Nowe BMW 745Le. Hybryda to najlepszy silnik dla „siódemki”
BMW Serii 7 ma oferować komfort klasy biznes i robić dobre wrażenie na drodze. Wydawałoby się, że takie zalety łączą wersje z silnikami V8 czy V12. A okazuje się, że po faceliftingu wystarczy wybrać… hybrydę.
Po pojawieniu się pierwszych zdjęć nowej „siódemki”, w Internecie zawrzało. Do BMW X7 z gigantycznymi „nerkami”, dołączyła też nowa Seria 7. W połączeniu z nowymi, wąskimi reflektorami LED, sprawiają wrażenie nienaturalnie dużych.
I choć tutaj, w Europie, dość głośno te nerki krytykowaliśmy, tak duże samochody stają się głównym towarem eksportowym do Chin czy Stanów Zjednoczonych – i tam klienci podobno to doceniają.
A skoro żyjemy w globalnej wiosce i różnice kulturowe czy rynkowe jednak powoli się zacierają, to patrząc po komentarzach, nawet te duże nerki BMW zaczynają mieć coraz więcej zwolenników. I faktycznie – na żywo wygląda to całkiem nieźle. Na pewno majestatycznie.
Jest też nowy przedni zderzak i – uwaga – większy znaczek na masce. Najbardziej wysunięta krawędź pasa przedniego jest też teraz aż o 5 cm wyższa, co sprawia, że nowe BMW Seria 7 wygląda jeszcze bardziej muskularnie.
Z boku możemy zobaczyć nowe wzory felg, ale też nowy wylot powietrza, który poprawia aerodynamikę w okolicy przednich nadkoli. BMW poświęciło też sporo uwagi jeszcze lepszemu wyciszeniu wnętrza – szyby są laminowane i mają grubość 5,1 mm, a co ważne dla dyrektora podróżującego z tyłu, tylne nadkola zyskały dodatkową izolację.
A jeśli podejdziemy do tyłu, to zobaczymy, jak BMW podchwyciło najnowszy trend i również zamontowało w „siódemce” pas świetlny. Poza tym – nowe, o 35 mm węższe lampy o trójwymiarowej strukturze i większe atrapy końcówek układu wydechowego z tyłu. Oczywiście wydech gdzieś tam jest, ale o znacznie mniejszej średnicy, niż sugerowałby ten kształt.
Cisza! Wnętrze nowego BMW Seria 7
Wnętrze od razu zbliżyło się do pozostałych modeli BMW. Zamiast analogowych zegarów mamy Live Cockpit. System BMW Touch Command został zaktualizowany zarówno sprzętowo, jak i programowo, więc działa jeszcze lepiej, choć i tak uważam, że BMW ma jeden z najlepszych systemów multimedialnych – pod względem prostoty obsługi i funkcjonalności.
BMW zdecydowało się przesunąć tackę do bezprzewodowego ładowania telefonu w inne miejsce i przy okazji liftingu zmieniło też kierownicę – ułożenie przycisków jest teraz trochę inne.
Dla uważnych – do nowego BMW Serii 7 możemy zamówić nową pikowaną skórę Nappa i nowe wykończenie z drewna. Klimat tworzy też oświetlenie ambientowe z przydymionym szkłem – w nocy wygląda to całkiem ciekawie.
Po faceliftingu, w standardzie asystent parkowania jest też wyposażony w asystenta cofania. Jeśli mówimy już o standardzie, to ten system Live Cockpit Proffessional z dwoma ponad 12-calowymi ekranami i nawigacją też jest częścią standardu.
BMW wprowadziło też inteligentnego asystenta głosowego. W przeciwieństwie do Mercedesa, BMW możemy nazwać tak, jak chcemy. Możemy więc ustawić nazwę naszej „siódemki” jako „Passat” albo „TDI” i spytać o kurs instrumentów finansowych opartych na cebuli. A na poważnie – ma podobne funkcje, jak Mercedes – obsługuje klimatyzację, pomaga sprawdzić stan oleju i tak dalej.
Najbardziej „aksamitną” zmianą jest jeszcze lepsze wyciszenie BMW Serii 7. Tak, jakby tego bardzo potrzebowała. W każdym razie dodatkowo zajęto się bocznymi oknami z przodu i z tyłu, izolacja pojawiła się też na słupkach B i nawet wokół wylotów tylnych pasów bezpieczeństwa.
To wszystko oczywiście po to, by siedząc w niesamowicie wygodnym fotelu klasy biznes, z mięciutkimi zagłówkami, masażem, podgrzewaniem i wentylacją, podróż przebiegała nam niczym w klasie biznes, za którą właśnie zapłaciliśmy kilkadziesiąt tysięcy złotych.
W nowym BMW Serii 7 jest nawet antena DVB-T, ale szczerze mówiąc – oglądanie telewizji w trasie jest irytujące. Non-stop tracimy zasięg.
