MINI coupe Cooper S - X Factor
W odróżnieniu od popularnego telewizyjnego show, dzisiaj zobaczycie tylko jednego kandydata na Idola. Nie będzie żadnych reklam. Nie będziecie też musieli wysłać ani jednego SMS-a z głosem poparcia dla swojego faworyta. Jury w okrojonym do zaledwie jednej osoby składzie podejmie surowy, acz sprawiedliwy werdykt zanim jeszcze skończycie lekturę. Gotowi?
Jedynym co łączy naszego dzisiejszego bohatera z formatem telewizyjnym noszącym pierwotnie nazwę „The X Factor” jest kraj pochodzenia oryginału. To właśnie w Anglii dawno, dawno temu, pewien utalentowany konstruktor Alec Issigonis stworzył projekt niewielkiego auta, które weszło do produkcji seryjnej w 1959 roku. Samochód znany najpierw pod nazwą Austin Seven i Morris Minor wkrótce potem rozkochał w sobie niemal cały motoryzacyjny świat jako MINI.
Program „The X Factor” autorstwa Simona Cowella po raz pierwszy wyemitowano na Wyspach w 2004 roku. Dokładnie trzy lata po premierze MINI XXI wieku. Do tego czasu auto znacznie urosło i przybrało na wadze, paszport z brytyjskiego wymieniło na niemiecki, a producentem i jednocześnie właścicielem marki został koncern BMW.
Obecnie emitowanych jest aż trzydzieści regionalnych wersji programu „The X Factor”. Portfolio modelowe MINI nie jest może aż tak liczne, ale bez wątpienia spośród aut tego typu doprawdy trudno znaleźć bardziej zróżnicowaną ofertę, niż ta od MINI. Oprócz klasycznego hatchbacka możecie go kupić również w wersji Cabrio, Clubman i Countryman. Do tej licznej gromadki dołączyły właśnie kolejne dwa ”Miniaki” - Roadster i Coupe.
Oba są bezkompromisowymi autami stworzonymi w zasadzie w jednym celu. Mają dawać radość z jazdy i działać na zmysły kierowcy w jeszcze większym stopniu niż obecne „wariacje na temat”.
Coupe jest pierwszym autem tej marki z tego rodzaju nadwoziem. Zbudowano go na platformie podłogowej wersji Clubman. W związku z czym jest o 11 milimetrów dłuższe od hatchbacka i aż o 29 mm od niego niższe. Biorąc pod uwagę ten fakt, oraz niebywale krótkie zwisy nadwozia liczącego niecałe cztery metry, sylwetka MINI Coupe ma zupełnie inne proporcje.
Naturalnie ocenę jego walorów wizualnych pozostawię Waszej ocenie. Dodam tylko że wyniki przeprowadzonego przeze mnie osobistego rankingu mającego zbadać faktor atrakcyjności nowego MINI wypadły nad wyraz korzystnie. I to wśród obojga płci respondentów swoistej MINI-Sondy.
Zadziorna sylwetka malucha z kopułą dachu w kształcie hełmu, czy też jak wolicie odwróconej daszkiem do tyłu czapki bejsbolowej wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Krótko mówiąc stojąc „w obliczu” wersji Coupe jeszcze mocniej pokochałem klasycznego trzydrzwiowego hatchbacka.
Format programu „X Factor” zakłada pięć etapów którymi są: pre-castingi, castingi, eliminacje, domy jurorów i w końcu występy na żywo. MINI Coupe pierwszy i drugi zaliczył celująco. Oba odbyły się w podczas najważniejszych europejskich salonów samochodowych. Po debiucie wersji koncepcyjnej na targach IAA we Frankfurcie w 2011 roku i tegorocznej wiosennej odsłonie gotowego do produkcji seryjnej MINI w Genewie, przyszedł czas na eliminacje.
To moment w którym na scenie zostaje tylko utalentowane MINI i to wcale nie dlatego, że niemiecki maluch jest niepokonany. Wynikiem takiego stanu rzeczy jest zupełny brak działań ze strony konkurencji. Zarówno tej ścisłej z logo Mercedesa i Audi jak i produkującej auta dla klientów dysponujących nieco skromniejszym budżetem. Niestety nikt (może poza małym coupe duetu Toyota/Subaru) nie kwapi się do tego, by powalczyć z MINI jak równy z równym. Wobec czego niemieckie coupe wygrywa eliminacje. Szkoda że walkowerem.
