Mitsubishi ASX Cool Edition – wierny prostocie
Moda na crossovery nie słabnie, a ASX musi walczyć z coraz liczniejszą konkurencją, stale podnoszącą poprzeczkę. Dlatego teraz stał się troszkę bardziej nowoczesny, ale nie na tyle, by zniechęcić do siebie kierowców, ceniących prostotę.
Siedem lat - tyle minęło od debiutu niedużego crossovera Mitsubishi. Samochód nie jest już młody, ale wciąż ma zalety, pozwalające mu dzierżyć tytuł najlepiej sprzedającego się modelu marki. Mimo to firma uznała, że najwyższa pora na zmiany. Z jednej strony pozwala to na odmłodzenie wyglądu i nawiązanie do najnowszej polityki stylistycznej, z drugiej unowocześnienie systemów pokładowych.
ASX powstał na tej samej platformie, co ówczesny, o klasę większy Outlander, dzięki czemu mamy tu do czynienia z pokaźnym rozstawem osi (2,67 m), o niemal 10 cm dłuższym, niż oferują Skoda Yeti, czy Mazda CX-3, ale też o 2,5 cm większym od popularnego Nissana Qashqai. To wciąż jedna z ważniejszych cech ASX-a, przekładająca się na obszerne wnętrze i większą odporność na poprzeczne nierówności drogi. Odległość osi robi też wrażenie w zestawieniu z dość skromnymi wymiarami nadwozia. ASX mierzy niecałe 4,3 m długości, 1,77 m szerokości oraz 1,62 m wysokości.
Od strony stylistycznej nie znajdziemy żadnych fajerwerków, bryła niczym nie zaskakuje, linie są spokojne i nie próbują udawać, że ASX przyleciał do nas z innej planety. Ale klientom najwyraźniej wciąż się podobają, bo zaproponowane zmiany nie są duże. Najważniejsza nowość to przedni zderzak, zaprojektowany zgodnie z nową linią stylistyczną Mitsubishi, zwaną Dynamic Shield. Jej głównym elementem jest charakterystyczna chromowana listwa, łącząca reflektory przeciwmgłowe z atrapą chłodnicy i lampami głównymi w spójną całość. Kształt samych reflektorów nie zmienił się, podobnie jak tylnych lamp. Wciąż mają ten sam kształt, wzór i są w pełni wymienne z modelem sprzed liftingu. Drugą i zarazem ostatnią zmianą, dokonaną w nadwoziu, jest nowa antena dachowa, mająca teraz kształt płetwy rekina.
Nowością na rok modelowy 2017 jest m.in. widoczna na zdjęciach wersja Cool Edition. Oparto ją o popularną specyfikację Invite, ale wzbogacono o czarne elementy dekoracyjne. Okleina pokryła dach aż do dolnej linii okien, część tylnej klapy oraz lusterka boczne. Ostatnim elementem zestawu są dwukolorowe, czarno-grafitowe obręcze kół o średnicy 16 cali.
Minimalizm
Zaglądając do środka trudno znaleźć cokolwiek nowego. Rzeczywiście, patrząc na listę zmian, znajdziemy poprawione wygłuszenie wnętrza, poprawione wyprofilowanie tylnej kanapy i nowy system multimedialny z dotykowym ekranem, montowany w bogatszych specyfikacjach. Ale wersja Invite, a za nią Cool Edition, posiadają znany od lat radioodtwarzacz CD/MP3 z prostym wyświetlaczem, pokazującym godzinę i dane audio, więc żadnych nowych elementów nie da się zauważyć gołym okiem.
Minimalizm w modernizacji to z jednej strony kwestia kosztów, z drugiej strony zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, jakie zmiany są konieczne. Wnętrze ASX-a nie zestarzało się na tyle, by potrzebny był nowy projekt. To samo dotyczy wskaźników, które są czytelne, przejrzyste, a ekran komputera pokładowego jest kolorowy i dostarcza informacji w sposób niebudzący zastrzeżeń.
Szkoda jednak, że nie pomyślano o praktycznych rozwiązaniach, bo wnętrze jest mocno spartańskie i pozbawione udogodnień. Siedząc z przodu, można tego od razu nie zauważyć, mamy bowiem do dyspozycji półkę przed dźwignią zmiany biegów, miejsce na średniej wielkości butelki w drzwiach, a nawet podłokietnik – tyle, że pozbawiony jakiejkolwiek regulacji. Z tyłu za to nie ma już nic. Dosłownie, nie ma kieszeni w oparciach foteli, czy w drzwiach, nawiewu na kolana, popielniczki, czy podłokietnika w oparciu. Jest za to dużo miejsca, więc pasażerowie tylnej kanapy przynajmniej na to nie będą narzekać.
Mitsubishi ASX mierzy tyle, co jego główni konkurenci, choć od Qashqaia jest nieco krótszy. Mimo to inżynierom udało się wygospodarować pokaźny bagażnik, jeden z większych w tym segmencie. Ma pojemność 419 litrów, a pod jego podłogą znajdziemy jeszcze dodatkowy schowek na mniej lub bardziej potrzebne drobiazgi. Oparcie tylnej kanapy dzielone jest asymetrycznie i tworzy z podłogą bagażnika powierzchnię bez irytującego schodka, co z pewnością ułatwia załadunek dłuższych przedmiotów.
