Mitsubishi ASX - nowy miastowy
Czego oczekuje mieszkaniec miasta od swojego auta? Komfortu, dynamiki, prześwitu do pokonywania krawężników i nowoczesnego (ale nie eksperymentalnego) wyglądu. Najlepiej jeszcze, aby wyglądało jak "terenówka" i kosztowało połowę jej ceny. Trudne? Jak wszystko co daje na końcu dobrą sprzedaż. Są chętni do podjęcia wyzwania? Oczywiście!
Czasami dobry pomysł potrzebuje czasu, aby wykiełkować w głowach swoich przyszłych odbiorców. Najlepszym tego przykładem jest segment kompaktowych SUVów, prekursorem którego była Honda z modelem HR-V i który już 12 lat temu pokazał światu, że SUV nie musi ważyć dwóch ton i ściśle wypełniać prostokąta do parkowania pod marketem. Świat jednak tego nie docenił. Nie będę analizował dlaczego tak się stało – ważne jednak, że ziarno zostało zasiane i 3 lata po zakończeniu produkcji HR-V kolejny japoński producent zaryzykował i spróbował jeszcze raz. Nadal nie mówię o producencie spod znaku trzech diamentów, bo tym razem był to Nissan, który wrzucił do garnka wszystkie wyżej wymienione cechy idealnego miejskiego auta i ugotował dla świata danie o dziwacznej nazwie Qashqai. A świat … dojrzał. Qashqai został absolutnym bestsellerem, który pomógł Nissanowi przetrwać kryzys i spopularyzował pomysł na ten segment wśród kolejnych potencjalnych klientów. Tak się zaczęła era kompaktowych crossoverów.
Wróćmy jednak do bohatera testu. Mitsubishi kompletnie przegapiło nowy trend, oferując ASX dopiero 3 lata po debiucie Qashqai’a, kiedy ten ostatni już doczekał się faceliftingu. ASX ma więc przed sobą niełatwe zadanie – gonić lidera segmentu, który wygląda równie świeżo co sam debiutant. Przyznaje to sam producent, umieszczając na swojej stronie jeden z testów porównujących ASX właśnie z Qashqai’em. Sprawdzamy dziś na przykładzie wersji Invite 1,8 DI-D 2WD, jakimi atutami Mitsubishi obdarzyło nowy model, co może on zaoferować swoim potencjalnym klientom i czy ma dość mocy, aby dogonić lidera.
Na pierwszy rzut oka – ASX ma duże szanse na powodzenie. Linia nadwozia jest sportowa i dynamiczna, a charakterystyczny „dziób” (w Mitsubishi nazywają go Jet Fighter) jednoznacznie wskazuje na jego przynależność do rodziny Mitsubishi. Taki kształt przodu moim zdaniem najlepiej wygląda w osobówce - zastosowany w autach o wyższym prześwicie traci korzystne optycznie proporcje – mnie podoba się tylko w Lancerze, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. ASX wygląda jak zmniejszona kopia Outlandera, jednak rozstaw osi pozostał bez zmian, a więc i miejsca dla pasażerów nie zabraknie - tym autem można wygodnie podróżować zarówno na przednich fotelach jak i na tylnej kanapie. Dach crossovera delikatnie opada z tyłu, co zapewnia klinopodobny, efektowny wygląd, poprawia aerodynamikę a jednocześnie jest on poprowadzony dość wysoko, aby miejsca na głowę nie zabrakło nawet dla dorosłych (niekoniecznie rosłych) pasażerów. Z powodu niewielkiej powierzchni szyb auto zapewnia przeciętną widoczność do tyłu, choć sytuację skutecznie ratują ozdobione kierunkowskazami masywne lusterka boczne rodem z rasowych SUVów.
Po Outlanderze ASX odziedziczył także zawieszenie, którego twardość została dostosowana do niższej masy nowego modelu, co przekłada się na komfortowe podróżowanie, bez zbędnych przechyłów przy jeździe miejskiej. Testowanie odporności na przechyły przy większych prędkościach było utrudnione z powodu braku czarnego asfaltu w zasypanej w tym tygodniu śniegiem Małopolsce. Z drugiej strony miałem okazję sprawdzić trzymanie się drogi w trudnych warunkach oraz zdolność auta do wykopywania się z głębokiego śniegu. Auto testowe posiadało napęd wyłącznie na przednią oś - mimo to 16-calowe koła i 17-centymetrowy prześwit zapewniły mi przewidywalne i stabilne przemieszczanie się zarówno po mieście jak i po podkrakowskich stromych i nie zawsze odśnieżonych serpentynach. Duży miejski plus daje dla ASX także za doskonałą zwrotność i łatwość wyczucia gabarytów auta.
Auto jest dostępne w 8 kolorach, a na szczególną uwagę zasługuje widoczny na zdjęciach i stworzony specjalnie dla tego modelu kolor Kawasemi Blue. Kawasemi to po japońsku zimorodek, ptak o charakterystycznym błękitnym opierzeniu, mieszkający wyłącznie w sąsiedztwie najczystszych naturalnych zbiorników wody. To skojarzenie ma podkreślać ekologiczność nowego modelu i jak również poczucie odpowiedzialności koncernu Mitsubishi za środowisko.
