Nissan Qashqai 2.0: Dobra forma bestsellera
Nissan Qashqai sprzedaje się jak świeże bułeczki – na jego odbiór trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Niecierpliwym zostaje rynek wtórny, ale czy używany jest tak dobry jak nowy?
Nissan Qashqai sprzedaje się jak świeże bułeczki – na jego odbiór trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Niecierpliwym zostaje rynek wtórny, ale czy używany jest tak dobry jak nowy?
Niestety, początki nie były najlepsze, chociaż obyło się bez spektakularnych wpadek, które mogłyby na dobre odstraszyć klientów. Pierwszy rok upłynął pod znakiem wielu drobnych poprawek, jednak większość tych zabiegów wykonano bez wiedzy użytkowników, realizując podczas przeglądów zalecenia producenta. Zazwyczaj było to dmuchanie na zimne, polegające na mocniejszym dokręceniu jakiejś śrubki, wymianie podkładki czy sprawdzeniu połączenia elektrycznego.
Nie zawsze usterki były błahe – w części aut występowało ryzyko wypięcia sworzni wahaczy przednich, w innej serii (na polskim rynku 828 sztuk) zapomniano zainstalować łożysko igiełkowe w przekładni kierowniczej i zbyt lekko dokręcono nakrętkę kontrującą, co w skrajnym przypadku mogło doprowadzić nawet do utraty kontroli nad autem. Znanym problemem były też stuki dochodzące z tylnego zawieszenia już po zaledwie 20 tys. km – przyczyna to wybijające się tuleje dolnego mocowania amortyzatorów. Podobnie jak pozostałe usterki, również tę objęto akcją naprawczą i usunięto na koszt producenta. Użytkownicy musieli ponadplanowo odwiedzać serwis, ale nie pozostawiło to niesmaku.
Każdy, kto interesuje się Qashqaiem z rynku wtórnego, musi zdawać sobie sprawę z tego, jak ważna jest w tym przypadku historia obsługi. Jeśli auto było regularnie serwisowane w ASO, ryzyko spotkania się z wymienionymi problemami praktycznie nie istnieje. Jeżeli jednak nieświadomie kupimy egzemplarz, który np. po 5 miesiącach od sprzedaży został rozbity, potem naprawiono go i serwisowano poza ASO, może się okazać, że w takim samochodzie „wady wieku dziecięcego" są wciąż aktualne i groźne.
Zakładając, że tak nie jest, nawet egzemplarze z początku produkcji można polecić każdemu. W Polsce najlepiej sprzedaje się wersja z silnikiem 1.6/115 KM i napędem tylko na przednią oś. Oczywiście, to zasługa przystępnej ceny – diesel i napęd 4x4 podnoszą koszt nowego auta nawet o 30 tys. zł. Na rynku wtórnym różnica ta jest mniejsza, ale wciąż dość istotna.
Czy warto dopłacać do napędu na wszystkie osie? Korzyści to: bezpieczniejsze zachowanie na śliskich nawierzchniach i skuteczniejsze pokonywanie np. błota czy zasp śniegu. Minusy: nieco większe zużycie paliwa i dodatkowy koszt wymiany oleju co 60 tys. km w przekładni kątowej i tylnym dyfrze (koszt: około 100 zł). Prawdę mówiąc, kierowcom, którzy jeżdżą tylko w mieście, i to niezbyt dynamicznie, może wystarczyć tańszy napęd tylko przednich kół.
Nie wszyscy jednak będą usatysfakcjonowani osiągami podstawowego silnika 1.6, który z ważącym blisko 1300 kg Qashqaiem radzi sobie przyzwoicie, ale tylko do prędkości 90-100 km/h. Jeśli więc zależy nam na dobrej dynamice podczas szybkiej jazdy, trzeba wybrać motor benzynowy 2.0/140 KM (oznaczenie MR20). Nie dość, że zapewnia niezłe osiągi, to na dodatek jego zaletami są bezawaryjność i niskie koszty obsługi. Ma trwały łańcuchowy rozrząd i płytkową regulację luzu zaworowego, której w praktyce bardzo długo nie trzeba poprawiać.
Zastosowano w nim również platynowe świece, wymieniane co 90 tys. km. Średnie spalanie wersji 2WD ze standardową, 6-stopniową skrzynią biegów wynosi około 8,5 l/100 km – napęd 4WD zwiększa je tylko nieznacznie, podobnie zresztą jak przekładnia automatyczna. Oczywiście, pod względem zużycia paliwa lepiej wypadają diesle: 1.5 dCi/106 KM produkcji Renault i 2.0 dCi/150 KM, będący efektem wspólnych prac Nissana i Renault. Plusem diesli jest też rzadsza obsługa (co 20 tys. km). W przypadku benzyniaka 2.0 przeglądy są konieczne co 15 tys. km (1.6 co 30 tys. km) – kosztują na przemian 650 i 950 zł.
Niektóre pierwsze egzemplarze Qashqaia pokonały już 100 tys. km i nie odnotowano w tym czasie poważniejszych usterek. Zdarza się, że zaczynają głośno pracować łączniki stabilizatorów, ale ich żywotność nie jest powodem do wstydu. Z napędem praktycznie nie ma problemów, awarie elektroniki również nie były częste, chociaż w ostatnich latach zaobserwowano liczne przypadki uszkodzenia przełączników podnoszenia szyb bocznych. To za mało, aby wyciągać jakieś negatywne wnioski. Pierwsze trzy lata eksploatacji pokazały, że fabryka w Wielkiej Brytanii, z której pochodzą Qashqaie sprzedawane w Europie, nawet jeśli popełnia błędy, szybko stara się je naprawić.
Jeżeli więc komuś podoba się ten model, nie ma powodów, by go odradzać – ważne, żeby auto do momentu zakupu było serwisowane w ASO. Crossover Nissana często wybierany jest dlatego, że fajnie wygląda i panuje moda na auta tego typu. Jednak niezależnie od tego, czym się kierujemy, na pewno docenimy podwyższone podwozie (niemal bliźniacze z X-Trailem), które nieźle sprawdza się również poza asfaltem, a jedyna jego wada to nieco za głośna praca. Nadwozie ma wymiary auta kompaktowego, nie jest więc bardzo obszerne w środku, za to zazwyczaj okazuje się dobrze wyposażone – klimatyzacja w standardzie. W 2009 r. zadebiutowała 7-osobowa wersja „+2" (wydłużone nadwozie), ale jest ona rzadko spotykana na rynku wtórnym.
Podsumowanie - Trzy lata obecności na rynku to jeszcze za krótko, aby można było pokusić się o rzetelną ocenę modelu. Jednak to, co udało się już zobaczyć, napawa optymizmem, zwłaszcza w przypadku wersji benzynowej 2.0. Duża liczba poprawek na początku produkcji to niestety obecnie normalny stan rzeczy, również w przypadku aut konkurencyjnych.
Potrzebne jak ciepła czapka: Test opon zimowych w rozmiarze 195/65 R 15 T/H