Do wyboru trzy silniki
Paleta silników ASX-a nie należy do zbyt rozbudowanych i obejmuje trzy pozycje, w tym dwie jednostki wysokoprężne, ale wystarczy spojrzeć na ofertę, by zorientować się, że to podstawowy benzynowy silnik 1.6 MIVEC stanowi trzon sprzedaży. Oferuje moc 117 KM przy 6000 obr./min. i moment obrotowy 154 Nm przy 4000 obr./min., przez co ma typową charakterystykę dla współczesnych jednostek wolnossących.
Aby wykrzesać z silnika pełnię możliwości trzeba go ostro ciągnąć w górę obrotów, co teraz jest mniej uciążliwe przez lepsze wygłuszenie wnętrza. Efekt takiego traktowania nigdy nie będzie rewelacyjny i najlepiej opisuje go wartość przyspieszenia od 0 do 100 km/h, która w najlepszym wypadku wynosi 11,5 sekundy. Jednak na co dzień, gdy samochód jest eksploatowany w warunkach miejskich lub gdy niespiesznie pokonujemy dalszą trasę, jego charakterystyka i elastyczność w pełni wystarczają do sprawnego przemieszczania się.
W dłuższej trasie trochę przeszkadza skrzynia biegów - nie tyle precyzja działania mechanizmu zmiany biegów, która jest poprawna, co brak szóstego biegu. Jest to oczywiście czepianie się detali, bo hałas jest dobrze tłumiony, a zużycie paliwa mieści się w rozsądnych granicach. Na dłuższym dystansie kilkuset kilometrów, zawierającym odcinek autostradowy, zużycie wyniosło 6,2 l/100 km, ale dobra wiadomość dla oszczędnych. Minimalne zużycie podczas spokojnej jazdy po drogach krajowych wyniosło 5,7 l/100 i to w środku mroźnej zimy. Wynik niezły, choć i tak o prawie litr wyższy od deklaracji producenta (4,9 l/100 km w trasie). W warunkach miejskich jest znacznie gorzej, czyli różnice są znacznie bardziej zauważalne. Deklarowane 7,4 l/100 km wydaje się w porządku, jednak rzeczywistość potrafi dodać do tego wyniku kolejne dwa, czasem nawet trzy litry.
ASX z silnikiem benzynowym doskonale wpisuje się w obowiązujący trend, czyli oferuje wyłącznie napęd na przednie koła, wybierany przez zdecydowaną większość klientów. Chcąc mieć dopędzaną tylną oś, trzeba sięgnąć po odmiany z silnikiem wysokoprężnym i dopłacić za tę ekstrawagancję dodatkowe 10 tys. zł.
Komfort jazdy w odnowionym ASX-ie nie zmienił się, bo zawieszenia nie zmodyfikowano. Auto nadal oferuje typowy dla segmentu kompromis pomiędzy wygodą i względnie dobrym prowadzeniem. W testowym modelu pomagają „balonowe” opony w rozmiarze 215/70 R16 wspomagające pracę zawieszenia na sporych nierównościach. Łącząc to z prześwitem wynoszącym 18 cm i krótkimi zwisami otrzymujemy samochód na każdą drogę, nawet tę najbardziej podziurawioną przez zimę.
Bezpieczniej
Warto jeszcze wspomnieć o bezpieczeństwie, którego poziom zwiększa się nawet podczas „niewinnych” modernizacji. Wszystkie nowe ASX-y mają teraz na pokładzie system stabilizacji toru jazdy i kontroli trakcji (ASC i TCL), wspomagania ruszania pod górę (HSA), czy system ostrzegania o nagłym hamowaniu.
Ile zapłacimy za prostego i przestronnego crossovera?
Ceny odnowionego Mitsubishi ASX-a zaczynają się od 69 990 zł za wersję Inform, wersja Invite jest droższa o 9 tys. zł i kosztuje 78 990 zł. Testowa limitowana odmiana Cool Edition kosztuje 84 990 zł. Dodatkowe 6 tys. zł wydaje się sporą dopłatą za okleinę górnej części nadwozia i dwukolorowe obręcze. Ważniejsza w tym przypadku będzie kwestia gustu. Niezależnie na jaką opcję wyposażenia się zdecydujemy, każdy ASX opuszcza salon sprzedaży z pięcioletnią gwarancją, ograniczoną przebiegiem 100 tys. km oraz pakietem assistance już bez tego limitu.
Wybierając Mitsubishi ASX-a trzeba być świadomym kilku faktów. Po pierwsze nie jest to nowa konstrukcja, więc nie oczekujmy najnowszych systemów multimedialnych, czy zaawansowanej elektroniki, stojącej na straży bezpieczeństwa w mniej lub bardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Nie jest to też SUV, tylko stosunkowo niedrogi crossover, czyli poziom luksusu nie odbiega tu od standardu, znanego z modeli kompaktowych lub wręcz jest nieznacznie niższy. Po stronie zalet, których jest niemało, stoi prosta konstrukcja, co powinno oznaczać niedrogie naprawy, choć akurat części do Mitsubishi do tanich nie należą. Jak każdy crossover także ASX ma wysoko umieszczone fotele, co ułatwia wsiadanie nie tylko osobom starszym, wnętrze jest obszerne dzięki dużemu rozstawowi osi, bagażnik pakowny, a podwozie i duży prześwit pozwalają na bezstresową jazdę po niemal każdej nawierzchni. Szukając więc prostego i przestronnego crossovera, z pewnością się na tym wyborze nie zawiedziemy.