Pojemność bagażnika Mitsubishi ASX wynosi przyzwoite 419 litrów, a za nadkolami wygospodarowano 2 praktyczne głębokie kieszenie do przewożenia drobnych przedmiotów. Wnętrze jest podobne do tego z Lancera, czyli bez zbędnej finezji i rozpieszczania. Na pasażerów czekają twarde fotele i jeszcze twardsze wykończenie kokpitu. Z dobrych wiadomości: kierownica jest regulowana w dwóch płaszczyznach a komputer pokładowy jest czytelny, podpowiada optymalne chwile zmiany biegów i pomysłowo wyświetla chwilowe spalanie na zielono dla wartości poniżej aktualnego średniego spalania i na biało w pozostałym obszarze. Przycisk zmiany wskazań komputera został umieszczony tak, aby nie rozpraszać kierowcy zabawą z cyferkami – czyli niestety niewygodnie, niewidocznie i daleko pod kierownicą. Pasażerów z tyłu ucieszy sposób montażu przednich foteli – miejsca pod nimi dość nie tylko na nogi, ale także na drobne bagaże.
Dynamika auta zależy oczywiście od wybranego silnika, choć wybór w praktyce nie jest duży. Dostępna jest jedna jednostka benzynowa o pojemności 1,6 litra i mocy 117 KM oraz silnik Diesla o pojemności 1,8 litra i 2 odmianach o mocach 116 lub 150 KM. Z „benzyniakiem” ASX potrzebuje 11,4 sekundy do „setki”, co nie wróży dużych emocji, więc jedynym rozsądnym wyborem pozostaje wersja z nowoczesnym silnikiem na olej napędowy, tym bardziej że skrzynie biegów zestawiane z tymi silnikami mają 6 biegów – jeden więcej niż mają do dyspozycji właściciele „benzyniaków”. Testowe auto było wyposażone w 150 konną wersje 1,8 DID, który mogę z czystym sumieniem polecić każdemu miłośnikowi dynamicznej, oszczędnej a jednocześnie ekologicznej jazdy. Silnik jest niezwykle elastyczny (300 Nm w zakresie od 2000 do 3000 obrotów na minutę), a przy tym bardzo cichy i niegenerujący wibracji wewnątrz auta. Dodatkowo spełnia już normę Euro6, co zawdzięcza pionierskiemu systemowi zmiennych faz rozrządu MIVEC, który dotychczas nie był stosowany w dieslach aut osobowych. Silnik daje z siebie moc charakterystyczną dla jednostek o większej pojemności przy zachowaniu spalania na poziomie jednostek o mniejszej pojemności. Brzmi fantastycznie… i tak właśnie tym się jeździ. Auto aż się prosi o wciśnięcie gazu do dechy aby się wykazać niezależnie od załączonego biegu. Prócz wspomnianego wyżej systemu MIVEC, kolejnym przełomem technicznym, który pozwolił na wyprodukowanie tak fantastycznej jednostki napędowej jest osiągnięcie przez inżynierów Mitsubishi niezwykle niskiego stopnia sprężania: 14,9:1 (przy tradycyjnych wartościach dla silników Diesla na poziomie ponad 20:1). Pozwoliło to nie tylko zmniejszyć charakterystyczny dla diesli „klekot” i wibracje, ale także lepiej kontrolować siły wewnętrzne i temperaturę w silniku. Po pierwszych kilkuset kilometrach miałem odruch opisania tego auta głównie jako silnik o napędzie chyba atomowym i … całą resztę takiej tam standardowej zabudowy naokoło, jak kierownica, koła czy fotele. Dodajmy do tego symboliczne spalanie około 5 litrów w trasie i pojemność baku wynoszącą 63 litry i mamy zasięg ponad 1000 km przy jeździe bez najmniejszych wyrzeczeń.
Już w podstawowej wersji Inform ASX jest wyposażony m.in. w elektroniczną kontrolę trakcji i stabilizacji pojazdu (z możliwością deaktywacji), system wspomagający ruszanie pod górę, 7 poduszek (w tym kolanowa poduszka dla kierowcy), regulowalną w 2 płaszczyznach kierownicę, manualną klimatyzację czy elektrykę szyb i lusterek. Najtańsza benzynowa wersja Inform kosztuje 69.200,- zł, słabszy diesel kosztuje 78.200,- zł, a za testowanego mocniejszego diesla w wersji Invite 2WD przyjdzie zapłacić 88.490,- zł. Widać więc, że pościg za Qashqai’em odbywa się na innej niż cenowa płaszczyźnie, ponieważ porównywalne niższe wersje Nissana kosztują nieco mniej i dopiero przy bogatszych wersjach ASX jest w stanie zaoferować lepszą cenę.
ASX nie ma więc wyboru, skoro cenniki nie dają mu wyraźnej przewagi, to musi udowodnić swoją wyższość inaczej. Atuty już znamy. Genialny silnik, drapieżny wygląd, pojemne wnętrze, wreszcie ciekawa historia o zimorodku :). Czy klienci to docenią? Jeśli dealerom uda się namówić klienta na jazdę testową mocniejszym dieslem – będzie duża szansa na dobicie targu! Chcąc sprawdzić nastroje, zadzwoniłem do najbliższych salonów i zapytałem o ASX w dieslu. „Paaanie drogi..” – padła odpowiedź. „Benzynowe stoją, a DIDa to Pan w tym roku już nie uświadczysz”. Mam nadzieję, że do jazdy testowej zostawili sobie przynajmniej jednego - niech kolejni klienci jeżdżą i stają do kolejki.
Plusy:
+ fantastyczny silnik Diesla
+ dynamiczna linia nadwozia
+ pojemne wnętrze, jak na swoje wymiary zewnętrzne
Minusy:
- twarde plastiki w środku