Mitsubishi Outlander PHEV (MY16) - dialog z klientem
Mitsubishi Outlander przeszedł konkretny lifting. Zmieniono ponad 100 elementów, które wybrano między innymi na podstawie opinii klientów. Czy klienci będą teraz bardziej szczęśliwi? Sprawdzamy, jeżdżąc wersją PHEV.
Mitsubishi pokazał odświeżoną wersję Outlandera, która de facto wydaje się niemal całkowicie nową generacją. To oczywiście tylko pozory. Choć zmieniono ponad 100 elementów, nowy Outlander nadal w dużej mierze bazuje na trzeciej generacji. Model uległ modernizacji z powodu głosów napływających do dealerów - a stamtąd do siedziby producenta w Tokio. Co mówili klienci?
„Outlander jest nudny z wyglądu”
Powitajmy zatem „Dynamic Shield” - nową twarz Mitsubishi Outlandera i przyszłych modeli tego producenta. „Dynamiczna Tarcza” ma wizualnie podkreślać bezpieczeństwo i funkcjonalność japońskich SUV-ów. W przedniej części widzimy więc chromowane panele połączone szerokim pasem w konwencji piano black. Przednie i tylne światła zostały spłaszczone i cechują się teraz ostrzejszymi kształtami.
„Coś więcej niż lifting” to określenie, które jak najbardziej pasuje do testowanego modelu. Nie zmieniono bowiem tylko pasa przedniego, choć ten zdecydowanie się wyróżnia, ale ingerencja projektantów przesunęła się jeszcze na przednie błotniki, lusterka i progi. W szczególności błotniki pokazują, że Mitsubishi nie chciało iść na łatwiznę - zmiana tego elementu nie pozostaje bez wpływu na koszty produkcji. Nieco „beczkowatą” bryłę poprzednika odchudzono też przez prosty trik wizualny. W dolnej części drzwi zauważymy listwę maskującą tę część nadwozia, co mniejszym nakładem pracy poprawiło optyczną dynamikę projektu.
„Dajcie nam lepsze materiały”
Europejczycy podobno są bardziej wybredni w kwestii jakości wykonania wnętrza. Ciekawe, czy na prezentacjach w innych regionach świata dziennikarze słyszą to samo. Być może jest to analogiczne zjawisko do słów wypowiadanych przez frontmanów zespołów na koncertach. Według nich polska publiczność jest zawsze najlepsza i „nigdy” wcześniej nie widzieli czegoś takiego. Bawisz się przez to jeszcze lepiej, a później oglądasz w telewizji koncert z innego miejsca na świecie. I czujesz się zdradzony, bo mówi dokładnie to samo ludziom na drugim końcu świata.
W każdym razie - jesteśmy wymagający. I znowu postanowiono nas zadowolić. O niebo lepiej wygląda polerowana na wysoki połysk imitacja drewna zdobiąca obudowę tunelu centralnego i deskę rozdzielczą, choć ten rodzaj wykończenia zarezerwowany jest tylko dla wersji PHEV. Ponadto mamy tu nową kierownicę, która lepiej leży w dłoniach, nową tapicerkę i przede wszystkim nowe fotele, które mają zapewnić lepszy komfort poprzez nowy rodzaj pianki użyty w obrębie siedziska i podparć bocznych. W modelu sprzed liftingu fotele były całkiem wygodne, ale teraz jest przynajmniej tak samo dobrze.
Naturalną koleją rzeczy było zastąpienie starego systemu nawigacji nowym - i bardzo Mitsubishi za tę zmianę dziękuję. Jesienią zeszłego roku miałem okazję testować PHEV sprzed liftingu i jeśli miałbym znaleźć jego najsłabsze ogniwo to była to właśnie nawigacja. Podnosiła ciśnienie krwi, a jej obsługa śniła się po nocach. Jakikolwiek system mógł być od niej lepszy i taki właśnie jest nowy - po prostu działa jak powinien. Albo przynajmniej dobrze udaje - sprawdzimy to dokładniej, kiedy samochód dotrze do redakcji w Krakowie.
Oceniając środek ogółem, muszę przyznać, że jest ładniej, bardziej ciekawie i przede wszystkim mamy do czynienia z materiałami lepszej jakości. Wszystko w zasięgu wzroku jest miękkie i przyjemne w dotyku.
„Żeby było ciszej”
Mitsubishi Outlander PHEV traktowany jest przez producenta jako model flagowy - i patrząc po cenniku sprzed liftingu, faktycznie tak jest. Do konfrontacji z dziennikarzami z całego świata wystawiono więc nic innego, jak model hybrydowy z możliwością ładowania z sieci.
