Nissan Qashqai Tekna 1.7 dCi 150 KM 4WD Xtronic – zrozumieć fenomen
Debiutujący ponad 11 lat temu kompaktowy crossover Nissana z miejsca stał się sprzedażowym hitem. Jego ogromna popularność przyczyniła się niejako do powstania nowej klasy, która przez ten czas zyskała całą masę konkurujących ze sobą samochodów. Patrząc po ulicach, pomimo rynkowej ciasnoty, Qashqai wciąż wydaje się być jedną z ciekawszych propozycji.
Obecnie w salonach dostępna jest druga generacja Qashqaia, która w 2017 roku przeszła wyraźną kurację odmładzającą. Samochód zyskał całkowicie nowy przód oraz lekko przeprojektowane tylne światła i zderzak, jednak na początku ubiegłego roku Nissan postanowił przeprowadzić kolejny lifting, który skupił się na zmianach pod karoserią. W Qashqaiu pojawiły się wtedy nowe jednostki napędowe, skrzynie biegów oraz delikatnie poprawiony system multimedialny.
Pomimo kilku lat na karku sylwetka kompaktowego Nissana wciąż wygląda świeżo. Samochód robi bardzo dobre „pierwsze wrażenie”, a najwięcej uwagi przykuwa przód z mocnymi i wyrazistymi liniami. Urok samochodu bardzo fajnie da podkreślić się opcjonalnymi 19–calowymi felgami oraz żywymi kolorami lakieru.
Wnętrze Nissana Qashqai – zrobione po japońsku
Trochę mniej atrakcyjnie jest wewnątrz Nissana Qashqai. Tutaj czas mocniej odcisnął swoje piętno, choć Nissan jednym prostym zabiegiem nadał mu powiewu świeżości. Wszystko rozchodzi się o kierownicę, która postawiona przy całej reszcie „klocków”, z których poskładano wnętrze, wyróżnia się najbardziej. Lekko ścięty u dołu wolant bardzo dobrze leży w dłoniach, a ulokowane na nim przyciski są wygodne i ergonomiczne.
Nowy system multimedialny ciężko jest w zasadzie nazwać nowym. Owszem, delikatnie zwiększono przekątną ekranu do 7 cali oraz dorzucono Android Auto i Apple CarPlay oraz dodano opcję personalizacji ekranu głównego za pomocą widżetów, jednak jego grafiki są już mało atrakcyjne dla oka, a sam dotyk działa dosyć topornie. Obsługę multimediów mocno wspomagają przyciski rozmieszczone dookoła ekranu, dzięki którym w szybki sposób możemy przeskoczyć do konkretnych ustawień czy funkcji. Szkoda, że przy okazji powiększania panelu dotykowego nie zwiększono jego rozdzielczości, co najbardziej widać podczas korzystania z systemu kamer 360 (same kamery też nie grzeszą jakością) oraz nie popracowano nad jasnością – teraz w ostrym słońcu wyświetlacz jest całkowicie nieczytelny.
Całe wnętrze Nissana Qashqai jest niestety dosyć ponure. Dominują tutaj ciemne materiały, a rozweselających wstawek jest jak na lekarstwo. Materiały, z jakich wykonano kokpit, w większości przypadków są całkiem niezłej jakości, jednak ich faktura i ogólny wygląd sprawiają przeciętne wrażenie. Kabina „na oko” wydaje się strasznie błyszcząca i sprawia wrażenie mocno plastikowej.
Zaskoczeniem było dla mnie to, jak małym samochodem wewnątrz jest Nissan Qashqai. Patrząc na jego wymiary zewnętrzne, ilość miejsca, jaką otrzymujemy, jest naprawdę bardzo przeciętna. O ile z przodu jest jeszcze całkiem nieźle, tak z tyłu na nogi wolnej przestrzeni jest niezbyt wiele (co do miejsca nad głową czy na wysokości barków nie mam zastrzeżeń). Dla pasażerów w drugim rzędzie nie przewidziano także osobnych nawiewów. Poza tym bagażnik Qashqaia nie powala swoją pojemnością. 410 litrów w aucie tej klasy to dosyć przeciętny wynik. Warto docenić podwójną podłogę podzieloną na pół (każda część jest gruba i może być separatorem dzielącym bagażnik) oraz fakt, że po złożeniu oparć tylnej kanapy na płasko otrzymamy 1600 litrów pojemności.
Nowości pod maską Nissana Qashqai
Testowany przez nas Nissan Qashqai został wyposażony w nową jednostkę wysokoprężną 1.7 dCi, która pojawiła się przy okazji zmian wprowadzonych w 2018 roku. Dysponuje ona mocą 150 KM oraz momentem obrotowym na poziomie 340 Nm. Silnik ten całkiem przyjemne radzi sobie z napędzaniem ważącego około 1650 kilogramów samochodu, jednak jest przy tym dosyć głośny i zużywa trochę zbyt dużo oleju napędowego. Zdecydowanie najgorzej jest w mieście, gdzie Nissan „palił” w okolicach 10 litrów, czasami nawet i 12 litrów, co jest wynikiem wręcz tragicznym... Na całe szczęście, na trasie apetyt Qashqaia spada do około 6,7 litra na „setkę”. Jazda autostradą z prędkością 140 km/h okupiona jest zużyciem 7,3 litra oleju napędowego na każde 100 kilometrów.
