Nissan X-Trail - wedle tradycyjnej receptury
Nissan od kilku lat podąża swoją ścieżką. W kilku popularnych klasach nie ma swojego reprezentanta. Zatem jakim cudem ta firma funkcjonuje? Mają swój sposób - wypuszczają na rynek samochody wypełniające nisze rynkowe lub tworzące zupełnie nowe klasy. To sprytne działanie przyniosło tej marce spory sukces w ostatnich latach. Ale nie z wszystkimi modelami Nissan postępuje tak samo. Czasami działa bezpieczniej, szukając pewnej stabilizacji i stosując sprawdzone receptury. Tradycyjne przepisy to coś, co kochają nasi dziadkowie, rodzice i chyba niektórzy możni tej japońskiej firmy. I fakt, pewnych dodatków lepiej nie zmieniać, by nie popsuć receptury na udanego...SUV-a. Mam tu na myśli X-Traila. Czy ten samochód to klasyczny i dopracowany lider czy może nudny i opatrzony już outsider? Sprawdźmy na przykładzie Nissana X-Traila w wersji 2.0 dCi I-Way.
Zacznijmy od tego, że X-Trail jest samochodem sportowo-rekreacyjnym, a nie terenówką. Ma napęd na cztery koła, ale nadwozie samonośne i brak reduktora nie stawiają go na równi z off-roadową ekstraklasą. Co innego wygląd. Tu można trochę poudawać i nikt się nie połapie dopóki nie ugrzęźniecie w błocie. X-Trail nie jest gwiazdą Hollywood i nie potrzebuje częstych operacji plastycznych, by nadal wyglądać dobrze. Projektanci Nissana narysowali karoserię raz, ale za to porządnie. Nissan ma klasyczne proporcje, pionowy przód, kwadratowy tył, a całością rządzą ostre linie i zdecydowane przetłoczenia. Efektem tych zabiegów jest karoseria, która jest odporna na upływ czasu. Ten samochód mógłby spokojnie reklamować krem na zmarszczki. Właściwie to bez sensu, ale skojarzenie słuszne. Zwłaszcza wesoły przód tego samochodu ma nadal młodzieńczy wdzięk, a całość utrzymana w klasycznej, dwubryłowej formie może się podobać i nie wygląda jak nieudany projekt kiepskiego rzeźbiarza. Niektórzy krytykują zbyt kanciasty tył sugerując, że przypomina wagon kolejowy, ale zupełnie mi to nie przeszkadza.
X-Trail ciekawie wygląda w bieli na tle, której idealnie odcinają się ciemne dodatki w postaci plastików i "przydymionych" szyb. Samochód kupuje się głównie ze względu na wygląd zewnętrzny, ale równie ważny jest środek, dlatego czas tam zajrzeć. Kabina X-Traila wzbudziła we mnie skrajne uczucia. W środku plastiki są albo ciemne, albo jeszcze ciemniejsze. W efekcie jest tu dość smutno, ale może przez to bardziej elegancko. To nie wszystko co muszę zganić. Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się konsola środkowa z ekranem dotykowym. Wyświetlacz daje nam dostęp do praktycznej nawigacji i do ilości muzyki ograniczonej tylko pojemnością pendrive'a, ale korzystanie z niego utrudnia skromna wielkość. Właściwie miałem wrażenie, że ekran jest mniejszy niż w smartfonie, który miałem w kieszeni podczas jazdy. System multimedialny działa tak jak sobie tego życzyłem - szybko, sprawnie i bez zbędnego zastanawiania - jak komputer z dużą ilością pamięci RAM.
O ile korzystanie z nawigacji było jak jedzenie pierwszej wiosennej truskawki - trochę bez smaku, ale cieszyłem się że jest, to najgorsze rozczarowanie spotkało mnie po włączeniu wstecznego biegu. To wtedy automatycznie aktywuje się system kamer "360 stopni". Same kamery to świetny pomysł, ale - o zgrozo - nie na tak małym, zaledwie 5-calowym wyświetlaczu. Siedząc zatopiony w fotelu praktycznie nic nie widziałem, a lekarz podczas ostatnich badań podkreślił: "ma Pan naprawdę dobry wzrok". Zatem całą winę zrzucam na mały wyświetlacz, który skutecznie ogranicza funkcjonalność zamontowanych kamer. To nie wszystko. Sama konsola środkowa to najgorszy element tego wnętrza. Nie ma tu ani ładu, ani składu, a guzik aktywujący kamery został umieszczony na "chybił trafił". Poniżej ekranu znajduje się dziura, której funkcji nie odkryłem. Umieszczone tam drobniaki dzwoniły, a nawet potrafiły wypaść. To mało praktyczny otwór do zbierania kurzu.
