Mini Cooper SD Paceman All4 - pomysł na biznes
Rodzina produktów Mini urosła do pokaźnych rozmiarów. Klienci mogą wybierać między siedmioma wersjami nadwoziowymi ekskluzywnego autka. Najmłodszym członkiem rodziny Mini jest Paceman, którego kariera w polskich salonach właśnie się rozpoczyna.
Na temat Mini można powiedzieć wiele, ale nawet najbardziej zagorzali antagoniści nie zarzucą marce braku odwagi. Sporą sensację wywołał już Clubman z asymetrycznym nadwoziem i powiększoną przestrzenią ładunkową. Kiedy debiutował Mini Countryman, wielu z niedowierzaniem kręciło głowami, twierdząc, że amatorów pięciodrzwiowego Mini w pseudoterenowym wydaniu będzie jak na lekarstwo. W tym szaleństwie była jednak metoda, a właściwie sposób na biznes. W europejskich statystykach sprzedaży Countryman wyprzedził m.in. Hondę Civic i Citroena C5.
A gdyby spróbować sił w jeszcze węższej niszy? Fakt jej istnienia był niepodważalny – świadczyły o nim świetne wyniki sprzedaży Range Rovera Evoque. Mini odpowiedziało Pacemanem. Samochód segmentu Sports Activity Coupé jest pomostem między klasycznym, trzydrzwiowym Mini oraz pięciodrzwiowym Countrymanem z większym nadwoziem i dodatkowymi centymetrami prześwitu.
Różnice między Pacemanem i Countrymanem zaczynają się za przednim słupkiem. Linia okien trzydrzwiowego Pacemana wznosi się pod większym kątem, tylne błotniki wyraźniej zarysowano, a dach został niżej osadzony. Sporo zmian zaszło także z tyłu nadwozia. Klapa bagażnika Pacemana jest mniejsza i bardziej nachylona od pokrywy Countrymana, a lampy zmieniły orientację z pionowej na poziomą. Tym samym nowość stała się pierwszym Mini z poprzecznymi tylnymi światłami. Opinie na temat urody Pacemana są podzielone, co nie zmienia faktu, że samochód cieszy się sporym zainteresowaniem innych użytkowników dróg. Redakcyjne grono ma tylko jedno życzenie - drzwi pozbawione ramek na szyby.
Wnętrze Mini Pacemana dowodzi, że fuzja tradycji z nowoczesnością jest jak najbardziej możliwa. Przy pierwszym kontakcie z samochodem w oczy rzuca się ogromny prędkościomierz. Szybko okazuje się li tylko efektownym gadżetem. Tempo jazdy znacznie wygodniej kontroluje się dzięki wskazaniom ciekłokrystalicznego wyświetlacza, który został wkomponowany w tarczę obrotomierza umieszczonego na kolumnie kierownicy.
Pozycja za sterami Mini jest ergonomiczna, a miejsca nie brakuje. Szkoda, że siedzisko fotela znalazło się w sporej odległości od podłogi. Amatorzy samochodów ze sportowym pazurem nie będą zachwyceni. Jeżeli potraktujemy Pacemana jako alternatywę dla typowego crossovera, okaże się to zaletą. Są też poważniejsze niedociągnięcia. Powierzchnia lusterek bocznych jest niewielka, a fragment prawego dodatkowo przesłania górna krawędź drzwi. Dodajmy do tego marną widoczność do tyłu, grube słupki dachu i niedostępność kamery cofania, a okaże się, że mimo niewielkich rozmiarów, Mini Paceman nie jest szczególnie przyjazny kierowcy podczas jazdy po mieście. Niektóre elementy wykończeniowe odlano z nieprzyjemnego w dotyku tworzywa. Dźwignia hamulca ręcznego ogranicza dostęp do gniazd USB i AUX. Z kolei na dłuższych trasach może dawać się we znaki brak podłokietnika. Element otrzymamy, dopłacając... 699 złotych. W samochodzie, który wyjściowo kosztuje krocie to lekka przesada.
Mini Paceman może ugościć cztery osoby. W tylnej części przedziału pasażerskiego znalazły się dwa indywidualne fotele. Niewielką przestrzeń między nimi wypełniają szyny do mocowania ruchomych uchwytów na kubki, które można zastąpić etui na okulary bądź mocowaniem telefonu. Markę Mini utożsamiamy z niewielkimi samochodami. Nie licząc na wiele, odchylamy i przesuwamy przednie siedzenie. Odrobina gimnastyki i... pozytywne zaskoczenie! Przestrzeń w drugim rzędzie okazuje się sensowna. Testowany Paceman posiadał panoramiczny dach, co jest równoznaczne z obniżeniem podsufitki o kilka centymetrów, ale ilość miejsca pozostała wystarczająca, by pasażerowie o wzroście ok. 1,75 m mogli się wyprostować. Przestrzeń na nogi i stopy jest przeciętna, jednak gdy fotele pierwszego rzędu nie zostaną maksymalnie cofnięte, podróż nie będzie katorgą. Oczywiście Mini Paceman nie aspiruje do miana samochodu rodzinnego. Przypomina o tym chociażby brak pamięci położenia przednich siedzeń.
