Mitsubishi Outlander 2.0 2WD - bez udawania
Crossovery i SUV-y sporadycznie zjeżdżają z asfaltu. Większość ich użytkowników akceptuje więc brak napędu na cztery koła. Jeżdżąc z domu do pracy nie potrzebuje też turbodiesla. Marzy jednak o "pseudoterenówce" w przystępnej cenie. Outlander 2.0 2WD próbuje sprostać oczekiwaniom rynku.
Historia Outlandera jest długa i barwna. Po pierwszej, niezbyt urodziwej generacji (2003-2006) przyszedł czas na wyrazistego Outlandera II (2005-2013). Projektanci Outlandera III zrezygnowali z drapieżnej atrapy chłodnicy w stylu Jet Fighter, stawiając na miękkie linie.
Outlandery z rocznika modelowego 2014 zostały lekko odświeżone. Otrzymały nowe lampy, inaczej uformowane zderzaki, atrapę chłodnicy z wlotami powietrza, chromowane relingi, a wyższe wersje także diodowe światła przeciwmgielne.
Mitsubishi poinformowało również, że w ramach modernizacji zmieniono nastawy zawieszenia. Korekty nie oznaczają poważnej poprawy właściwości trakcyjnych. Miękkie podwozie oraz opcjonalne koła w rozmiarze 225/55 R18 bardzo skutecznie filtrują nierówności, jednak komfort jest okupiony przeciętnym prowadzeniem. Outlander wyraźnie przechyla się na zakrętach, a na ciasnych łukach odciążone, wewnętrzne koło potrafi zabuksować. Do dynamicznej jazdy zniechęca też niezbyt precyzyjny układ kierowniczy. Na dobre słowo zasłużył natomiast mechanizm wybierania biegów. Jest dokładny, a przestawianiu dźwigni w kolejne położenia towarzyszy przyjemny opór.
O skrzyni biegów wspominamy nieprzypadkowo. By podróżować dynamicznie, trzeba często sięgać do lewarka. Mitsubishi, podobnie jak inne azjatyckie marki, ze sporym dystansem podchodzi do turbodoładowanych silników benzynowych. Zarezerwowano je dla sportowych samochodów. Outlander musiał zadowolić się wolnossącą jednostką ze zmiennymi fazami rozrządu. Motor 2.0 Mivec rozwija 150 KM przy 6000 obr./min oraz 195 Nm przy 4200 obr./min. Suche dane techniczne nie kłamią. By jeździć dynamicznie, trzeba używać wysokich obrotów. Silnik budzi się do życia przy 4000 obr./min. Cieszy fakt, że przemieszczając się z nurtem innych pojazdów, można pozostać na niższych obrotach. Zazwyczaj wystarcza wrzucanie wyższych biegów przy 2500 obr./min. Nawet jeżeli wskazówka obrotomierza spadnie w okolice 1500 obr./min, jednostka napędowa nie wpadnie w nieprzyjemne wibracje. Po dociśnięciu gazu zacznie płynnie, choć wolno, rozpędzać samochód.
W razie potrzeby 2.0 Mivec rozpędza Outlandera do „setki” w 10,6 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 190 km/h. Brak szóstego biegu powoduje wyraźny wzrost spalania już przy 120-140 km/h. Mitsubishi zapewnia, że Outlander będzie zużywał średnio 6,9 l/100km. W rzeczywistości potrzebuje 11 l/100km w mieście i 8 l/100km poza nim. Sporo, ale „przepalanie” różnicy w cenie zakupu wersji benzynowej i wysokoprężnego 2.2 DID - czyli okrągłych 29 tysięcy złotych – nie nastąpi na krótkim dystansie.
Wersja z benzynowym silnikiem i napędem na przód może poszczycić się 215 mm prześwitu. Ponadprzeciętna wartość oznacza, że nawet Outlander 2WD nadaje się do zadań, do których jest używana zdecydowana większość SUV-ów – forsowania krawężników i wyboistych dróg. Przejazd przez łąkę również wchodzi w grę, o ile nie wpadniemy w koleiny ani nie będziemy zmuszeni do pokonania sporego wzniesienia.