Teraz przejdę do innych, bardziej pozytywnych niespodzianek wnętrza. Niewątpliwie jedną z nich jest mnogość schowków. O ile wspomniana dziura w konsoli środkowej jest totalnie bezsensowna, to reszta schowków znalazła w moich oczach praktyczne zastosowanie. Powyżej ekranu znajduje się sporej wielkości skrytka na mniej lub bardziej przydatne drobiazgi. Schowek przed pasażerem wydaje się nie mieć końca i sięgać głęboko pod maskę. Sądziłem, że na jego końcu widać silnik. Oczywiście się myliłem, ale podglądając "co tam jest w środku" odkryłem, że ma funkcję chłodzenia lub podgrzewania. I to naprawdę działa. Sprawdziłem. Uchwyty na kubki (takie mniejsze) znajdują się między fotelami oraz w niespotykanym miejscu na górze deski rozdzielczej niemal przy lusterkach. Do tego dochodzi skrytka na okulary w podsufitce, a w kieszeniach bocznych mieszczą się półlitrowe butelki. W Nissanie można coś schować, a potem długo tego szukać.
Kolejnym pozytywnym elementem X-Traila są fotele, o ile ktoś lubi siedzieć na miękkich "poduszkach". Ich "francuska miękkość" przypadła mi do gustu, choć początkowo sądziłem, że na dłuższą metę okaże się to niewygodne. Na wyróżnienie zasługuje również duża ilość miejsca wewnątrz. Kwadratowa karoseria obiecywała całe mnóstwo decymetrów sześciennych przestrzeni i dokładnie tyle dostajemy. Miejsca nie brakuje w żadną stronę, jedynie trójka pasażerów z tyłu może dotykać się łokciami, ale na pewno nie będą musieli używać tej części ciała do rozpychania się. A co z bagażnikiem? Jest duży. Wychodzi nieco ponad 125 litrów na jednego pasażera, więc śmiało można przygotować największą walizkę jaką macie, by wykorzystać swój "przydział". Ten przepastny, 603-litrowy kufer ma jednak małą wadę. Jest nią plastikowe wykończenie podłogi, które mimo zaledwie kilkunastu tysięcy kilometrów przebiegu wygląda jak w 20-letnim samochodzie. Tworzywo sztuczne szybko się rysuje oraz powoduje, że właściwie wszystko co tam wrzucimy jeździ po nim jak po lodzie. Producent rzucił koło ratunkowe w postaci opcjonalnej, podwójnej podłogi ze schowkiem i szufladą. To bardzo praktyczne rozwiązanie, ale jakość montażu pozostawia wiele do życzenia. Pokrywa dna bagażnika nie ma zawiasów, ani specjalnych mocowań. Po prostu sobie leży, a siła grawitacji jest zbyt mała, by utrzymać ją w miejscu. Wystarczy przejechać po wybojach przy usłyszeć symfonię graną tworzywem sztucznym. Hałasująca szuflada wymaga dopłaty blisko 1500 złotych. Dość drogi bilet jak na koncert przeciętnego artysty.
Nissan ma jeden bajer, który jest warty każdej dopłaty. Co mam na myśli? Panoramiczny dach o bardzo dużej powierzchni, który do tego otwiera się w całości pozwalając beztrosko patrzeć w niebo zarówno siedząc z przodu jak i z tyłu. W dodatku, dzięki temu rozwiązaniu można stanąć na tylnej kanapie i w całkowicie wyprostowanej pozycji oglądać świat z nieco wyższej perspektywy. Taka namiastka cabrio w terenówce. Zupełnie jak za starych czasów, kiedy takie maszyny przykrywano brezentowym daszkiem. Bierzcie ten dodatek w ciemno. Warto.
Nie wspomniałem jeszcze, że X-Trail nie należy do małych samochodów. Liczy sobie odpowiednio 463 centymetry długości i 178,5 szerokości. Takie wymiary mogą powodować problemy w mieście. Owszem, Nissan nie jest zwrotny jak łyżwiarz figurowy, ale kanciasta sylwetka, duże szyby i lusterka oraz system kamer sprawiają, że manewrowanie na ciasnych parkingach jest zupełnie bez stresowe. A jeśli wciśniecie się w jakieś ciężko dostępne miejsce nie dziwcie się pytaniom: jak Ty to zrobiłeś? Podkreślcie wówczas swoje umiejętności, nikt nie musi wiedzieć, że X-Trailem naprawdę łatwo się parkuje.