Bagażnik ma regularny kształt i 330 litrów pojemności. Wynik, biorąc pod uwagę rozmiary i kształt nadwozia Pacemana oraz obecność napędu na cztery koła jest naprawdę dobry. Złożenie tylnych foteli powiększa przedział bagażowy do 1080 l, jednak wątpimy, czy którykolwiek użytkownik pojazdu zrobi z niej użytek.
Reklamy Mini traktują o gokartowej przyjemności z jazdy. Nie zabrakło jej również w Pacemanie. Skrajne położenia koła kierownicy dzieli tylko 2,4 obrotu. Układ posiada elektryczne wspomaganie, ale jego precyzja jest wzorowa. Sztywno zestrojone zawieszenie dosadnie informuje o stanie nawierzchni - najgorzej tłumione są krótkie poprzeczne nierówności. Mimo zwiększonego prześwitu oraz ogumienia o wyższym profilu, Paceman doskonale jeździ po zakrętach, w zakresie granicznym skłaniając się ku niewielkiej nadsterowności - do jej wywołania wystarczy szybkie zdjęcie nogi z gazu. W trudnych warunkach kierowca może liczyć na wsparcie elektroniki - znanych z BMW systemów DTC i DSC, które, podobnie jak w samochodach z Bawarii, posiadają dwustopniowy wyłącznik. Domyślnie Mini Paceman otrzymuje utwardzone zawieszenie. Biorąc pod uwagę stan naszych dróg, sensowniejszym wyborem będzie podwozie o standardowych nastawach, które jest bezpłatną opcją.
Cooper SD w nazwie modelu może sugerować ponadprzeciętne osiągi. Zderzenie z rzeczywistością okazuje się bolesne. Dwulitrowy turbodiesel rozwija 143 KM przy 4000 obr./min oraz 305 Nm w przedziale 1750-2700 obr./min. Sił napędowych wystarcza do żwawej jazdy, ale o jakichkolwiek szaleństwach nie ma mowy - testowany samochód na sprint do "setki" potrzebował 9,3 sekundy. Rekompensatę stanowi spalanie. W mieście z baku ubywało 7-8 l/100km. Poza nim można podróżować za 5-6 l/100km. Podczas jazdy najbardziej dokucza hałas turbodiesla. Chrapliwe odgłosy przenikają do wnętrza bez względu na temperaturę silnika, a po przekroczeniu przez wał korbowy 2500 obr./min zaczynają przybierać na sile.
Elektronicznie sterowany napęd All4 dba, by nawet śladowa ilość momentu obrotowego nie marnowała się na bezproduktywne mielenie kołami. W kabinie próżno szukać - znanych z innych crossoverów - selektorów trybu pracy układu przeniesienia napędu. Rozdział siły napędowej zmienia się w płynny sposób i zależy m.in. od prędkości, kąta skrętu i przyspieszenia. W normalnych warunkach na tył płynie ok. 50% sił napędowych, ale w skrajnej sytuacji możliwe jest przerzucenie tam całej dostępnej mocy. Aby możliwie efektywnie wykorzystać dostępny moment obrotowy EDLC, czyli elektroniczne blokady mechanizmów różnicowych, przyhamowują nadmiernie buksujące koła. Funkcja przyda się podczas jazdy w głębokim śniegu. Podwozie Pacemana wisi 139 mm od drogi, więc teren, z którym można konfrontować samochód ogranicza się do wysokich krawężników oraz wyboistych dróg.
Samochody marki Mini słyną z wyśrubowanych cen. 122-konny Paceman z benzynowym motorem 1.6 oraz napędem na przednią oś został wyceniony na 97 800 zł. Turbodiesel pod maską oraz napęd All4 podnoszą cenę do niebezpiecznie wysokiego pułapu. Wersja Cooper SD All4 startuje z poziomu 125 700 zł. Testowany Paceman otrzymał kilkanaście dodatków. Jednym z nich był pakiet Chili o wartości 11 791 zł. Obejmuje m.in. wielofunkcyjną kierownicę, automatyczną klimatyzację, pakiet dodatkowych schowków, czujnik deszczu, reflektory biksenonowe, komputer pokładowy, 18-calowe alufelgi Turbo Fan oraz przełącznik Sport, który wyostrza reakcję silnika na gaz (różnica nie jest kolosalna) oraz ogranicza siłę wspomagania układu kierowniczego. Kwota na fakturze? 170 355 złotych. Przełknięcie takiej kombinacji cyfr może okazać się trudne nawet dla dobrze sytuowanych. Chłodno kalkulujący stwierdzą, że zakup jest pozbawiony jakiegokolwiek sensu. W końcu dokładając 3145 zł otrzymamy 320-konne BMW M135i. Kto nosi się z zamiarem nabycia Pacemana, po kalkulator raczej nie sięgnie. O zakupie produktów Mini przesądzają emocje i względy estetyczne.