Nissan NP300 Navara - nieustraszony terenowiec
Temat pickupów w naszych stronach nie pojawia się zbyt często. Mimo tego, i w Polsce znajdziemy grupę miłośników takich samochodów roboczych. Sprawdziliśmy możliwości nowego Nissana NP300 Navara na nowosądeckich bezdrożach.
Polska jesień nie rozpieszcza. Po 30-stopniowych upałach, przyszedł czas zimna, szarzyzny i deszczu. Luźna nawierzchnia zamieniła się w grząskie błoto i każdy przygotowany przez organizatora podjazd stał się jeszcze trudniejszy. Bardzo dobrze. Nie może być za łatwo. Tym lepiej, że testować będziemy następcę Nissana Navary, która już w poprzednim wcieleniu potrafiła wykazać się w offroadzie.
Za ładny na pickupa?
Problemem nowoczesnych terenówek jest m. in. ich wygląd. Są po prostu za ładne, by mogły kojarzyć się z wykonywaniem ekstremalnych zadań w terenie. Pomijam już fakt, że znaczna ich część faktycznie nie powinna się zapuszczać zbyt daleko od asfaltu, bo może tam zostać. Z Navarą jest już nieco inaczej.
Faktycznie, jak na pickupa, całkiem sporo tu dodatków, które mają czynić go eleganckim. Dużo chromu trafiło na przednią kratownicę, błyszczy się stopień do wsiadania, tylny zderzak, lusterka, relingi, dekory w przednim zderzaku i klamki. Trzeba przyznać, że nie kojarzy się to z autem do przewożenia ładunków w terenie. Wielu polskich właścicieli tego typu aut nie wykorzystuje jednak pełni ich możliwości. Jeśli chcą jeździć Navarą na codzień - nie będą w niej wyglądać, jakby wracali z budowy czy wyrębu lasu.
NP300 pojawi się w dwóch wariantach - 2- i 4-drzwiowym. Za plecami pasażerów czeka nie bagażnik, a tak zwana „paka”, czyli skrzynia ładunkowa. Może przyjąć ponad tonę ładunku, a by go pomieścić, oferuje podłogę o wymiarach 1537 x 1560 mm w wersji Double-Cab (4-drzwiowej) i 1750 x 1560 mm w King-Cab (2-drzwiowej). Oczywiście należy wziąć pod uwagę wnęki na koła - szerokość pomiędzy nimi to 1130 mm. Zabudowa skrzyni nie jest już jedynie akcesorium - taką wersję zamawiamy prosto z salonu.
Nie tak spartańsko, jak się wydaje
Jeździłem niedawno Volkswagenem Amarokiem, który wyraźnie akcentuje swoją przynależność do klasy robotniczej. Jakość wykonania wnętrza była bliższa Renault Master, niż Touarega. Do Nissana NP300 Navara podszedłem więc z przekonaniem, że będzie w nim podobnie. A nie do końca.
Wnętrze, o dziwo, prezentuje się całkiem przyjaźnie. Nawet, jeśli używa się tu twardych plastików, to nie są one tak surowe, by przypominały auto dostawcze, którym notabene Navara jest. Klasa środka, pod względem jakości i wykończenia, kojarzy się z Nissanem Pulsarem. Choć kolumnę kierownicy regulujemy tylko w jednej płaszczyźnie, nie ma problemu z odnalezieniem wygodnej pozycji na fotelu. W wersji z manualną skrzynią biegów przeszkadzać może co najwyżej fakt, że mimo naprawdę długiego lewarka, gałka nadal jest za nisko - musiałem się do niej minimalnie schylać.
Producent nie zapomniał jednak o gadżetach. Na liście wyposażenia możemy znaleźć pakiet czterech kamer imitujących widok „z lotu ptaka”. Przydaje się to przy manewrowaniu tak dużym samochodem, a szczególnie w terenie, kiedy położenie auta nie pozwala spojrzeć przed siebie. Na takich podjazdach wybieramy przednią kamerę i możemy widzieć to, co wcześniej zasłaniała maska. Ponadto, system multimedialny zawiera wszystkie funkcje z innych modeli - nawigację, obsługę telefonu przez Bluetooth i tym podobne.
Wszędołaz
Lewa noga na sprzęgło, wciskam przycisk „Start” i słyszę. Nie, nie amerykańskie V8, a klekot Diesla powstałego we współpracy z Renault - 2.3 dCi. Silnik Diesla w pick-upie jest oczywiście jak najbardziej na miejscu - w końcu ciężka harówa to od samego początku jego podstawowe zastosowanie. Tutaj może być wyposażony w dwie turbosprężarki, co owocuje 190 KM mocy maksymalnej i 450 Nm momentu w zakresie 1500-2500 obr/min lub w jedną, o osiągach 160 KM kontra 403 Nm.
