Opel Corsa 1.0 Turbo - śladami Adama
Podgrzewana kierownica, kamera cofania, funkcja rozpoznawania znaków drogowych, automatyczna klimatyzacja, system multimedialny z dostępem do aplikacji, biksenonowe reflektory... Nie, tym razem nie mówimy o limuzynie klasy wyższej, tylko nowej odsłonie Corsy, która imponuje katalogiem wyposażenia dodatkowego.
Opel Corsa jest ważnym graczem w segmencie miejskich samochodów. Cztery generacje modelu zyskały uznanie 12,4 mln kierowców. Wciąż dostępna Corsa D zadebiutowała w 2006 roku. Jej dni zostały już policzone. Dealerzy wyprzedają ostatnie egzemplarze z rabatami sięgającymi 7500 zł. Rozpędu nabiera natomiast sprzedaż Corsy E.
Samochód powstał na płycie podłogowej poprzednika. Cech wspólnych można doszukać się także w „nadbudowie” podwozia. Zmianie nie uległ zarys karoserii. Zachowano też dotychczasowy kształt otworów drzwiowych i okiennych. Lista zmian jest jednak na tyle długa, że użycie określenia „nowy model” wydaje się bardziej na miejscu od mówienia o „głębokim faceliftingu”. Nowe są bowiem nie tylko łatwo wymienne elementy – błotniki, zderzaki, drzwi czy światła.
Corsa E stoi na przekonstruowanym zawieszeniu, które skuteczniej tłumi nierówności, lepiej kontroluje przechyły nadwozia, wysyła większą ilość sygnałów o rezerwach przyczepności i dłużej trzyma w ryzach podsterowność. Przy dynamicznej jeździe bardziej prawdopodobne jest wręcz lekkie nadrzucanie tyłem, które pojawia się po odjęciu gazu lub zdecydowanym ruchu kierownicą. Mimo starań inżynierów, Corsa wciąż nie zbliżyła się do perfekcji Fiesty, która oferuje wysoki komfort, a jednocześnie jest bardziej komunikatywna i potrafi w większym stopniu wciągnąć kierowcę do akcji.
O małym Fordzie warto wspomnieć z jeszcze jednego powodu. Za jego sprawą w segmencie B pojawiły się litrowe, turbodoładowane silniki z trzema cylindrami. Debiutująca w 2012 roku Fiesta 1.0 EcoBoost imponowała niskim zużyciem paliwa, dobrymi osiągami i wysoką kulturą pracy jednostki, którą uzyskano bez stosowania wałka wyrównoważającego.
Czas płynie, a lepsze okazuje się wrogiem dobrego. Trzycylindrowe, litrowe silniki przygotował też Opel. Zadebiutowały w Adamie, by chwilę później trafić pod maskę nowej Corsy. Wałek wyrównoważający, odpowiednie poduszki mocujące oraz obfita warstwa wygłuszeń pozwalają zapomnieć o fakcie podróżowania samochodem z trzycylindrowym silnikiem. Uporano się zarówno z wibracjami, jak i metalicznym dźwiękiem pracy nieparzystych tłoków.
Wsłuchując się w warkot można wychwycić brak czwartego cylindra. Duży odsetek kierowców puści to mimo uszu. Trudno skupiać się na „detalach”, gdy samochód spontanicznie reaguje na gaz już od niskich obrotów. Przy 1600 obr./min silnik łapie wiatr w żagle, a powyżej 2500 obr./min jazda staje się przyjemnością. Czas sprintu od 0 do 100 km/h na poziomie 10,3 sekundy wstydu nie przynosi.
Deklarowane spalanie w cyklu mieszanym to okrągłe 5 l/100km. Nie skupiając się przesadnie na tajnikach ekodrivingu, od czasu do czasu zapędzając wskazówkę obrotomierza pod czerwone pole i zmuszając turbosprężarkę do intensywnego wtłaczania powietrza do cylindrów, uzyskaliśmy 6,7 l/100km. Przy odrobinie dobrych chęci zbliżenie się do katalogowej wartości powinno być wykonalne.
Podobieństwa między Corsą i Adamem nie ograniczają się do silnika 1.0 Turbo. Zespół odpowiedzialny za projekt wnętrza Corsy czerpał pełnymi garściami z rozwiązań znanych z Adama. Dolne części obu kokpitów są bliźniacze. Podłużne kratki wentylacji oraz bardziej rozbudowany panel wskaźników sprawiły, że wnętrze Corsy wygląda poważniej.
Poczucie obcowania z modelem z wyższej półki pogłębiają dostępne opcje – podgrzewana kierownica czy systemy monitorujące martwe pole, rozpoznające znaki drogowe, ostrzegające o niezamierzonym opuszczaniu pasa ruchu i możliwości najechania na tył poprzedzającego pojazdu. Czułość asysty można regulować z poziomu komputera pokładowego. Przeglądając kolejne zakładki, trudno nie zawiesić wzroku na informacji o ciśnieniu powietrza w oponach. Zamiast prostego komunikatu „OK”, mamy liczbowe wartości dla każdego z kół. Elektronika wdarła się wszędzie.
