Nowy Mercedes Klasy A - zrywa z przeszłością
"Nie chcemy produkować auta, o którym już dziś wiemy, że można by produkować lepiej" - sławne słowa szefa koncernu Jurgena Schremppa wypowiedziane 11 listopada 1997 roku, trzy tygodnie po kompromitującym dla stuttgarckiej marki "teście łosia" Baby Merca, czyli debiutującej wówczas Klasie A, były bodajże najbardziej kompromitującymi w dziejach jednej z najbardziej luksusowych marek aut na świecie.
Jednak od tego czasu Mercedes Klasy A przeszedł niesamowitą metamorfozę, nie tylko technologiczną, ale i stylistyczną. Szczególnie mocno postęp myśli projektowej odzwierciedla zaprezentowana podczas salonu genewskiego najnowsza Klasa A, która stała się… kompaktem, a nie jak dotychczasowe „maluchy” Mercedesa, niepozornym minivanem.
Nowa Klasa A, która do sprzedaży ma trafić pod koniec roku, jest zdecydowanie większa od poprzednika – mierzy aż 4.29 m długości (+45 cm), 1,78 m szerokości i 1.43 m wysokości (-18 cm). W porównaniu do poprzedniej Klasy A, nowy model całkowicie zrywa z wizerunkiem auta statecznego, opanowanego i w pewnym sensie dedykowanego dla starszego małżeństwa rozkoszującego się „złotą jesienią” podczas częstych podróży do ośrodków rewitalizacyjnych. Nowa Klasa A to auto adresowane do młodych, dynamicznych, modnych i chcących wyróżnić się z tłumu „mieszczuchów”, którym także zależy na odrobinie luksusu i dobrego smaku. A tych cech w nowym „Baby Mercu” zabraknąć nie powinno.
Poczynając na wysmakowanej linii nadwozia, której elegancji mogłaby nawet pozazdrościć Alfa Romeo. Zwarta przednia część nadwozia, z potężnym grillem w stylu najbardziej sportowych konstrukcji ze Stuttgartu, ozdobiona logo marki, podkreśla sportowy wizerunek modelu. Liczne, zmyślnie przemyślane przetłoczenia (maska, zderzak, błotniki) rozchodzące się na boki auta niczym zdmuchiwane krople rosy podkreślają agresywny charakter konstrukcji. Wznoszące się na wysokości tylnych drzwi przetłoczenie dopełnia wizerunku auta dla aktywnych. Jedyne co przykuwa uwagę i zdaję się nieco dysharmonizować zwartą sylwetkę auta, to lusterka boczne, które nie dość, że komicznie „odstają” od sylwetki auta, to na dodatek zdają się być nazbyt małe.
Po uchyleniu drzwi kierowcy oczom ukazuje się fantastycznie zaprojektowany kokpit, przepełniony smaczkami stylistycznymi zaczerpniętymi z najbardziej emocjonujących konstrukcji z trójramienną gwiazdą na masce. Ot choćby wloty powietrza do kabiny z układu klimatyzacji ozdobione chromowanymi obramówkami – wyglądają jakby je żywcem przeniesiono z modelu SLS! Piękna, trójramienna kierownica o mięsistym wieńcu, czytelne i klasyczne zegary, wyświetlacz komputera pokładowego w centralnym punkcie zestawu wskaźników, prosty w obsłudze zestaw audio (choć przyciski mogłyby być nieco większe) i doskonale wyprofilowane siedziska – ot cała Klasa A w nowej odsłonie.
Pod maską także sporo się dzieje – do wyboru będą trzy jednostki benzynowe (wszystkie z bezpośrednim wtryskiem paliwa i doładowaniem) oraz trzy jednostki wysokoprężne. Nieco później w ofercie ma także zagościć wersja AMG (A 24 AMG), której moc, około 350 KM, z niewielkiego hatchbacka uczyni sprawnie przyspieszający pocisk. Najsłabszy motor benzynowy (A 180) rozwija moc 115 KM, najmocniejszy (A 250) 211 KM. Wśród diesli do wyboru będą wersje A 180 CDI (109 KM), A 200 CDI (136 KM) i A 220 CDI (170 KM). Każda ma się odznaczać satysfakcjonującymi osiągami i bardzo niskim zużyciem oleju napędowego (a tym samym emisją CO2).
W kwestii wyposażenia „Baby Merc” będzie mógł być wyposażony niemal we wszystkie dostępne elektroniczne „wspomagacze”, od wspomaganego radarem asystenta hamowania, poprzez system ostrzegający kierowcę o zmęczeniu, a na układzie zapobiegającym staczaniu się auta ze wzniesienia kończąc. Słowem, Nowa Klasa A jest „gotowa na atak”.
Fot. Mercedes