O nieobecności napędu na cztery koła dobitnie przypomina zaślepka na tunelu środkowym. W wersji 4WD znajduje się tam pokrętło do sterowania napędem. Szkoda, że Mitsubishi – wzorem innych marek – nie przeznaczyło wolnego miejsca na dodatkową wnękę na butelki.
Mocną stroną Outlandera jest przestrzeń w kabinie. Żadnemu pasażerowi nie dano powodów do narzekania na ciasnotę. Kolejny plus za wysoko poprowadzoną linię dachu oraz płaską podłogę. Otwarcie piątych drzwi odsłania 591-litrowy bagażnik. Najlepsze kompaktowe kombi legitymują się podobnymi wynikami. Trzeba jednak pamiętać, że kufer Outlandera jest od nich bardziej funkcjonalny – duża odległość między podłogą i dachem ułatwia przewożenie wysokich przedmiotów.
W przedziale pasażerskim nie brakuje pojemnych schowków. Nie każdego zachwyci natomiast prosto stylizowana deska rozdzielcza. Mitsubishi, podobnie jak konkurencja, postanowiło wykonać górną część kokpitu i tapicerki drzwi z miękkich plastików. W dolnych partiach królują twarde tworzywa.
Outlander w wersji Invite Plus nie jest przesycony elektronicznymi gadżetami. Poza systemem audio z dotykowym ekranem, kierowca ma do dyspozycji przycisk włączający tryb Eco, który tłumiąc reakcję na gaz oraz ograniczając wydajność klimatyzacji, redukuje zapotrzebowanie na paliwo. Rzadko spotykanym udogodnieniem, jest ekonomizer – barwne diody w dolnej części tarczy obrotomierza informują, czy efektywnie wykorzystujemy jednostkę napędową. Szkoda, że bazowa wersja Invite Plus nie otrzymuje kolorowego wyświetlacza komputera pokładowego. Monochromatyczny ekran wygląda archaicznie.
Często narzekamy na ceny nowych samochodów. Trudno, by było inaczej, skoro dobrze wyposażony kompakt z silnikiem Diesla potrafi kosztować ponad 100 tysięcy złotych. Outlander pozytywnie zaskakuje. Wersję Invite Plus z dwulitrowym silnikiem oraz napędem na przednią oś kupimy za 81 990 zł. Rozsądna cena nie oznacza ubogiego wyposażenia. Bez dopłat otrzymujemy alufelgi z oponami 215/70R 16, siedem poduszek powietrznych, automatyczną klimatyzację, tempomat oraz system audio z przyciskami sterującymi na kierownicy i gniazdem USB. Szkoda, że zabrakło zestawu głośnomówiącego Bluetooth – został zarezerwowany dla wersji Intense, która nie występuje w specyfikacji 2.0 2WD.
Zamawiający ma ograniczoną możliwość podniesienia standardu wyposażenia. Mitsubishi nie pozwala na swobodne kompletowanie dodatków. Na liście opcji znajdziemy elementy, które mogą zostać zamontowane przez dealera (m.in. czujniki parkowania, hak, 18-calowe koła, dodatki stylistyczne).
SUV z napędem na przód. Nie brzmi najlepiej, ale pseudoterenówek w takiej specyfikacji poszukuje zaskakująco duży odsetek klientów. Chcieliby cieszyć się podwyższonym nadwoziem i przestronnym wnętrzem, ale na zakup pojazdu nie zamierzają wydawać fortuny. Bazowy Outlander nie próbuje udawać, że nadaje się do wypraw w teren. Nie ma napędu na cztery koła, kontroli trakcji z różnymi trybami czy systemu ograniczającego prędkość na stromych zjazdach. Ma natomiast surowe wnętrze, krótką listę opcji oraz niezbyt wyrafinowany układ jezdny. Rozsądnie skalkulowana cena, bardzo przestronne wnętrze, pojemny bagażnik i niezłe wyposażenie standardowe ułatwiają przymknięcie oka na niedociągnięcia.