Mitsubishi Pajero Sport - wymierający gatunek
Niech nie zmyli Was nazwa - Pajero Sport ma tyle wspólnego z wyścigami, co Daewoo Le Mans z torem La Sarthe. Czyli mało. Tak naprawdę jest to Mitsubishi L200 w wersji kombi. A to oznacza, że po zjechaniu z asfaltu czeka nas całkiem spora porcja zabawy. Ale po kolei.
Już na parkingu Pajero Sport widoczne jest z oddali – ma przecież 1840 milimetrów wysokości. Z przodu nie zdecydowano się na jakiekolwiek poprawki w stosunku do roboczej odmiany pojazdu. Chromowane lusterka wyglądają odrobinę dziwnie, ale po pewnym czasie prawdopodobnie docenimy ich specyficzny urok. Patrząc na auto z tyłu, można dojść do wniosku, że projektantom zabrakło polotu. Nie chcę powiedzieć, że Mitsubishi jest brzydkie. Po prostu z tej perspektywy brakuje mu charakteru.
Dostanie się do środka ułatwia stopień. Biorąc pod uwagę, że auto ma 215 milimetrów prześwitu, jego obecność jest jak najbardziej uzasadniona. W środku wita nas kokpit praktycznie przeniesiony ze wspomnianego wcześniej pickupa. Różnice są minimalne, jak na przykład odrobinę zmienione kratki nawiewu czy czerwone podświetlenie (w L200 występuje jaskrawo niebieskie).
Choć na pierwszy rzut oka plastiki we wnętrzu wydają się być twarde i podatne na zarysowania, jest zupełnie na odwrót. Są przyjemne w dotyku, nie skrzypią, a pomimo tego, że srebrne elementy wykończenia wyglądają odrobinę budżetowo, w kwestii jakości nie można się do niczego przyczepić. Testowany egzemplarz miał przejechane nieco ponad 30 000 kilometrów (stan lakieru wskazywał na co najmniej 3 razy tyle...), a środek wciąż prezentował się jak nowy.
Kwestia ergonomii przedstawia się odrobinę gorzej. Kolumna kierownicy regulowana jest tylko w pionie, przyciski odpowiadające za podgrzewanie foteli są schowane głęboko pod radiem, a menu wyświetlane na małym ekranie umieszczonym na górze kokpitu nie może być uznane za zbyt intuicyjne. W nocy poważną przeszkodą będzie brak podświetlenia przycisków odpowiedzialnych za jego obsługę.
Ogromnym udogodnieniem w codziennym użytkowaniu, w przeciwieństwie do L200, jest tradycyjny, 714-litrowy bagażnik z siatkami, schowkami, a nawet gniazdem 12V! Po złożeniu kanapy powiększymy przestrzeń ładunkową do 1813 litrów. Może się wydawać, że w tak dużym samochodzie podróż z tyłu to czysta przyjemność. Niestety, Mitsubishi Pajero Sport cierpi na ten sam problem, co jego dostawczy brat – jest stosunkowo wąski (szerokość to 1815 milimetrów), przez co trójka dorosłych pasażerów będzie czuć się upchnięta „na siłę”. Wielka szkoda, że producent nie przewidział możliwości wyposażenia auta w trzeci rząd siedzisk.
Porzućmy jednak rozważania na temat wnętrza i zajmijmy się dostępnymi silnikami. A raczej silnikiem, ponieważ Mitsubishi oferuje w tym modelu tylko jedną jednostkę napędową: 178-konnego diesla o pojemności 2,5 litra. Po uruchomieniu, kiedy jeszcze nie uzyska wystarczająco wysokiej temperatury, jest prawdopodobnie najgłośniejszym motorem dostępnym na rynku, a charakterystyczne klekotanie przypomina stare „ropniaki”. Po rozgrzaniu wszystko wraca do normy, a na drodze możemy cieszyć się momentem obrotowym wynoszącym 350 niutonometrów (samochody ze skrzynią manualną mają ich aż 400!) od 1800 obrotów na minutę.