Kolejny etap telewizyjnego widowiska nosi wyjątkowo idiotyczną nazwę. Choć paradoksalnie w przypadku MINI trudno o lepsze określenie. Niesamowita aura, a wręcz uzależnienie jakie wywołuje obcowanie z coupe powoduje, że uczestnik rzeczywiście staje się de facto domem dla jurorów! Jest tylko jeden warunek. Pasażerów nie może być więcej niż dwóch. Bowiem tylko tyle miejsc siedzących przewidziano w MINI Coupe.
Od razu dodam, że to jak najbardziej słuszne posunięcie BMW. Nie ma co mydlić oczu widokiem tylnej kanapy i pasów bezpieczeństwa w MINI hatchback. Umówmy się – dopóki nie kupisz Clubmana czy Countrymana drugi rząd siedzeń w MINI to sztuka dla sztuki. Lepiej tak jak w modelu Coupe. dodatkowe centymetry przeznaczyć na bagażnik!
Nie moi drodzy, wcale nie zwariowałem. Całkiem niedawno śmiałem się pod nosem słysząc i czytając o największym bagażniku MINI Coupe w segmencie. Chyba pora bym z loży szyderców odszczekał wszystkie ironiczne uwagi kierowane pod adresem jego konstruktorów.
Panowie z MINI – po tym jak do bagażnika zmieściłem spory kawałek armatury łazienkowej potocznie zwanej „tronem” a na miejscu pasażera „zasiadł” wysoki gość imieniem „Geberit”, cofam wszystkie krytyczne uwagi poddające sens istnienia dużego bagażnika w małym coupe!
Jednak to nie podróż w towarzystwie instalacji podtynkowej i miski sedesowej sprawiła, że MINI chętnie zamieniłbym na dom, nawet nie będąc jurorem. Sprawił to występ na żywo.
I mimo, że gdzieś już słyszałem ten chrapliwy warkot 184-konnego silnika 1,6 wspomaganego turbosprężarką, widziałem ten wielki prędkościomierz i jeździłem tak kapitalnie wpisującym się w winkle autem to, co „miniak” pokazał na drodze było czymś innym, lepszym by nie rzec wyjątkowym doznaniem.
W przeciwieństwie do Madonny, która musiała wręcz błagać zespół ABBA o pozwolenie na wykorzystanie sampla z „Gimmie, Gimmie” w swoim utworze „Hung Up”, MINI Coupe nie naśladuje na drodze hatchbacka, czy wersji Clubman.
Czuć niżej położony środek ciężkości auta, jego niższą masę, każdego ze 184 koni mechanicznych oraz „płasko rozpięte” 240 Nm. Na nierównej nawierzchni daje co prawda odczuć na sterze chęć do typowego dla ośki „podsteru”. Jednakże sposób w jaki wspaniałe podwozie MINI Coupe radzi sobie z tym problemem bez pomocy układu stabilizacji, jest chyba najlepszą odpowiedzią na pytanie: Czemu tyle kosztuje i dlaczego powinieneś go mieć w garażu?
Główną nagrodą w „X Faktor” jest 100 000 złotych oraz kontrakt na nagranie płyty pod egidą jednej z bardziej znanych wytwórni muzycznych. Ta kwota wystarczy na zakup otwierającej cennik wersji MINI Cooper Coupe z silnikiem 1,6 o mocy 122 KM. W kieszeni zostanie nam jeszcze 12 tysięcy z groszami na dodatkowe opcje. Akurat tyle, by seryjne koła zamienić na nieco większe i dokupić jeden z pakietów stylizacyjnych, takich jak pikantnie brzmiące „Pepper” i „Chilli”.
Prezentowane Coupe Cooper S kosztuje 107 600 złotych. Po doposażeniu go w pakiet Chilli, nawigację, biksenony i masę innych pozycji z obszernego katalogu dodatków, finalna cena wzrasta do ponad 140 tysięcy złotych!
Jeśli uważacie, że to szaleństwo, co powiecie na 211-konne smakowite i jeszcze szybsze od niego MINI Coupe sygnowane przez John Cooper Works, za które trzeba zapłacić przynajmniej 132 800 złotych?
Ale bez względu na cenę i co u licha znaczy owe “X Factor”, trzeba stwierdzić że MINI Coupe wręcz nim ocieka. Jako kierowca i juror w jednej osobie, mój werdykt w jego przypadku nie mógł być inny i brzmi – Jestem na TAK!