Mitsubishi Space Star – cichy bohater dnia codziennego
Wielu kierowców w ciągu roku praktycznie nie wyjeżdża z miasta. Znaczną część dystansów pokonują od mieszkania do biurowca, na zakupy i z powrotem. Czy do tego potrzebny jest duży samochód? Nie. Czy musi być drogi? Raczej nie. I dla nich powstał Mitsubishi Space Star.
Nie do końca rozumiem, dlaczego Mitsubishi nazwało swój najmniejszy model „Space Star”. Przecież ostatni Space Star, jaki był dostępny na naszym rynku, był minivanem. Czy to sugestia, że ich maluch jest bardzo praktyczny?
Jakkolwiek by nie było, Space Star przeszedł niedawno kolejny facelifting. Zobaczmy więc, co się zmieniło i czy warto się nim w ogóle interesować.
Parę zmian i nowy wygląd Mitsubishi Space Star
Facelifting przeprowadzony w 2018 roku przyniósł zaskakująco duże zmiany. Przedni zderzak już w niczym nie przypomina starego – pomiędzy reflektorami pojawił się nowy grill, dzięki czemu samochód nabrał nieco bardziej nowoczesnego charakteru. Od teraz, możemy też zamawiać przednie światła bi-ksenonowe.
Z tyłu zmian jest mniej. Nieco zmienił się zderzak, światła LED zostały wydłużone w kształt litery C. Przy okazji faceliftingu zmieniły się też nieco wymiary samochodu – jest dłuższy o 8,5 cm, ale to dlatego, że tylny zwis jest aż o 7 cm większy.
Nowe są też koła o wielkości 14 lub 15 cali i kolory – perłowy burgund i pomarańczowy metalizowany.
Wnętrze Space Stara mniej budżetowe
We wnętrzu możemy mówić zaledwie o subtelnych poprawkach. Główne zmiany zauważamy w jakości wykorzystanych materiałów. Są teraz nieco przyjemniejsze w dotyku. Nie czujemy już wszędzie twardych plastików, które nieprzyjemne trzeszczą, ale nadal mogłoby być lepiej.
Mamy tu też nieco mniej oczywiste zmiany, jak… inaczej wyprofilowana tylna kanapa. Producent zapewnia, że dzięki temu Space Starem może komfortowo podróżować 5 osób… Nie, nie róbcie im tego. To nadal segment B, w dodatku jeden z jego mniejszych przedstawicieli.
Na fotelach nowa tapicerka, miękka w dotyku, z przeszyciami. Całkiem niezła. Możemy wybrać jeden z dwóch kolorów – czarny i połączenie czarnego z kością słoniową, czy jak kto woli – beżem. Nieźle prezentuje się też kierownica, która pochodzi przecież z Outlandera. Ma czarne, błyszczące wstawki, parę chromowanych akcentów. Dobrze też leży w rękach.
Ale poza tymi trzema akapitami zmian, to nadal ten sam Space Star. No, może jeszcze dostaliśmy białe oświetlenie wnętrza, chromowane obwódki zegarów, panel klimatyzacji z trzema pokrętłami i cyfrowe radio DAB.
Nie mogę nie wspomnieć jednak o tym, jak działa radio z Bluetooth. Otóż nie ma tu żadnego ekranu, więc zdajemy się na łączenie przy pomocy komend głosowych. Działa to tak. Zatrzymuję się, uruchamiam procedurę połączenia, system mówi, że wszystko jest super, tylko prosi o podanie imienia. Mówię „Mateusz”. System odpowiada „Imię jest zbyt podobne do zapisanego – Jacek” – i słyszę głos testującego przede mną ten samochód człowieka, który mówi „Jacek”. Wiecie, Mateusz i Jacek, identyczne imiona, no przecież można się pomylić.
Chodzi tu jednak o to, że system jest zbyt prosty, by przetwarzać mowę, więc po prostu porównuje zapisane ścieżki dźwiękowe – zapewne ich długość i częstotliwości, czyli wysokość głosu. Wykrzyczane falsetem „Kubuś Puchatek” zadziałało.