Automatyczna przekładnia z pięcioma biegami ma wyjątkowo leniwą naturę, ale możemy podpowiedzieć jej zmianę przełożenia łopatką przy kierownicy. Wbrew swojej nazwie Pajero Sport nie przepada za szybkimi podróżami, samochód na asfalcie najlepiej czuje się w zakresie od 80 do 100 kilometrów na godzinę. Rozwijanie większych prędkości mija się z celem – w kabinie zaczyna być nieprzyjemnie głośno, a spalanie wzrasta w zastraszającym tempie. Nie da się ukryć, że jest to spowodowane dużą wagą (2040 kilogramów) oraz aerodynamiką średniej wielkości budynku mieszkalnego. Najniższe zużycie ropy, jakie udało nam się osiągnąć w trasie to 8,2 litra. Wymagało to jednak ekstremalnej jazdy „o kropelce”. Realnie musimy liczyć się z 11 litrami na sto kilometrów, a w mieście ta wartość wyniesie około 14 litrów.
Jednak długie trasy i miejskie uliczki to nienaturalne środowisko Pajero Sport. Choć hamulce są bardzo wydajne, to miękkie zawieszenie i wysoko położony środek ciężkości mogą wywołać prawdziwe przerażenie w zakręcie. Wspomaganie kierownicy jest nieco za słabe, a jedyną elektroniczną pomocą są czujniki parkowania z tyłu, które tylko za pomocą dźwięku ostrzegają nas o przeszkodzie. Warto wspomnieć, że niezapięcie pasów bezpieczeństwa nie owocuje irytującym pikaniem.
Po zjechaniu z asfaltu, samochód pokazuje do czego został stworzony, a wszystkie wady znikają w mgnieniu oka. Wystarczy tylko wybrać dźwignią odpowiedni tryb jazdy (napęd na tylną oś, obie osie, blokada centralnego mechanizmu różnicowego i w końcu reduktor), a zauważymy, że znalezienie przeszkody która powstrzyma „Sporta” to nie lada wyzwanie. Możemy jeszcze, już za pomocą przycisku, zablokować tylny most. Co ciekawe, system SuperSelect umożliwia nam zmianę ustawień do prędkości 100 kilometrów na godzinę, bez obaw o jakiekolwiek uszkodzenia mechaniczne. A dodając do tego fakt, że auto zbudowane jest na ramie, okazuje się, że mamy do czynienia z prawdziwą, pełnokrwistą terenówką.
Nie mogliśmy narzekać na opony marki Bridgestone, ale w przypadku ekstremalnych zastosowań wypadałoby zmienić je na coś bardziej dostosowanego do ciężkich warunków. A jeśli już wymieniamy „gumy”, może doposażyć Pajero w terenowe akcesoria? A tych producent oferuje całkiem sporo. Do wyboru mamy trzy pakiety: Utility (5811 złotych, konsola dachowa z miejscem na CB radio, osłony silnika, skrzyni biegów i reduktora, orurowanie z przodu), Extreme (11067 złotych, dodatkowo zawieszenie Ironman oraz snorkel) i Heavy Duty (16331 złotych, obejmuje wyciągarkę Tiger Shark 9500 o uciągu 4,3 tony).
Dostępne są tylko dwie wersje wyposażenia, a największą różnicą pomiędzy nimi jest... rodzaj przekładni montowanej w aucie. Tańsza odmiana, z ręczną skrzynią biegów, wymaga zapłaty 137 990 złotych i obejmuje między innymi 16-calowe felgi aluminiowe, 6 poduszek powietrznych, ABS, ESP, układ wspomagający nagłe hamowanie, reflektory halogenowe, manualną klimatyzację, elektryczne lusterka, podgrzewane fotele i 4 głośniki. Modele z „automatem” kosztują od 159 990 złotych, a poznamy je przede wszystkim po większych obręczach kół, oprócz tego mają również światła ksenonowe, automatyczną klimatyzację, przyciemniane szyby, 6 głośników i tempomat. Na życzenie możemy jeszcze otrzymać stację multimedialną (5900 złotych) i skórzaną tapicerkę (6500 złotych).
Małe możliwości doboru wyposażenia to nie największy problem jaki spotka nas w salonie. Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym Pajero Sport jest sprzedawane, a na nasz rynek trafiło tylko 150 egzemplarzy. Wyprzedano już 110 sztuk. Jeżeli chcecie stać się właścicielami tego Mitsubishi, musicie się naprawdę pospieszyć. Bo szczerze mówiąc, po prostu warto.