Choć w ofercie pojawi się oferta z napędem wyłącznie na przednią oś, to jednak jej sprzedaż powinna stanowić mniejszy odsetek względem napędu na obie osie. Skupmy się jednak na tym drugim, ciekawszym rodzaju napędu. Mechaniczny układ napędowy wykorzystuje siłowniki i sterownik jedynie do zmiany trybu pracy. Możemy odłączyć przedni napęd czy wykorzystać reduktor do zmniejszenia przełożenia na kołach, ale blokada tylnego mostu jest znowuż sterowana elektronicznie (EDL).
I kiedy znaleźliśmy się już na tonącym w błocie torze offroadowym, przyszedł czas sprawdzić, z jakiej gliny ulepiono Nissana NP 300 Navara. Muszę przyznać, że niewiele prezentacji samochodów, nawet tych z zacięciem terenowym, odbywa się w takich warunkach. Była to jedna z cięższych prób, z jakimi przyszło mi się zmierzyć, a mimo tego - Navara brnęła naprzód dzielnie, jak Niedźwiedź Wojtek niosący amunicję żołnierzy 2 Korpusu Polskiego pod Monte Cassino. Podczas jazdy towarzyszył nam instruktor jazdy terenowej, który okazał się wyjątkowo pomocny, kiedy zaczęliśmy się zakopywać w grząskim błocie. Logika nakazuje używać jak najmniej gazu i unikać poślizgu kół, ale wystarczyło włączyć drugi bieg, reduktor i bez pardonu wcisnąć pedał przyspieszenia. Momentalnie wypłynęliśmy na powierzchnię i pojechaliśmy dalej.
Nadwozie z ramą zapewniało sztywność na wykrzyżach, a nieznacznie zmniejszony prześwit wcale nie przeszkadzał - to nadal porządne 22,3 cm. W Pickupie z pięcioosobową kabiną, zarówno przednie, jak i tylne zawieszenie oparto o konstrukcję wielowahaczową. Pozostałe odmiany mają z tyłu jedynie sprężyny piórowe.
Poprzednia Navara również radziła sobie bardzo dobrze z offroadem, ale na jej niekorzyść - wiemy już, jakie trawiły ją choroby. Same właściwości jezdne to nie wszystko. Elementy, które w jeździe terenowej dostają w kość, nie były w niej wystarczająco wytrzymałe. Pracownik jednego z serwisów Nissana, jako jedne z najczęstszych usterek, wymienia słabe sprzęgła, krzyżaki wałów napędowych i sworznie wahaczy. Miejmy więc nadzieję, że w nowej Navarze odpowiednio wzmocniono te podzespoły i przyszli klienci będą cieszyć się bezawaryjną jazdą. W razie czego, Nissan dodaje do samochodu gwarancję obejmującą 5-letnią eksploatację, limitowaną przebiegiem 160 000 km.
Na koniec warto wspomnieć o właściwościach jezdnych na asfalcie. Kiedy zostawimy już błoto za sobą, Nissan NP300 Navara zachowuje się bardzo kulturalnie. Dobrze tłumi nierówności, a fotele zaprojektowane we współpracy z NASA sprzyjają podróżowaniu. Jest komfortowo, a przecież jeszcze kilka minut temu walczyliśmy z podjazdami i przejeżdżaliśmy przez rzeki.
W dobrym kierunku
Nissan NP300 Navara popisuje się zdolnościami terenowymi. Możliwości ładunkowe też nie pozostawiają wiele do życzenia - za skrzynią możemy holować jeszcze przyczepę i w ten sposób przewieźć nawet 3,5 tony. Wnętrze nie jest tak spartańskie, jak by się wydawało, a jazda po utwardzonych szlakach jest całkiem komfortowa.
Problemem Navary nie jest więc to, że samochód może się nie spodobać. Ważniejszą kwestią jest to, ile gospodarstw jest w stanie znaleźć zastosowanie dla pickupa. Czy rolnicy zamienią traktory na Nissany? Raczej nie. Czy powodem zakupu będzie możliwość odliczenia pełnej kwoty podatku VAT? Po części tak. Klienci będą stanowić raczej wąską grupę, ale taki urok sprzedaży pickupów w Europie i w Polsce. Cen jeszcze nie znamy, ale produkcja rusza w listopadzie. Na odbiór zamówień trzeba będzie zapewne poczekać do pierwszego kwartału 2016 roku.
Na koniec rozwiązanie zagadki. Co oznacza skrót NP300? To oznaczenie Nissana dla aut roboczych. „NP” to „Nissan Pickup”, podobnie jak „NV” to „Nissan Van”. Ponoć w grę wchodziła nawet całkowita rezygnacja z nazwy „Navara”, ale zbyt dobrze się kojarzy.
Redaktor