O, jest automat! Aha… – jak jeździ Mitsubishi Space Star?
Do wyboru mamy trzy silniki – benzynowy 1.0 o mocy 71 KM z manualną skrzynią biegów, benzynowy 1.2 o mocy 80 KM z manualną skrzynią biegów oraz 1.2 80 KM ze skrzynią CVT.
Testowaliśmy tę ostatnią jednostkę. Maksymalny moment obrotowy wynosi tu 106 Nm przy 4000 obr./min. Zbiornik paliwa mieści 35 litry. Maksymalna prędkość to 180 km/h.
Jak jeździ się Space Starem? W mieście całkiem nieźle. Zawieszenie jest dość komfortowe, fotele nie przeszkadzają. Uwagi można mieć jednak do skrzyni CVT. Ma moment opóźnienia – kiedy wciskamy mocniej gaz, czekamy, aż wzrosną obroty i dopiero wtedy samochód przyspiesza. W efekcie, jeśli wciśniemy ten gaz mocniej tylko na chwilę, to dostajemy coś na zasadzie przegazówki na sprzęgle – obroty rosną, później spadają, a samochód jak jechał, tak jedzie – nic się nie zmienia.
Promień skrętu Space Stara – wynoszący zaledwie 4,6 m – zapewnia bardzo dobrą zwrotność na parkingach, co w połączeniu z nadwoziem mierzącym 3,8 m pozwala zaparkować wszędzie tam, gdzie wydaje się, że jest „za ciasno”. To jeszcze nie Smart, ale jest bardzo poręczny.
Problemy pojawiają się dopiero na trasie, kiedy jeździmy z większymi prędkościami. Układ kierowniczy jest trudny do wyczucia, w pierwszej fazie skrętu jest wolny, później za szybki. Fotele nie trzymają w zakrętach i na dłuższą metę stają się męczące. Skrzynka CVT jest trochę ospała, ale jest duży plus – mimo zaledwie 1.2 litra pojemności, przy 90 km/h obroty silnika mogą utrzymywać się na poziomie 2000 obr./min. Z manualną, 5-biegową skrzynią słyszelibyśmy tylko wycie silnika – tutaj tego nie ma.
Zużycie paliwa w cyklu miejskim wynosi 5,4 l/100 km, w cyklu poza miejskim to 4,8 l/100 km, a średnio 5 l/100 km. Wersje z manualną skrzynią biegów mają być bardziej oszczędne, ale w jednym i drugim wypadku nie trzeba wydawać zbyt dużo na paliwo.
Mitsubishi Space Star, czyli tani mieszczuch
Space Stara zamawiamy w jednej z 4 wersji wyposażenia – Entry, Inform, Invite i Intense. Cena najsłabszego silnika z manualną skrzynią biegów i z najniższym wyposażeniem to 42 990 zł. Przy czym rabaty mogą sięgać nawet 5 000 zł. Jak na samochód z salonu – cena jest bardzo niska.
W standardzie otrzymujemy 15-calowe felgi aluminiowe z oponami, system kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy, system wspomagania ruszania na wzniesieniu, poduszki powietrzne czołowe, boczne i kurtynowe, zderzaki i klamki w kolorze nadwozia, regulację wysokości kierownicy, komputer pokładowy czy tempomat.
Całkiem przyjemny
Mitsubishi Space Star to maluch – nawet jeśli popatrzymy na innych przedstawicieli segmentu B. Bliżej mu nawet do segmentu A. Nie ma więc imponującego bagażnika, ani nie rozpieszcza ilością miejsca wewnątrz. Nie jest też idealnym samochodem na trasy. Ma za to komplet drzwi.
Jeśli jednak mielibyście kupować go jako drugi samochód w rodzinie, typowo do miasta i nie chcielibyście wydawać na niego zbyt wielu pieniędzy – Mitsubishi Space Star to jeden z najtańszych samochodów na rynku. I biorąc to pod uwagę, to całkiem przyjemny samochód. Nie tak fajny z wyglądu, jak Fiat 500, ale też nie jest wyjątkowo brzydki.
Taki cichy bohater dnia codziennego.
Redaktor