wypadku lepiej, żeby nasi znajomi mieli poniżej 180 cm wzrostu. Pozycja za kierownicą jest dość wygodna, ale raczej na miejskie przebiegi. Pokonując dłuższe dystanse, będziemy odczuwać trudy podróży i jakość polskich dróg, to też dobrze jest od czasu do czasu zatrzymać się na kawę i rozprostować kości. Tym sposobem podróż będzie mniej męcząca, ale wiadomo, że nie zawsze mamy tyle czasu na przejazd i musimy dotrzeć do celu szybciej. Czy to możliwe? Odpowiedź w kolejnym rozdziale.
Nie za szybko, ale tanio
Dotrzeć szybko do celu? Niekoniecznie. Opel Corsa D z silnikiem 1.2 na pewno nie jest królem prędkości. Choć ma więcej mocy od poprzednika, bo osiąga 85 KM (z instalacją gazową 83 KM) w stosunku do 75 KM w wersji C, to wydaje się być od niego wolniejsza. Co w takim razie poszło nie tak? Wydłużono przełożenia skrzyni biegów. Samochód w tym wydaniu przyspiesza więc bardzo spokojnie, ale ma to też pewne plusy. Przede wszystkim chodzi tu o pracę silnika przy wyższych prędkościach, bo teraz jadąc drogą ekspresową, obroty utrzymują się poniżej 3 000 obr./min. W efekcie w środku jest ciszej, a podróż upływa w bardziej komfortowych warunkach. Do tych 120 km/h trzeba się jednak najpierw rozpędzić, a to już chwilę zajmuje. Włączając się do ruchu z drogi podporządkowanej, trzeba poczekać na trochę większą przerwę w ruchu, bo w przeciwnym wypadku musimy liczyć się ze słuchaniem klaksonu samochodu za nami, a w najgorszym wypadku z jego zderzakiem w naszym bagażniku. Przełożenia mogłyby być więc odrobinę krótsze, ale jeśli lubicie spokojną jazdę i jesteście cierpliwi - nie będziecie mieć większych powodów do narzekania. Skrzynia nie jest też szczególnie precyzyjna, bo czasem nie udawało mi się wrzucić jedynki za pierwszym razem, ale być może jest to kwestia konieczności dokładniejszego prowadzenia lewarka po odpowiednich ścieżkach. Samo prowadzenie Corsy jest za to całkiem niezłe. Mimo miękkich nastawów zawieszenia, w którym nacisk położono przede wszystkim na komfort jazdy, samochód jest zwarty i chętnie składa się w kolejne zakręty. W tych szybszych pojawi się już jednak podsterowność, a nadwozie dość znacznie przechyli się na bok.Silnik nie pozwala na dynamiczną jazdę - takie są fakty. Ale oszczędną? Nawet bardzo. Koszt przejechania stu kilometrów, to około 15-18 zł. I to w samochodzie prosto z salonu! Fabryczna instalacja gazu jest bardzo szczelna, przez co jesteśmy kompletnie wolni od zapachu gazu we wnętrzu. Dodatkowo, wzmocnione zostały tu zawory, gniazda zaworów i odpowiednio przeprogramowano jednostkę sterującą silnika, dlatego nie musimy szczególnie martwić się o jakość instalacji – bo tę gwarantuje producent. Podoba mi się też fakt, że nie ma tu żadnych niestandardowych elementów, które nie pasowały by do wnętrza. Tryb LPG/benzyna zmieniamy za pomocą specjalnego przycisku na konsoli, a wskaźnik ilości paliwa reprezentuje również ilość gazu w butli. Oczywiście wskazanie to jest czysto orientacyjne i niezbyt dokładne, ale widzimy w ten sposób, ile mniej więcej możemy jeszcze przejechać, zanim zostaniemy zmuszeni do ponownego tankowania.
Skoro zdradziłem koszt przejechania stu kilometrów, to warto było by poprzeć to stwierdzenie średnimi wartościami spalania. Zacznijmy od benzyny. W ruchu miejskim rewelacji nie ma – od 7 do 8 l/100 km jest praktyczną wartością, jaka najczęściej pokaże się na komputerze pokładowym. Żeby nadążyć za resztą pod światłami, trzeba wyżej kręcić silnik i mocniej wciskać gaz, więc siłą rzeczy spalanie rośnie. Na trasie, w terenie niezabudowanym jest już dużo lepiej – dłuższe biegi mają korzystny wpływ na ekonomię jazdy, bo silnik może pracować na niskich obrotach nawet przy wyższych prędkościach. Spalanie spadnie w takim wypadku do nieco ponad 5 l/100 km, co na tle konkurencji może nie będzie żadnym rekordem, ale na pewno solidnym wynikiem w tej klasie.
Zobaczmy, co się stanie po wciśnięciu przycisku „LPG”. Spalanie rośnie - nic dziwnego. Corsa pali teraz w mieście około 9, nawet 10 litrów gazu na 100 km, a na trasie waha się między 6 a 7 l/100 km. Różnica jest jednak taka, że w drugim przypadku, koszt paliwa spada do mniej więcej 2,60 zł za litr, podczas gdy benzyna to przynajmniej dwukrotnie wyższy wydatek. Instalacja LPG ma przy tym jeszcze jedną zaletę. Dodatkowy zbiornik wydłuża zasięg Opla, bo oprócz 45 litrów benzyny, zmieści się tu jeszcze dokładnie 33.6 litrów gazu. W tym wypadku, po zatankowaniu obu zbiorników do pełna, przejedziemy prawie 900 km po mieście i jeszcze więcej poza nim.
Niedrogo do celu
Opel Corsa D z instalacją LPG to przede wszystkim samochód dla oszczędnych. Nie pali dużo benzyny, a po przełączeniu na gaz, podróżowanie staje się niewiele droższe od poruszania się publicznymi środkami komunikacji. Dodajmy tylko, że poruszamy się po wszystkich punktach na mapie miasta bez konieczności wyczekiwania na przystankach, marznięcia w zimie i konfrontacji z nie zawsze miłymi współpasażerami.
Zakup Opla Corsy D nie należy też do najdroższych, bo 46 000 zł za nowy samochód tej klasy to cena jak najbardziej akceptowalna. Do wersji z LPG należy dopłacić dodatkowe 5 000 zł, ale taka inwestycja zwraca się stosunkowo szybko – po przejechaniu jakichś 40 tys. km. Czego więc chcieć więcej? W tym modelu przede wszystkim mocy, ale jeśli nie boimy się dołożyć trochę więcej, to w katalogu ją oczywiście znajdziemy. Spalanie wtedy też wzrośnie, ale przy instalacji gazowej nie będzie to bardzo duży kłopot. W innych kwestiach ciężko się do czegoś przyczepić - w końcu mówimy o segmencie B, a nie limuzynach klasy premium. Jeśli szukasz taniego w utrzymaniu samochodu, którym pojeździsz dobrych parę lat - Corsa D z LPG to interesujący wybór.
Redaktor