Mobius Two - spartańska terenówka na rynek afrykański
Myśląc o motoryzacji w Afryce mamy w głowie stare Toyoty, Peugeoty i Mercedesy W123 z silnikami diesla, które pokonały już setki tysięcy kilometrów, a na Czarnym Lądzie cudem się nie rozpadają. Rzeczywistość nie wygląda jednak tak tragicznie.
W Maroko Renault zlokalizowało fabrykę Dacii, w Egipcie wiele lat temu znajdowały się montownie m.in. Polskich Fiatów czy Żuka, a wielu afrykańskich projektantów próbuje swoich sił i tworzy koncepcyjne terenówki czy nawet supersamochody. Ostatnio więcej zaczęło mówić się o projekcie Mobius, przygotowywanym z myślą o rynku Kenii.
Mobius Two – sposób na rozwój motoryzacji w Afryce?
Trzeba przyznać, że na tym polu jest sporo do zrobienia. Aktualnie w kraju o liczbie ludności zbliżonej do Polski zarejestrowanych jest 800 tysięcy samochodów, z czego rocznie sprzedaje się 80 000 egzemplarzy. Większość z nich to samochody używane. Dla porównania, w Polsce w 2011 roku sprzedano prawie 275 tys. nowych samochodów. Po dodaniu tych, które przyciągnięto na lawetach z Niemiec, Francji, Danii czy Włoch, wynik okaże się wielokrotnie wyższy. Nic jednak dziwnego – ze względu na cła i wysokie podatki, zakup nowego samochodu terenowego w Kenii to wydatek rzędu 60 tys. dolarów. Na tym tle ciekawie prezentuje się pomysł młodego przedsiębiorcy, Joela Jacksona, który chce zaproponować spartańską terenówkę za 6000 dolarów! Niską cenę ma gwarantować bardzo duża wielkość produkcji – za dziesięć lat ma powstawać aż 400 tys. egzemplarzy rocznie. Samochody będą trafiać również do innych krajów Czarnego Lądu.
Warto wspomnieć, że w Kenii za używane japońskie minivany z lat osiemdziesiątych trzeba płacić 10 – 17 tys. dolarów, a nowe, indyjskie riksze kosztują co najmniej 5800 dolarów. Koszt stworzenia samochodu prototypowego, który jest testowany od połowy ubiegłego roku to 15 tys. dolarów.
Mobius Two to drugi prototyp firmy, który od kilkunastu miesięcy jest testowany na kenijskich drogach i bezdrożach. Nad projektem nie działają jednak sami Kenijczycy. Rolę Design Engineera pełni Mohit Jagasia, niegdyś pracujący na takim stanowisku w Toyocie, General Motors i Tesli. To on zaprojektował niektóre elementy nadwozia Tesli Modelu S czy Holdena Colorado, sprzedawanego w Australii. Inżynierem odpowiedzialnym za mechanikę jest Dave Lindberg, jednak głównym mechanikiem jest już osoba z Czarnego Lądu – Kazungu Mwaringa.
łówną zaletą Mobiusa Two ma być niska cena i prostota Pomysł na Mobiusa Two jest niezwykle prosty – auto musi nadawać się do jazdy po terenie bez asfaltu, być lekkie, ekonomiczne, solidne i proste do naprawy. Samochód został zbudowany na prostej rurowej ramie, niespotykanej w europejskich, amerykańskich czy japońskich samochodach. Siła wyższa – samochód nie może mieć skomplikowanego zawieszenia i podwozia, bo nie mógłby kosztować kilku tysięcy dolarów. Mobius Two ma miękki dach, mierzy niecałe cztery metry i nie posiada drzwi.
Na szczęście nie oszczędzano na wszystkim – Mobius Two ma napęd na cztery koła i benzynowy silnik Toyoty o pojemności 2-litrów. Wewnątrz znaleźć może miejsce od 6 do 8 osób, a ładowność, dzięki niskiej masie pojazdu, to 500 kg. Auto dzięki prześwitowi wynoszącemu 35 centymetrów będzie całkiem nieźle radziło sobie z nierównymi drogami Kenii, choć z pewnością nie jest to terenówka z krwi i kości. Na razie nie ma słowa o osiągach czy zużyciu paliwa. W tym pierwszym przypadku to logiczne – Kenia nie wydaje się być miejscem, w którym kierowcy rozwijają astronomiczne prędkości, a drogówka zgarnia najszybszych kierowców w nieoznakowanym radiowozie, jednak to ile pali Mobius Two, jest już rzeczą jak najbardziej istotną. Wiemy za to, że bak będzie umiejscowiony pod fotelem pasażera.
Pierwsze pięćdziesiąt samochodów ma trafić do sprzedaży pod koniec 2012 roku. Przez kolejne miesiące pierwsi użytkownicy będą wydawać opinie, zgłaszać awarie, tak by między 2013, a 2014 rokiem, Mobius mógł wystartować z produkcją na dużą skalę. Do końca 2015 roku zakładana jest sprzedaż 30 tysięcy egzemplarzy Mobiusa Two. Czy to wszystko wypali? Na razie Jackson w projekt zainwestował 250 tysięcy dolarów, więc jest raczej przekonany, że jego pomysł na afrykański środek transportu jest słuszny.
Dla nas samochód może wydawać się toporny i nieatrakcyjny, ale patrząc na ten projekt szerzej, należy docenić ten prostą, ale dobrą ideę. W Kenii jest niedostatek samochodów, nawet stare japońskie minivany kosztują krocie, więc nowy, prosty w naprawie, terenowy wóz z niezłą ładownością i solidnym silnikiem, będzie świetną propozycją. Wszak jeszcze do połowy lat osiemdziesiątych w Grecji produkowano równie spartańskie pojazdy – niech za przykład posłuży Namco Pony z brezentowym dachem. Pierwsze prototypy Syreny R-20 również nie miały drzwi, a przecież do afrykańskiego klimatu nam daleko. Wygląda więc na to, że Mobius nie będzie wcale tak zacofany, jak możne się niektórym wydawać.