Nissan Qashqai zawojował świat. Teraz rozumiem dlaczego
Nissan Qashaqai całymi latami był królem sprzedaży wśród crossoverów. Dlaczego akurat Qashqai? Co sprawia, że podczas zakupu, w aż tylu przypadkach wygrywa z konkurencją? Poszukamy odpowiedzi.
Wiele jest na rynku crossoverów, choć nie podlega wątpliwościom fakt, że Nissan Qashqai był jednym z pierwszych. To tłumaczyłoby jeszcze popularność pierwszej generacji, ale nie niesłabnącą sprzedaż przez prawie 13 lat.
W 2007 roku, zaraz po premierze jesienią 2006 roku, sprzedaż Nissana Qashqai wynosiła jeszcze 89 tys. egzemplarzy. Już 3 lata później przebiła jednak wartość 200 tysięcy sprzedawanych egzemplarzy i wynik ten powtarzał się aż do 2018 roku. 2019 jeszcze się nie skończył, ale już teraz wygląda na to, że sprzedaż nadal utrzyma się daleko powyżej 200 tys. egzemplarzy. Nawet w Polsce, w 2018 roku, Nissan Qashqai był drugim najpopularniejszym crossoverem.
Za takimi suchymi liczbami idą realne rozważania klientów. Porównywali Nissana do konkurencyjnych samochodów i w tak wielu przypadkach wygrywał właśnie „japończyk”.
Być może za sprawą wyglądu? Nissan Qashqai ma dość wysoki prześwit wynoszący 18 cm. Wymiary są dość kompaktowe, nadwozie nie ma więcej niż 4,4 m długości i około 1,8 m szerokości. Ta stylistyka mogła się już trochę znudzić, ale nie razi żadnymi niedociągnięciami. To względnie ładny samochód, który – jeśli nie zostanie pomalowany jakimś wyrazistym kolorem lakieru – zginie w tłumie. Wygląda na to, że chęć rzucania się w oczy, jeżdżąc samochodem o ciekawej formie, dla wielu osób po prostu nie jest priorytetem.
We wnętrzu Nissan Qashqai też jest poprawny
Środek Nissana Qashqai jest dopracowany pod kątem projektu. Obsługa wszystkich funkcji jest intuicyjna, wnętrze całkiem przestronne, a pozycja za kierownicą wygodna. Jest też całkiem praktycznie – są kieszenie w drzwiach, uchwyty na kubki, podłokietnik, schowek pod podłokietnikiem i dodatkowa półka przed dźwignią zmiany biegów.
Materiały użyte we wnętrzu nie porywają, ale sprawiają wrażenie solidnych. Jest dokładnie tak, jak oczekiwałbym w samochodzie tej klasy – ani nie rozczarowuje, ani nie zachwyca.
Trochę jednak wzdycham, kiedy patrzę na 7-calowy ekran systemu Nissan Connect. Niby wszystko się zgadza, ma Apple CarPlay i Android Auto, może być zestawiony z systemem audio Bose, kamerami 360 stopni i ma nawigację, ale wygląda, jak z 2013 roku. Przyciski na konsoli centralnej też są funkcjonalne, ale również przywodzą na myśl starsze konstrukcje. Żeby nie było, że tylko narzekam, od razu wskażę konkurencyjne samochody, które wyglądają w środku trochę nowocześniej – to bliźniaczy Renault Kadjar, Peugeot 3008, Hyundai Tucson czy Kia Sportage. Tam też nie jest idealnie, ale jest lepiej.
Nie można się jednak przyczepić do listy rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo. Nissan Qashqai pomaga dostosować siłę hamowania awaryjnego, a jeśli nie reagujemy, to zahamuje sam. Utrzymuje też pas ruchu i ostrzega o niezamierzonym opuszczaniu go, monitoruje martwe pole lusterek, rozpoznaje znaki, ostrzega o ruchu poprzecznym podczas wyjeżdżania z miejsca parkingowego, ma adaptacyjne światła drogowe i aktywny tempomat. Prawie wszystkie te systemy dostaniemy już w wersji N-Connecta za 106 tys. zł.