Odpalanie auta zwykle wywołuje pozytywne emocje. Przekręcamy kluczyk i słyszymy pracujący motor. Kto tego nie lubi? W Nissanie dostajemy system "hands free", ale zamiast ładnego, designerskiego guzika do odpalania służy nam pokrętło umieszczone w miejscu klasycznego kluczyka. To okropnie wyglądające "niby ulepszenie" to już chyba domena japońskich SUV-ów. W niedawno testowanej przeze mnie Suzuki Grand Vitarze było identycznie. Koszmar powrócił. W X-Trailu to rozwiązanie jeszcze mocniej denerwuje, bo żeby zapłon całkowicie wyłączyć i przekręcić w pozycję "lock" trzeba dodatkowo wcisnąć specjalny guzik obok wspomnianego pokrętła. Kierowcy o mniejszym talencie manualnym lub krótszych palcach mogą potrzebować do tego dwóch rąk. Jeśli was o tym nikt nie uprzedzi, to pierwsza przejażdżka może być naprawdę stresująca. Od takiego rozwiązania zdecydowanie wolałbym normalny kluczyk.
Kiedy już odpalimy i ruszymy okazuje się, że Nissan może szybko uspokoić nerwy, bo prowadzi się pewnie i komfortowo. Nie należy do sportowców. W zakrętach dość mocno się przechyla, ale jeśli się do tego przyzwyczaimy okazuje się, że można pokonywać zakręty całkiem szybko. W praktyce to rzadkość, bo X-Trail zachęca raczej do spokojnej jazdy. Nastawy zawieszenia są idealne na polskie drogi, a nawet szybkie szutry, gdzie samochód świetnie radzi sobie z wybieraniem wybojów. Ciała kierowcy i pasażerów doceniają to, chociaż nie mogą o tym powiedzieć głośno.
Dwulitrowy Diesel o mocy 150 koni mechanicznych to godziwe źródło napędu dla tego samochodu. Pozwoli sprawnie ruszyć spod świateł, a nawet wyprzedzić w trasie z kompletem pasażerów. Nie będziecie jednak najszybsi na drodze. 11,3 sekundy zajmuje osiągnięcie pierwszej "setki", a prędkość maksymalna oscyluje wokół 188 km/h. To i tak niezłe wyniki biorąc pod uwagę wagę auta równą 1630 kilogramów. Skrzynia biegów ma dobrze dobrane przełożenia, a skoki lewarka są przyjemnie krótkie. Wadą silnika jest spora turbodziura. Poniżej 2000 obr./min naprawdę nic się nie dzieje, a po przekroczeniu tej wartości dostajemy w plecy spory strzał z momentu obrotowego. X-Trail sensownie obchodzi się z paliwem. W trasie można nawet zejść poniżej 7 litrów. W mieście pożera 9, a średnia spalanie wynosi 8-litrów na każde sto kilometrów.
Czy ten SUV nadaje się w teren? Oczywiście. Radzi sobie dzielnie na piasku i żwirze, całkiem nieźle w błocie. Prześwit wynoszący 200 mm pozwala przejeżdżać przez spore garby i nie martwić się o "bebechy". Inteligentny napęd All Mode umożliwia zablokowanie centralnego mechanizmu różnicowego do 40 km/h, a dość krótki pierwszy bieg stara się nadrobić braki reduktora. Wszystko to sprawia, że Nissanem naprawdę można zajechać dużo, dużo dalej niż samochodem osobowym, a nawet pozwala na więcej niż u niektórych konkurentów. Ten samochód nadaje się na zimę i rekreacyjne wypady nad rzeką oraz dojedzie do waszej działki w górach. X-Trail ma swoje terenowe zalety.
Pora na najmniej przyjemną część sprawdzania samochodu - analizę kosztów. Ceny X-Traila startują z poziomu 125 400 złotych, ale testowany, dość bogato wyposażony egzemplarz zbliża się do 150 tys. złotych. To sporo, jednak należy pamiętać, że w zamian otrzymujemy duży samochód, którego wymiary ustawiają go między klasami i czynią go sporo większym od niektórych konkurentów.
Moje odczucia co do X-Traila są bardzo pozytywne. Ten samochód daje duże możliwości, jest wierny tradycyjnej recepturze na SUV-a, ale nie można nazwać go przestarzałym. Jeździ się nim dobrze, ma mnóstwo miejsca, ale jakość plastików i wykończenia w kilku miejscach trochę rozczarowują. Jeśli zapomnimy o niedoróbkach będziemy chętnie wsiadać do Nissana, który może stać się przyjacielem na długie lata. Jadąc nim i widząc wielką maskę przed sobą miałem wrażenie, że jadę czymś budzącym respekt u innych użytkowników dróg. Ten klasyczny SUV ma kilka wad, ale również wiele zalet, których nie znajdziecie w innych samochodach. Zaspokoi nawet niektóre potrzeby waszego ego.