Nowa Toyota Supra podbije Nürburgring? To zależy od punktu widzenia...
Długo wyczekiwany, bo przez ponad 16 lat, debiut nowej – piątej już – generacji Toyoty Supry zakończył się podzieleniem świata motoryzacji. Jedni są zadowoleni z efektu pracy japońskich inżynierów, a drudzy są efektem końcowym zawiedzeni. Jest jednak szansa, by samochód przekonał do siebie tych niezdecydowanych oraz tych niezadowolonych. Jaka?
Nowa Supra to w końcu Toyota czy... BMW?
Choć brzmi to dość osobliwie, nowa Toyota Supra to efekt współpracy japońskich samurajów spod wulkanu Fudżi z niemieckimi jodlerami z Bawarii. Owocem tej niecodziennej kooperacji jest też nowe BMW Z4, które zadebiutowało na kilka miesięcy przed swoją japońską kuzynką. Cechy wspólne obu samochodów, to płyta podłogowa i napęd w postaci jednostek BMW. Różnice to stylistyka i rodzaj nadwozia – coupe kontra roadster z miękkim dachem.
I właśnie ta współpraca podzieliła fanów motoryzacji na świecie, którzy uważają, że w przypadku nowej Supry jest za mało Toyoty w Toyocie i jednocześnie za dużo BMW. Sytuacji nie poprawiła też informacja o tym, że najmocniejsza wersja wyposażona w rzędowy, 6-cylindrowy silnik o pojemności 3 litrów, wsparty turbosprężarką, osiągnie „aż” 340 KM, czyli... raptem 10 KM więcej niż w poprzedniej generacji Toyoty Supry Twin Turbo, która debiutowała 26 lat temu.
Co poszło nie tak?
Stylistyka. O niej już nawet nie wspominam, bo to sprawa gustu, a jak wiadomo „de gustibus non est disputandum”. Ale jedno trzeba sobie powiedzieć. W porównaniu do prototypu FT-1, wersja produkcyjna straciła po drodze sporo testosteronu. Tam mieliśmy do czynienia z „napakowanym”, pociętym wlotami powietrza samochodem o idealnych proporcjach, z wystającym „dziobem” nawiązującym do aut Formuły 1, z unoszonym do góry spoilerem. Z samochodem będącym miszmaszem stylistycznych wpływów, takich aut jak TVR Sagaris czy Dodge Viper. A tu dostaliśmy mocno ugładzoną sylwetkę, z nieco koślawymi proporcjami, która wygląda jak podrasowana wersja Toyoty GT86. Szkoda. Wielka szkoda zaprzepaszczenia takiego potencjału i tylu lat oczekiwania!
I rzecz chyba najistotniejsza, którą można bez cienia wątpliwości ocenić obiektywnie, to wspomniane wcześniej „serce” samochodu. Nie ma się co oszukiwać. W dzisiejszych czasach samochodów robionych z „porcelany”, jednostka napędowa nowej Toyoty Supry, nawet taka sygnowana logo BMW, jest tylko „wyrobem jednorazowego użytku” w przeciwieństwie do legendarnej „pancernej” 3-litrowej rzędowej „szóstki” 2JZ, która w wersji Twin Turbo bez większych modyfikacji osiągała moce rzędu 700-800 KM, a odpowiednio przygotowana potrafiła bez problemu przekroczyć poziom 1500 KM! To wartości, przy których silnik BMW prawdopodobnie już dawno by wyparował, wystrzeliwując tłoki gdzieś daleko poza orbitę ziemską. To trochę jak porównanie młota pneumatycznego z młotkiem lekarskim. Zostawmy jednak te niuanse techniczno-stylistyczne i przejdźmy do meritum sprawy...
Podbój „Zielonego Piekła”? Niezupełnie…
Bądźmy szczerzy, nowa Supra nie pogoni przysłowiowego kota najlepszym graczom na Nordschleife, ale szef działu technicznego Toyoty, Tetsuya Tada, uważa, że zejście poniżej magicznych 8 minut to czysta formalność i bez większego wysiłku samochód powinien osiągnąć czas około 7:50. Ba, jeśli kierowca dobrze przyłoży się do swego zadania, to okrążenie toru nie powinno zająć więcej niż 7:40. Co ciekawe, ten czas uwzględnia elektroniczną blokadę prędkości (250 km/h), która z pewnością nie pozwoli Suprze w pełni wykorzystać długiej prostej na torze Nurburgring.
Tetsuya Tada powiedział jednak, że jeśli któregoś pięknego dnia on i jego zespół pojawią się na torze, to być może zrobią to bez elektronicznego „kagańca”, dzięki czemu nowa Toyota Supra osiągnie lepszy czas niż ten obecnie zakładany. Możliwe, że szef działu technicznego Toyoty już dobrze wie, na co stać jego najmłodsze dziecko na niemieckim Nordshleife, choć oświadczył, że Supra nie była oficjalnie w „Zielonym Piekle”... ale przecież nie powiedział, że nie była tam w ogóle.
Jakimś punktem odniesienia dla Toyoty może być najmocniejsza wersja nowego BMW Z4, które zostało zabrane na tor przez dziennikarzy magazynu „Sport Auto” i którzy to osiągnęli na nim czas 7:55.41. Jednak Tetsuya Tada zaznacza, że nowa Supra jest lżejsza i sztywniejsza od swojego kuzyna, co powinno bezpośrednio przełożyć się na lepszy czas. Dowodem na „lekkość” sportowej Toyoty może być sprint do setki, który zajmuje jej 4,2 sekundy, czyli o 0,3 sekundy krócej niż w przypadku BMW Z4.
Kiedy Supra pojawi się na polu bitwy?
Kiedy nowa Toyota Supra zawita na północnej pętli toru Nurburgring? Tego Tetsuya Tada niestety nie zdradził, ale znając życie, zapewne już coś chodzi mu po głowie i miejmy nadzieję, że te myśli ziszczą się wcześniej niż później. A jeśli uda się osiągnąć zakładany czas, to będzie to całkiem spory sukces, gdyż są to rewiry okupowane przez takie auta jak Ferrari 430 Scuderia, Lamborghini Murcielago LP640 czy Mercedes SLS AMG.