Samo wnętrze Nissana Qashqai jest całkiem przestronne, jeśli mówimy o ilości miejsca z tyłu. Mając 1,86 m wzrostu, zmieściłem się sam za sobą. Bagażnik z kolei pomieści 410 litrów, czyli tyle, co wiele kompaktów, ale to raczej samochód do miasta, więc nie będzie to problemem. Po złożeniu siedzeń przestrzeń wzrasta do 1598 litrów.
Zaczynam podejrzewać, że to wyposażenie w relacji do ceny tak przekonuje do siebie klientów. Ale jak jest z jazdą?
Nie zgadniecie: Nissan Qashqai jest poprawny!
W 2018 roku do oferty Nissana Qashqai zawitały nowe silniki 1.3 DIG-T w dwóch wariantach mocy – 140 i 160 KM. Oprócz tego są dwa diesle – 1.5 dCi o mocy 115 KM i 1.7 dCi 150 KM.
Pojawił się również nowy automat – zamiast CVT możemy wybrać 7-biegową dwusprzęgłówkę, ale jeśli chcemy napęd na cztery koła, to jest on dostępny tylko z 6-biegową skrzynią manualną lub CVT w 1.7 dCi.
Testowaliśmy wersję z manualną skrzynią i słabszym silnikiem benzynowym. Warto jednak zauważyć, że Nissan – jak na 3-cylindrowca – ma nawet sporą pojemność i moc w podstawowej wersji. Stąd bierze się też maksymalny moment obrotowy wynoszący 240 Nm w przedziale od 1600 do 3500 obr./min.
Taki Qashqai jest dość lekki, bo producent podaje przedział wagowy od 1300 do 1435 kg, w zależności od wyposażenia. Osiągami jednak nie powala – do 100 km/h rozpędza się w 10,9 sekundy i jedzie maksymalnie 193 km/h.
Wydawałoby się, że silnik 160-konny jest niewiele mocniejszy, więc po co dopłacać, ale – według danych technicznych na stronie producenta – jest aż o 2 sekundy szybszy w sprincie do 100 km/h.
Wersja 140-konna wydaje się całkiem dynamiczna w mieście, ale poza nim, na autostradach – łapie zadyszkę. W terenie niezabudowanym możemy sprawnie wyprzedzać, ale redukując biegi.
Komfort jest tym, czym ewidentnie kierowali się projektanci Nissana Qashqaia. Auto w zakrętach radzi sobie raczej przeciętnie. Nieźle wybiera za to nierówności, więc być może jest to po prostu samochód do spokojnej jazdy. Podczas naszego testu na pewno w takich warunkach czuł się lepiej.
I wtedy też spalał 6,5 l/100 km, co jest bardzo dobrą wartością.
Jak Nissan zawojował świat?
Nissan Qashqai to udany samochód. Ma wszystko, czego może potrzebować klient – przyjemny design, poprawne, całkiem komfortowe wnętrze, dobre wyposażenie i oszczędne silniki. Tylko, że łącząc to wszystko, otrzymujemy samochód, który w każdym aspekcie jest przyzwoity, ale chyba w żadnym się nie wyróżnia. Gdyby ktoś zapytał mnie „Czy Nissan Qashqai to dobry samochód?” po prostu odpowiedziałbym „Tak”. Ale nie pamiętałbym, dlaczego tak uważam.
To oznacza jednak, że jest wszechstronny. I to chyba za tę wszechstronność połączoną z niezłymi cenami względem wyposażenia tak kochają go klienci. Nissana Qashqaia można mieć już za 80 tys. zł, a sensowne wersje kosztują około 100-120 tysięcy złotych. Być może to jest sekret jego sukcesu?
Redaktor