Mitsubishi Outlander Intense Plus 2.0 4WD CVT - solidny lifting
Mitsubishi Outlander przeszedł solidną kurację odświeżającą. Nowy wygląd, lepsze wyciszenie i lepiej urządzone wnętrze mają na nowo zainteresować miłośników sporych SUV-ów. Czy takie zmiany wystarczą, by nas przekonać? Sprawdźmy.
Mitsubishi jest właśnie w trakcie zmiany filozofii swoich modeli. Żeby utrzymać się na rynku, chce zająć się produkcją niszowych aut elektrycznych i hybrydowych - z napędem na cztery koła i możliwością ładowania z gniazdka elektrycznego. Łatwo skojarzyć fakty i zauważyć, że w te zasady doskonale wpisuje się Mitsubishi Outlander PHEV.
Dzisiaj jednak nie będziemy mówić o wersji PHEV. Zajmiemy się testem bardziej „przyziemnej” wersji - z 2-litrowym silnikiem benzynowym, napędem 4x4 i automatyczną skrzynią biegów CVT. Jak wypadnie?
Dynamiczna tarcza
Filozofia „dynamicznej tarczy” to najnowszy trend w szeregach japońskiego producenta. Twarz modeli Mitsubishi ma sugerować bezpieczeństwo, masywność i dynamikę. Wytyczne te zastępują styl „Jet Fighter”, który reprezentował wyłącznie dynamikę - ale za to samolotu bojowego. Filozofia myśliwca nie dotyczyła jednak Outlandera trzeciej generacji sprzed liftingu. Ten samochód był duży, obły i raczej kojarzył się z otyłą ślamazarą niż z nowoczesnym, dynamicznym SUV-em, którym z przyjemnością pojedziesz na wakacje.
Na szczęście producent posłuchał uwag klientów i zaprezentował samochód, który wygląda o niebo lepiej. Wąskie reflektory i nowy pas przedni prezentują się bardzo dobrze. Linia boczna nie została mocno naruszona, ale mamy tu nowe przednie błotniki i element dekoracyjny w okolicach progów, który wizualnie odchudza sylwetkę Mitsubishi Outlandera. Tylne lampy, zgodnie z preferencjami klientów, zdobią LED-owe wzory. Słowem - Outlander wreszcie wygląda nowocześnie.
Nowe materiały
Lifting przewidywał też nowe wnętrze. Najlepsze materiały zarezerwowane są dla wersji PHEV, co ma stanowić dodatkową zachętę do kupna drogiej hybrydy (ponad 200 tys. zł!), ale jeśli chcemy mieć skórzane fotele, możemy je dostać z wersją wyposażenia Instyle Navi. Testowy egzemplarz wyposażony został na poziomie Intense Plus, co oznacza, że tapicerka to czarna tkanina z jasnymi przeszyciami.
Po zajęciu miejsca w kabinie, zauważymy przede wszystkim ogrom przestrzeni. Samochód jest szeroki, wysoki i długi - to widać gołym okiem. Mamy dużo miejsca nad głową, możemy się bardzo wygodnie rozsiąść w fotelach, na czym nie ucierpią pasażerowie kanapy. Ta regulowana jest dwustopniowo, dzięki czemu możemy ją delikatnie położyć i stworzyć bardzo komfortowe warunki podróży. Miejsca na nogi jest pod dostatkiem. Mitsubishi Outlander nie jest jednak mini-autobusem, tak więc jeśli chodzi o miejsca w trzecim rzędzie, trzeba skomentować je krótko - są.
Deska rozdzielcza jest przede wszystkim prosta. Nie ma na niej zbyt wiele przycisków, nie ma też interesujących kształtów. Tu i ówdzie zobaczymy dekory stylizowane na włókno węglowe, ale na tym koniec szaleństw. Centralną część pokrywa lakierowany, czarny plastik. Nie nazwałbym tego wnętrza eleganckim. Nie jest brzydkie, ale też nie zachwyca. W tej konfiguracji nadal przypomina auto z wypożyczalni, mimo że nie jest to najniższy poziom wyposażenia. Jeśli chcemy poczuć się jak w klasie wyższej, musimy kupić przynajmniej Instyle Navi. PHEV cieszy oko ładnymi elementami dekoracyjnymi, które imitują drewno. I wtedy jest już elegancko.
W centralnej części deski rozdzielczej zauważyliśmy jeszcze ekran systemów multimedialnych i nawigacji. Jego interfejs może nie wygląda jak ten z Volvo XC90, ale wszystkie funkcje działają jak należy. Obsługa nie irytuje - a to ważne, bo w wersji sprzed liftingu nawigacja potrafiła mocno poirytować, kiedy wpisując dziesiąty raz adres na ul. Emilii Plater w Warszawie system twierdził, że takowa nie istnieje.
Nowa kierownica obita skórą lepiej leży w dłoniach, a fotele może nie nadają się do sportowej jazdy, ale - jak już wspomniałem wcześniej - pokonywanie różnych dystansów Outlanderem jest naprawdę przyjemne. Choć nie mamy tu zbyt dużej ilości gadżetów i nie jesteśmy rozpieszczani niepoprawnie drogimi materiałami.