Jak to w hybrydach bywa, za komunikację układu napędowego z jezdnym odpowiada „skrzynia biegów ze skutera”, czyli znane nam już CVT. Rozwiązanie to zapewnia duży komfort w trakcie jazdy, bo nie ma tu mowy o szarpaniu czy różnicach w ciągu w obrębie tego samego wychylenia pedału gazu. W poprzednim Outlanderze PHEV skutecznie odbierano ten komfort wysokim hałasem w kabinie. Podróżując po drogach ekspresowych i autostradach, trzeba było unikać mocniejszych przyspieszeń, bo kiedy silnik spalinowy wybudzał się ze snu, wył jak wilk do księżyca. Jeśli prowadziłeś z kimś rozmowę, musiałeś ją na chwilę przerwać, aż znów będziesz poruszać się z mniejszą prędkością.
Mitsubishi znów bije się w pierś. „Tak, z tym nam nie poszło, ale patrzcie teraz!”. I faktycznie - projektanci i inżynierowie mocno przyłożyli się do kwestii wyciszenia wnętrza. Tak mocno, że „rozłożyli” Outlandera na czynniki pierwsze i wyodrębnili 30 stref, w których poprawiono właściwości akustyczne. Hałas aerodynamiczny przedostający się do kabiny tłumi przede wszystkim nowa szyba, która składa się z dwóch warstw zewnętrznych i trzech warstw kompozytowych. Ciekawostką są też aktywne tłumiki drgań. Aktywny tłumik to taki, który wykorzystuje zasilanie do redukcji drgań lub hałasu - jego właściwości są zmienne w czasie. W obrębie podwozia zlokalizowano miejsca, które przy określonych prędkościach wpadały w rezonans i generowały nadmierne wibracje i hałas. W tych miejscach zastosowano dodatkowe obciążenia, które drgają w przeciwfazie i tym samym skutecznie poprawiają komfort. Z wykształcenia jestem inżynierem akustykiem, więc mógłbym o tym jeszcze pisać, ale dla naszego wspólnego dobra - skończę w tym momencie. Pomijając aspekty techniczne - wyciszenie kabiny stoi na naprawdę dobrym poziomie.
Wśród europejskich wymagań wymieniono też potrzebę poprawienia właściwości jezdnych. Jeździmy szybciej, nasze drogi są bardziej kręte, a przy tym wszystkim oczekujemy należytego komfortu. Mimo tych zapewnień, po pierwszych jazdach widzę przede wszystkim skupienie na komforcie. Zawieszenie jest bardzo miękkie i fajnie tłumi nierówności. Nawet jazda w lekkim terenie jest wystarczająco komfortowa. Układ kierowniczy nie jest jednak zbyt komunikatywny i wespół z miękkim zawieszeniem tworzy raczej ospałą całość. Mieliśmy okazję przejechać kilkadziesiąt ciasnych zakrętów w górach koło Barcelony i wniosek jest jeden. Mitsubishi Outlander PHEV lepiej czuje się na prostych. Nadwozie ma tendencję do przechylania się w zakrętach, ale też podsterowności. Przed ostrym zakrętem lepiej zwolnić, niż burzyć sobie obraz komfortu, którym zostaliśmy obdarowani na prostym odcinku drogi.
„Wolimy benzynę”
Mitsubishi Outlander PHEV z rocznika modelowego 2016 będzie można zamówić w Polsce od 1 października. Polski oddział nie chce odkrywać przedwcześnie wszystkich kart i zdradzi nam je równo z dniem rozpoczęcia sprzedaży.
Wiemy natomiast, jakie konfiguracje trafią do nas najpierw. W związku z ogólnym zwrotem światowego rynku motoryzacji, który zaczyna się ujawniać także nad Wisłą, sprzedaż ma się skupić na modelach z silnikami benzynowymi. Diesle wychodzą powoli z mody i przy obecnych, zbliżonych do siebie, cenach ropy i benzyny, klienci na nowo nawiązują romans z bezołowiową. Tak też ci, którym Outlander spodoba się najbardziej i ustawią się w kolejce jako pierwsi, będą mogli zdecydować się na wersję z napędem na przednią oś i manualną, 5-biegową skrzynią biegów; za nią znajdzie się model z napędem 4x4, 2-litrowym silnikiem benzynowym i przekładnią CVT; a dla miłośników silników wysokoprężnych pozostanie 2.2D z napędem 4x4 i automatyczną skrzynią biegów spełniający normę Euro 6.
My z ostateczną opinią wstrzymamy się jak zwykle do wizyty nowego Outlandera w naszej redakcji.
Redaktor