Na prąd, benzynę i ... drewno - jedziemy Toyotą Prius Plug-in po choinkę (Fotostory)
Kiedy z nieba sypie śnieg, pod marketami poluje się na wolne miejsca parkingowe, a na drogach roi się od zapakowanych na urlop aut to wiadomo, że idą Święta. A wyobrażacie sobie Święta bez choinki? W teście mamy akurat hybrydę z dodatkową baterią, czyli Toyotę Prius Plug-in, którą chcieliśmy sprawdzić w trasie. Postanowiłem więc, że wybiorę się Priusem za miasto po choinkę, obserwując przy okazji realne spalanie hybrydy w zimie.
Pierwotny plan był taki, że pojadę nową autostradą do Tarnowa, a następnie drogami lokalnymi gdzieś pod słowacką granicę. Zainspirowany audycją w radiu, postanowiłem kupić choinkę u źródła, czyli w nadleśnictwie. Przez chwilę wyobrażałem sobie nawet, że po upragnione drzewko wybiorę się niczym Clark Griswold w sam środek lasu, gdzie osobiście dokonam ścięcia. Jednak rzeczywistość okazała się okrutna - owszem, mogłem nabyć choinkę w nadleśnictwie, ale już ściętą i gotową do odbioru. Trudno, jadę i tak - przynajmniej zmierzę spalanie i oszczędzę na zakupie drzewka - wszak w terenie będzie tańsze, niż pod marketem.
Za cel wyprawy wybrałem miejscowość Ropa, położoną około 130 kilometrów i mniej więcej 2 godziny drogi od Krakowa. Dzień wcześniej zadzwoniłem tam i ustaliłem, że drzewka będą dostępne. Tuż przed startem spod biura naładowałem baterię do pełna i wyjechałem na obwodnicę Krakowa w kierunku na Tarnów. Pierwsze 20 km pokonałem na samej baterii z maksymalną prędkością około 90 km/h, ponieważ powyżej tej prędkości napęd elektryczny przestawał działać, a całą resztę podróży pokonałem z przepisowymi prędkościami, ale nie szybciej, niż 110 km/h. Zanim jednak zacząłem mierzyć spalanie, czekała na mnie niemiła niespodzianka. O niej na następnej stronie, a tymczasem zapraszam do obejrzenia poniższego fotostory.
Decydując się na żywą choinkę, warto wiedzieć, że w przypadku świerka igły powinny być miękkie, zielone i mocno zagęszczone. Skąpe igliwie może oznaczać, że drzewko chorowało albo zostało ścięte dawno temu. Jeżeli zobaczymy na gałązkach igliwie brązowe poszukajmy innego drzewka. W przypadku jodły igły powinny mieć kolor ciemnozielony, być błyszczące i mocne w dotyku.
Kolejnym wyznacznikiem świeżości choinki jest również miejsce jej cięcia. Świeże drzewko ma jasny kolor pnia, a przebarwienie oznacza, że choinka została ścięta przynajmniej dwa miesiące temu.
Nie odkładajmy decyzji o zakupie do ostatniej chwili, bo plantacje i tak kończą wycinki na początku grudnia, a z każdym dniem wybór drzewek będzie coraz mniejszy. Zanim dokonamy ostatecznego wyboru, ustawmy obok siebie trzy, cztery drzewka i kupmy to, którego gałązki są symetrycznie rozłożone. Jeżeli kupimy choinkę podczas dużych mrozów (poniżej -15 stopni) – pamiętajmy, żeby nie wnosić drzewka bezpośrednio do ciepłego mieszkania ze względu na szok termiczny. Można tego uniknąć, wstawiając drzewko na 12 godzin do garażu, piwnicy albo innego pomieszczenia z umiarkowaną temperaturą.
Musimy też pamiętać, by drzewko było stale podlewane. Jeśli jest taka potrzeba, nawet codziennie. Dobrym rozwiązaniem jest kupienie stojaka, do którego możemy nalać wodę lub wsypać piasek.
