Najładniejsze z brzydkich kaczątek
Jakiś czas temu, na łamach naszej redakcji mieliśmy do czynienia z marką pochodzącą z dalekiego wschodu. Wtedy był to niezbyt urodziwy Kyron. Tym razem, dbając o nasze gusta, wybraliśmy na test chyba najładniejsze auto z rodziny SsangYongów.
Rexton to jeden z czterech modeli SsangYonga oferowanych na polskich rynku. Niewątpliwie jest to najładniejszy model terenówki jaki spotkamy w salonie tej egzotycznej marki. Linia nadwozia nawiązuje do mniejszego Kyrona. Przód jest masywny, z dużym chromowanych grillem. Światła dodają nieco potęgi i zbliżają wygląd samochodu do ciężkiej terenówki. Tył Rextona jest, na szczęście, mniej ekstrawagancki niż ten w mniejszym bracie Kyronie. Tu możemy zaobserwować rozwagę i ostrożność stylistów w puszczaniu wodzy fantazji. Samochód wygląda po prostu ładnie. Nie jest to może szczyt motoryzacyjnych marzeń, ale europejskie normy piękności zostały spełnione. Próżno jest nam doszukiwać się jakichkolwiek terenowych dodatków. Samochód jest z założenia bardziej SUV-em, niż pojazdem przeznaczonym w teren. Dlatego też dla przykładu można wspomnieć, że koło zapasowe nie jest eksponowane na tylnej klapie. Znajduje się pod bagażnikiem, co powoduje lekkie trudności, gdy złapiemy gumę. Słowem podsumowania karoseria nie wygląda ani agresywnie, ani dynamicznie. Jest to samochód o obłych kształtach dla ustatkowanego człowieka, który nie szuka wyróżnienia na ulicy, a chce mieć pseudo terenówkę.
Wnętrze także nie szokuje wyglądem. Jest zaprojektowane dość ergonomicznie. Powiedzmy, że narysowane zostało prostymi liniami. No może z wyjątkiem dźwigni zmiany biegów, która wystaje jak kołek spomiędzy siedzeń, psuje pozytywne wrażenie o całości. Materiały użyte do wykończenia nie zachwycają swoją jakością. Miało być tanio i jest. W Rextonie siedzenia są wygodne, ale pojęcie trzymania bocznego, nie istnieje. Jeżeli ktoś wybierze się w lekki teren, to będzie kołysał się, tak jak auto mu zagra. Podobnie jest z zakresem regulacji foteli, które w pionie przesuwają się raczej symbolicznie. W opcji mamy także do wyboru tapicerkę skórzaną, która raczej tylko z nazwy jest skórzana. Jej jakość nie jest zachwycająca. Pozostaje tylko wierzyć, że szybko nie stanie się twarda i błyszcząca. Nad naszym komfortem czuwa automatyczna klimatyzacja, która występuje we wszystkich opcjach wyposażenia. Jest ona skuteczna, ale czasami zachowuje się, krótko mówiąc, jak szalona i dmucha powietrzem bez powodu. Na tylnej kanapie można zasiąść wygodnie. W sumie pięć osób podróżować będzie wygodnie.
Możliwości przewozowe Rextona można ocenić bardzo pozytywnie. Bagażnik ma pojemność 935 litrów. Jeżeli mamy przewieść większy ładunek, to bez większych problemów składamy tylne oparcia i uzyskujemy imponujący rozmiar 1524 litrów. Całe auto waży, w zależności od silnika, od 1897 kg do 2032 kg. Ogólnie miejsca w aucie jest sporo. To jest właśnie jeden z plusów Rextona.