W bagażniku miejsca jest aż nadto. Czeka tam na nas standardowo 591 litrów pojemności z możliwością rozszerzenia do 1681 litrów. Kanapa składana jest w stosunku 60:40.
CVT są coraz lepsze
Z technicznego punktu widzenia, programowanie skrzyń bezstopniowych CVT tak, by imitowały pracę tradycyjnego automatu, mija się z celem. Silnik, który pracuje w okolicach maksymalnego momentu obrotowego, jest najbardziej wydajny, przez co w danej chwili mamy najlepsze możliwe osiągi. Nie ma więc potrzeby, by silnik stopniowo zwiększał obroty, jeśli wskazówka obrotomierza może po prostu ustawić się w optymalnej dla danej sytuacji pozycji. Niektórzy producenci, jak Subaru, programują więc wirtualne biegi, ale nie Mitsubishi. Tutaj CVT utrzymuje stałe obroty.
Pod maską czeka na nas 2-litrowa jednostka ze zmiennymi fazami rozrządu, która wytwarza 150 KM przy 6000 obr/min. Maksymalny moment obrotowy, jaki jest w stanie wygenerować, to 195 Nm przy 4200 obr/min. Jak się domyślacie, w samochodzie ważącym 1525 kg nie wróży to zbyt dobrych osiągów. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 12 s, maksymalnie możemy się rozpędzić do 190 km/h. Producent przewiduje jednak dość niskie spalanie - 7,5 l/100 km w mieście i 5,8 l/100 km poza miastem. I faktycznie - jadąc bardzo spokojnie, udało się uzyskać w ruchu miejskim wynik identyczny do tego, który podało Mitsubishi. W ruchu pozamiejskim możemy osiągnąć 6-6,5 l/100 km, co przy tych gabarytach jest jak najbardziej w porządku. Fizyki jednak nie oszukamy - na autostradzie, kiedy będziemy chcieli utrzymać prędkość 140 km/h, silnik musi się przy tym trochę napocić. A to owocuje spalaniem przekraczającym 12 l/100 km. Ostrzejsza jazda w mieście wymaga podobnych ilości paliwa - czyli jest przyzwoicie, dopóki jeździsz spokojnie.
Dzięki CVT Mitsubishi Outlander jeździ bardzo płynnie. Szybko reaguje na zmiany położenia pedału gazu i bardzo szybko startuje z miejsca, co przydaje się choćby podczas zjazdu z ruchliwego skrzyżowania. Wielowahaczowe zawieszenie przy tylnej osi zapewnia stabilne prowadzenie w zakrętach, ale ma tu być przede wszystkim komfortowo - w efekcie przechyły wysokiego nadwozia są widoczne i wyczuwalne. I znowu - Outlanderem po prostu trzeba jeździć spokojnie.
Nie dla piratów
Jeśli masz w sobie duszę pirata drogowego, lubisz czasem jeździć szybciej, często wyprzedzasz, lubisz czuć mocne przyspieszenie - Mitsubishi Outlander to nie jest samochód dla ciebie, choć pewnie nawet na niego nie patrzyłeś. Tego typu wrażenia oferują przede wszystkim samochody z segmentu premium. Jeśli jednak często zabierasz pasażerów, lubisz jeździć na ryby czy grzyby i oczekujesz spokojnego, komfortowego, ale też wszechstronnego i praktycznego samochodu - w Outlanderze znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz. To też dobra propozycja dla rodziców, którzy nie chcą jeździć minivanem, ale przyda im się duży samochód.
Zachęca tutaj też niska cena zakupu - 95 990 zł. Za tę kwotę otrzymujemy pakiet poduszek powietrznych (czołowe, boczne, kurtynowe i kolanowa kierowcy), 5-biegową, manualną skrzynię biegów, cztery elektrycznie sterowane szyby, manualną klimatyzację, nawiew dla drugiego rzędu, radio z MP3, 6 głośników, gniazdo USB i światła LED z przodu i z tyłu pojazdu. Silnik również rozwinie 150 KM, ale napęd przekazywany jest tylko na przednią oś.
Właściwie Outlander występuje tylko z dwoma silnikami - benzynowym 2.0 150 KM i dieslem o pojemności 2.2l i mocy, a jakże, 150 KM. Różnorodność nie jest zbyt duża. Układ napędowy może być zestawiony z automatyczną lub manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś lub obie. Diesel występuje tylko w jednym wariancie - 4x4, z 6-biegowym automatem i wyposażeniem Intense Plus za 155 990 zł. Najlepiej wyposażony model z silnikiem benzynowym kosztuje 139 990 zł. Model taki jak testowany to około 123 990 zł.
Outlander PHEV uznawany jest przez Mitsubishi jako oddzielny model i wcale się temu nie dziwię. Jego ceny dopiero zaczynają się od 205 990 zł, a kończą na 227 990 zł. A już za 234 000 zł mamy choćby większego Jeepa Grand Cherokee ze 190-konnym dieslem.
Redaktor