Oczy szeroko zamknięte - Toyota Corolla VIII (E11) (1997-2001)
Corolla E11 to wciąż w miarę chodliwy towar na rynku samochodowym. Jest to o tyle ciekawe, że od debiutu auta minęło już 14 lat, a jego stylistykę trudno uznać za szczególnie wyszukaną. Klienci doceniają jednak to auto za wytrzymałość i przymykają oczy na dość przeciętne parametry i niezbyt udany wygląd zewnętrzny.
Ósma generacja kompaktowej Corolli nie jest autem ładnym. Dość napisać, że inspirację do jej tworzenia czerpano z natury, ale nie jak chociażby w Infiniti, z morskich fal i wydm, a ze świata robaków. Wprawne oko dostrzeże tu plastry miodu ukryte w tle zegarów, a każde inne podobieństwo przodu do ważki, czy też innego robala. Niestety design nie jest mocną stroną tego pojazdu, ale to nie on powoduje, że ten model Toyoty wciąż cieszy się popularnością na rynku wtórnym. Główną zaletą auta jest jego duża wytrzymałość i niewielka liczba typowych awarii, które mogą się tutaj wydarzyć. I prawidłowość ta dotyczy niemalże wszystkich wersji w zasadzie niezależnie od tego, gdzie były produkowane. Dodajmy, że odsetek prawdziwych „japończyków” jest w populacji Corolli E11 dość niewielki, ale faktem jest, że niektóre wersje były produkowane poza Europą.
Najczęściej ten model Toyoty spotkać można z nadwoziem liftback – takie auto prezentujemy na zdjęciach. To zdecydowanie najbardziej uniwersalna wersja Corolli, która dysponuje bagażnikiem o pojemności 372 litrów. Nie spodziewajmy się jednak po tym aucie zbyt dużego wnętrza – szczególnie z tyłu da się tutaj odczuć, że pojazd ma niewielki rozstaw osi. Jeszcze mniej miejsca z tyłu jest w trzydrzwiowym hatchbacku (w E11 nie było pięciodrzwiowego, tak jak w E10 i w E12). Tam jednak bagażnik ma raptem 281 litrów, a więc tyle ile wiele współczesnych aut klasy B. Niezbyt korzystnie pod względem kufra wypada także kombi, a auta z tego typu nadwoziem kupuje się przede wszystkim dlatego, że potrzeba dużej przestrzeni. W Corolli kufer największej wersji ma raptem 308 litrów, a po złożeniu tylnej kanapy 665, czyli w dalszym ciągu niewiele.
Z całą pewnością nie zachwyca także wyposażenie większości dostępnych na rynku Corolli VIII generacji. Topowe wersje po face-liftingu mają cztery poduszki powietrzne, pełną elektrykę, manualną klimatyzację, komputer pokładowy oraz welurową tapicerkę, ale należą one niestety do mniejszości. Większość pojazdów ma dużo uboższe wyposażenie, dość napisać, że często ciężko jest znaleźć ciekawy egzemplarz z klimatyzacją. Pozytywnie ocenimy za to silniki – co prawda wybór nie jest szczególnie duży, ale zaspokoi większość spokojnie nastawionych kierowców, a przecież tacy kupują Corolle. Podstawowy silnik 1.3 (oznaczenie fabryczne 1.4) ma moc 86 KM, co w zasadzie wystarczy do napędu tego auta, jeżeli jednak zależy nam na lepszych osiągach warto poszukać wersji po liftingu, która ma motor 1.4 o mocy 96 KM. Średnie spalanie obydwu silników oscyluje w granicach ośmiu litrów benzyny na 100 km. Godny polecenia jest także silnik 1.6 o mocy 110 KM, ale występuje on relatywnie rzadko i więcej pali. Najstarsze Corolle napędzany były także wolnossącym japońskim dieslem 2.0 o mocy 72 KM. Jest to silnik nie do zdarcia, ale jego osiągi nie są zbyt dobre. Corolla miała pod maską także francuski silnik 1.9 D o mocy 69 KM, który nie jest aż tak wytrzymały, ale po dokładnym sprawdzeniu również można się nim zainteresować. Przez dwa ostatnie lata produkcji Corolla wyposażana była także w dwulitrową jednostkę D-4D o mocy 90 KM, która dobrze sprawdza się w tym modelu i niewiele pali. Nowoczesny Common Rail jest wytrzymały, ale jak coś się w nim zepsuje naprawy są bardzo drogie.
Prezentowana Corolla to ostatnia generacja, którą wyposażono w wielowahaczowe zawieszenie tylnej osi, które jest wytrzymałe (w tylnym zawieszeniu pierwsze kapitulują amortyzatory, a ich cena jest wysoka) i zapewnia dobre właściwości jezdne. Za nowoczesnym podwoziem nie nadąża jednak układ kierowniczy, który jest mało sportowy i psuje ewentualną zabawę z jazdy Corollą.
Podsumowując Corolla E11 to bardzo udane auto, ale kupując je trzeba mieć na uwadze fakt, że lata lecą i większość aut ma już duże przebiegi za sobą, co może generować koszty. A te wcale nie są małe, szczególnie w przypadku odmian wysokoprężnych, bo nawet niektóre wymiany eksploatacyjne idą tutaj w tysiące złotych (np. sprzęgła, amortyzatorów, czy też paska rozrządu – myślimy o D-4D). Przed zakupem trzeba więc sprawdzić, co wymaga wymiany w danym egzemplarzu i sprawdzić ile to kosztuje. E11 trzeba także zlustrować pod względem korozji, bo zaczyna się ona pojawiać w tym modelu.