Połączenie idealne – co pod maską BMW Serii 7?
W silnikach też trochę zmian. Najmocniejsze 760Li z silnikiem V12 nie osiąga już 610 KM, tylko 585 KM, ale moment wzrósł o 50 Nm, do 850 Nm.
Zaskoczeniem jest to, że benzynowy silnik V8 z 750i jest teraz mocniejszy aż o 80 KM i osiąga teraz 530 KM. Moment wzrósł aż o 100 Nm. W ofercie nie ma też już silnika 730i, czyli benzynowej dwulitrówki o mocy 258 KM. Podejrzewam, że nie cieszyła się zbytnią popularnością.
Testowałem wersję hybrydową, BMW 745Le. Zamiast rzędowej „czwórki” o pojemności dwóch litrów, silnik elektryczny współpracuje teraz z 3-litrową rzędową „szóstką”. Moc wyjściowa układu wzrosła z 326 do 394 KM. Maksymalny moment spadł z 500 Nm do 450 Nm.
I to jest najlepsza wersja „siódemki”, jaką można kupić. I już się z tego stwierdzenia tłumaczę.
Przede wszystkim hybrydą warto się zainteresować na nowo, bo sześciocylindrowy silnik brzmi już bardziej szlachetnie niż zwykły, dwulitrowy czterocylindrowiec. Do 100 km/h rozpędza się w 5,1 sekundy, czyli mniej więcej na poziomie samochodów usportowionych w stylu Kii Stinger – czyli szybko – a prędkość maksymalna ma wynieść 250 km/h.
Tylko, że tak mocnego przyspieszenia raczej nie poczujemy w trybie hybrydowym. Tryb hybrydowy jest do relaksującej jazdy. Tak relaksującej, że BMW Seria 7 jest trochę nieprzyjemne w prowadzeniu, kiedy szybciej pokonujemy zakręty.
Wyciszenie stoi jednak na tak wysokim poziomie, że nawet, kiedy jechałem w ulewie, ledwie słyszałem dźwięk kropel obijających się o dach. Niektórych kałuż nie dało się ominąć – a dźwięk z nadkoli praktycznie nie dochodził. Ja i moi pasażerowie byliśmy pod ogromnym wrażeniem.
Ta relaksująca jazda jest tym bardziej relaksująca, że już w standardzie mamy pneumatyczne zawieszenie. Więc nie dość, że ledwie wiemy, jaka jest na zewnątrz pogoda, to nawet nie wiemy, po jakiej drodze jedziemy. Izolacja od świata jest tutaj totalna. W dodatku samo działanie hybrydy zostało tak dopasowane do charakteru limuzyny, że ta bardzo delikatnie przyspiesza, mocno odzyskuje energię – tak, że prawie nie trzeba używać hamulca. BMW Serii 7 pozwala idealnie zsynchronizować ruch nadwozia z ruchem pedału hamulca przy zatrzymaniu, by nawet w takiej sytuacji, nie zakłócić pracy przewożonych osób.
Tylko jak to tak, spokojne BMW? Nieprzyjemne na zakrętach? Spokojnie. Wystarczy włączyć przycisk Sport i w naszych rękach i nogach znajdzie się zupełnie inny samochód. Zawieszenie usztywni się, aktywny układ kierowniczy stanie się twardszy, a do gry wkroczy aktywna stabilizacja przechyłów nadwozia. Silnik elektryczny również zacznie współgrać z benzynowym w jednym celu – zapewnienia jak najlepszych osiągów.
I w takiej konfiguracji, tą wielką limuzyną w przedłużonej wersji aż chce się jechać szybciej w zakrętach. Do czasu, aż nas pan prezes nie poklepie po ramieniu, sugerując zmianę tempa i trybu.
Średnie zużycie paliwa z ponad 300-kilometrowej trasy, głównie drogami krajowymi i ekspresowymi, wyniosło 10,6 l/100 km. Uważam to za dobry wynik, biorąc pod uwagę warunki.
Nowe BMW Serii 7 to limuzyna, którą mógłbym mieć
Facelifting BMW Serii 7 przybrał bardzo dobrą formę. Oczywiście, samochód wygląda inaczej, bardziej muskularnie, ale przede wszystkim stał się jeszcze lepszy w swojej podstawowej funkcji – w byciu aksamitnie wygodną limuzyną.
A już na pewno jest taki w wersji hybrydowej. I owszem, jeździłem V12, ale to raczej samochód dla kogoś, kto chce Serię 7 w najdroższej wersji – i takie zamówienie składa, podkreślając „najdroższej”.
Wszyscy inni, którzy Serię 7 kupują jako wygodną limuzynę na co dzień – moim zdaniem – nie powinni przechodzić obok niej obojętnie. Duże limuzyny to nie jest mój typ samochodu, a z tej „siódemki” nie potrafiłem wysiąść.
Redaktor