W mieście, poza spalaniem, denerwuje także praca systemu Start – Stop. Działa on z opóźnieniem, przez co po puszczaniu hamulca trzeba odczekać dłuższą chwilę, zanim silnik zostanie ponownie uruchomiony i odpowie na nasze polecenie wydane prawą stopą.
Jazda kompaktowym Nissanem Qashqai należy do czynności mało zobowiązujących, co dla niektórych będzie ogromnym plusem. Auto nie narzuca się swym charakterem i o ile jeździmy po równej nawierzchni, jest ono komfortowe i bardzo neutralne w prowadzeniu. Schody zaczynają się na dziurach, gdzie mocno we znaki dają się 19–calowe koła. Są one za duże, przez co każda nierówność czy ubytek w drodze wydają się być dwa razy większe, niż są w rzeczywistości. Zawieszenie średnio radzi sobie z tak dużymi kołami i niskim profilem opony, co odbija się nie tylko na wygodzie jazdy, ale także na kulturze pracy zawieszenia Qashqaia, które zaczyna mocno i nieprzyjemnie hałasować.
Przy tylnej osi Nissana Qashqai zastosowano układ wielowahaczowy, który poprawia właściwości jezdne samochodu. Kompaktowym Nissanem da przejechać się zakręty nieco szybciej, jednak w moim przypadku pewność prowadzenia mocno zaburzała pozycja za kierownicą. Nie należę do osób wysokich i lubię siedzieć w samochodzie dosyć pionowo, jednak w Qashqaiu brakowało mi możliwości większego „przyciągnięcia” kierownicy do siebie, przez co albo siedziałem za blisko pedałów, albo miałem nieco za daleko do wolantu.
Skoro zahaczyliśmy o temat układu kierowniczego, to obok niego można przejść w zasadzie bez większych historii. Pracuje lekko, jest mocno wspomagany i nie jest przesadnie precyzyjny.
Sporym minusem jest niestety widoczność w Nissanie Qashqai. Masywny słupek A z wysoko poprowadzoną linią okien oraz podniesioną maską sprawiają, że sporo manewrów parkingowych trzeba robić na wyczucie, a kamery czy czujniki często okazują się być po prostu nieprzydatne.
Cała moc jednostki napędowej przenoszona jest na obie osie. Nissan określa go mianem inteligentnego napędu 4x4 i ma on możliwość pracy w trzech trybach. Standardowo, gdy jeździmy po suchych i przyczepnych nawierzchniach, najlepiej jest „napędzać” tylko przednią oś. W momencie pogorszenia warunków drogowych, napęd można przestawić w tryb automatyczny i komputer sam zadecyduje, jak podzielić moc i moment, a w skrajnych przypadkach możemy zablokować go tak, by rozdzielał walory jednostki napędowej po równo między przodem a tyłem.
Do pary z napędem na obie osie w naszym egzemplarzu Nissana Qashqai dołożono automatyczną przekładnię Xtronic. Jest to przekładnia bezstopniowa CVT i ku mojemu zaskoczeniu jest to najmocniejszy punkt testowanego samochodu. W trybie automatycznym nie miałem do niej żadnych zastrzeżeń – przyjemnie i spontanicznie reagowała na gaz, a podczas spokojnego toczenia się po mieście płynnie przechodziła pomiędzy swoimi wirtualnymi przełożeniami, których jest 7. W każdej chwili możliwe jest przejście w sportowy tryb pracy skrzyni (pozwala ona „wkręcić” silnik nieco wyżej) oraz w tryb manualny, który to rzadko kiedy okazuje się być przydatnym. Jako że CVT zostało połączone z dieslem, to nie uświadczymy tu charakterystycznego wycia, jednak mam wrażenie, że w mieście skrzynia ta przyczyniała się nieco do wzrostu zużycia paliwa.
Ile kosztuje Nissan Qashqai?
Planując zakup Qashqaia, musicie przygotować się na pozostawienie w salonie minimalnie 85 690 zł. Wzamian dostaniecie podstawową wersję Visia z rozsądnym wyposażeniem (jest klimatyzacja czy radio z Bluetootch). Co ciekawe, „podstawę” można połączyć z najmocniejszym dieslem, napędem na cztery koła oraz CVT, jednak wtedy cena podskakuje do 119 000 zł. Testowany przez nas egzemplarz to przedostatnia odmiana Tekna, powiększona o pakiet Premium (audio Bose, panoramiczny szklany dach oraz podgrzewana przednia szyba), co finalnie dało nam kwotę 156 070 zł.
Nissan Qashqai nie jest zatem najtańszym samochodem w klasie. Nie jest także największym, ani najlepiej jeżdżącym, ale wypracowana na przestrzeni lat solidna pozycja pozwala mu stale walczyć o klientów.