Warto też rozważyć kupno drzewka w doniczce, które po świętach będzie zdobić nasz balkon czy ogród. Gdy kupujesz taką choinkę, zwróć uwagę, czy pień się nie rusza, igły są błyszczące, a doniczka nie jest za mała lub choinka z niej nie wypada. Koniecznie należy sprawdzić stan bryły korzeniowej. Niektóre egzemplarze mają za mocno przycięte korzenie, więc mogą się później nie przyjąć. Pamiętajmy, że jeśli zdecydujemy się na taką choinkę, musimy obniżyć temperaturę w pomieszczeniu do 18 st. Taka choinka nie może również zbyt długo zdobić domu. Po wystawieniu na dwór rozhartowane drzewko nie będzie miało szans przetrwać do wiosny.
Jeśli ktoś chce być wyjątkowo oryginalny, może zrezygnować z tradycyjnej choinki na rzecz bardziej wyrafinowanych ozdób bożonarodzeniowych. Od kilku lat hitem są przystrojone gałązki fantazyjnie powykręcanych odmian roślin.
Zanim jednak opowiem o moich przygodach, parę słów o Priusie Plug-in. Od zwykłego Priusa różni się on dodatkową baterią, która przedłuża jego zdolność do jazdy na samym prądzie z 2 do 25 km. Tej dodatkowej baterii nie ładuje się jednak silnikiem, tylko prądem z sieci energetycznej, czyli zwykłego gniazdka 230V. Tablicę przyrządów Plug-ina zdobi dodatkowy element - panel planowania ładowania, za pomocą którego możemy ustalić, kiedy nasza Toyota ma czerpać energię elektryczną z gniazdka. To bardzo przydatne rozwiązanie zwłaszcza wtedy, gdy mamy wykupioną taryfę na tańszą energię elektryczną w godzinach nocnych. Samo naładowanie baterii trwa 2,5 godziny i zwiększa nasz rachunek za prąd o 4,5 kWh.
Bardziej od tego ostatniego interesował mnie jednak ostateczny rachunek na stacji paliw, więc jechałem zgodnie z przyjętymi założeniami, spoglądając z ciekawością na wskazania komputera. Po minięciu Wieliczki przyszło mi jednak do głowy, aby zadzwonić do leśniczego i upewnić się, że ma drzewka. Dobrze, że to sprawdziłem, bo wbrew zapowiedziom drzewek niestety nie było.
Nie ma to nie ma - ja miałem plan B, bo dzwoniłem też do Rabki, ale byłem na autostradzie A4 i do najbliższego zjazdu w Brzesku miałem 20 km. Po nawróceniu znalazłem parking i zaplanowałem trasę na nowo. Do Rabki miałem około godzinę drogi, choć w praktyce były to dwie godziny.
Na szczęście Rabka nie zawiodła. Wybrałem ładne drzewko, zapłaciłem zawrotne 14 złotych i po przejechaniu dystansu 185 kilometrów dotarłem do domu z choinką, spakowaną do bagażnika. Nawiasem mówiąc, ładując drzewko do auta zdolnego do jazdy na prąd i benzynę, zastanawiałem się, czy nie byłoby fajne, gdyby jeździło też na drewno :)
A oto wyniki spalania: przy średniej prędkości 61 km/h (było około 90, ale Zakopianka wszystko popsuła) komputer pokładowy wskazał 4,2 l/100 km. Dodam, że na trasie Toyota nie miała łatwo - śnieg, górki, doły i korki, ale to widać na poniższych zdjęciach.
PS: Dzień później Prius musiał zmierzyć się z drogą do Warszawy. Tym razem wyjechałem jednak bez naładowanej baterii, a podczas podróży wyłączyłem guzik "Eco". W efekcie zużycie benzyny wzrosło do 4,8 l/100 km, co przy dynamicznej jeździe i średniej prędkości 78 km/h należy uznać za całkowicie zadowalający wynik.
Zapraszam do zapoznania się z poniższymi zdjęciami i z pełnym testem Priusa Plug-ina, który pojawi się na naszych stronach już za kilka dni.