Pora na silnik, który po części jest już nam znany. Pod maską pracowała pięciocylindrowa jednostka Diesla o pojemności 2,7 litra. Moc jaką uzyskano, jest przeciętna. 165 KM (przy 4000 obr.) wystarcza, żeby rozpędzać Rextona do setki 13,2 s (13,4 skrzynia automatyczna). Zastrzeżeń co do silnika mieć raczej nie można. A to dla tego, że wszystko co pracuje pod maską produkowane jest na licencji Mercedesa. Zużycie paliwa, dla skrzyni manualnej wynosi około 10 litrów, natomiast dla skrzyni automatycznej około 12 litrów. Nasz Rexton wyposażony był w pięciobiegowy automat. Niewątpliwie plusem tej skrzyni jest jej kultura pracy. Na dźwigni nie odczuwamy żadnych drgań, a zmiana biegów odbywa się niezwykle płynnie. Może nie jest to przekładnia pierwszej młodości, zachwycająca szybkością przełożeń, ale do klimatu Rextona pasuje. W końcu poruszamy się sporym autem, można nawet nazwać go koreańskim krążownikiem.
Napęd SsangYonga przekazywany jest stale na wszystkie koła. Podczas jazdy na utwardzonej nawierzchni moc przekazywana jest głównie na oś tylną, a oś przednia uczestniczy w całym procesie napędowym, raczej symbolicznie. Gdy jednak poczujemy zew natury i postanowimy poszaleć w terenie, wtedy moment rozdziela się proporcjonalnie na obydwie osie. Takie rozwiązanie w Rextonie nazywa się TOD (Torque on Demand – moment na żądanie). Cały proces dołączania napędu odbywa się bez ingerencji kierowcy. Wszystko co musi on robić, to wciskanie pedału gazu. Ale i tu nie można przesadzać. Wszak Rexton to nie auto terenowe i ni jak sprawuje się w ciężkich warunkach. Podczas jednego z przejazdów na włączonym reduktorze, w niespecjalnie trudnych warunkach, skrzynia biegów nieco się pogubiła i postanowiła zablokować się do jazdy w tył. Sytuacja unormowała się, gdy całość przestygła. Po tym zdarzeniu postanowiliśmy zaprzestać prób w terenie i sprawdzić walory Rextona na asfalcie.
Zawieszenie naszego samochodu to podwójny wahacz i sprężyny śrubowe z przodu i sztywna oś zawieszona na sprężynach śrubowych z tyłu. Oczywiście jak na pojazd udający terenówkę, konstruktorzy postanowili osiągnąć kompromis pomiędzy jazdą w terenie (niezbyt trudnym), a normalnymi warunkami eksploatacji pojazdu. I tak Rexton prowadzi się miło i przyjemnie. Dobrze znosi małe nierówności i polskie dziury. Jednak gdy postanowimy poszaleć nim na zakrętach lub wjechać na nierówności z większą prędkością, to ogarnie nas niemiłe rozczarowanie. Autem po prostu buja na wszystkie strony, a zakręt możemy pokonać z dużymi problemami. Ale przyznać trzeba, że na autostradzie narzekać nie będziemy.
A na koniec przyszła pora na cenę. SsangYong to podobnież tania alternatywa dla europejskich producentów. Wydaję się jednak, że Rexton przeczy tej teorii. Cena podstawowego modelu ,,Comfort" z silnikiem diesla 2,7 l to wydatek 129 900 zł. Najbogatszy diesel kosztuje 176 900 zł. Klienci mają do wyboru jeszcze jeden silnik, tym razem benzynowy o pojemności 3,2 litra (220KM). Rexton z tą jednostką to wydatek 185 900 zł (wersja Premium). Pojawia się pytanie, czy to dużo, czy to mało? W moim przekonaniu za takie pieniądze możemy mieść auto znanej nam marki, która produkuje samochody z większą dbałością o szczegóły. Rexton to niewątpliwie najciekawsza propozycja SsangYonga na polskim rynku, ale jakość i prestiż nie idą w parze z ceną. Tylko cztery poduszki powietrzne, trzeszczące plastiki, nie stawiają wizerunku samochodu i jego właściciela w dobrym świetle.