W centralnym punkcie konsoli środkowej zamontowano dotykowy ekran systemu multimedialnego IntelliLink. Rozwiązanie stanowi opcję, która - w zależności od poziomu wyposażenia - kosztuje od 4000 do 1500 zł. Inwestycja ma sens, jeżeli posiadamy smartfon i jesteśmy fanami aplikacji. Trzonem oplowskiego systemu jest Mirror Link, czyli tryb transferu obrazu z telefonu na wyświetlacz samochodu. Z jednej strony otwiera to szerokie możliwości. Wystarczy wspomnieć o dostępie do poczty elektronicznej, radia internetowego czy aplikacji ostrzegających o radarach. Z drugiej strony problemy z transferem danych bądź niekompatybilność telefonu z samochodem będzie równoznaczna z niemożnością uruchomienia nawet najprostszej nawigacji.
Kolejnym mankamentem jest niskie osadzenie ekranu. By obserwować wskazówki systemu nawigacyjnego, trzeba odrywać wzrok od drogi. Szukając miejsca na duży, 6,95-calowy ekran, poszerzono konsolę środkową. Operacja nie tylko ograniczyła przestrzeń na wysokości kolan. Przyciski do włączania podgrzewania kierownicy czy lewego fotela znalazły się w strefie, którą przesłania wieniec kierownicy.
Jakość tworzyw wykończeniowych nie budzi wątpliwości. Miękki plastik trafił na górną część deski rozdzielczej oraz boczki drzwiowe drzwi. Oczywiście w kabinie nie brakuje twardych materiałów, ale za sprawą dobrze dobranych faktur i kolorów Corsa wygląda szlachetnie.
Poprzednia generacja Corsy była jednym z najbardziej przestronnych samochodów segmentu B. Sytuacja nie uległa zmianie. Opel bez trudu mieści cztery dorosłe osoby o wzroście ok. 1,8 m. Dorośli, którym przyjdzie zająć miejsce na tylnej kanapie, będą zmuszeni do gimnastyki – otwory drzwiowe są relatywnie małe. W kabinie nie brakuje schowków. Bagażnik mieści 285 litrów. Wartość nie jest rekordowa. Fabia III zawiesiła poprzeczkę na poziomie 330 litrów. Skoda zapomniała o - oferowanej przez Opla - podwójnej podłodze, która w górnym położeniu niweluje próg bagażnika oraz uskok, jaki powstaje po złożeniu siedzeń.
Opel dołożył też starań, by nabywca Corsy mógł możliwie precyzyjnie dopasować samochód do własnych potrzeb. Pole manewru nie kończy się na ośmiu silnikach czy manualnych, zautomatyzowanych i automatycznych skrzyniach biegów. Trzydrzwiowa Corsa z opadającą linią dachu jest ukłonem w stronę osób zainteresowanych zakupem auta ze sportowym pazurem. 5-drzwiowy wariant wygląda bardziej elegancko - szczególnie, gdy otrzyma stonowany lakier i chromowane obramowanie szyb.
Kto nie przepada za kompletowaniem dodatków, może zawierzyć profesjonalistom i wybrać gotową propozycję – pakiet Black Line, White Line, Switched Colors Line bądź Black Roof. Dekoracyjne pasy na masce i dachu oraz pozostałe akcenty kolorystyczne skomponowano z wybranymi lakierami i wzorami felg. Efekt? Samochód, który rzuca się w oczy, ale nie prezentuje się karykaturalnie.
Na pięciodrzwiową Corsę trzeba przeznaczyć przynajmniej 42 100 zł, co wystarczy na 70-konną wersję 1.2 Essentia bez klimatyzacji. Manualnie sterowany schładzacz podnosi cenę o 3300 zł, a automatyczna „klima” została wyceniona na 4900 zł.
Motor 1.0 Turbo znajduje się na drugim krańcu cennika. 90-konny wariant z wyposażeniem Enjoy startuje z poziomu 55 450 zł. W ramach promocji otrzymamy automatyczną klimatyzację, przyciemniane szyby i światła przeciwmgielne. Nie oznacza to jednak, że na pokład trafiło wszystko, co niezbędne. Opel żąda dopłat m.in. za dzielone oparcie kanapy, komputer pokładowy, wielofunkcyjną kierownicę czy łącza Bluetooth i USB dla systemu audio.
Testowany wariant Cosmo nie dał powodów do narzekania na wyposażenie. Długa lista udogodnień i 115-konna odmiana motoru 1.0 Turbo przełożyły się jednak na cenę. Niebagatelne 67 150 zł. Dopłaty za lakier metalizowany, pakiet zimowy i systemy asystenckie wywindowały kwotę na fakturze do przeszło 73 tys. zł. Byłoby 76 tys. zł, gdyby nie oferowany za darmo pakiet Techno Cosmo, który zawiera system multimedialny IntelliLink, asystenta parkowania z funkcją ostrzegania o pojeździe w martwym polu oraz przyciemniane szyby.
Ceny słabych i ubogo wyposażonych Cors nie zostały wyśrubowane. Im lepiej skompletowane auto, tym oferta Opla staje się mniej konkurencyjna. Świetnie wyceniona Fabia, kampanie promocyjne Forda, Seata czy Toyoty nie ułatwią klientom podjęcia decyzji o zakupie samochodu z błyskawicą na masce. Za nowością ze stajni Opla przemawia dobrze dostrojony układ jezdny oraz kulturalny i wydajny silnik 1.0 Turbo. Kolejny plus za dostępność gadżetów i systemów asystenckich. W obu kategoriach Corsa zawiesiła poprzeczkę na poziomie niedostępnym dla większości rywali. Na razie Opel może mówić o spektakularnym sukcesie. Ponad 30 tysięcy klientów zdecydowało się na zamówienie Corsy, znając samochód jedynie ze zdjęć...